Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 13 lipca 2017

303.WARSZAWSKIE BOBRY

     CENTRUM WARSZAWY 2017.07.05.

         Mam kumpla,który jest zawołanym rybolem.Grzecznie i kulturalnie,znaczy się wędkarzem.Wspominany tu nieraz często Tomasz Wspaniały.Rzeczony odezwał się do mnie na dniach,z bardzo ciekawą informacją.Otóż łowiąc wieczorem ryby,zobaczył nagle,że pojawiła się przed nim cała rodzina bobrów.Były całkiem niedaleko,widziały go doskonale i nic se z niego nie robiły.Nie będę ukrywał,że czekam tylko na takie wiadomości.Następnego dnia,pojawiłem się w opisanym miejscu i czekam  z dosyć mieszanymi uczuciami.Dokładnie tak,jak to opisał Kolega,parę minut po 18-tej pojawiły się zwierzaki.Było czyste,błękitne niebo i wydawało się,że jest jeszcze zupełnie jasno.Mnie jednak Słońce świeciło prosto w oczy,a na wprost mnie,na nawisłym brzegu,panowała już totalna ciemnica. Pierwsze próby zrobienia zdjęć zupełnie się nie powiodły.Moja Sigma 150-500,ciemna i nieporadna,nie radziła sobie w tych warunkach.Z pierwszego spotkania,wyniosłem tylko doświadczenie i wiedzę o miejscu i zachowaniu zwierząt.Pojawiłem się tam rankiem następnego dnia, korzystając z pierwszego tramwaju.Teraz warunki oświetleniowe miałem doskonałe, ale po długim czekaniu,zobaczyłem tylko jednego bobra,który przepłynął daleko ode mnie i zniknął w kupie gałęzi.Teraz już,kierując się zdobytym doświadczeniem,poczekałem na popołudnie,kiedy to niebo było pokryte cienka warstwą chmur.Światło nie było takie ostre,za to równomiernie rozproszone.Wziąłem też inny obiektyw.Doskonałą elkę 70-200/4 + telekonwerter x1,4.Szybki i doskonały obiektyw.Biorąc pod uwagę, niewielka odległość,z jakiej oglądałem bobry,miałem duże szanse na czytelne zdjęcia.Siadłem na brzegu i z drżeniem serca czekałem na głównych aktorów tej sceny.Jak z zegarkiem w ręku,równo o tej samej porze,pojawiły się znowu.Zacząłem robić zdjęcia.Jak wiecie,w takich momentach czas,biegnie niesamowicie szybko.A wraz z jego upływem,przed moimi oczami,działy się coraz bardziej niesamowite sceny.Przed tym myślałem,że mam do czynienie z jednym bobrem.Teraz okazało się,że jest para dorosłych i cztery młode.Oniemiały ze szczęścia, mogłem podziwiać,jak stare wychodzą na wysoki brzeg,ścinają duże gałęzie,ściągają je do wody,a potem razem z pociechami,obdzierają ze smakowitego łyka.Cóż za niesamowity widok.Aparat nieustannie głośno terkotał migawką,ale one ostentacyjnie mnie nie lekceważyły.Czas płynął błyskawicznie,a wraz z jego upływem,robiło się coraz ciemniej.W końcu,robiłem zdjęcia na najwyższej czułości,jaką mogłem wycisnąć z aparatu,a i tego robiło się za mało.Widać to z resztą,po nędznej jakości zdjęć.Kiedy zrobiło się już bardzo ciemno,spróbowałem zrobić kilka zdjęć,błyskając fleszem. Oczekiwałem paniki,a tymczasem one,zupełnie nic sobie nie robiły,z małych błyskawic przed ich oczami.Zatem mogę tu wrócić za jakiś czas z mocną lampa błyskową i spróbować innej techniki zdjęć

































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz