Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 14 maja 2017

299.WSZĘDZIE DOBRZE,ALE TAM NAJLEPIEJ

       DOLINA BZURY I SŁUDWI 2017.05.11.

           Zgodnie z przewidywaniami,aparat fotograficzny,wywoływał we mnie w poniedziałek, wielką niechęć.We wtorek wydobrzałem już,a od środy zaczęła mnie dręczyć łowicka chandra.We czwartek nie wytrzymałem i zadzwoniłem do Kamilosa,aby zapytać go,czy nie słyszał przypadkiem,czy ktoś się nie wybiera w rejon Złakowa.Gdy Kumpel odebrał,nie dał mi nawet dojść do słowa. Wyprzedziłeś mnie.Właśnie wybierałem twój numer.Jadę nad Słudwię i zbieram ekipę.I tak wróciłem,tam gdzie bardzo chciałem,szybciej niż myślałem.Ruszaliśmy z Piastowa o godz.14.Jechał z nami Kolega Krzysztof.Też Orzeł,choć on sam na poczcie ,wabi się Sęp.
Gdy wyjeżdżaliśmy,spokojnie i monotonnie padał niewielki deszcz.Koło Pruszkowa,zobaczyliśmy na zachodzie pas jasnego nieba,a potem powiększające się płaty błękitu.Na miejscu,było już prawie bezchmurnie i całkiem ciepło.Było mało czasu,mieliśmy zajrzeć tylko do najważniejszych miejsc i to na krotko.Trasa prowadziła przez Okręt,Psary,Walewice i Złaków.
Być może poprawa pogody spowodowała to,że wszędzie wyroiły się drapole.
Bieliki,myszaki,kobuzy,błotniaki stawowe.Tylko niestety nie łąkowce.W niedzielę był widać,szczyt ich przelotu.Ja na razie wyczerpałem swój limit.Za to za Okrętem zobaczyliśmy lecącego ptaka.Początkowo myśleliśmy,że to kosmacz.Krzysio wypatrzył jednal,że to trzmielojad.Chwała Mu za to.To już mój drugi.Tym razem jechało się miło i przyjemnie.Wysiadając w Psarach,znowu chciałem pomęczyć brzęczkę.Teraz  w pełnym Słońcu.
Kamilos był przekonany,że będę żałował jak nie pójdę z nimi.Poszedłem i nie żałowałem.Na stawie pływała piękna samica ohara.Trzciny żyły.Potrzosy i wąsatki,pomykały na wszystkie strony,jak by każde miało do wykarmienia cały żłobek.Pod samym nosem polatywała samica stawowca.Tylko podróżniczka jeszcze nie mogłem wypatrzyć.Jak pamiętam,w zeszłym roku był,jak trzciny sporo podrosły.Godzinka w Psarach minęła nie wiadomo kiedy.Następne Walewice.Tutaj jednak zostałem na miejscu.Samemu spokojnie obchodziłem okoliczne krzaczory.Pocieszyłem się trochę słowikiem,a potem trafiłem na gniazdo myszka.Chłopaki wrócili i okazało się,że nic nie straciłem.Oni owszem,byli napasieni,ale przez lunety.Zrobiło się już późno.Wyrywamy do Złakowa.O tej porze jest już niezbyt dużo Ptaków.Wtedy Kamil.pokazuje mi coś niesamowitego.Obok szosy siedzi zaspany baton.Tych już widziałem tu setki,ale ten jest wyjątkowy.W pełnej szacie godowej.Takie cuś,widzę pierwszy raz w życiu.Cudo !!Dla niego jednego,warto było się tu tarabanić.
Zachodzi powoli Słońce i pojawia się lodowaty wiaterek.Te kilka godzin, minęło nie wiadomo kiedy.Z żalem ruszamy z powrotem.
TRZMIELOJAD.WYRAŹNIE WIDAĆ ŻÓŁTE OCZKO-

PERNIS APIVORUS

BLONDYNA,KORZYSTAJĄC Z ZAWIROWANIA POWIETRZA,UNOSIŁA SIĘ W JEDNYM MIEJSCU,BEZ ŻADNEGO WYSIŁKU.    CIRCUS AEROGINOSUS

OD CZASU DO CZASU ZWRACAŁ MOJA UWAGĘ,JAKIŚ CZOPEK STERCZĄCY NA POWIERZCHNI WODY.PRZYJRZAŁEM SIĘ UWAŻNIE.OKAZAŁO SIĘ,ŻE TO ODWŁOK ŻERUJĄCEJ OHARKI

SAMICA OHARA-TADORNA TADORNA

SAMICA WĄSATKI-PANURUS BIARMICUS

DOROSŁY HALIAEETUS ALBICILLA

J.W

GDY PRÓBOWAŁEM OIDKRAŚĆ SSIE DO SIEDZĄCEGO NA DRZEWIE MYSZAKA,W MIJANYCH KRZAKACH ROZLEGŁ SIĘ ŁOMOT.Z GNIAZDA ZERWAŁA SIĘ SAMICA

KIKUJE NA NIEPROSZONEGO GOŚCIA

BUTEO BUTEO

LUSCINIA LUSCINIA

J.W

DESPERATKA

CZAJA-VANELLUS VBANELLUS

BATALION W SZACIE GODOWEJ

PHILOMACHUS PUGNAX

J.W

J.W

KURA BAŻANTA-PHASIANUS COLCHICUS.MYŚLELIŚMY,ŻE TO LEŻĄCA NA POLU PECYNA ZIEMI.GDY ZACZĘLIŚMY SIĘ JEJ PRZYGLĄDAĆ BACZNIEJ,OŻYŁA


piątek, 12 maja 2017

298.BATALIA Z SZABLĄ W TLE

    DORZECZE SŁUDWI I BZURY 2017.05.07.

   Dzień kończył się cicho i spokojnie.Położyłem się wcześniej spać,bo od bladego świtu buszowałem na rozlewiskach i ujściu Jeziorki.Wpadłem właśnie w najgłębszą otchłań snu,gdy z bardzo daleka,przedarł się upierdliwie, koszmarny głos komóry.Po omacku sięgnąłem do niej i wtedy  do mojego ucha,podniecony Kamil wykrzyczał:słyszałeś ??,w Złakowie siedzi szczudłak.
W tym momencie ,całkowicie już rozbudzony,poprosiłem o dalszy ciąg komentarza.Wyjeżdżamy jutro rano, najpóźniej o 5-tej.Kto jeszcze jedzie ?
-Michał i  Łukasz.O,to jest wyprawa pod tytułem:Tylko dla orłów.
Oczywista,nie myślałem w tym momencie o swojej osobie.Ja to najwyżej,stary tłusty kogut,co to się głośno drze,a daje mało mleka.
Senność odeszła mnie jak ręką odjął.Szybkie pakowanie maneli.Całe szczęście,że mój sprzęt fotograficzny,jest zawsze gotowy do alarmu bojowego.Wszystkie akumulatory naładowane,karty pamięci sczytane i sformatowane.Szybko się uwinąłem i  z powrotem na grzędę.Ale o śnie nie było już mowy.Podniecony jak cholera,przewracałem się z boku na bok.W końcu wnerwiony,zażyłem wypróbowany środek nasenny.Pajda chleba,grubo obłożona śledziem.Jak zawsze zadziałało.Koło pierwszej pogrążyłem się w słodkim śnie.O 3-ciej obudziłem się zdenerwowany,że może nie słyszałem budzika.No tak,z kimania nic już nie będzie.
Ruszyliśmy z lekkim opóźnieniem.Kamil jest zdecydowanie lepszym ode mnie spaczem.Ciemno i ponuro.Groźne chmury,kłębią się tuż nad ziemią.Jak ostatni guźdź do trumny,pojawia się mgła.Wierząc prognozom,jesteśmy pewni,że nad Słudwią,powita nas Słoneczko.Tymczasem w samochodzie rozwinęła się gorąca dyskusja.Jak się okazało,Kamil sprzedał wszystkim kit opowiadając o szczudłaku.Mówił o szczudłaku,a myślał o szablodziobie. Ogólne rozczarowanie.Każdy z nas,wolał by pogapić się na szczudłaka,ale "szabla"też jest atrakcyjnym kąskiem.Kiedy dojeżdżamy do Złakowa,wbrew logice i naturze,robi się coraz ciemniej,a czarne niskie niebo,łączy się z gęstawą mgłą,obfitą firaną deszczu.Jestem w ponurym nastroju.Se myślę-gorzej już nie może być.Złośliwy los zapragnął udowodnić mi,że jednak może.Tuż koło nas pojawiają się dwa samce błotniaka łąkowego. Zatrzymujemy się i wysiadamy z samochodu.One nic se z nas nie robiąc, szybują leniwie nad naszymi głowami,spokojnie przelatując z jednej strony drogi,na drugą.To jest właśnie to,na co czekałem tyle lat.Próbuję robić zdjęcia.Aparat strzela długimi seriami,niczym karabin maszynowy.Bez efektów.Pompuje coraz wyżej czułość.Nic nie pomaga.Dochodzę do 2000 ISO,ale wciąż bez sukcesu.Totalne klęska.Zrobiłem  przez 15 minut,masę zdjęć.Wszystkie do kosza.Załamany wsiadam do samochodu.Powoli jedziemy dalej,a gębusie nie zamykają się nam nawet na chwilę.Jesteśmy ogromnie podekscytowani  spotkaniem.I chiba nikt się nam nie będzie dziwił. Przejeżdżamy Złaków i znany wszystkim Ptasznikom mostek.Zatrzymujemy się 150 metrów dalej,koło samotnej wierzby.Pierwszy wysiada Michał i od od razu po cichutku krzyczy-Jest,jest,na wprost nas.Faktycznie,w ponurej i ciemnej mgle,majaczy jakiś biały kleks.Patrzę przez lornetkę i zachwycam się.Już kiedyś miałem przyjemność widzieć trzy takie.Ten jest jednak dużo bliżej. Próbuję zrobić jakieś zdjęcia. Znowu zaczyna się gehenna i próby pokonania ciemności.Nic z tego. Dodatkowo,ptak zrażony naszą krzątaniną,odchodzi dalej. 
Nie ma co marnować czasu.Objedziemy okolicę i za jakiś czas,wrócimy tu.Może będzie lepsze światło.Ruszamy dalej,a jest to faktycznie droga przez mękę.Co raz natrafiamy na łąkowca,mijamy również kilka dudusiów.Nic tylko płacz i zgrzytanie zębami.Wracamy do szablodzioba.Jest troszkę jaśniej,ale stoi tu również kilka samochodów.Świat ptasiarski jest bardzo plotkarski. Ptak,dopiero co pokazał się w tym miejscu,a już ze wszystkich stron zjeżdżają się jego fani.Szabel odpoczywa,niezbyt daleko od drogi.Znowu robię serie zdjęć.Tym razem z trochę lepszym rezultatem.Czas nas jednak popędza.Nie mamy go dużo,więc nie możemy czekać na jeszcze lepszą pogodę.Pędzimy dalej.Chcemy odwiedzić jeszcze stawy hodowlane w Walewicach i w Psarach.Kamil musi być o 16-tej w domu,a na takich wycieczkach,czas zasuwa niemożebnie.
Pierwsze są Psary.Gdy tylko wysiadamy z samochodu,słyszymy brzęczkę.To jest dla mnie nowość.Tego ptaszka,nie mam jeszcze na rozkładzie.Szybko podejmuję decyzję.Chłopaki idą  na obchód stawów,a ja zostaję i spróbuję "wymęczyć" te płochliwe bestie.Wymęczyć jest słowem adekwatnym.
Zacina sporawy deszczyk.Krople wody ściekają po aparacie i obiektywie.Przez zalane okulary,ledwie co widzę.Ale cały czas łudzę się nadzieją,że za chwilę zobaczę go,zrobię parę zdjęć i pójdę w cholerę.No i łudziłem się tak przez okrągłą godzinę.Stałem nieruchomo i czekałem.Na początku zaniepokojony ptak,śmigał gdzieś daleko.Mignęło mi cuś,od czasu do czasu w trzcinach. Daleko i nisko nad ziemią.Potem zaczął się powoli do mnie przyzwyczajać. Widywałem go coraz dłużej i coraz bliżej.Zacząłem robić pierwsze zdjęcia.I tak poleciało.To nie były dzieła sztuki,ale czytelne zdjęcia,na podstawie których,można pewnie oznaczyć gatunek.A taka jest zasada,abym sobie mógł zaliczyć nowy.Brzęczka to już mój 234-ty.
Koledzy wrócili i upewnili mnie,że nie miał bym niczego lepszego,gdybym polazł z nimi.Jedziemy na Walewice.Na miejscu podejmuje podobną decyzje co poprzednie.Pokręcę się na miejscu,Mam już trochę dość.Jestem zmoknięty i rozbity psychicznie,tym co dzisiaj widziałem,a czego nie mogłem sfocić.
Wieje coraz zimniejszy wiatr i nie dosyć,że jest mokro,to robi się zimno.
Zadowolony jestem,że nie muszę czekać długo na kolegów.Ruszamy do domu i jest to chyba pierwszy powrót,gdy wracamy do dom  na wyznaczoną godzinę.
Wracam do domu,psychicznie sponiewierany.Widziałem dzisiaj wyjątkowo dużo cudnych rzeczy.Mógł bym być przeogromnie szczęśliwym człowiekiem, gdybym dostał jeszcze od losu,odrobinę Słońca.Niestety.Jutro wstanę pewnie z moralnym kacem i obrzydzeniem do aparatu fotograficznego,a pojutrze zacznę kombinować,jak by tu wrócić z powrotem.
A TAK NIEWIELE BRAKOWAŁO DO SZCZĘŚCIA

SAMIEC BŁOTNIAKA ŁĄKOWEGO-CIRCUS PYGARGUS

SZABEL

TRĄCE SIĘ KARPIE

TAK SE TERAZ POMYŚLAŁEM,ŻE NIE BEZ POWODU,
W POBLIŻU TRĄCYCH SIĘ KARPI,DYŻUROWAŁ BIELIK

GRUS GRUS.TAKIE CUDO WIDZIAŁEM PIERWSZY RAZ.I OBY NIE OSTATNI..
I POMYŚLEĆ,ŻE NIEDAWNO ŻURAW BYŁ SZCZYTEM SKRYTOŚCI I OSTROŻNOŚCI

SAMICA ŁĄKOWCA

PRAWIE,PRAWIE

J.W

J.W.  TA BIAŁA PLAMA NA OGONIE,UPEWNIA,ZE TO NIE STAWOWY.SAMICE Z DALEKA SA BARDZO PODOBNE

TO NIE POCISK BALISTYCZNY.TO PITRUJĄCA DO NAJBLIŻSZEJ KĘPY DRZEW,WILGA

KUKUŁA-CUCULUS CANORUS

NIE DAŁA SIĘ PODEJŚĆ BLISKO

NASTĘPNY MÓJ WYMARZONY.I ZNOWU TRZEBA BYŁO OBEJŚĆ SIĘ SMAKIEM

TYLKO FANATYCY(W SENSIE POZYTYWNYM),GOTOWI SA DO TAKICH POŚWIĘCEŃ.
WCZORAJ WIDZIANO JEDNEGO,CO POLEGIWAŁ W PŁYTKIEJ WODZIE

RECURVIROSTRA AVOSETTA

J.W

J.W

J.W

J.W

BRZĘCZKA-LOSUSTELLA LUSCINIOIDES

J.W

J.W

J.W

J.W

NA WALEWICACH,SPORO MŁODOCIANYCH BIAŁOGŁOWYCH-LARUS CACHINNAS

ŁAZIŁEM ZA NIM ,BO URYWAŁ SIĘ W TRZCINACH.MIAŁEM NADZIEJĘ,
ŻE TO WĄSATA.SZCZYGIEŁ-CARDUELIS CARDUELIS