Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 28 stycznia 2016

222.ZOBACZYĆ MEWĘ SIODŁATĄ

REJON M. PONIATOWSKIEGO 2016.01.20-21

       Gdy Warszawę obejmie w swoje władanie zima,pojawia się możliwość
zobaczenia pięknej mewy-MEWY SIODŁATEJ.Piękna,olbrzymia mewa.Z racji swojej wielkości i ubarwienia,łatwa do identyfikacji i nie do pomylenia z innymi.Tu też zachodzi korelacja z aurą.Im sroższa zima i dłużej trwa okres "chłodny" tym większe są szanse na to,aby zobaczyć ją w Warszawie.A ponieważ taka prawdziwie zimowa pogoda,utrzymywała się tu już od dłuższego czasu,postanowiłem wybrać się nad Wisłę i zerknąć,czy uda mi się ją zobaczyć.
Najbliższym mnie miejscem,gdzie mogłem liczyć na sukces,to okolice mostu Poniatowskiego i rejon ujścia Portu Czerniakowskiego.Poświęciłem tym okolicom dwa dni,licząc,że dopisze mi pogoda.Ta jednak była zupełnie łaciata,jak opakowanie znanej firmy mleczarskiej.Trochę Słońca,za chwila przepływająca nisko ciemna chmura i jeszcze  resztki niezdecydowanej mgły.
Siodłate były.Pierwszego dnia wypatrzyłem dwie,następnego dnia,miałem już szczęście oglądać co najmniej sześć.Nie za blisko,bo to są ostrożne mewy,ale widok przez okular lunety,radował moje serce.Oprócz tej mewy,tłumy kormoranów koczujących przy filarach mostu,duże ilości innych mew, również dużych,takich jak białogłowe i moje ulubione srebrzyste.    
Na całej powierzchni rzeki,pływały mniejsze lub większe stadka traczy nurogęsi.Wszystkie je dokładnie przeglądałem,nie tracąc nadziei,że być może przypadkiem,zawieruszy się wśród nich,jakiś zabłąkany szlachar. Niestety,jeszcze nie tym razem.                                       

MEWA SIODŁATA-LARUS MARINUS

J.W

CENTRALNIE

TO TE CZTERY Z CIEMNYMI POKRYWAMI SKRZYDŁOWYMI

TU DWIE

CENTRALNIE.PORÓWNUJĄC JA Z KORMORANAMI,CIŚNIE MI SIĘ NA USTA,PEŁNE PODZIWU-ALEŻ TO KOBYŁA

J.W

TOĆ ONA MUSI BYC WIELKOŚCI SPOREJ GĘSI

J.W

TO TA Z CIEMNYM SKRZYDŁEM.OBOK,JEŻELI MNIE OKO NIE MYLI,SREBRZYSTE

KORMORAN-PHALACROCORAX CARBO

J.W

J.W

J.W-ŚRODKOWE DZWONKO

WŚRÓD TYCH KORMORANÓW,MOŻNA ZOBACZYĆ TRZY CYKLE ROZWOJOWE UPIERZENIA.TE Z JASNYMI BRZUSZKAMI,TO MŁODE OSTATNIEGO LĘGU.TE Z SIWYMI PLAMAMI NA GŁOWIE  I BIAŁYMI NA ZADKU,TO UPIERZENIE GODOWE.NO I ZWYKŁE,TAKIE SOBIE NORMALNE

CZĘSTO SPOTYKANA WŚRÓD TYCH PTAKÓW POZYCJA.a TO PRZEZ TO,ŻE NIE POSIADAJĄ GRUCZOŁU KUPROWEGO I NIE NAMASZCZAJĄ SWOJEGO UPIERZENIA TŁUSZCZEM.TŁUSZCZ IMPREGNUJE PIÓRA,ALE JEDNOCZEŚNIE POWODUJE,ŻE WŚRÓD PIÓR UTRZYMUJE SIĘ W CZASIE NURKOWANIA,MNÓSTWO PĘCHERZYKÓW POWIETRZA.TO UTRUDNIA SZYBKIE NURKOWANIE I POGOŃ ZA RYBAMI.CENĄ ZA TO JEST CALKOWITE PRZEMAKANIE SKRZYDEŁ POTEM,TAKI BIEDAK SIEDZI Z ROZŁOŻONYMI SKRZYDŁAMI I WACHLUJE NIMI,CZEKAJĄC,AŻ WYSCHNĄ.PRZY 25 STOPNIACH NA PLUSIE TO RADOCHA.PRZY MINUS KILKUNASTU,TO WYJĄTKOWO ŚREDNIA PRZYJEMNOŚĆ.
PRZEZ CHWILĘ MYŚLAŁEM Z NADZIEJĄ,ŻE TEN CAŁKIEM PO LEWO,TO KORMORAN MAŁY

J.W

TRACZE NUROGĘSI

ZDJĘCIE DUŻEJ ROZDZIELCZOŚCI.MOŻNA NA NIM NALICZYĆ 6 SIODLATYCH


wtorek, 26 stycznia 2016

221.RZADKI GOŚĆ Z KRAINY DELAWARÓW

PARK SZCZĘŚLIWICKI 2016.01.18/9

     Tak gdzieś z rok temu,rozeszła się w środowisku,sensacyjna wiadomość. W Pruszkowie,w Parku Potulickich pojawiła się mewa delawarska.Ponieważ mieszka tam,mój serdeczny kumpel,poprosiłem go aby wyglądał od czasu do czasu przez lufcik i sprawdzał,czy gość się objawił.Gość był jednak kapryśny. Zjawiał się rzadko i zaraz znikał.Pojechałem nawet do Pruszkowa,bez większej nadziei,że ją zobaczę.No i dobrze,bo wcale jej nie dorwałem.Nie płakałem bardzo,bo przeżywałem wtedy spotkanie z dzięciołem zielonosiwym. Potem wieści o niej ucichły i myślałem,że sprawa została odstawiona AD ACTA.
Ale tej zimy,kochana Delawarka znowu powróciła.Wydoroślała,bo nie latała jak młoda czarownica na mietle,tylko przesiadywała dłużej w różnych miejscach.Kiedy zawitała do Parku Szczęśliwickiego,nie zdzierżyłem i zapodałem koledze,że zamierzam tam jutro jechać i ją w końcu dorwać.Na moje nieszczęście,nie spieszyło mi się za bardzo.A to rano będzie ciemno,a to będzie mgiełka.Wyszedłem z domu po 9.Zaraz zadzwoniła komóra.Odezwał się kolega-No to jedziesz,czy nie jedziesz.Widzę ją tuż przy brzegu.Ale zaczyna się ruch i nie wiem jak długo tu wysiedzi.Jechałem tramwajem,jak bym siedział na rozżarzonych węglach.Pędem biegusiem doleciałem na miejsce,po to tylko,aby dowiedzieć się ,że już odleciała.Po prostu na lód wyszli wędkarze i zaczęli wiercić przeręble i ja wypłoszyli.Teraz już we trzech,zaczęliśmy chodzić od jednego końca stawów,do drugiego.Piękna słoneczna pogoda,fantastyczne światło,pełno mew i w tym tłumie siwych,wcale nie było łatwo ją wypatrzyć. Całe szczęście,że wpadło mi w ostatniej chwili do głowy,aby zabrać lunetę. Teraz dzięki jej pomocy(a to nie było łatwe,czemu? Opowiem przy zdjęciach)
udało się nam,zobaczyć ją znowu.Siedziała na lodzie.Niestety ,ale już dosyć daleko od brzegu.Cóż było robić.Aparat ustawiłem na statywie,dałem niską czułość i zacząłem robić zdjęcia,mając nadzieję,że coś się z nich da wybrać.
Potem na lód wyszedł zbieracz śmieci.Przepłoszona zerwała się do lotu.Za chwilę usiadła,ale już dalej.Rozemocjonowani,kalkulowaliśmy,jak się do niej zbliżyć.Pojawił się jednak jakiś kretyn,który musiał przejechać na nartach, przez środek stawu.Tego już nie wytrzymała i odleciała.Tak zupełnie.Byliśmy wściekli.W międzyczasie,dołączyło do nas jeszcze kilku,i teraz całą grupa ganialiśmy wokół jeziora,usiłując ją wypatrzyć.Nic z tego.
Skoro już tu byłem,postanowiłem skorzystać z okazji i z kolegą Januszem, zaczęliśmy się szwędać po dalszych rejonach parku.Może za godzinę,lub dwie przyleci.A teraz nadzialiśmy się na wspaniałego pełzacza.Oświetlony ciepłymi promieniami Słońca,prezentował się na brązowej korze prze fantastycznie. Czyż można było nie wykorzystać takiej okazji.Potem kumplowi zachciało się nagle zadrzeć głowę do góry.No i chwała mu za to.Wypatrzył siedzące niedaleko  stado jemiołuszek.Na tle wolnego od chmur fragmentu nieba, prezentowały się przepięknie.Cacy cacy,ale Delawarka już nie przyleciała.Na lodzie coraz  więcej ludzi.Gwar i hałas.A więc nic tu po mnie.Ponieważ była tu już od kilku dni,byłem pewien,że jutro zobaczę ją znowu.Byłem już po 7-mej. Jeszcze półmrok.Grube,nisko płynące chmury i lekka mgła,źle wróżyły co do dzisiejszego dnia.Chodziłem dookoła i szukałem.A takich jak ja było wielu.Z nudów zacząłem fotografować inne ptaki,chociaż było to właściwie bez sensu.Otaczające mnie światło,nie dawało żadnych szans,na przyzwoite zdjęcia.Moją uwagę zwróciła jedna mewa.Wielka potężna kobyła.Jak się to mówi-"W TYPIE SREBRZYSTEJ" I właśnie srebrzystą mi najbardziej przypominała,ale nie dostrzegłem innych charakterystycznych dla tej mewy cech.Zadzwoniłem do mojego Mistrza Łukasza,aby skonsultować przypadek.No i się dowiedziałem.Ot po prostu kundel,taki mewi sołtys. Poprawnie hybryda.Hybryda hybrydą,ale przy okazji dowiedziałem się,że moja Delawarka,siedzi właśnie we Włochach.Ma się dobrze i pozdrawia wszystkich.
I to by było na tyle.Formalnie cel osiągnąłem.Miałem jej zdjęcia.Mogłem ten gatunek śmiało zaliczyć.Ale równocześnie miałem przed oczami zdjęcia kolegów,którzy focili ją z odległości kilku metrów.No cóż,dopiero środek zimy.Może jeszcze będę miał szczęście i dokończę temat.
SIEDZI TUTAJ CAŁE STADO MEW SIWYCH.TA CENTRALNIE W ŚRODKU,JEST
MEWĄ DELAWARSKĄ.Z TEJ ODLEGŁOŚCI CIĘŻKO JĄ ODRÓŻNIĆ       

PRZEZ LUNETĘ WIDAĆ JEDNAK,ŻE MA JAŚNIEJSZE OKO I CZARNY PASEK NA DZIOBIE JEST SPORO GRUBSZY I WYRAŹNIEJSZY

MEWA DELAWARSKA-LARUS DELAWARENSIS

W LOCIE TYZ PRZYPOMINA SIWĄ,ALE MA MNIEJSZE PEREŁKI NA KOŃCU SKRZYDEŁ

J.W

J.W

J.W

PEŁZACZ OGRODOWY(NA 100 %)-CERTHIA BRACHYDACTYLA

J.W

J.W

J.W

J.W

JEMIOŁKI-BOMBYCILLA GARRULUS

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

MEWA SREBRZYSTA-LARUS ARGENTATUS 1Z

J.W

PIĘKNA DORODNA MEWA SIWA.SZKODA,ŻE MA MNIE AKURAT W....

LOŻA PIERDOŁÓW-KRZYŻÓWKI,ŁYSKA,KOKOSZKA

KOKOSZKA,CZYLI KURKA WODNA-GALLINULA CHLOROPUS

J.W

NA WIDOK TEGO ZDJĘCIA PRZYSZŁA MI DO GŁOWY NIEKONTROLOWANA MYŚL:
CO ZA PIEPRZONY PLATFUS         

J.W

KRZYŻÓWKA I KOKOSZKA

BASTARD

UCZTA SZUBRAWCÓW.WIDAĆ,ŻE SIĘ WZAJEMNIE RESPEKTUJĄ

NIE WIEDZIEĆ CZEMU,TEN WIELKI I POTĘŻNY HYBRYD,WYWOŁYWAŁ OGROMNĄ NIECHĘĆ WE WRONACH.WSZYSTKIE INNE MEWY SIEDZIAŁY SE SPOKOJNIE,A T A BEŻ PRZERWY PODSKUBYWAŁO JAKIEŚ WRONISKO




WZIĘTA W DWA OGNIE,NIE WYTRZYMAŁA I.....

....POSZŁA ZALAĆ ROBAKA

INWALIDKA.ŚWIETNIE DAWAŁA SOBIE RADĘ.