Łączna liczba wyświetleń

sobota, 30 września 2017

312.SIĘ TOTALNIE PRZYCZAIŁEM

  STRZELNO I DOLINA BZURY-2017.09.26.     

          A to się narobiło !!!.W niedzielę, bractwo rozjechało się po całym kraju i wkrótce zaczęły napływać ciekawe wieści. Każda następna bardziej sensacyjna. Jedna z nich szczególnie zdenerwowała mojego Kumpla Kamilosa. Otóż Mistrz Łukasz donosił, że na Jeziorsku woda została spuszczona, a na cofce kłębią się tysiące siewkowatych. Kolega nie mógł strawić tych wieści i ciężko się rozchorował. Nie cieleśnie, ale umysłowo(a dokładniej-duchowo). Najchętniej rzucił by to wszystko i natychmiast tam pojechał. No i automatycznie powstał  problem, wypełniał akurat obowiązki rodzinne i wiązałoby się to z rzuceniem osobistej żony, a to przedsięwzięcie o wysokim stopniu ryzyka. Jęczał więc boleściwie przez kmomórę o tych siewkach. Przyrzekł solennie ,że od razu zaczyna kombinować ,jak wyrwać wolny dzień i tam pojechać. No i padło na najbliższy wtorek. Ale podstępny los, wszystko dokładnie wymiąchał, chichocząc złośliwie. Do Strzelna za Kruszwicą, zawitał nieoczekiwany Gość-Czajka szponiasta. Taki ptasio pokazał się w naszym Kraju pierwszy raz. Nic dziwnego, że od razu, każdy Ptasznik w Polsce, jak długa i szeroka, rzucał wszystko i i z obłędem w oczach, zdążał na miejsce objawienia.W poniedziałek, stały tam podobne tłumy dorodnych młodzieńców i niewiast, z szeroko rozwartymi gębusiami i zapatrzonymi nieruchomo w jeden, niesamowity punkt. 
I teraz zrobiło się ciekawie. Czajka szponiasta, to gatunek, o którym wspominał tydzień temu, że brakuje mu do korony czajek, ale w Polsce nie ma na nią szans. I teraz pojawiła mu się pod nosem. Oczywista, że nie ma takiego długiego, ale ptaka można było obcykać  w opcji bezpaszportowej. Ale On chciał  być w dwóch miejscach jednocześnie. Stanęło w końcu na tym, że czaja ma pierwszeństwo. Będziemy tam bardzo rano. Zobaczymy, ile czasu poświęcimy na jej odnalezienie, a potem wyrywamy do Jeziorska. I tak we wtorek rano, o 4,30, na Pl. Wilsona, spotkało się Doborowe Towarzycho, w szczytnym zamiarze upolowania CZAJKI SZPONIASTEJ. Dzieliła nas od niej duża odległość. I w takich to właśnie przypadkach można docenić, co to znaczy dobra autostrada. a jak słyszałem ostatnio w dzienniku TV, mamy je najlepsze na całym  świecie. Ja, tradycyjnie udawałem spokojnego, ale w środku przypominałem kociołek pod wysokim ciśnieniem. Jak zawsze i zgodnie z tradycją, wypowiedziałem swoją formułkę-Ciekawym, co w tym samym miejscu, będziemy czuli, jak będziemy wracali. Euforia, czy smutnie zwieszone głowy. I właśnie te cudowne  chwile, krótko przed i po, są dla mnie bezcenne i niezapomniane. W takich chwilach , żyje się na full. Chiba właśnie, miedzy innymi, dla takich chwil, warto uganiać się za tymi Bożymi stworzeniami. 
Ranek-mglisty, ciemny i ponury. Normalka. Kamilos mówi, dojeżdżamy do stacji benzynowej. Rozglądajcie się ile się tylko da. Gdzieś tu podobno siedzi. I za chwilę- O k........., przecież to ona. Chiba jeszcze nigdy, nie potrzebowaliśmy tak mało wysiłku i krótkiego czasu, aby odnaleźć rarytaska. Nasz wspaniały Gość, siedział obok szosy, tuz przed samą, rzeczoną stacją. Stanęliśmy na poboczu, obok niej. W samochodzie, nasze  emocje wyładowują się wrzaskiem. Przebija go super wrzask Szefa-Cicho,bo ją spłoszycie.Patrzymy, się zachwycamy, a nawet próbujemy robić zdjęcia. Bez przekonania, bo jest ciemnota, zupełnie jak w naszej Jaśnie Izbie Parlamentarnej. Dla przykładu, przy 3200 ISO, mogę wyciągnąć czas 1/20 sek. Nie da rady, oba samce. Stacja, pusta jeszcze o tej porze, pozwala nam złapać  oddech, wypić gorącą kawę i deczko się uspokoić. Najważniejsze, że jest. Teraz będziemy czekali, aż dzień urośnie w siłę i zrobi się choć deczko jaśniej. Od czasu do czasu wychodzimy na kraj utwardzonej nawierzchni. Nasza śliczna, kręci się niedaleko dalej. To trochę przycupnie, potem za parę chwil, zaczyna się krzątać pracowicie, za pokarmem. Jest wyjątkowo piękna. Miała by duże szanse , przy wyborze jakowejś ptasiej miski. Od czasu do czasu, wyskakujemy, przed stacje i sprawdzamy warunki oświetleniowe. Powoli robi się coraz jaśniej. Na liczniku, pojawiają się pierwsze "dokumentalne" zdjęcia. Zjawiają się również następni goście. Pan z dwoma pieskami, pan  z małym dziecięciem. Wszyscy są bardzo skupieni i poważni. Oniemiali w zachwycie, podziwiają przepięknego ptaka. Zapewne wypełniając swoje poranne obowiązki, zboczyli na chwilę " w szkodę", aby zobaczyć to Arcydzieło natury.Zbliża się 9-ta. Eliza  wiesza psy na prognozach pogody. Zapewniała nas stanowczo, że o 9-tej wyjdzie w całej okazałości Słońce i wtedy zobaczymy !!. Na razie widzimy, że Driver zaczyna się niecierpliwić. Gna go widmo Jeziorska. Wyznaczony czas mija. Wierzgającego i klnącego w proteście, ładują mnie na siłę do samochodu i ruszamy dalej. Co niektórzy twierdzą, że cuda się nie trafiają, ale..... Kamilos , na chwilę zatrzymuje się na poboczu, patrzymy, a ta ptasia przechera, żerując, powoli się do nas zbliża. Jest w odległości ok.20 metrów od nas. Auteczko rozsadza trzask, pracujących z wysiłkiem  migawek. Tak było , być może przez 5 minut. Potem dostojnie oddaliła się dalej. No cóż, tu nie było nawet wrzaskliwej euforii. Siedzieliśmy w ciszy, mając w powidoku, przed oczami, jej urzekające piękno. Szkoda,że tak krótko.. Teraz zaczyna się cyrk. Gdzie dalej jechać,. Jeziorsko ?? tak,ale.. Przecież po drodze jest Kruszwica. Kamilowi,  rodzinne obowiązki narzucają ostry reżim czasowy. O 16-tej musi być w W-wie. Jedziemy  i zaczynamy rozglądać się za drapolami. Przy takiej pogodzie, siedzą zapewne zamulałe, gdzieś na polach, czy nawet przy drodze.
Mijamy Kruszwicę i Gopło. Każde z tych uroczych miejsc, urywa nam w daninie, pokaźny kawałek naszych możliwości czasowych. No tak, do Jeziorska już nie zdążymy. Wstąpimy chociaż, na stawy w Dolinie Bzury. Wjeżdżamy na Autostradę Wolności. I nagle nie wiadomo czemu, chmury się rozłażą, a z pomiędzy nich wyłazi Słońce. Dalej już, jedziemy we wspaniałej pogodzie. Robi się cudownie i na prawdę fantastycznie. Wpadamy na stawy w Psarach. Z daleka widzimy chmury krążących czajek i siewkowatych. Jakaś cholera je płoszy. Gdy podjeżdżamy bliżej, miga nam sokół wędrowny. To fajniste, że można go zobaczyć coraz częściej, tak normalnie w powietrzu, a nie na stronach Collinsa. I na nim nie koniec. Świecące coraz mocniej Słońce, tworzy kominy. I nagle nie wiadomo skąd, pojawiają się dwa trzmielojady,blondyna,krogulec,bielik,myszaki i jak zawsze, bosko piękny, rybajad. Ileż to ja, widziałem ich w tym roku ?? Na pewno za mało !!.. Drapole poszły w górę, a na wodzie i błotku usiadły siewkowate. Kamil, wyciąga swoje  wiekowe, wyświechtane liczydła i zaczyna się księgowość. Nic tu po mnie. Idę do samochodu, oglądam na wyświetlaczu zdjęcia szponiarki. To nieprawdopodobne. Miałem niesamowite szczęście, aby w ciągu tygodnia,dane mi  było zobaczyć dwa gatunki zagramanicznych czajek. Zaprawdę, powinienem złożyć ofiarę Wszystkim Bogom łaskawej Matki Natury. Najlepiej, z jakiejś mało używanej dziewicy.
Cokolwiek by mówić, miałem ogromne \szczęście, że mogłem zobaczyć to, co dzisiaj zobaczyłem.
Moje rozmyślania przerywa, głośna rozmowa powracających Towarzyszy podróży. Jadymy dalej. Walewice, Okręt. Wszędzie fajnie, ale już bez sensacji. Z resztą, co by się jeszcze musiało dzisiaj wydarzyć, aby przebić naszą czaję-WSPANIAŁOPIĘKNĄ.
Dojeżdżamy do W-wy, prawie o czasie. Automatycznie zaczynają się dywagacje-Gdzie teraz i kiedy ?? Miałem dzisiaj niesamowitą okazje spędzić parę fantastycznych  i niezapomnianych chwil w doborowym Towarzystwie. Niesamowite natężenie emocji  powoduję, ze nie zapomnę ich  do końca, niezbyt z resztą odległego, mojego żywota. I chwała Wam za to Towarzysze tych wydarzeń, a szczególnie tej zagubionej mizerocie.
TAK TO WYGLĄDA OD STRONY DROGI

A TAK OD STRONY STACJI.TE BŁOTKO, TO ŻEROWISKO CZAJKI SZPONIASTEJ

PIERWSZE  ZDJĘCIE

VANELLUS SPINOSUS

















NA WIEŻY W KRUSZWICY,ZAKWITŁ PRAWDZIWY KWIAT MŁODZIEŻY



KRUSZWICA

WASZ DONOSICIEL

PIASTY, JAK PRAWDZIWKI, A CO JEDEN TO BARDZIEJ SUPERAŚNY.
OD LEWEJ:WASZ DONOSICIEL,KRZYSIO M.(PRAWDZIWY SOKÓŁ WŚRÓD PTASZNIKÓW) I SUPERMENŚ-KAMILOS

 W POWIETRZU OD CHOLERY SIEWKOWATYCH. SIADAJĄ I
ZRYWAJĄ SIĘ. NIE POSIEDZĄ NAWET CHWILĘ,
GŁÓWKUJEMY O CO BIEGA, PRZECIE MY ICH NIE PŁOSZYMY. DOPIERO SOKOŁOOKI KRZYSIO WYPATRZYŁ SOKOŁA WĘDROWNEGO, KTÓREMU ZACHCIAŁO  SIĘ ROZRUSZAĆ TROCHĘ TO TOWARZYSTWO.

BARDZO FAJNISTY KWOKACZ.MYŚLELIŚMY NAWET,ŻE ON JAKIŚ CHOROWITY.
CHODZI O TO, ŻE GDY WSZYSTKIE PTAKULCE, GONIONE STRACHEM, PRZED WĘDROWCEM, ZRYWAŁY SIĘ W POWIETRZE, ON NIE RUSZAŁ SIĘ ANI TROSZKĘ. WRĘCZ ROZŁOŻYŁ SIĘ PRZY  KAMIENIACH, NA ETACIE ZDYCHACZA. MYŚLELIŚMY O NIM-BIEDACZEK, WŁAŚNIE DOGORYWA.A ON CWANIAK, NIE MARNOWAŁ DROGIEJ ENERGII

BLONDYNA

I PO TAKI WIDOK JEDZIE SIĘ KUPĘ KILOMETRÓW


ŻURAWIE

GĄSKI.KRZYSIO WYPATRZYŁ W TYM KLUCZU, DWIE BERNISIE BIAŁOLICE

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz