DOLINA ŚRODKOWEJ WISŁY 2016.05.14.
Miałem dzisiaj przyjemność,brać udział w wycieczce nad Środkową Wisłę.Naszym celem było spędzić dużo przyjemnych chwil w fajnym Towarzystwie i zobaczyć co się da.A jak się da,to szczególnie:ohary, ostrygojady,mewy czarnogłowe.Jak wyszło ?.Chiba fantastycznie.Trasa bardzo ciekawa i widowiskowa.Środkowa Wisła jest bajecznie piękna i cudownie dzika.Przez cały dzień nie widzieliśmy na niej żadnej motorówki,a nawet zwykłej łodzi.Prawdziwe cudo.I oby tak zostało,bo chodzą plotki,że znalazły się bezmózgie gamonie(bardziej pasujących określeń nie będę używał,bo szanuję Czytaczy),którzy chcą,za unijne piniądze,wyprostować ją i pogłębić.
Przewodnicy byli z najwyższej półki,po prostu zawodowcy.Znali teren i mieli doskonałe pojęcie,po co tu przyjechaliśmy i chwała Im za to.Towarzystwo,też było doborowe,tak bardzo,że aż go było za dużo.Niestety,takie wycieczki sprawdzają się,gdy jest w niej,co najwyżej kilka osób.Więcej,to żeby nawet nie wiem jak się starać,to wielkie zamieszanie i harmider.To też chyba było powodem,że nie mieliśmy możliwości wypełnić w 100% założeń w odnalezieniu gatunków.Przewodnik,nie mógł się skupić na lunecie i spokojnie przepatrzeć setki,czy nawet tysiące śmieszek,w poszukiwaniu kilku mew czarnogłowych.Co chwila wyrywano mu te nieszczęsną lunetę,aby kikować na jakieś mnie ważne duperele.I to jest właśnie czar takich wycieczek.Ale każdy ptasznik z ambicjami,musi przejść ten etap,aby wiedzieć czego chce.Dlatego nie spotkałem na tej wycieczce,wielu starych bywalców,którzy kiedyś uczestniczyli,we wszystkich takich wycieczkach,jak leci.
Najgorszy spodziewany w tej wycieczce horror,okazał się tylko przelotnym strachem.Zapowiadane były bowiem na ten dzień,obfite opady deszczu. Skończyło się na kilku przelotnych kroplach.Co nie zmienia faktu,że ciężkie,ołowiane chmury,snujące się nad nami,nie dodawały uroku krajobrazowi.Panująca przez to ciemnica,baaardzo utrudniała fotografowanie.A tera konkreta:

Pierwszy przystanek w Wykowie.Gdy doszliśmy do brzegu,ukazał się nam widok wyspy,z rozległą kolonią lęgową mew śmieszek.Rejwach jak cholera.Prze lornetkę,można było zobaczyć gucio.Odskoczyłem więc w bok,mając nadzieję,że nasz Główny Specjalista upora się z tematem czarnogłówek,a ja spokojnie przepatrzę teren.Miałem wyjątkowe szczęście.Na końcu wyspy,wylądowała para oharów.Miałem je wprost przed sobą.Jeszcze nigdy nie widziałem ich tak blisko i tak długo.Nie zmienia to faktu,że były ciągle jeszcze daleko.Oglądając później zdjęcia,byłem dosyć poruszony.Mój kiepściutki obiektyw,zaskoczył mnie.Tym razem pozytywnie.
Przez unoszący się wokół "śmieszny" harmider,przebił się jeszcze głośniejszy. Któraś z mizerniejszych kobitek,podskakując do okularu lunety,potrąciła ją i przesunęła.Oburzony chór następnych w kolejce,głośno okazał swoje niezadowolenie.Ohary tego nie zdierżyły.Uniosły się majestatycznie w górę i oddaliły się śpiesznie od sapiensów.Wracając,odnalazłem zamaskowaną w nadbrzeżnych wierzbach,łódź rybacką.Myślałem,że to rybole.Się myliłem.To byli inni ptasznicy.Spokojnie i po cichu,profesjonalnie podpatrywali ptaki.Ciekawym,co też oni pomyśleli o nas.Zapewne nic przyjemnego.W rozmowie z nimi,dowiedziałem się,że trochę bliżej W-wy jest miejsce,gdzie przebywają ostrygojady. Wiadomość zelektryzowała nas.Niestety,nie było tam dojazdu,a droga na piechotę zajęła by za dużo czasu.Wracamy do autobusu.Po drodze,jakiś "Mądrala"(pozytywnie)znajduje w przydrożnej kałuży,jakoweś dziwolągi. Archaizmy,dalecy kuzyni skrzypłoczy-PRZEKOPNICE.Pierwszy raz usłyszałem o nich w tym miejscu,więc gorliwie zacząłem je focić.Po chwili,otaczał nas już spory krąg,pragnących obejrzeć te "glizdy".I to jest niewątpliwa korzyść takich zbiorowych wycieczek.Wśród grupy ludzi,znajdzie się kilka osób o pokaźnej wiedzy przyrodniczej,nie tylko ptasiej. Przeważnie,przyswajam sobie przy okazji dużo wiedzy botanicznej,czy ciekawki o owadach.
Następnym miejscem,gdzie wyszliśmy na brzeg Wisły,była miejscowość-
NOWE GULCZEWO(2),na wprost Kępy Oleśnickiej.Byliśmy na granicach Płocka.Przed nami widać było doskonale,jego nowy most.A na Wiśle bez rewelacji.Śpiący na wyspie pojedynczy ohar,stadko biegusów zmiennych, czajka,kilka nurogęsi i polatujące nad nami mewy i rybitwy.Przewodnik uczulił nas,aby czujnie popatrywać nad wodę.Często bowiem,widać tu przelatujące ostrygojady.Niestety,nic nie przeleciało.
Przejeżdżamy przez most na Wiśle wracamy w kierunku W-wy.Następny postój w Dobrzykowie(3).Jesteśmy dokładnie na przeciw naszego pierwszego miejsca postoju.Kolonie śmieszek oglądamy z przeciwnej strony.Znowu mamy jednego ohara,jest jednak dużo dalej,od tych oglądanych rano.Pojawił się nawet ostrygojad,któremu poświęciłem kilkadziesiąt klatek.Coraz większy gwar na brzegu,sygnalizował,że wycieczka jest już znudzona tym miejsce i chyba nadszedł czas na powrót do autokaru.Nagle wydarzyło się coś,co na najbliższe pół godziny,całkowicie pochłonęło naszą uwagę.Nasz genialny "Mądrala"
wypatrzył tym razem,sokoła wędrownego.Drapol odwiedził kolonię śmieszek.Podniósł się niesamowity wrzask.Wszystko co tylko latało,wzniosło się w powietrze i próbowało przepędzić nieproszonego gościa.Moja wiedza jest za mizerna,aby prawidłowo zinterpretować,to co widziałem.Sokół latał wśród mew dosyć długo.One go ganiały,on kluczył i lawirował,zręcznie się im uchylają.Miałem wrażenie,że przyleciał tu dla zabawy.Miał wielokrotnie okazję,aby upolować którąś z atakujących go mew.Czy nie zrobił tego,bo obawiał się odwetu.Być może,widok sokoła jedzącego ich siostrę,rozzłościł by mewy i nie pozwoliły by mu spokojnie zjeść ofiarę,a może bawiła go ta zabawa w berka.Potem,na pole walki nieopatrznie wleciał gołąb.Już nie wyleciał. Sokół błyskawicznie się z nim rozprawił.Siedział na ławicy nad swoja ofiara,a klika mew,ot tak dla świętego spokoju,przeszkadzało mu w konsumpcji.Złapał gołębia i przeleciał z nim kilkadziesiąt metrów dalej.Zadowolony,zaczął rozszarpywać ofiarę.I nagle skończyło się babci czkanie.Nadleciał większy oprych,czyli bielik i bezpardonowo pozbawił go obiadu.Przedstawienie się skończyło,a my przeżywając je,wracaliśmy do autobusu.
Czwarty i ostatni popas był w ŚWINIARACH,na przeciw Kępy Polskiej.Tu nie było specjalnie co do oglądania,poza daleką para oharów,parą bielików-jeszcze dalej i kilku siewek rzecznych i piskliwców.Za to Wisła w tym miejscu,była nie do opisania piękna.Cudne miejsce.Przepiękne i zupełnie dzikie.
I to jest właśnie największa korzyść takich wycieczek.Poznać nowe i atrakcyjne miejsca,a potem z małą paczka przyjaciół,spokojnie je odwiedzić. ponownie.
Tutaj pragnę przeprosić ewentualnych Czytaczy,którzy cierpliwie wytrwali do tego miejsca.Pokazane zdjęcia,z racji pogody i dużych,lub bardzo dużych odległości,na jakich były robione,są kiepskie,albo bardzo i maja wyłącznie dokumentalny charakter.Ci co tam byli,patrząc na nie,znowu poczują zapach wiślanego powietrza i powrócą im emocje, jakie czuli oglądając polującego sokoła.Do zobaczenia na szlaku.
 |
ŚMIESZKI I OHAR(GARB NA NOSIE,A ZATEM SAMIEC)
TADORNA TADORNA |
 |
J.W |
 |
J.W |
 |
J.W |
 |
J.W-PARA |
 |
J.W |
 |
J.W |
 |
J.W |
 |
GRUPKA BIEGUSÓW ZMIENNYCH-CALIDRIS ALPINA |
 |
TRACZE NUROGĘSI I OHAR |
 |
PRZEKOPNICA-TRIOPS CANCRIFORMIS |
 |
J.W |
 |
FALCO PEREGRINUS-TEN CIEMNIEJSZY W ŚRODKU,OPRAWIA SIĘ Z MEWAMI |
 |
J.W |
 |
J.W |
 |
J.W |
 |
J.W |
 |
SIEDZI ZADOWOLONY NA SWOIM GĄBIOŁKU |
 |
ALE NIE MA SPOKOJU |
 |
PRZENOSI SIĘ Z BAGAŻEM DALEJ |
 |
MOCNO POPEDZANY |
 |
ZADOWOLONY ZE ŚWIĘTEGO SPOKOJU,NIESTETY,BARDZO KRÓTKIEGO |
 |
BLACK & WHITE |
 |
OSTRYGOJAD-HAEMATOPUS OSTRALEGUS |
 |
J.W |
 |
GRUS GRUS |
 |
STARY BIELIK,PO DRUGIEJ STRONIE WISŁY HALIAEETUS ALBICILLA |
 |
PIERWSZY POSTÓJ |
 |
KOLONIA LĘGOWA ŚMIESZEK |
 |
ŚWIANIARY-KĘPA POLSKA |
 |
J.W |
 |
J.W-W WERSJI HARD,NA BURZOWO |
 |
WERSJA SOFT |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz