Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

258.ZALEW DOMANIEWSKI-DZIEŃ PIERWSZY

 ZALEW DOMANIOWSKI 2016.08.03.

   Wtorek wieczorem, dzwoni do mnie Kol.Kamil.Słyszałeś ty,co chłopaki widzieli w Domaniowie.Słyszałem.Ja tam jutro jadę,łapiesz się ?Fredek by powiedział_Jak nie,jak tak.Ja odpowiedziałem:Ja się zawsze łapię,niech no tylko jest okazja.Tu wyjaśnię,że na cofce(COFKA to jest ten przeciwny koniec zalewu,w stosunku do tamy)widziane były biegusy -rdzawy i malutkie.Ten rdzawy to atrakcja sporego kalibru.Przynajmniej na wodach śródlądowych.Do tego jeszcze w barwach godowych.Ja go już miałem obcykanego,ale malutkie to jedna z wielu moich nie zrealizowanych zachciewajek.I tak byłem dzisiaj w Piastowie o 15,30,za chwilunię podjechał Kamil.Podskoczyliśmy jeszcze do Pruszkowa,po drugiego amatora Domaniowa i w drogę.Na miejscu byliśmy koło 17,30.A to już późno.Wyraźnie widać ,że dzień jest sporo  krótszy. Ponieważ wszyscy trzej byliśmy tu pierwszy raz,mieliśmy niejakie trudności z trafieniem na właściwe miejsce.Dotarliśmy w końcu na wąski kamienisty "wąwóz"którym zjechaliśmy nad samą wodę.Brzeg był solidnie zarośnięty drzewami i innymi krzaczorami, ale w tym miejscu była wąska przerwa,być może była to przystań dla łodzi.
Wysiedliśmy z auteczka i przed naszymi oczami roztoczył się powalający widok.Od razu wyjaśniam,iż nie było tu nic strasznego.Wprost przeciwnie. Przepiękny widok,jak na włoskiej pocztówce z nad morza Śródziemnego.
Zbliżał się zachód Słońca i powoli nadchodziła,jak to mówią fotografowie, "Złota godzina"Głęboki błękit nieba,ciepłe pomarańczowe światło Słońca,mocna zieleń rosnących na brzegu drzew i szeroko rozlana woda z odbijającym się w niej niebem-cud,mniód,ultramaryna.A na tej wodzie, wszędzie gdzie tylko popatrzyć,kroczące,stojące,pływające i brodzące ptaki.O tych latających już nie wspomnę.Staliśmy tak na brzegu i gapiliśmy się z rozwartymi jamochłonami,na te całe ptasie bogactwo.Pierwszy ochłonął Kamil.Wyciągnął lunetę i systematycznie zaczął przeczesywać cały akwen.
Ponieważ jest niezwykle dokładny i systematyczny,wszystkie ptaki muszą być policzone,dokładnie co do sztuki i każdy gatunek odnotowany,zabiera mu to zawsze sporo czasu.Można w tym czasie przelecieć spory kawał brzegu.
Poszedłem więc powoli do przodu.Nie robiłem gwałtownych ruchów i kryłem się za trzcinami,ale ptaki mają sokoli wzrok,więc to zawsze one pierwsze mnie zobaczyły.Kończyło się to zawsze kwileniem,zrywających się siewkowatych.A było ich tu naprawdę sporo.Wystarczyło jednak,abyśmy we trzech,stanęli  w cieniu,rosnącego na brzegu sosnowego lasu,a powoli zaczęły się zlatywać i siadać,na wystających z wody,plackach mułu.Nie były bardzo blisko,ale nie były również tragicznie daleko.Nagle Kamil zaczął bardzo cicho,ale za to przeraźliwie krzyczeć-JEST,JEST.Na wprost nas usiadł rdzawiec.I tu pokazała się klasa i doświadczenie obserwatora.Dla mnie był by to jeden z wielu szwędających się tu batonów.Ale mając je przed nosem-w kupie,mogłem dokładnie te ptaki porównać i potem już nie miałem problemów z jego rozróżnieniem.Zaczęliśmy powoli zbliżać się do niego.Podobno biegusy nie są przesadnie trwożliwe.Udało nam się dojść do samego brzegu.Zaczęliśmy robić zdjęcia.Na brzegu słychać było istną kanonadę,strzelających migawek.
Właśnie nabieraliśmy rozpędu,gdy stało się coś bardzo nieoczekiwanego i wyjątkowo wstrętnego.Tak jak by na scenę w teatrze,opadła kurtyna.Zrobiło się ciemno i zupełnie niewyraźnie.Obejrzeliśmy się za siebie,ciekawi przyczyny,tego przerażającego zjawiska.Za nami,nisko nad horyzontem,słał się ciemny pas chmur.Zachodzące Słońce,właśnie się za niego schowało.Jest takie powiedzenia,że szczęśliwi nie liczą czasu.Tak właśnie było z nami.Ta mała ilość,jaka mogliśmy dzisiaj poświęcić temu miejscu,została błyskawicznie wyczerpana.Mogliśmy tylko wyrazić nasze oburzenie,paroma soczystymi słowami i zacząć się pakować.
Jednak odjeżdżając,pomyślałem sobie,że w tym miejscu,zostawiłem kawałek serca.Mimo tego nawet,że nie zobaczyłem tu biegusów malutkich.Chiba będę robił co się tylko da,aby wrócić tu ponownie.




PLISZKA SIWA I ŁĘCZKI
MOTACILLA ALBA+TRINGA GLAREOLA


BATALION I RYCYK
PHILOMACHUS PUGNAX+LIMOSA LIMOSA

ŁĘCZAKI

PRZEZ LORNETKĘ WIDAĆ STADO CZAJEK
VANELLUS VANELLUS

ALE DOPIERO PRZEZ LUNETĘ WIDAĆ,ŻE WŚRÓD NICH SIEDZI BRODZIEC ŚNIADY(CENTRALNIE)-TRINGA ERYTHROPUS

MIĘDZY TRZCINAMI SKRADA SIĘ JAKIŚ LIS.

A DALEJ JESZCZE DWA.TO CHYBA MAŁOLATY CZEKAJĄCE NA KOLACJĘ,KTÓRĄ AKURAT TARGA MAMCIA


W PEWNEJ CHWILI,NASZE SKUPIENIE ZOSTAŁO PRZERWANE WIELKĄ WRZAWĄ.
NA WIECZORNE WODOPOJENIE,PRZYLECIAŁO OGROMNIASTE STADO SZPASIÓW.
STURNUS VULGARIS



JA TO NAWET MAM OGROMNE SZCZĘŚCIE-ALE DO PRZESZKADZACZY

KSZYK-GALLINAGO GALLINAGO

Z PRZODU BATALION,ZA NIM BIEGUS RDZAWY.
PHILOMACHUS PUGNAX+CALIDRIS CANUTUS.
PATRZĄC NA NICH Z DALEKA,NIE DOSTRZEGA SIĘ SPECJALNYCH RÓŻNIC.
DLA MNIE NAJWAŻNIEJSZĄ JEST DACHÓWKOWATY WZÓR NA SKRZYDLE BATONA

J.W.PO LEWEJ DOSKOCZYŁ ŁĘCZAK

ŁĘCZAK I BIEGUS RDZAWY

ON ŻE SAM



KOLEGA KRZYSZTOF MORTKA.MŁODY I BARDZO OPANOWANY CZŁOWIEK O OGROMNYM DOŚWIADCZENIU I WIEDZY  ORNITOLOGICZNEJ.WYBITNY ZNAWCA MEW I DOSKONAŁY DRAPOLOG.
WSZYSCY WIEDZĄ,ŻE UWIELBIAM FOTOGRAFOWAĆ PTAKI.MOJĄ SŁODKĄ TAJEMNICĄ,JAK DOTĄD,JEST FAKT,ŻE RÓWNIE CHĘTNIE TWORZĘ KARTOTEKĘ ICH OGLĄDACZY

KOLEGA KAMIL TOCZY NIE KOŃCZĄCĄ SIĘ BATALIĘ ZE SWOIM SPRZĘTEM.NAWET I CZASEM Z NIM ROZMAWIA.WYBACZCIE,ALE GO NIE ZACYTUJĘ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz