Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 3 czerwca 2018

338. WALCZYMY ZE STRESEM

    DOLINA SŁUDWII-2018.06.03.

            Zaczęło się całkiem normalnie i niewinnie. W sobotę wieczorem dzwoni Michał. Miał ciężki tydzień i musi odreagować stresa. Więc jak by co, to może podjechać  po mnie jutro rano o 3-ciej. Nie dyskutowałem z Nim, czy to już rano, czy jeszcze noc, ale od razu, poczułem się wyjątkowo zestresowany i wymagający intensywnej terapii. Jak zawsze w takich wypadkach, z łoża boleści wyskakuję lekko i bez najmniejszych problemów. Kawa, manele na plecy i równo o 3-ciej start. Jedziemy sobie spokojnie i bez pośpiechu, Mamy czasu do woli. Minuty po czwartej, stajemy na kultowej drodze, dzielącej rajskie łąki. Słońce jeszcze pod linią horyzontu, ale nas oracza wielki gwar i ruch. Wokół nas śmigają rycyki, krwawo dzioby, śmieszki i czaje. Niestety, jest jeszcze bardzo ciemne. Nawet nie można marzyć o zdjęciach. Na razie nie niepokoimy ptaków. Jedziemy dalej. będziemy tu znowu, za godzinkę, albo i za dwie. Jeździmy tu już tyle lat, że zdążyliśmy poznać w tej okolicy, mnóstwo atrakcyjnych zakątków. Każdy fantastyczny i każdy kusi czymś wyjątkowym. Na początek jedziemy do................odwiedzić pajdziochy. Po nocnych łowach, lubią się rano pogrzać, w promieniach wschodzącego Słońca. Już na pierwszym stanowisku, czeka na nas nasza kochanieńka. Poświęcamy jej trochę czasu, a potem syci wrażeń, ruszamy za innymi gatunkami. Chciało by się jeszcze, zaliczyć łąkowce i dudusie. Szalejemy w terenie, ale trafiają się nam tylko stawary i jedna przelatująca daleko, samica łąkowca. Mijamy sporo hasających szaraków i ganiające po szosie kuropatwy. Teraz tylko parami, albo pojedyncze. Musi ich być sporo, ale zboże, kukurydza i zwykła trawa, urosły już wysokie i zupełnie nie widać, co w nich siedzi. Robimy pętlę i wracamy do punktu wyjściowego.Stajemy na poboczu i wyglądamy przez okna. I znowu koło nas śmigają drące się rycyki, czajki i śmieszki. Zachowują się nienaturalnie. Wychodzimy z samochodu i przyglądamy się dokładnie otoczeniu. Sprawa się wyjaśnia. Łąka przy nasypie drogi,  jest pełna piskląt, jak "Dobra kasza skwarek". Nie potrafię wyjaśnić tego zjawiska. Taki duży obszar, a one gromadzą się tam, gdzie niebezpiecznie. Na asfalcie widać nawet rozjechane , nieostrożne maleństwa. Robimy po kilkanaście zdjęć i spulamy się, nie chcąc stresować rodziców. Najlepsze zostawiliśmy se na deser. Het na łąkach i polach, jest ukryta w gęstym szpalerze starych wierzb, cudowna polna droga. Cud, mniód, ultramaryna. Pewniak na dudusie. Teraz wjeżdżamy na nią i powoluśku, jak się tylko najwolniej da, pełzniemy do przodu. Długo nawet nie musimy szukać. Ze dwadzieścia metrów przed nami, widzimy jak para dudków, podlatuje na zmianę, do wybrzuszenia na pniu wierzby i znika w nim. Patrzymy i patrzymy i główkujemy, co tu teraz zrobić. No ale z tej odległości, nic się nie da zrobić. Milimetr, po milimetrze podpełzamy bliżej. Przejechaliśmy tylko kilka metrów, gdy nadlatujący dudek nas przyfilował. Ostry zwrot o 180 stopni i od tej chwili oglądaliśmy je nie bliżej, niż z 50-ciu metrów. Skrywały się w trawie i tylko wychylały ostrożnie głowy, obserwując nas bacznie. Zrezygnowani przestajemy gapić się na dudusie i wtedy z przeciwpołożnej strony, widzę kątem oka jakiś ruch. Patrzę ... i oczom nie wieżę !!. Obok naszego samochodu, buja na szeroko rozłożonych skrzydłach, cudowny samiec błotniaka łąkowego. Mój wymarzony, mój wyśniony. Leniwie szybuje, tu i tam, a potem gwałtowny skręt... siada z 15 metrów od nas. Tak ja to marzyłem tyle lat.
No i pupa blada.Tradycyjne czarne-okropnie czarne nieszczęście. Usiadł na krótko wykoszonym spłachetku łąki. Dochodzi 11-ta i widzę jak w wizjerze aparatu, obraz "Króla" drży i faluje. I takie to moje współżycie z tym gatunkiem. Nie ma co już, siedzieć tu dłużej. Nawet jak zobaczymy cuś ciekawego, to i tak nie damy rady tego sfocić.
 Ruszamy do domu. Punkt 12-ta, zasiadam w domu przed monitorem kompa i pasę oczy udanymi zdjęciami.
Uwielbiam jeździć z Michałem. Mamy bardzo podobne podejście do tematu. Raczej nie jesteśmy ptasiarzami. Jesteśmy fotografami przyrody. Cieszy nas jednako, widok pięknego ptaszka na gałęzi, jak i motyla na barwnym kwiecie, czy łan chwastów. Delektujemy się taką chwila i smakujemy ją jak najdłużej. Nie zasuwamy na ilość, a chiba raczej na intensywność przeżyć. No i właśnie mój Sympatyczny Kolega, intensywnie mnie, za przeproszeniem wydymał. Pożyczył mi mianowicie, swój nowy obiektyw- SIGMĘ C 150-600 f/5-6,3 DG OS HSM. Luksus w posługiwaniu się tym obiektywem, w porównaniu z moim starym zdezelowanym gruchotem, jest powalający.
Jak o tym nie wiedziałem, to jakoś bidowałem. Chiba na razie mam dość focenia.




NIESAMOWITA CHWILA. CISZA I SPOKÓJ. NIEŚMIAŁE MUŚNIĘCIA TWARZY, PRZEZ BUDZĄCY SIĘ POWIEW WIATRU. ZASPANE GŁOSY PTAKÓW. INTENSYWNE AROMATY, I BYNAJMNIEJ NIE MAM NA MYŚLI, ROZWOŻONEGO WŁAŚNIE PO POLACH GNOJU.
TO JEST CHIBA AKURATNIE POEZJA ISTNIENIA. NIESTETY, TA POEZJA DZIAŁA BARDZO RANO


POEZJA SIĘ ZMIENIA. MOŻNA JUŻ FOCIĆ, ALE PO CO, WSZYSTKO JEST DWUBARWNE.CZERWONO-CZARNE


NASZA ŚLICZNOTA


ATHENE NOCTUA


JEST CHOLERNIE OSTROŻNA. PÓKI JESTEŚMY W SAMOCHODZIE, JESZCZE NAS TOLERUJE. WYSTARCZY UCHYLIĆ DRZWI, A JUŻ DAJE DRAPAKA




CUŚ KOŁO TEGO, ALE JESZCZE NIE TO.
SAMICA BŁOTNIAKA ŁĄKOWEGO
CIRCUS PYGARGUS


PÓŁTORA GRUS GRUSA


CIEKAWOŚĆ JAKIE BY SPRAWIAŁ WRAŻENIE, GDYBY GO ODROBINĘ ZGRILLOWAĆ.



MAMA TRZNADLOWA. CZEKA NA NASZ ODJAZD, ABY DOGODZIĆ POCIECHOM.


GNIAZDO ZOSTAŁO UKOŃCZONE...


TERAZ GŁOWA RODZINY, DBA O APROWIZACJĘ. A TO CHIBA JAKIŚ NORNIK, WNIOSKUJĄC PO CHWOŚCIKU, DYNDAJĄCYM KOŁO SZPONU.
CIRCUS  AEROGINOSUS


NIESAMOWITA CHWILA, NIESAMOWITE NAPIĘCIE: BEZRUCH I NAPIĘTE MIĘŚNIE,  GROŹNY POMRUK SILNIKA  I DZIKI WZROK NAPIĘTEGO PTAKA. POTEM  WŚCIEKŁY RYK OPON I PISK PAZURÓW PO ASFALCIE. CZUĆ ZAPACH PRZYPALONEGO ASFALTU. PTAK MA ZDECYDOWANIE LEPSZY START I PRZYSPIESZENIE, ALE NA KRÓTKO. POTEM ZOSTAJE DŁUGA SMUGA ROZJECHANEGO PIERZA.
RANY, CO JA PIEPRZĘ, CHIBA UDAR SŁONECZNY ?.
NIE UDAŁO SIĘ -W OSTATNIEJ CHWILI USKOCZYŁA NA BOK, DO ROWU, MY ZARAZ ZA NIĄ. PRZEZ RÓW, PRZEZ POWALONE DRZEWA..
 A JEDNAK UDAR, SZYBKO OKŁADY Z ZIMNEGO BROWARA !!!.


POKAZAŁA SIĘ TEŻ HAJSTRA


L O M O S A   L I M O S A













STAŁA TUŻ KOŁO NAS I PIŁOWAŁA RYJA. PRZYGLĄDALIŚMY SIĘ JEJ ZDZIWIENI, AŻ ZA NIĄ, MIGNĘŁA NAM MALEŃKA, PUCHATA KULKA. ODESZLIŚMY SZYBKO, NIE PRÓBUJĄC ROBIĆ ZDJĘĆ


I TYLE MIELIŚMY Z DUDIEGO


PODNIEBNY BALET, SKOŃCZONE PIĘKNO


ZWROT BOJOWY


...NALOT..


...I ATAK


WYGLĄDA JAK SPASIONY GOŁĄB
CIRCUS PYGARGUS




NIESAMOWITE !!!!


TEMU Z PRAWICY TEŻ DYNDA CHWOŚCIK


FALCO PUSTUŁA. PO ZESZŁOROCZNYM MOKRYM LECIE, MAŁO ICH W TYM ROKU





MARZENIE SIĘ WRESZCIE SPEŁNIŁO. CIERPLIWIE ODKŁADAŁEM GROSZ, AŻ WRESZCIE GO MAM  !!!
TYLKO CZEMU  PATRZYCIE NA MOJE DŁONIE ???
SPÓJRZCIE NA ŁEBA. CHIŃSKI FULL WYPAS, ZA CAŁE 7,99. I TO ZETA, A NIE EURO.
GALANTY, JAK SIĘ PATRZY


3 komentarze:

  1. ładny kamuflaż będzie, gratuluję zakupu:)
    można czcionke tekstu powiększyć bo nie idzie się wczytać bezproblemowo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chiba zależy od przeglądarki. Na Operze, mam faktycznie drobiny, na Chrome, litery duże i wyraźne

      Usuń
    2. ja we wpisie z 1 czerwca mam większą czcionkę a z 3- drobny druczek,na firefoxie ....ale ogólnie przeciez racja, można sobie z poziomu przeglądarki czasowo powiększyć,zapomniałem...ps.rycyk w locie-miód

      Usuń