Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 23 kwietnia 2015

157.0K0LICE KAMPINOSU

   REJON KAMPINOSU  2015.04.22.

      Odezwała się do mnie,moja piękna Koleżanka.Zaproponowała mi,że może mi pokazać coś bardzo ładnego.No i jak żesz mogłem odmówić,takiej rozkosznej propozycji.Następnego dnia,bladym świtem,czyli o 7 rano,stawiłem się pod jej Homem i zostałem zapakowany do terenowego Nissana.
Jak się okazało,miała mnie zawieźć,w zupełnie mi nieznane okolice Puszczy Kampinoskiej.Właśnie w rejon Kampinosu.Po wydostaniu się z tego,zawsze zakorkowanego,rejony Warszawy,dostaliśmy się na wyjątkowo piękne i spokojne rejony Mazowsza.Najpierw,udaliśmy się w rejon jeziora Tomczyn.Bardzo ciekawe miejsce.Trzy akweny wodne,z tego tylko jedno o wolnej powierzchni wody.Pozostałe,mocno zarośnięte i bardziej przypominały ols.Ptaków mnóstwo.Szczególnie śpiewających wróblaków.Ja,po raz drugi w życiu,zobaczyłem pięknego perkoza rdzawoszyjego.Nisko nad nami latała piękna para błotniaków.Niestety,gęste poszycie leśne,nie dało mi szansy.Nie znalazłem,ani kawałka wolnej przestrzeni,abym miał otwarty widok na niebo.Potem wyszliśmy na cudną łąkę wśród lasu.Ze wszystkich stron słychać było lerki.Niestety,nie pozwoliły mi podejść na taką odległość,aby można je było zobaczyć,a co dopiero sfocić.I tutaj poniosłem olbrzymią klęskę.Kątem oka,zobaczyłem dwa pstrokate ptaki,przelatujące skrajem łąki.Myśląc,że to sójki,zlekceważyłem je.Za chwilę podszedłem do koleżanki,a ta się pyta, widziałeś dudki.Leciały koło ciebie ?.I o czym tu więcej mówić.
Potem pojechaliśmy,kawałek za Kampinos.W miejscu zwanym Granica,jest  fantastyczny parking,otoczony sosnowym lasem.Dalej poczłapaliśmy zielonym szlakiem.Słowo,poczłapaliśmy,jest wyjątkowo na miejscu.Moja wspaniała przewodniczka,sunęła jak młoda sarna,a ja kusztykałem na obolałej nodze.
Piękno tych okolic jest z wyższej półki.Nie gustowałem w znanej mi do tej pory części Puszczy Kampinoskiej.Dla mnie to taki wszawy lasek.Liściasty, zakrzaczony las.Wszędzie mokro i ciemno.Tutaj,grunt jest bardziej piaszczysty.Las piękny i widny .Olbrzymie sosny i co parę kroków,wielkie,porozgałęziane dęby.Od czasu do czasu,leśna łąki,na których o świcie,ganiają pewniakiem sarny i dzikie świntuchy.Było na prawdę pięknie.
To była długa trasa.Tak na oko ze 12 kilosów,a ja ze swoim kulasem,powoli wysiadałem.Przeszliśmy między ścisłymi rezerwatami "POŻARY" i "NART".
Cudowne okolice.Po drodze mijaliśmy strasznie ponury ols.Jak nad Amazonką.Tuż obok nas,rozległo się głośne chlupnięcie i zaraz potem, głośny pisk koleżanki-DZIK,DZIK,ODYNIEC.Zerknąłem niepewnie na nią,ale już jej nie zobaczyłem,za to poczułem,że na plecach,zamiast plecaka,mam dodatkowy ciężar,no raczej ciężarek..Ależ ona była szybka.Ja już nie miałem komu wskoczyć na plecy,była szybsza.
Bzdzik,popatrzył na nas robaczywym wzrokiem,odwrócił się majestatycznie,i poszedł gdzieś tam,za jakąś ważną,dziczą sprawą.Na pewno był zdziwiony, widokiem takich dziwolągów.Ten ols,był przebogaty również w strzyżyki.Zewsząd rozlegał się ich śpiew.Kapitalne małe ptasie.Potem usłyszałem straszliwe rzężenie.Coś jak kaszel konającego gruźlika.Ja nie bardzo wiedziałem,co to takiego.Pierwszy raz,słyszałem cuś takiego.Kumpela wyjawiła mi,że ten piękny dźwięk,to głos wabiącego(nie zdychającego !) kozła sarny.Wydostaliśmy się z głuszy na wąską,asfaltową drogę.Widok jaki nas tam oczekiwał,dobił psychiatrycznie moją wspaniałą przewodniczkę.Na gorącym,rozgrzanym asfalcie,co krok leżały rozjechane zaskrońce.Bardzo przykre.
A potem to już krótko.Zawadziłem butem o krawędź asfaltu i prawie wywinąłem orła.Złapałem w końcu równowagę,nie rozbiłem mordy i aparatu(chwała,że szczególnie aparatu,morda by się w końcu zagoiła.Były by ewentualnie,chwalebne szramy,zdobyte w boju)
Dalej już nie mogłem iść.Skręciłem nogę w kostce.Koniec mojej wycieczki.Moja kochana SISTER OF MERCY,zostawiła mnie na poboczu szosy i se poszła.
Nie tak w ogóle,ale po samochód,aby mnie odwieźć do najbliższego szpitala.Ledwie Ją odwiodłem od tego pomysłu.
Reasumując.Piękna okolica.Fantastyczne widoki.Cudowna ,wszech obecna czystość.ładne wioski i brak tłoku na drogach.Jest to zdecydowanie miejsce,do którego warto wrócić.
PERKOZ RDZAWOSZYJI-PODICEPS GRISEGENA

J.W

J.W

PIECUSZEK-PHYLLOSCOPUS TROCHILUS

J.W

J.W

NA ETACIE MUZEUM KPN

J.W




LOKALNY BOSS,CZYLI KAMPINOSKI ŻBIK !!!

NA DĘBOWO

DZIKI ŚWINTUCH

J.W

OLS

OLS

STRZYŻYK-TROGLODYTES TROGLODYTES

J.W

J.W

J.W


PRZEZ TĄ HUBĘ,PRZEROSŁA GAŁĄŹ.A ZAPRAWDĘ MÓWIĘ WAM,...

....ŻE TA CHOLERA JEST TWARDA JAK CHOLERA


NA TEN WIDOK,MOJA KOLEŻANKA ZAMARŁA W NIEMYM ZACHWYCIE.
JEST TO PODOBNO,JAKIŚ RZADKO SPOTYKANY GATUNEK MCHU-
BIELISTKA SIWA-LEUCOBRYUM GLAUCUM

J.W

OBJEDZONE,CZYLI SPAŁOWANE PRZEZ ŁOSIA,MŁODE IGLAKI
TAM GDZIE CZERWONY KLEKS,TAM POLEGŁEM,BEZ CHWAŁY

.
.

wtorek, 21 kwietnia 2015

156.HOJNE MAZOWSZE

PULWY,REZ.STAWINOGA,CUPEL-2015.04.19.

    Pewien znajomy ornitolog,odezwał się do mnie w sobotę z propozycją,z typu tych ,co to są nie do odrzucenia.Ma ochotę przelecieć się po Mazowszu.A ponieważ,gdy jeździ sam,zdarza mu się przysypiać nad kierownicą,mógł by mnie zabrać na etacie samochodowego radia z budzikiem. Prawdopodobnie,zauważył przy poprzednich wyjazdach,że nie zamyka mi się dziób,więc logicznie,trudno przy mnie,spokojnie pospać.
Mnie z kolei olśniła,możliwość przeżycia wspaniałej przygody.Znajomy,jest zawodowym ornitologiem,o ogromnej wiedzy i doświadczeniu.Wypad z nim,miał 100 % gwarancję zobaczenia fantastycznych rzeczy.Moje spodziewajki spełniły się z nawiązką.
Najpierw pojechaliśmy na Pulwy.Arcyciekawe miejsce,kawałek za Wyszkowem. Jest obszar  chroniony NATURA 2000.Można tu zobaczyć,bardzo atrakcyjne ptaki.Szczególnie,gdy nie jest suchy rok jak aktualnie. Normalnie,łaziłem tu wszędzie na piechotę.Teraz,po raz pierwszy,oglądałem ten teren,z okna samochodu.Ma to swoje dobre i złe strony.Złe,że przez warkot silnika,nie słychać śpiewu ptaków,co znacznie ułatwia ich dostrzeżenie.Nie przegląda się również dokładnie,kawałek po kawałku,mijanego terenu.
Z drugiej jednak strony,ptaki pozwalają pojazdowi,zbliżyć się dużo bliżej do siebie,niż pieszemu.
Tak i też było tym razem.Kolega wypatrzył kulika wielkiego.Stanęliśmy przy nim,w oddaleniu ok.30 metrów.Łaził powoli,spokojnie się pasąc,na młodej trawie.Do doskonałości brakowało tylko pogody.Ciężkie,ponure chmury i siąpiący deszczyk,powodowały,że ptak był bardzo kiepsko oświetlony.Ciemno i mało kontrastów.Kilkaset metrów dalej,zatrzymaliśmy się koło żurawi. Fantastyczny widok.Pokrążyliśmy tak jeszcze deczko,a potem dalej,do miejsca,o którym wiele słyszałem,ale nigdy tam jeszcze nie byłem.Rezerwat Stawinoga.Krążyliśmy polnymi i leśnymi drogami,próbując odnaleźć,tą właściwą.Równo z nami sunęła czarna chmura,wylewając na nas swoje łzawe żale.Przed samym rezerwatem,nasze drogi się rozeszły.Pokazało się na kilka chwil Słońce,a ja mogłem spełnić swoje zadawnione marzenie.Czekały na mnie wąsatki.I to do tego dwie pary.Ileż ja już za nimi wychodziłem kilometrów.Dzisiaj,mogłem je nareszcie ujrzeć na własne oczy.Wyjątkowo piękne ptaki.Co niektórym,kojarzą się z Marszałkiem i trudno im nie przyznać racji.Jest tu też i ciekawostka.Stanowisko lęgowe,łabędzia krzykliwego.
Stałem wśród szuwarów i wytrzeszczałem patrzałki,mając nadzieję,że będę jeszcze mógł zobaczyć wąsatki.Kolega zaś,wysforował się do przodu i został nagrodzony pięknym widokiem.Zobaczył,biegającą na płyciznach zielonkę.Miejsce to słynie z nich,ale o tak wczesnej porze roku,nie spodziewał się jej tu ujrzeć.Potem błądząca wokół,czarna chmura,odnalazła nas i z wielkiej radości rozpłakała się.Opuściliśmy jej mokre towarzystwo i pognaliśmy na Cupel.Jest to mała miejscowość,po drugiej stronie Bugu,względem Arciechowa,gdzie bywam od czasu do czasu.Jak się okazało,powierzchnia wody sporo opadła.Skutkiem tego,był widok wielu wynurzonych płycizn,oblepionych wodnymi ptakami.Dużo siewkowatych: rycyki,krwawodzioby,kwokacze i cuś,czego jeszcze nie widziałem. Ostrygojady.Stałem zauroczony i patrzałem.Była spora odległość,ale widać je było wyraźnie.Wszędzie pełno mew śmieszek,również mewy białogłowe.Nad rzeką przeleciały dwa bieliki.Niesamowity wrzask.Śmieszki zrywają się jak jeden mąż i przepędzają wrogów.Za chwilę nadlatuje błotniak stawowy.Za tego biorą się wrony.Wszędzie coś się dzieje,wszędzie jest coś do oglądania.Trochę też zabrakło fartu.Miejscowy mówił,że kręcą się tu również ohary.Szef ekspedycji,pominął to milczeniem,ale dzisiaj rano wybrała się tam Koleżanka z Kuligowa,Patronka tych okolic,i rzeczywiście je zobaczyła.Zmęczeni,ale syci wrażeń kierujemy się w stronę domu.
KULIK WIELKI-NUMENIUS ARQUATA

J.W

CICONIA CICONIA

J.W

GRUS GRUS

J.W

J.W

J.W

WĄSATKA-PANURUS BIARMICUS

J.W

J.W

J.W

ŁABĘDŹ KRZYKLIWY-CYGNUS CYGNUS

J.W

SAMIEC BŁOTNIAKA STAWOWEGO-CIRCUS AEROGINOSUS

BŁOTNIAK STAWOWY VS WRONY

ŚMIESZKA VS BIELIK

ŚMIESZKI I DWA OSTRYGOJADY-
CHROICOCEPHALUS RIDIBUNDUS+HAEMATOPUS OSTRALEGUS

J.W

J.W

ŚMIESZKI+OSTRYGOJAD+RYCYK+KWOKACZ
CHROICOCEPHALUS RIDIBUNDUS+HAEMATOPUS OSTRALEGUS+
LIMOSA LIMOSA+TRINGA NEBULARIA

J.W

ŚMIESZKI I OSTRYGOJAD

NA CZERWONO-PULWY
NA BRĄZOWO-REZERWAT STAWINOGI
NA FIOLETOWO-CUPEL