Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 18 grudnia 2018

346.DRAPIEŻNE MAZOWSZE

    DOLINY SŁUDWI I BZURY 2018.12.16.

         Bogowie Matki Natury, za jakieś wyimaginowane grzechy, skazali mnie na dłuższe siedzenie w domu. Jakżeż chciałem gdzieś pojechać. Byle gdzie, byle jak, byle na pewno. Tydzień temu zacząłem intensywnie przeglądać wszelakie prognozy pogody. Jako, że wtedy wyrażały się o nadchodzącej niedzieli, bardzo pozytywnie, zacząłem intensywnie przekonywać Kol. Kamila, aby wyskoczyć na jeszcze jedna eskapadę. Zapewne ostatnią już w tym roku. Sugestie trafiły na podatny grunt i zasiałem w Druhu, tęsknotę za otwartymi przestrzeniami. Niestety, im bliżej upragnionej niedzieli, tym prognozy były coraz bardziej parszywe. Ale my byliśmy już nieźle napaleni na ten wyjazd i było nam  wszystko jedno.                                        Ruszyliśmy z W-wy o 6,30 i jechaliśmy wyjątkowo powoli, bo ślizgawica jak cholera. Nad Słudwię wjechaliśmy tuż przed ósmą. Zobaczyłem najgorszy z moich koszmarków. Ciemnica jak cholera. Sine ponure światło i zacinający śnieżek, który bliżej południa zamienił się w zacinający deszcz. Takie światło, błyskawicznie wpędza mnie w depresję. Don Camilio zaczął się rubasznie podśmiewywać ze mnie-no i masz coś chciał. Ale to nie był czas na roztkliwianie się nad sobą. Nie było na to czasu. Albowiem to co zobaczyliśmy, doprowadziło nas do ekstazy. Wszędzie myszaki i myszaki. Z tego przynajmniej 1/4 to kosmacze. A potem wrzask radości. Niedaleko nas, leniwym ślizgiem tuż nad ziemią, przeleciał pierwszy błotniak zbożowy. Był daleko, ale gdyby było lepsze światło, można by było powalczyć. Takich eksplozji radochy, było przynajmniej pięć. To znaczy, że błotniaków widzieliśmy trochę więcej. Ale, że zachodziło uzasadnione podejrzenie, że niektóre mogły się w obserwacjach powtarzać, więc Chief asekuracyjnie przyjął, że widzieliśmy ich właśnie pięć. Aż pięć !! W tym jeden przecudowny, jasny samiec. Jest tam takie jedno niesamowite miejsce, a bywalcy pokiwają w tym miejscu, ze zrozumieniem głową. Staje się na betonowym mostku, a przed człowiekiem rozkłada się rozległa płaska przestrzeń. A na niej szwęda się pełno myszaków. Musi tam być wyjątkowo dużo gryzoni, bo co zimę, przyjeżdża się tu na pewniaka i ślini się "z pożądania" na widok tylu myszaków, tym bardziej, że mnóstwo tu i kosmaczy. W bezpośredniej bliskości nas było ich chiba ze dwadzieścia- i takich i takich, a nad nimi dostojnie, jak troskliwy pasterz, szybował spokojnie, ten niesamowity samiec. Tylko dla tego jednego widoku, warto było tu przyjechać. Ale to tylko jedna z wielu atrakcji, jakie tu na nas czekały. Jechaliśmy bez pola, powoluśku i bez pośpiechu. I tylko patrzyliśmy jak nie wylądować w rowie. Ślizgawica i muldy nawianego śniegu. Ale to nie był powód wolnej jazdy. Albowiem, gdzieżby nie spojrzeć, wszędzie coś się działo, coś leciało, coś drobnym truchtem popsztylało przez zamarznięte skiby ziemi. Krogule, pustuły, bieliki, kuropatki. Stada przeróżnych wróblaków. Po prostu żyć, nie umierać. I tylko te koszmarne światło. A potem nagle rozległ się wrzask Kamila. Było nam tak dobrze, że zapomnieliśmy o upływie czasu. Nie wiadomo kiedy, zrobiło się całkiem późno, a tu jeszcze czekały na nas stawy nad Bzurą. Z żalem pożegnaliśmy Słudwię i pożeglowaliśmy dalej. I nie jestem pewien, czy uczyniliśmy dobrze. Albowiem główne wielkie stawy, były pozamarzane. Jeden mały staw w Borowie, uszczęśliwił nas widokiem 16 Bewików, a drugi maluch w Walewicach, odrobiną różnych kaczek. Chiba pierwszy raz, nie widziałem tu żadnej mewy. Oczywista, że były robiące tu za miejscową atrakcję wąsate, ale ta pogoda doprowadzała mnie do czarnej rozpaczy i zniechęcała do focenia.A potem Koledzy Kamil i Krzysztof, dostali ostrego rajzefibra. Otóż od czasu do czasu, rozlegało się gdzieś pod niebiosami głośne gęganie i w różnych kierunkach przemykały klucze gąsek. No dobra, ale przecie gdzieś muszą one usiąść i po odpoczywać trochę. Stawy zamarznięte, więc siedzą na polach i to na pewno gdzieś niedaleko. No i zaczęło się czesanie pól. Na Komórze wisiał Kol. Łukasz i słał nam różne sugestie. Zrządzeniem losu, był jednocześnie biedny i wyjątkowo szczęśliwy. Biedny bo myślami był z nami, a jednocześnie w domu rozkoszował się upragnionym szczęściem. W jego życiu pojawiło się własne, osobiste pisklę, ponad 3 kilowa samiczka. Jak każdy młody Tata, był w szoku emocjonalnym. Oby im wszystkim  z tego Rodu, dopisało zdrowie i wszelaka pomyślność. Ale ptaszki mój Biedaku, to ty nie prędko zobaczysz.                                                                    W końcu, sokolooki Kamil, ujrzał w dość tradycyjnym miejscu, na polach kole Chruślina, potężne stado gąsek. Dobrze ponad 1000 ptaków i to bynajmniej nie mrożonki. W przeważającej masie bgyły to białoczółki, ze 400 gęgaw, 15 tundrówek , no i deser: 5 bernikli białolicych. Chłopaki, byli od razu w siódmym niebie. Ale było już późno i ciemno, więc mogłem se tylko popatrzyć. Dzisiejszy dzień to była czysta skrajność. Szpetny , ponury dzień. Nie nadający się do robienia zdjęć, a jednocześnie wyjątkowo obfity w emocje. Dzielę się z Wami  Przyjaciele, tymi beznadziejnym fotami, kryjących mnóstwo emocji. No ale powstał taki ptasiarski zwyczaj, że kiepskie i nieudane zdjęcie, nazywa się dokumentem i wtedy wszystko gra. Tradycyjnie już zdjęcia znaczone w górnym prawym rogu czerwona kreska, pochodzą z Nikona P 900

CZĘSTY O TEJ PORZE ROKU, POLNY COCKTAIL-MAKOLĄGWOWO-DZWOŃCOWY


DZWONIEC, MAKOLĄGWA, DZWONIEC


TAM GDZIE WRÓBLAKI, TAM I KROGUL


CZYSTA FANTAZJA. DOSYĆ DALEKO OD NAS, JEDNA Z WIELU GRUD, ZAMARZNIĘTEJ ZIEMI,ODROBINĘ SIĘ PORUSZYŁA. I WTEDY JUŻ WIEDZIELIŚMY, CO TO, TO TO.

KOSMACZ JEDEN



B U T E O    L A G O P U S



J.W


J.W



JAK ZOBACZYCIE MYSZAKA Z TAKI BIAŁYM DUPSKIEM, TO ZNACZY, ŻE MIELIŚCIE SZCZĘŚCIE ZOBACZYĆ MYSZOŁOWA WŁOCHATEGO

 

NA TE ZWYKŁE, TO JUŻ NIE ZWRACALIŚMY UWAGI



GÓŹDŹ PROGRAMU-MŁODY CIRCUS CYANEUS



CECHY DIAGNOSTYCZNE: BIAŁE NADOGONIE I PIĘĆ PALCÓW


BOSKI SAMIEC. SZKODA, ŻE TAK DALEKO


CYGNUS  BEWICKII


J.W


J.W


CZARNA ROZPACZ !!! ZDJĘCIE JAK DLA MNIE,  WYJĄTKOWO PONURE I O OGROMNYM SMUTKU. SIĘ ZASTANAWIAM, CZEKU NIE KOMARUJE GDZIEŚ WYSOKO NA DRZEWIE. JEDYNE CO MI PRZYCHODZI DO GŁOWY, TO TO, ŻE TERAZ ŻADEN DRAPIEŻNIK NIE MA SZANS ZBLIŻYĆ SIĘ DO NIEJ. CHIBA, ŻE ZA MOCNO ZAKIMA


J.W




WIECIE CZEMU MAJĄ   BIAŁE TYLKI ? TE BIAŁE POLA, TO JAK LAMPY POZYCYJNE NA SAMOCHODZIE, DO NOCNEJ JAZDY

POTRZEBA TU TYLKO BŁĘKITNEGO NIEBA



BIAŁOCZUŁKI


GĘGAWY


ŚWIERZE MROŻONKI



NO I DOPADLIŚMY GĘSIUCHNY


BERNIKLE BIAŁOLICE-BRANTA LEUCOPSIS





Tym którzy tu niechcący zwędrowali, życzę spokojnych i radosnych Świąt na łonie Rodziny, superaśnych prognoz i zapowiedzi na następny rok, oraz abym miał jeszcze trochę okazji, po przynudzać Wam deczko!!

wtorek, 4 grudnia 2018

345.AKCJA KARMNIK 2018/2019 ROZPOCZĘTA

           GÓRA KALWARIA-2018.12.01.

          No i nareszcie, nie mogłem się już doczekać. W sobotę rano nakładam na się, sporo warstw ciepłego ubranka. Podchodzę do termometru, patrze i dokładam następne. Na starcie -12 gradusów. Ale co najważniejsze, będzie na błękitnym niebie, świecić Słońce i nie będzie wiatru. Zasuwam, aż do Góry Kalwaryi. Tam na skarpie, pewien miły Człowiek, ma niesamowity ogród w stylu angielskim. Olbrzymia przestrzeń, gdzie nikt nie pęta się pod nogami. Dużo starego drzewostanu, w którym się kłębi mnóstwo wspaniałego ptactwa. Dostąpiłem zaszczytu, przebywania w tym ogrodzie i podziwianiu moich Kumpli przy pracy. A nie była to łatwa robota. Mimo, że wszyscy byli ubrani ciepło, to siedzenie w jednym miejscu, przy niewielkiej ilości ruchu, oraz praca bez rękawiczek powodowały, że dosyć szybko, wszyscy dzwonili zębami. Ale uroda tego miejsca, tłumy pchających się do sieci ptaków, oraz fantastyczne towarzystwo uczestników wydarzenia,zaowocowały niezapomnianymi , fantastycznymi wspomnieniami.

W tej dużej kępie drzew, stoją karmniki i są rozstawione sieci.



Jak wszędzie, najwięcej było sikor.


Zięba


Czyż


Strzyżyk. Myślałem, że tego będą wyjmować pęsetą.


Do czegoś takiego, nie mam absolutnie predyspozycji. Psychologicznie rzecz ujmując.
Za żadne skarby, nie wziął bym do łap, tej delikatnej okruszynki życia.
Nie mogę wyjść z podziwu, jak Koledzy wspaniale radzą sobie z tym problemem.
Ptaki są "łuskane": błyskawicznie i nie widziałem jeszcze, aby któryś był uszkodzony

 

Ja tyrałem jako fizyczny- czyli donosiciel. W każdym, ciepłym i miękkim woreczku, siedzi jakaś. fajna ptica.


Stanowisko pracy. W woreczkach, czekają na swoją kolej złapane ptaki.
A rano pchały się do karmników, jak oszalałe.


Każdy delikwent, wraz z numerem dostaje swoją "kartę pracy" ze wszystkimi parametrami.


Niektóre gatunki, jak choć by dzwońce, dostawały jeszcze "plastiki". Ich założenie na mrozie, to prawdziwa mordęga.



A tu jest ptaszek z tych, przy których zaczyna się normalna przepychanka, komu ma przypaść w udziale ten zaszczyt.
Sója jest agresywna i ma cholernie mocny dziób. Chciałem zobaczyć, czy mocno dziobie, więc podsunąłem jej palec. No i wcale nie dziobnęła, złapała go, i to zupełnie letko. Dopóki nie chciałem go wyciągnąć, wtedy od razu , tak zacisnęła dzioba, że łzy same wskoczyły na okulary.Bez pomocy, nie uwolnił bym się za cholerę, no chiba, że urwał bym jej łeba.

 

Właściciel "Stacji badawczej"  mimo, że sam cierpiący i na antybiotyku, 

ulitował się nad nami i przybył z misją humanitarną. Reanimował, chodzące zombiaki


W tym momencie zawsze ogarnia mnie pusty śmiech-"dymanie ptaszka". Rozdmuchuje się mu pióra,
aby zobaczyć skórę i określić tzw.otłuszczenie


Nadmuchany kowalik


A tu jer


Niektóre "nadęte", po otwarciu dłoni, nie spieszą się z odlotem. Są świadome, bo wodzą na ten przykład głową za obiektywem. Trzeba je nieraz puknąć palcem, aby zwolniły miejsce następnemu. Widziałem to kilka razy i u różnych gatunków.

 




Dzwoniec



Dziwiło mnie czemu Kolega, rozkłada każdemu ptakowi skrzydło. Czy chciał cieszyć się ich pięknem ?
Nie, po rodzaju piór i ich układzie, określał ich wiek. Ale do tego trza być Fachura.
A piękne swoja drogą są ogromnie !!

 

Metal i plastik. Plastik dostają tylko te, gdy względem ich  gatunku prowadzi się specjalne programy badawcze.


Podziękowanie


Jer


Jer


Jer samiec


Jer samica



Strzyżyk


Czyż


Zięba



Dzięcioł duży. Jak jest dzięcioł, to jest od razu kupa wrzasku i krzyku






Dzięcioł średni. Następny krzykacz






Bestia jedna


To wygląda odrobinę strasznie. Ale chodzi o to, że niektórym ptakom z silnymi dziobami, ot choć by  grubodziób, czy taka sója, zakłada się stalowe obrączki.. Ich silne dzioby, aluminiową by zgniotły, co mogło by doprowadzić do martwicy nogi.


Ilość czarnych prążków, na niebieskim polu. mówi o wieku sójki


Takie cuś, trzyma się jak granat z wyjętą zawleczką


                           Kolega Łukasz. Mój Mistrz. Człowiek prawy, o wielkiej kulturze i wrażliwości. Jego wiedza ornitologiczna jest bezgraniczna ,a ja czerpie ją pełnymi garściami, kiedy tylko się da.

To był fantastyczny dzionek. W ciągu 5 godzin było złapanych około 200 ptaków, nie licząc które wpadły w siec drugi raz. Mieliśmy zaszczyt "gościć' następujące gatunki: Bogatka, Modraszka, Czarnogłówka, Rudzik, Pełzacz, Kowalik, Czyż, Dzwoniec, Jer, Zięba, Sójka, Dzięcioł Duży, Dzięcioł Średni, Strzyżyk

Jak zawsze podkreślam, że całą akcję, prowadzili wyszkoleni i licencjonowani fachowcy zgodnie z obowiązującymi procedurami, w ramach ogólnopolskiej akcji                                                                                             

1