Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 29 lutego 2016

226.ŁAZIENKI KRÓLEWSKIE

                       2016.02.25.

          Dawno już nigdzie nie łaziłem.Grypa i kiepska pogoda,skutecznie uwięziły mnie w domu.Toteż kiedy tylko za oknem zobaczyłem świecące Słońce,nie wytrzymałem i wyskoczyłem na krótki spacer.Do Łazienek.
Jak zawsze po powrocie,miałem dosyć mieszane uczucia.Tym razem ludzi było niewiele,ale po wszystkich alejkach jeździły dziesiątki różnych pojazdów,oraz samochody i traktory.Warkot pił,huk siekier i najgorsze ze wszystkiego, diabelski wynalazek-turbiny do rozdmuchiwania na wszystkie strony śmieci, wraz z zarodnikami grzybów,pleśni i roztoczy.Idealne warunki dla wszelakiej maści uczuleniowców.Od razu zrobiłem się zły i nerwowy.Zacząłem od Starej Pomarańczarni,gdzie w ciągu dnia komaruje puszczyk.Nie było go,za to pod jego drzewem,huk i jazgot,jak w kamieniołomach.Rozczarowany powlekłem się dalej.Miałem nadzieję,że znajdę pocieszenie oglądając zielonego dzięcia. Jak tylko wchodziłem do parku,usłyszałem z daleka,jego diabelski chichot.Niestety,osobiście przywitać się z nim,nie dałem rady.I tak łaziłem od jednego krańca do drugiego,coraz bardziej wkurzony.Całe szczęście,że spotkałem dwóch znajomych kolegów z branży.Jeden,mieszkający tu prawie, oprowadził mnie po terenie i wskazał najbardziej interesujące ornitologicznie miejsca.Sporo się od niego dowiedziałem.Między innymi pokazał mi nową,nieznaną mi miejscówkę z puszczykiem,oraz miejsce,gdzie najłatwiej było upolować zieleńca.Drugi po spotkaniu z nim,zaczął narzekać.Powiedział ciekawe rzeczy,potwierdzające odczucia moje i moich znajomych.Otóż stwierdził,że wydaje mu się iż w Łazienkach,z roku na rok,jest coraz mniej ptaków.Coś w tym musi być.Bo nie on pierwszy ma takie wrażenie.Połaziłem,pogadałem,popatrzyłem i doszedłem do wniosku,że nic tu po mnie.Poczekam jeszcze z półtora miesiąca i zacznę tu przychodzić rano. Przynajmniej o 6-tej.Będzie na pewno ciszej,puściej i przyleci z zagramanicy więcej ptaków.
TRACZ NUROGĘŚ,SAMIEC-MERGUS MERGANSER
WYPATRZYŁEM TRZY PARY.ZE ZDZIWIENIEM DOWIEDZIAŁEM SIĘ OD KUMPLA,ŻE SĄ TU LĘGOWE.A WYDAWAŁO MI SIĘ,ŻE NIE LUBIĄ BLISKIEGO SĄSIEDZTWA LUDZI

J.W

LARUS ARGENTATUS-MEWA SREBRZYSTA,PRAWIE DOROSŁA

J.W

J.W

PUSZCZYK-STRIX ALUCO

KAWUSIA-CORVUS  MONEDULA.BARDZO JE LUBIĘ.MOŻE DLATEGO,ŻE KIEDYŚ,TRZYMAŁEM TAKĄ W DOMU

Z 15 MINUT STAŁEM KOŁO NIEGO.MIAŁEM NADZIEJĘ,ŻE W KOŃCA ROZŁOŻY OGON,CAŁY

JAK MOŻNA BYĆ W ŁAZIENKACH I NIE SFOCIĆ MANDARYN.
SAMIEC.

SAMICZKA.WIELOKROTNIE ZASTANAWIAŁEM SIĘ,CZY TO ONA WŁAŚNIE NIE JEST PIĘKNIEJSZA.WYJĄTKOWO ZGRABNA I  PRZESYMPATYCZNA KACZUNIA

J.W

SIĘ ROBIĄ CORAZ BEZCZELNIEJSZE.OBSERWOWAŁEM PRZEZ APARAT SIKORKI,GDY POCZUŁEM,ŻE KTOŚ MI SIĘ DOBIERA DO KIESZENI.JUŻ MYŚLAŁEM,ŻE TO JAKIŚ OPRYSZEK.DOBRZE,ŻE OD RAZU NIE ZŁAPAŁEM ZA KIESZEŃ,BO MÓGŁ BYM STRACIĆ PALEC,A MOŻE I RĘKĘ DO SAMEGO ŁOKCIA.TO WIEWIÓR ROBIŁ ZA KIESZONKOWCA



poniedziałek, 15 lutego 2016

225.OKO W OKO Z WILKIEM.

            PULWY 2016.02.13.

                     Jeden z moich znajomych,zapodał w środowisku,że był na Pulwach i widział tam żerujące razem z czajkami,siewki złote.Nasza grupa bojowa,przedyskutowała temat.Decyzja zapadłe natychmiast.Jedziemy.Tym bardziej,że o tym miejscu,myśleliśmy już od jakiegoś czasu.Ten czas,jak na razie,absorbowało nam zachodnie Mazowsze.Prognozy przewidywały,że pogoda będzie piękna.Słonecznie i ciepło.Było jak zawsze.Byliśmy przed wschodem Słońca,bo chcieliśmy sprawdzić,czy nie usłyszymy puszczyka. Koledzy widywali go tu przy poprzednich wizytach.Dzisiaj go nie było.Wypuścił się pewnie na kawalerkę.Ziemia zamarznięta i biały szron na niej,a ja ubrany nie za ciepło,dzwonię zębami(następnego dnia,mam 38 stopni i jestem usmarkany po pas).Wschodzi Słońce i świat zaczyna wyglądać tak ,jak chciało by się,aby wyglądał zawsze,czyli pięknie i  spokojnie.Z różnych stron rozlega się daleki klangor żurawi.One też się cieszą  tym widokiem.Ponieważ mamy różne podejście w sprawie podchodzenia do ptaków,rozdzielamy się i każdy idzie w swoją stronę.Spotykamy się tu znowu o 13-tej.Wychodzę na główną drogę i wracam po niej w stronę Porządzia.Po jej obu stronach,ciągną się bezkresne(prawie)łąki.Na nich,można zwykle wypatrzyć dużo ciekawych ptaków i innych Bożych stworzeń.Jeszcze trochę,a powinny się tu pojawić gromady siewkowatych.Na razie rozglądam się za stadami czajek,wśród których jest po kilka siewek złotych.Nawet nie musiałem się długo rozglądać.Widoczność tragiczna.Szarówa i mgła.W niej,w odległości ok 200 metrów,zobaczyłem jakieś biegające ptaki.Musiałem dość długo,oglądać je przez lunetę,aby być pewnym,że to siewki.Nie było mowy o zrobieniu zdjęcia.Spróbowałem podejść deczko bliżej.A gdzie tam.Zrobiłem z 5 kroków i znowu popatrzyłem przez lunetę.Puste pole,bez śladów życia. Cwaniary, musiały się zerwać do lotu bardzo cicho i tuż nad ziemią, ewakuować się na bezpieczny dystans.Zacząłem iść dalej i rozglądać  się na wszystkie strony. Gdybym szedł tylko z lornetką,powiedział bym,że to pustynia.Prze lunetę widać było jednak,że po obu stronach drogi,żerują stadka czajek i siewek.Zawsze jednak daleko.Co najmniej 400 metrów.Najmniejsza próba zbliżenia się do nich powodowała,że od razu uciekały.Chodziłem se tu i tam,popatrywałem wokoło i było mi dobrze.Jest to miejsce,które może uszczęśliwić takiego samotnika jak ja.Absolutna cisza i pustkowie.Z człowieka opadają wszystkie nerwice i stresy.Jest po prostu dobrze.Dopiero ok.8 przejeżdża kilka samochodów.To pewnie miejscowi,zasuwają do Kościoła.
Bliżej lasu dostrzegam duże stado czajek.Schodzę na pola i próbuję podejść do nich delikatnie,jak najbliżej.Żeby można było zrobić chociaż jedno znośne zdjęcie.Gdzie tam,uciekają.Wychodzę za to na leżące w "szuwarach",stado saren.Jest ich tu zawsze dużo i spragniony ich widoku,może się nim nasycić do woli.Pamiętam,że pomyślałem sobie,że jak by tu były wilki,to miały by 
co jeść !!!.Pomyślałem o nich we właściwym momencie.Wracam na drogę i znowu ruszam powoli w stronę lasu.Kątek oka widzę, jak w mgiełce pokrywającej łąki,przesuwa się jakiś cień.Pewnie następna sarna.Na wszelki wypadek zerknąłem przez lornetkę ...zatkało mnie.Ten cień przypominał dorodnego psa.Ale atawizm,od razu spowodował przyspieszone bicie serca i szybki chwyt aparatu,który stał obok na statywie.Zacząłem robić  serię zdjęć,modląc się,żeby tylko coś wyszło.Z powodu mgły i koszmarnej ciemności,ustawiona była duża czułość-1600 ISO.A przy takiej,szumy są jak piegi,na mordeczce dorodnej wiejskiej dziewuchy.Jak się okazało,wyszło cuś,co później z dużym wysiłkiem i pomocą Lightrooma,pozwoliło mi uzyskać zdjęcia,nie pozostawiające wątpliwości,cuż takiego zobaczyłem.To było dobre.Jak spotkałem Kumpli i pokazałem im te zdjęcia,to jeden zbladł,a drugi zzieleniał-z zazdrości.Ten zielony ciągle się jeszcze,nie odzywa do mnie.Może mu do następnej wyprawy przejdzie.Ale i ja też miałem powody do zazdrości.Im się udało sfocić to,po co ja tu przyjechałem .Mieli w tym temacie, więcej szczęścia.Lub byli mniej leniwi.Wyszli bowiem na pola.Wychodząc z jednej z kęp trzcin,zobaczyli,że za nimi są jakieś ptaki.Zatrzymali się w porę i udało im się zrobić kilka zdjęć.To były właśnie,wypatrywane przeze mnie siewki.Gdyby nie ten wilk,wracał bym dzisiaj z pustymi rękami.Zazdrościłem trochę kolegom,ale uczciwie rzecz biorą,mam znacznie większe szanse na zobaczenie tu znowu siewek,niż oni na zobaczenie wilka.A raczej wilczycy jako,że jeden z kolegów dopatrzył się tego w tych zdjęciach.
PONIEWAŻ WIELE OSÓB PYTAŁO O MNIE O MIEJSCE,POWTÓRNIE POKAZUJE TE ZDJĘCIA

J.W


TAK TO WYGLĄDA W PRAKTYCE.DOŚWIADCZENIE DOPROWADZIŁO MNIE DO POMYSŁU,ŻE ZAMIAST TARGAĆ TE WSZYSTKIE MANELE NA PLECACH,MOGĘ JE CIĄGNĄC W WÓZKU.PO KILKU GODZINACH SZWĘDANIA SIĘ,BYŁEM O WIELE MNIEJ ZMĘCZONY I DUŻO BARDZIEJ ŻWAWY

TAM NA WIDNOKRĘGU,TO MACKI LASU,PROWADZĄCE DO PUSZCZY BIAŁEJ

DZIKIE POLA

POKAZAŁO SIĘ NAWET SŁOŃCE,NA CHILE........

...ALE ZA MOMENT SPOWODOWAŁO,ŻE NAD ŁĄKAMI ZACZĘŁO FALOWAĆ NAGRZANE POWIETRZE.I SPRÓBUJ TU DOGODZIĆ FOTOGRAFOWI


KIEDYŚ POWIEDZIAŁ BYM,ŻE PRZEZ CAŁY DZIEŃ NIE WIDZIAŁEM,ANI JEDNEGO DRAPOLA.TERAZ JUŻ, POTRAFIĘ TROCHĘ LEPIEJ WYPATRYWAĆ JE.
W TAKĄ POGODĘ SĄ NIE LOTNE.ZAJMUJĄ STRATEGICZNE PUNKTY I WYPATRUJĄ BIEGAJĄCEGO SZAMANIA.

JAK DOBRZE SIĘ ROZEJRZEĆ NA WSZYSTKIE STRONY,TO MOŻNA Z JEDNEGO MIEJSCA,ZOBACZYĆ ICH KILKA







JEJ KRÓLEWSKA MOŚĆ-W A D E R A





ŻEGNAJ KOCHANA.MAM NADZIEJĘ,ŻE JESZCZE KIEDYŚ SIĘ ZOBACZYMY

NIESTETY,SAME CZAJKI





KWIAT MŁODZIEŻY.TEN Z PRAWEJ,W FORMACIE 6 X 6,JEST LEKKO NIE WYRAŹNY.ALE PRZED CHWILUNIĄ WYCIĄGALIŚMY GO Z JAMY.ZAPADŁ SIĘ PO BIŻUTERIĘ,W DZIURĘ WYKOPANĄ PRZEZ BOBRA.WŁAŚNIE TERAZ ROZKOSZNIE CHŁODNA WODA DOCIERA DO JEGO WSZYSTKICH INTYMNYCH SZCZEGÓŁÓW.
T O M U Ś-NIE PISKAJ

SIEWKI ZŁOTE-PLUVIALIS APRICARIA
TE ZDJĘCIA ZROBIŁ MICHAŁ SZCZĘŚLIWY.TO TA CHUDZINA W ŚRODKU



czwartek, 11 lutego 2016

223.TU I TAM,TĘDY I OWĘDY

           MAZOWSZE-2016.02.07.

                   Dawno się już nie odzywałem,ale aura skutecznie tłamsiła porywy entuzjazmu i chęć ruszenia w teren.Dlatego też pierwsza optymistyczna prognoza,wywołała podniecenie i żądze ruszenia w teren.Nie mieliśmy konkretnych planów,a raczej chcieliśmy być w wielu miejscach na raz.Dlatego też,jeszcze po ciemaku,ruszyliśmy prosto przed siebie,na zachód,aby wschodzące Słońce,nie świeciło nam w oczy.Od czasu do czasu widząc jakieś,jak się nam wydawało,atrakcyjne miejsce,stawaliśmy i ruszaliśmy na pola lub w krzaczory.Wspaniała prognoza była zbyt optymistyczna,szczególnie rano.Wędrując lekko ubrany, po rozświetlonych przez świt polach,zacząłem cholerycznie marznąć.Pokryta białym szronem ziemia i silny wiatr,skutecznie tłumiły nasze odkrywcze porywy.Nagrodą był boski widok bezkresnych przestrzeni,kraśniejących na widok wychylającego się zza horyzontu wielkiego, purpurowego Słońca.Dla czegoś takiego,warto zerwać się w nocy z łoża.
W porównaniu  z naszym wyjazdem z przed 3 tygodni,wiele się zmieniło. Widać było przelatujące małe klucze i pojedyncze gęsi gęgawy.Po polach niósł się głos dalekiego klangoru żurawi,a i one same też  dawały się zobaczyć od czasu,do czasu,kroczące po woli na polach.Jednak dominującym gatunkiem i wszędzie widocznym,były myszołowy.Zwykłe i włochate.Bardzo rzadko latające chyba,że je właśnie spłoszyliśmy.Przesiadywały na słupach,pojedynczych drzewach,czy innych przedmiotach,górujących nad polami.Doprowadzały nas do szewskiej pasji.Widzimy nieraz przed nami takiego,jak siedzi przy drodze.Podjeżdżamy bliżej i zaczynamy zwalniać i to od razu wyzwala w nich  chęć do ucieczki.Nawet jak już uda się zbliżyć na atrakcyjną odległość,to widok otwieranego okna,skutecznie je płoszył.I tak przez cały dzień. Zrobiliśmy rundkę,tak na oko,ze 200 kilosów.Widzieliśmy sporo ptaków i nie tylko.Wszędobylskie sarny,nie są już atrakcją.Z przyjemnością można też stwierdzić,że zdarza się coraz częściej,widzieć kicające przez pola zające.
To była fantastyczna wycieczka.Dużo się działo i dużo widzieliśmy.Mnie jednak,pozostał pewien niedosyt.Zabrakło mi jakiegoś  atrakcyjnego leitmotivu,jakiejś wisienki na torcie.Zdjęcia ,o którym mógł bym powiedzieć-dla niego jednego warto było "męczyć się" cały dzień.Było kilka chwil,które kryły w sobie potencjał,ale nie udało się go wykorzystać.Myszak siedzący na pniu,w odległości 5 metrów.Wytrzymał moment zatrzymania się samochodu.Wytrzymał moment otwierającego się okna,ale gwałtownie wychylająca się z tego okna,rura obiektywu,spłoszyła go.Być może gdybym to robił wolniej i subtelniej,miał bym zdjęcie dnia,a tak zostało zdjęcie ogona i brzucha.Drugą nie wykorzystana okazją,był widok pary wąsatek.Były blisko,pięknie oświetlone przez Słonce zza moich pleców.Idealne warunki.
Niestety,bardzo silny wiatr powodował,że trzciny chwiały się gwałtownie na wszystkie strony,uniemożliwiając aby ptaki były chwilę spokojne i dobrze widoczne.Cały czas zasłaniane przez trzciny i łapiące równowagę,nie pozwoliły
na zrobienie efektownego zdjęcia.Trzecią niewykorzystaną okazją,był widok żerującego przy drodze,stadka ziarnojadów.Popatrzyłem na nie przez lornetkę i wydawało mi się,że to same dzwońce.Jednak na zdjęciu,które zrobił im Kolega,była również makolągwa.Można te stado było potraktować z większą ostrożnością i wysiłkiem.
Mieliśmy również i "wielkie" chwile.Zbliżał się powoli zachód Słońca.Zawróciliśmy więc i jadąc z powrotem,znowu mieliśmy je,świecące od tyłu.I w tym świetle,na jednym z pól,zobaczyliśmy wielkie stado gęsi zbożowych.Nie tylko my je widzieliśmy.Jak później wyczytałem na forach,profesjonaliści ocenili liczebność tego stada,na ok.400 ptaków.Taki widok robi ogromne wrażenie.Szczególnie,gdy spłoszone przez przelatującego bielika,zrywają się wszystkie naraz w powietrze.Dla mnie ten romantyczny widok,przysparzał dodatkowe problemy.Promienie Słońca,prawie równoległe do ziemi,tworzyły brzydkie kontrasty i monochromatyczny zafarb.Ale po zrobieniu paru zdjęć,można tam było stać bez końca i z otwartą jałopą,gapić się na te przepiękne ptaki.
Reasumując-widać już nadchodzącą wiosnę i potrzeba tylko trochę szczęścia i cierpliwości,a można już zobaczyć fantastyczne rzeczy.
WITAJĄC SŁOŃCE


ROZKOSZNY WIDOK-SAMIEC BŁOTNIAKA ZBOŻOWEGO-
CIRCUS CYANEUS

NAD TYM ZDJĘCIEM TROCHĘ POGŁÓWKOWAŁEM.POCZĄTKOWO MYŚLAŁEM,ŻE TO MYSZOŁOŁAP,DOKŁADNIEJSZE STUDIA,SKŁONIŁY MNIE,ABYM UZNAŁ TEGO PTAKA,ZA SAMICĘ BŁOTNIAKA ZBOŻOWEGO.SKONSULTOWAŁEM TO Z MOIM MISTRZEM ŁUKASZEM.ZOSTAŁEM POCHWALONY ZA INTELIGENCJE I ZGANIONY ZA LENISTWO W LOGICE.TO JEST PRAWDOPODOBNIE SAMICA,ALE BYĆ MOŻE RÓWNIEŻ MŁODY PTAK,KTÓRY NIE OSIĄGNĄŁ DOJRZAŁOŚCI PŁCIOWEJ.JA PRZYJĄŁEM TYLKO POCHWAŁĘ,BIORĄC POD UWAGĘ,ŻE JESZCZE PÓŁTORA ROKU TEMU,W OGÓLE NIE WIEDZIAŁ BYM,CO TO ZA PTICA

DALEKI GRUS GRUS

SIĘ NIE LUBI SPOUFALAĆ.

FALCO TINNUNCULUS



COŚ TAM SIEDZIAŁO DALEKO NA POLU.

JAK SIĘ ZERWAŁO,TO ZOBACZYLIŚMY BIAŁĄ PLAMĘ NA OGONIE.
A ZATEM TO BUTEO LAGOPUS

STRACONA OKAZJA NA ZDJĘCIE MIESIĄCA

BUTEO BUTEO

J.W

TEN WIDOK,WYWOŁAŁ PRZYSPIESZONE BICIE SERCA. Z PONAD PÓŁ KILOMETRA,ZOBACZYŁEM PARĘ DOROSŁYCH BIELIKÓW.ZACZĄŁEM BARDZO POWOLI KROK ZA KROCZKIEM,ZBLIŻAĆ SIĘ DO NICH.
HALIAETUS ALBICILLA

NIE SPODZIEWAŁEM SIĘ,ŻE POZWOLĄ MI ZBLIŻYĆ SIĘ DO SIEBIE ZA BARDZO.
ALE UDAŁO SIĘ DYSTANS SKRÓCIĆ O POŁOWĘ

I PO PTOKACH

CZAPLA SIWA.Z RYB PRZERZUCIŁA SIĘ NA MYSZY

TO BYŁ FAJNY WIDOK,JAK NA SILNYM WIETRZE,PRÓBOWAŁA USIEDZIEĆ NA CZUBKU DRZEWA

ASIO OTUS
JADĄC WOLNO SAMOCHODEM I BACZNIE KIKUJĄC NA BOKI,ZOBACZYLIŚMY CIEKAWOSTKĘ.LECIAŁ DZIWNY,DUŻY PTAK,GONIONY PRZEZ KILKA KAWEK.
Z POWODU DZIWNY ? BO TAKI TĘPY Z PRZODU,JAK BY Z UCIĘTĄ GŁOWĄ.
KAZAŁO SIĘ,ŻE TO USZATA,WRACA Z NOCY I PRÓBUJE SIĘ GDZIEŚ ZACZEPIĆ,ALE KAWKI JEJ NIE DAJĄ



ROZGLĄDALIŚMY SIĘ WSZĘDZIE,ZA ŻOŁTODZIOBYMI,ALE SZCZĘŚCIE NIE DOPISAŁO

PANURUS BIARMICUS
JEDYNE,JAKO TAKIE ZDJĘCIA.

J.W

GĘGAWY

ZOBACZCIE KOCHANI,ŻE GĘGAWY MAJĄ JASKRAWO ŻÓŁTE DZIOBY Z BIAŁYM PAZNOKCIEM NA KOŃCU.WIDOK GŁOWY Z DZIOBEM,ŁATWO POZWAŁA ROZRÓŻNIĆ,Z KTÓRYM GATUNKIEM,Z TRZECH PODSTAWOWYCH BYWAJĄCYCH W POLSCE,MAMY DO CZYNIENIA. 
SAMCE GĄGOŁÓW-BUCEPHALA CLANGULA

J.W

CO TO,TO TO ?
MOŻE KTOŚ WIE ?

NO I FANTASTYCZNY WIDOK-GĘSI ZBOŻOWE-ANSER FABALIS

CIEMNA GŁOWA Z CIEMNO BRĄZOWYM DZIOBEM







ŻEGNAJĄC SŁOŃCE