Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 25 kwietnia 2017

293.I SE LETKO POBIEBRZYŁEM

      KOTY,KRZEWO,WIZNA ,BRZOSTOWO,

                ZAWISIE 2014.04.18.
                   Całe święta,przekisiłem się w domu.Pogoda skutecznie zniechęciła mnie do jakich kolwiek wojaży.Być może z wiekiem robię się już zbyt leniwy.I kiedy w poniedziałek wieczorem ,patrzyłem z coraz większym apetyyem ,na wygodne kojo,odezwał się Mistrz Kamil.Nawija: Cały czas chodzi mi po głowie Słudwia.Wziąłem urlop na jutro i jadę tam.Się łapiesz ?Tylko sprawdź jaka ma być pogoda.Ponieważ dopiero co,studiowałem ją dokładnie,od razu zaserwowałem mu nędzne wieści.Warszawa i na zachód,śnieg z deszczem,zimno i wiatr.Kamil zmartwił się i na wszelki wypadek zapytał o wschodnie rejony.To samo,ale raczej bez opadów.Chwila milczenia i....
 -jedziemy nad Biebrzę.Co za wspaniała wiadomość.Oczami wyobraźni, zobaczyłem od razu stada łosi,które klucząc z trudem wymijamy.
Senność odeszła,jak ręką ujął.Rzuciłem się sprawdzać akumulatory do aparatu i szykować cały sprzęt.
O 4 rano,objuczony pokaźnym plecakiem i z ponurą miną,czekam pod domem,otoczony kłębami wirujących płatków śniegowych.Kamil podjechał punktualnie i ruszyliśmy po następnego kamrata,Michała.Tych dwóch gwarantowało mi,że nic ciekawego,co może się po drodze trafić,nie umknie naszej uwadze.
Śnieżek pada coraz śmielej i coraz gęściej.Nie poprawia to naszego humoru.
Kiedy jednak dojeżdżamy do Marek,na wschodzie rysuje się obraz wschodzącego Słońca,na tle błękitnego pasa.Czy muszę ględzić jak się nam od razu poprawiły humory ?.Ale niedługo znowu się skisiły.Droga z Wyszkowa do Ostrowi Mazowieckiej,to koszmar.Właśnie ją przebudowują.Jazda krętą, zatłoczona  tirami drogą,to prawdziwy koszmar.Szczególnie,że chciało by się już być na tym cudownym miejscu.W końcu,wydostajemy się na wolny obszar.Jedziemy na teren,gdzie jeszcze nie byłem,a jak się wkrótce okazało,miałem czego żałować. Posuwaliśmy się skrajem Łomżyńskiego Parku Krajobrazowego Doliny Narwi.Wzdłuż rzeki Gać,a potem wjechaliśmy na Groblę Bronowską.
Kto tego nie widział,niech żałuje i szybko zobaczy.Rozległe łąki,w znacznej części zalane wodą.Wśród tych połaci wody,wije się cienka droga gruntowa,niewiele wystająca ponad lustro wody,a miejscami wręcz zalana.
Jechaliśmy pod błękitna kopułą bezchmurnego nieba,sycąc oczy,otaczającymi nas boskimi widokami.Momentami,nie było wiadomo na co kierować wzrok.Wokół nas setki batalionów.Wiele z nich,pokazywało godowe zachowanie.Tu się zerwały 3 samotniki,tu po drodze ganiają się świergotki.
Jestem w luksusowej sytuacji,bo na tylnej ławie siedzę sam.Obydwa okna są do mojej dyspozycji.Toteż skaczę jak fryga,od jednego do drugiego.Wywołuje to gniewne pomruki Kamilosa.Nie jestem ździebełkiem.I taki kloc rzucający się po samochodzie,telepie nim niemiłosiernie,nie pozwalając Szefowi,na spokojne utrzymanie fotoaparatu.I do tego,jak okiem sięgnąć,ani jednego ludzia.
Na wysokości Krzewa,zatrzymujemy się na dłuższy popas.Grobla wchodzi pod wodę.Zatrzymujemy się i zaczyna się dokładne przepatrywanie terenu przez lunety.Jest to coś,co mnie specjalnie nie pociąga.Szwędam się po okolicy i wcale się nie nudzę.Tutaj parka remizów,tam znowu potrzosy,zazdrośnie strzegący swoich rewirów.Gdyby nie ten zimny wiatr,było by idealnie. Niestety,czas nas goni.Z niechęcią ruszamy w powrotną drogę.
Ale zgrywuśny los,przygotował nam niezłą niespodziewajkę.Gdy wjeżdżaliśmy na groblę,pod kolami trzeszczała zmarznięta ziemia.Teraz,nagrzana powierzchnia gleby,utworzyła śliską i grząską warstwę,po której raczej  się sunęło,niż jechało.I ugrzęźlim na samym środku  bezludzia.Próby wyjechania z pułapki,zakończyły się tym,że samochód zapadł się po podłogę.W oczy zajrzała nam czarna rozpacz.Ratunku trzeba było szukać w najbliższej wsi.Moje życiowe doświadczenie,nauczyło mnie,że na wschodzie Polski,ludzie są bardziej mili,normalni i ludzcy.Szybko więc,pojawił się traktor ratunkowy i po pewnych perturbacjach,odzyskaliśmy wolność.Została ona okupiona jednak,stratą pokaźnej ilości,jak że cennego czasu.Pędem jedziemy do Wizny.
Na krótko,bo nie ma tu nic ciekawego.Potem następny przystanek,to Strąkowa Góra.Uwielbiam popatrywać sobie,na ścielący się u nóg,pejzaż Narwi i Biebrzy.I do tego przy pięknym niebie.Potem jedziemy do Brzostowa. Zatrzymujemy się w paru miejscach.Chłopaki,zapaleni luneciarze,są w siódmym niebie.Ja chodzę se bezczynnie.Wypełniony jednak jestem spokojem i błogostanem,jakim mnie to miejsce czaruje.Robi się coraz później.Kamil jest już solidnie zmęczony,a tu chciało by się zobaczyć jeszcze tyle ciekawych miejsc.Jedziemy do Zawisia.Spodziewamy się tam lęgowych Kulików wielkich i ciekawych drapoli.Kuliki nas nie zawiodły.Porywisty,zimny wiatr, zdecydowanie uziemił wszystkie drapki.Zaczyna się powoli ściemniać.
Czas wracać do domu.Było naprawdę cudownie.Nawet jeśli ptasiorki niezbyt, z racji silnego wiatru dopisały,to cudne widoki,przepięknej krainy,zostawiły na zawsze osad piękna,na mojej Czarnej duszy
A łososi nie było,ani jednego.


RZEKA GAĆ.BARBARZYŃCY MELIORANCI ROBILI Z NIEJ RYNNĘ ŚCIEKOWĄ

WSZĘDZIE CO NIE MIARA BATONÓW

KRZEWO

PHILOMACHUS PUGNAX.MOŻNA NA NIE PATRZEĆ BEZ KOŃCA.
CHIBA NIE BYŁO DWÓCH TAK SAMO UBARWIONYCH

TRAFIŁ SIĘ NAWET OHAR-KA.PODOBNO W TEJ OKOLICY,TO RZADKOŚĆ

PIERWSZY PRZYSTANEK


REMIZ-REMIZ PENDULINUS

J.W

J.W

POTRZOS-EMBERIZA SCHOENICLUS

J.W

J.W

OT I NIESZCZĘŚCIE

I BYŁO BY NIESZCZĘŚCIE DO KWADRATU.NIEWIELE BY BRAKOWAŁO,A I TRAKTOR ZSUNĄŁ BY SIĘ DO BAGIENKA

PIERWSZE PODEJŚCIE.ŁAŃCUCH ROZSYPUJE SIĘ,
JAK PĘKNIĘTY SZNUR PACIORKÓW

DRUGIE PODEJŚCIE.Z LINY HOLOWNICZEJ ROBI SIĘ DUŻO CIENKICH I KRÓTKICH LINEK

TO JEST NAUKOWE PODEJŚCIE DO TEMATU

CHWAŁA BOGOM MATKI NATURY

POLE BITWY

BATONY





EMIGRANTY LUB KOMINIORZE..
TAKIE CIEMNE TYPY


KWOKACZ I CZAJKA.
TRINGA NEBULARIA+VANELLUS VANELLUS

SKORWIONEK-ALAUDA ARVENSIS

ANTHUS PRATENSIS


OLŚNIEWAJĄCY WIDOK.OGROMNE POŁACIE
KWITNĄCEJ KNIECI BŁOTNEJ-KACZEŃCA




DRUGI PRZYSTANEK



KONKURENCJA NIE ŚPI


JUŻ SIĘ UCIESZYŁEM,ŻE ZNOWU ŚWIERGOTEK,
A TO SAMICA TRZNADLA

WIZNA

TRINGA TOTANUS
KRWAWODZIÓB

J.W

BIEBRZNIĘCI FACECI

ZMARZNIĘTA DYMÓWKA-HIRUNDO RUSTICA

FANTASTYCZNY WIDOK ZE WZNIESIENIA.
PO LEWEJ BIEBRZA,PO PRAWEJ NAREW

PIERWIOSNEK-PHYLLOSCOPUS COLLYBITA

KOPCIUSZEK-PHOENICURUS OCHRUROS

PISKLIWIEC-ACTITIS HYPOLEUCOS

RYCYKOWISKO

PO DRUGIEJ STRONIE ŻERUJĄCE DZIKI

PARA ROŻEŃCÓW-ANAS ACUTA

RYCYK-LIMOSA LIMOSA

ROZLEWISKA RZEKI WISSY

MOSTEK NAD WISSĄ

KULIK WIELKI

ŻERUJĄCE NA POLU ORNYM BATONY

J.W

TYŻ ROLNIK

STÓŁ ZASTAWIONY

J.W

J.W

ZNANE MIEJSCE NA ROZSTAJACH

1 komentarz:

  1. Gratki i zazdroszczę bardzo! Ja może kiedyś.
    "...Oczami wyobraźni, zobaczyłem od razu stada łosi,które klucząc z trudem wymijamy...." :D :D Klasa!

    OdpowiedzUsuń