Łączna liczba wyświetleń

środa, 27 maja 2015

167.PÓŁNOCNE MAZOWSZE

      PUSZCZA BIAŁA 2015.05.22-23.

         Mam siostrę,Ta z kolei,ma bardzo fajną chałupkę nad Narwią.Z założenia,miał to być letniak,ale że jest na emeryturze,a zimy są łagodne,pomieszkuje tam praktycznie cały rok.Szwagrowski zdradza,podobne co ja ciągoty przyrodnicze.Mieszkając w tak atrakcyjnym i pięknym miejscu,buszuje wszędzie dookoła i co raz wynajduje jakieś ciekawostki. Dzwoni właśnie do mnie,że znalazł gniazdo bielika.Chodził już za nim,od jakiegoś czasu.Takiej atrakcji,nie można pozostawić w spokoju.Łapie manele i w drogę.W sumie,to nie jest daleko i dojazd jest łatwy.Łatwo się więc tam jedzie,ale bardzo,bardzo trudno wraca.Zupełnie inny świat.Zapomniana przez Boga i ludzi dziura(sorki Szwagier).Cicho,pusto i wyjątkowo pięknie.Jestem tam rano i od razu jedziemy na miejsce przestępstwa.Ale o tem,po tem.
Gniazdo jest na niewysokim,uschłym drzewie,na bardzo podmokłym terenie.Teren ten i szacunek dla prawa do świętego spokoju,którego potrzebuje,ten gniazdujący piękny ptak,nie zbliżamy się do niego,bliżej niż na jakieś 300 metrów.Ukryci w krzakach,siedząc na wygodnych fotelach, popatrujemy przez listowie na gniazdo.A tam się nic nie dzieje. Młody,wypierzony już bielik,siedzi na dnie gniazda i się nudzi.Często głowa mu opada i posypia.Rodzice pokazują się nieraz nad horyzontem,ale do gniazda się nie zbliżają.Znudzeni,wracamy do domu.Spróbujemy tu zajrzeć wieczorem.Siedząc na ławce,przed domkiem,mam widok na dziką Narew i otaczający nas las.Od razu wypatruję,niezbyt często oglądane przeze mnie ptaki.Muchołówki żałobne.Na działce u szwagrowskiego,domki zajęły dwie ich pary i słychać bez przerwy śpiew przekrzykujących się samców.Szkoda tylko,że wśród wysokich drzew,jest tak mało światła.Wymusza to na mnie,robienie zdjęć,na wysokiej czułości.
Przesiedziałem tak na tej ławce,do 18-tej i ani na chwilę się nie nudziłem.Jak nie muchołówki to pleszki.To dzięcioł wpadł na chwile,to krogulec przeleciał
nad drzewami,powodując nagłą ciszę.Nie ma tylko szpaków,których dwie rodziny,jeszcze całkiem niedawno,zamieszkiwały 2 domki.Zastanawiamy się,czy to nie kręcące się tu bez przerwy wiewióry,nie wlazły w szkodę i nie wyjadły piskląt.Potem w samochód i znowu jedziemy do bielika.Marnujemy tutaj następne dwie godziny.Zupełnie nic się nie dzieje.Młody śpi na dnie gniazda i w ogóle go nie widać.Jak był młodszy,rodzice regularnie przylatywali co pół godziny,nie zwracając uwagi,na kręcących się tu rolników i pasące krowy.Wieczorem,kiedy kończy się już dobre światło,wracamy do domu.I tu czeka na mnie ogromna niespodzianka.Przed samą bramą wjazdową na działkę,dostojnie kroczy,od dawna wypatrywany przeze mnie dudek. Podpuszcza do siebie samochód,na jakieś 6 metrów.Uchylam drzwi i przez szparę miedzy nimi,a karoserią próbuję robić zdjęcia.Chodzi przed nami,jak model na wybiegu.Między drzewami jest jednak bardzo ciemno i zdjęcia robię na bardzo dużej czułości,co gwarantuje kiepskie wyniki.
Jest już wieczór.Gospodarze rozpalają ognisko,nad którym piecze się kiełbacha.Trzeba oblać sukces,jakim była możliwość obejrzenia z bliska, mojego upragnionego dudusia.Bez przesadyzmu jednak.Jak wiem,podniecenie nie da mi tu długo pospać,a i tak rano mamy jechać pod gniazdo.
Tak jak przewidywałem,już o 4,30 jestem na nogach.Przyspieszone ablucje i pędzę na dwór.Stoję i słucham.Z sąsiedniej kępy drzew,rozlega się głośne umpa umpa,gniazdującego tu dudka.Łażę za nim godzinę.Zupełnie jak bym tropił wilgę.Kiedy zbliżam się tylko do niego za blisko,od razu przelatuje na dalsze drzewa.Nawet nie mogę go dojrzeć.Znudzony i nieźle wkurzony, zostawiam go w spokoju i idę nad brzeg Narwi.Dobrze,że istnieją aparaty fotograficzne.Piękna jakie tu mnie otacza,nie był bym w stanie oddać słowami..O 6 z powrotem pod gniazdo.Zasiadam w ukryciu i mówię se-teraz albo nigdy.Przykro,ale padło na to drugie.Młody chwilami pokazywał się,ale tylko do połowy.Rodziców w ogóle nie widziałem,a do tego po 10-tej,zaczyna padać deszcz.Nic tu po mnie.Wracamy do domu.Siedzę na wersalce i popatruję przez przezroczyste drzwi,na trawnik przed domem.Zmęczenie i wczesna pobudka,powodują,że oczy zaczynają mi się same przymykać.Otwierają się na chwilę od czasu do czasu,a potem znowu przycinam komara.W czasie jednego z takich przebłysków czujności,dociera do mnie,że tuż przede mną.na mokrej od deszczu trawie,łazi jakieś ptaszysko.Orientuję się nagle,że to dudek.Na całe szczęście,że starczyło mi na tyle opanowania,że nie zerwałem się jak waryjot.Wstałem powoli i podszedłem,do uchylonego lufcika w kuchni. Zdążyłem zrobić kilkadziesiąt zdjęć.Jak się później okazało,los sobie ze mnie zadrwił.Postawił mi przed nosem upragnionego ptaka,ale jednocześnie otulił go ciemnością spowodowaną przezz ponure,deszczowe chmury i gęstą zasłoną liści,na rosnących wokół drzewach.Prawdo pododobnie,nie będę już nigdy tak blisko,wobec tego mojego niedościgłego marzenia.
Jak się potem okazało,omawiając sprawę,że znajomymi specjalistami ptakologami,dokonałem nie świadomie wykroczenia.Wobec takich miejsc,jak gniazdo wysiadującego jajka drapieżnika,powstaje 500 metrowa strefa ochronna,której nie powinno się przekraczać.No cóż,człowiek uczy się całe życie.
LANDSZAFCIK WALNIĘTY PRZY OGNISKOWEJ 24 MM

...PRZY 105 MM

...I WYCINEK KADRU ZROBIONEGO NA 500 MM



MUCHOŁÓWKA ŻAŁOBNA-FIDECULA HYPOLEUCA
SAMIEC

J.W

J.W

J.W

JW-WERSJA NADWOZIA,SAMICA

J.W

PLESZKA-PHOENICURUS PHOENICURUS

J.W

J.W

ODMIANA DŁUGONOGA CZAPLI SIWEJ-ARDEA CINEREA

JASKÓŁKA DYMÓWKA-HIRUNDO RUSTICA

ŚREDNI-DENDROCOPOS MEDIUS

DUDUŚ-UPUPA EPOPS

J.W

J.W

J.W






TU DOSKONALE WIDAĆ,JAK FALUJĄCE ROZGRZANE POWIETRZE,NISZCZY SZCZEGÓŁY NA FOTOGRAFI


BARDZO RANO

ŚWIT

CIUT MNIEJ



WSCHÓD SŁOŃCA

I ZACHÓD SŁOŃCA

NASZE BIESIADNE OGNISKO

ZA DUDUSIA

niedziela, 24 maja 2015

166.C U Ś

              G D Z I E Ś   2015.05.21.   

                 Po wielu wysiłkach i staraniach,wpadłem na trop ludzi,którzy to ludzie,maja wielka przyjemność w posiadaniu drapieżnych ptaków i współżyciu z nimi na co dzień.Dowiedziałem się o spotkaniu takiej grupy i nie proszony,znalazłem się tam.Pozwolono mi tam zostać,a co zupełnie nieprawdopodobne,robić zdjęcia.Byłem w siódmym niebie.Z powodu przepięknych ptaków i równie pięknych właścicielek.Byłem zaskoczony tym co zobaczyłem.Zdecydowana większość grupy,to wbrew oczekiwaniom,nie byli mężczyźni,a  piękne młode dziewczyny.Na spotkaniu mogłem zobaczyć trzy drapieżne ptaki.Sowę płomykówkę,młodego raroga i zasadniczego gościa-jastrzębia Harrisa.Jastrząb Harrisa,lub Myszołowiec Towarzyski,jest ptakiem wielkością zbliżony do naszego myszołowa.Żyje na pustynnych terenach w Ameryce Płn,Środkowej i Płd.Jako jedyny ptak drapieżny,poluje stadnie.Jego naturalna zdobyczą,jest to co pełza lub biega po ziemi,dlatego tez nie nadaje się do polowania na ptaki,ale jest już mistrzem do polowania na króliki. Pięknej właścicielce,oglądanego przeze mnie myszołowca,cecha ta sprawiała pewne kłopoty.Wybierając miejsca,gdzie mogła by wypuścić do polatania swego ptaka,musiała zwracać uwagę,aby w pobliżu nie było psów,ani kotów.Jeżeli by były,zostały by prawdo podobnie od razu zaatakowane i biorąc pod uwagę jego agresję,z ze skutkiem śmiertelnym.Rodzice ptaka,byli schwytani w USA i był on pierwszym pokoleniem hodowanym w niewoli,dlatego tez jego instynkt łowczy,jest bardzo silny.Z tego co zobaczyłem,właściciele ptaków,szybko zabierają pisklęta od rodziców i oni już później zajmują się ich wychowaniem i wytworzeniem więzów łączących ich razem.Miałem mnóstwo pytań,ale rozemocjonowany ,patrzyłem tylko,słuchałem o czym się mówi i robiłem zdjęcia.Mam też nadzieję,że będę mógł jeszcze spotkać tych ludzi i ich ptaki.Dobrze jest im we własnym sosie i uważam,że nie potrzebują specjalnej reklamy.Nie piszę więc kim są i gdzie się podziewają.Nie dostałem pozwolenia,na pokazanie ich twarzy,a szkoda,bo są przynajmniej tak urodziwe,jak ich ptaki.Te zaś oglądałem z ogromną radością i tą radością chciał bym się podzielić z innymi.