2016.03.02.
Kiedy kończyłem ostatnia wycieczkę,miałem nadzieję,iż znów tam niedługo powrócę.Nie myślałem,że stanie się to tak szybko.Albowiem,kiedy byłem już w domu,zadzwoniłem do Kolegi Łukasza-profesjonalisty.Mistrz się natychmiast zapalił.To ja tam wyskoczę w tygodniu i sam zobaczę,rzecze. Faktycznie,We wtorek zadzwonił.Jadę jutro rano,łapiesz się ze mną ?Jak nie,jak tak .I tak w środę rano ,znowu się znalazłem w rejonie,który opuściłem trzy dni temu.Nie za bardzo rano. Warszawę opuściliśmy o 7 rano,żegnani padającym śniegiem.Pocieszaliśmy się,że jedziemy w stronę obszaru lepszej pogody i być może będzie lepsza niż ta,która nas żegnała.Parę minut po 8-mej minęliśmy Złaków i wjechaliśmy na łąki gęsiego eldorado. Przywitała nas pokryta mgłą cisza.A zatem powtórka z rozrywki.Ruszyliśmy dalej. Podjechaliśmy na słynny mostek nad Słudwią,koło Nowego Złakowa.To też jest złota miejscówka.Wysiedliśmy i nasłuchujemy.Z mgły dobiegają pojedyncze,nieśmiałe pogęgiwania.. Rozglądamy się wokół,zastanawiając się co robić dalej.I nagle czas ruszył ostro do przodu i wokół nas zaczęło się dziać dużo rzeczy.Z mgły wynurzyły się trzy pędzące zające.Klucząc zawile, skierowały się w stronę naszego mostku.Niechybnie by nas stratowały,bo staliśmy nieruchomo na środku. Niestety poruszyłem się.Balustrada zasłaniała mi szaleńców,więc przesunąłem się deczko,aby je lepiej widzieć.To wystarczyło.Przed samym mostkiem,ostroskręciły i pobiegły wzdłuż rzeczki, kręcąc jak by były na promilach.Długo na nie patrzyłem,sycąc oczy,rzadko oglądanym widokiem.W międzyczasie mgła zaczęła się rozpraszać i miejscami pokazały się spłachetki błękitu.Na polu,tylko pojedyncze gęsi.Wsiadamy do samochodu i jedziemy do Złakowa..Przed nami na łące,zaczyna się powoli koncentrować,pokaźne stado gęsi.Było ich około 2000.Ale tylko trzy podstawowe gatunki,bez żadnych bernikli i cymesów.Mistrz dokładnie przestudiował temat i po jego wyczerpaniu,ruszyliśmy dalej.Do Słynnego w gronach Modelu.Tam się na pewno napatrzymy,że ho ho,albo i jeszcze więcej.Się napatrzyliśmy,było aż 200 gęsi.Zawiedziony Mistrz,dochodzi do wniosku,że wtorkowy nawrót zimy przepłoszył gęsi i te wycofały się chwilowo na zachód.Gęsi gęsiami,ale ja tu dostrzegłem coś bardzo ciekawego.Rzeka Słudwia,rozlewała się tu szeroko po łąkach,tworząc miniaturową kopię 'Biebrzy".Podejrzewam,że jak ruszą siewkowate,to będzie się tu można, napatrzeć na nie do syta.Mam nadzieję,że będę miał okazję.Ruszamy do Borowa.Gdy dochodzimy do brzegu,z daleka słyszymy już chóralne gęganie.Na wodzie siedzi wielkie stado.Mistrz szacuje je na około 5000.Są wśród nich i pojedyncze berki.Stoimy na brzegu i sycimy oczy niesamowitym widokiem. Żadne zdjęcie nie odda tego co się w takiej chwili czuje.Powolutku ruszamy do przodu,próbując podkraść się bliżej.Nagle głośny łomot i całe stado gwałtownie zrywa się w powietrze.Popatrzyliśmy na siebie wrogo,ale każdy z nas ,był akurat skupiony na swoich narządach-optycznych z resztą.Przyczyna wystraszenia stada,wyjaśniła się niedługo.W trzcinach,na wysokości miejsca spoczynku gęsi,grasowało stado wielkich, zdziczałych psiorów.Spotykamy się oko w oko...i następuje tzw konsternacja.
Szczęśliwie,piesy nie wykazały żadnego zainteresowania nami.Jedziemy na Psary.Zza chmur wygląda Słońce i zaczynamy rozpinać kurtki.Ledwie dochodzimy do pierwszego stawu,a mistrz się ze mnie śmieje-masz swoje ohary.Ano faktycznie.Całą drogę jak tu jechaliśmy,nawijałem tylko o nich i teraz słowo stało się ciałem.Są dwa wspaniałe samce.Z jakieś 350 metrów ode mnie.Powoluśku podkradam się do nich.Mam nadzieję,że pozwolą mi,zbliżyć się na jakąś rozsądną odległość.Gdzie tam,Nie uszedłem nawet 100,a zerwały się gwałtownie.Równocześnie z nad innych stawów,dobiegł mnie donośny łomot skrzydeł,startujących łabędzi.Rozejrzałem się badawczo po niebie ,i jest.Diabli nadali bielika.Kocham je normalnie i z uwielbieniem patrzę na nie zawsze,ale nie do licha,właśnie w tej chwili.No cóż stało się.Idę na drygą stronę szosy,w stronę mistrza.Dobiegają mnie z tamtego kierunku dziwne dźwięki.Cuś jak by ktoś opchnął sagan grochówy i wsadził se potem w zadek saksofon,tenorowy bynajmniej.Mistrz mnie oświecił-BEWIKI.I to sporo ponad setkę.Tyż pikne.Była też cała masa różnych kaczek.Można się było paść.
Gruby pas trzcin,spowodował,że zacząłem rozglądać się za wąsatkami. Niestety,nie poszczęściło mi się.Następne po drodze Walewice. Wyjątkowo pusto jak na te miejsce.Z ciekawszych,dał się oglądać samiec bielaczka. Zaczynało się już robić późno.Szybka jazda na Rydwan i Okręt.
Tam rzut oka przez samochodowe okno i bez wysiadania jazda dalej.Zupełna pustka.Mam mieszane uczuciu.Potencjał wyprawy był ogromny,ale niedawne załamanie pogody,pokrzyżowało nasze plany.Ale zobaczyłem kawał Polski i dużo pięknych miejsc.Nie wspominając o moich wytęsknionych oharach.
A więc znowu chciał bym tu wrócić .
 |
JADĄCY ZA ŁOWICZ,Z REGUŁY JADA W REJON ZŁAKOWA,EWENTUALNIE JESZCZE DO WALEWIC.JAEST TO JEDNAK KRAINA OLBRZYMICH MOŻLIWOŚCI.SPORO DUŻYCH STAWÓW HODOWLANYCH,A NA NICH MOŻNA ZOBACZYĆ CUDA I CUDEŃKA. ALE ŁĄCZY SIE TO Z NIEJAKIM RYZYKIEM.KIEDY JEST TU JUŻ WODA I NIE DAJ BOŻE,WRZUCONY DO NIEJ NARYBEK,WŁAŚCICIELE STAJA SIĘ NIEBEZPIECZNI I ATAKUJĄ I PRZEPĘDZAJĄ NIEPROSZONYCH GOŚCI.SZCZEGÓLNIE WALEWICE ZNANE SĄ Z CZEGOŚ TAKIEGO. 1.WALEWICE 2.BORÓW 3.PSARY 4.RYDWAN 5.OKRĘT |
 |
PARKOTY CAŁĄ PARĄ |
 |
NIE WIEM,CZY TO KOLIZJA W RUCHU,CZY PRÓBA ZBIOROWEGO GWAŁTU |
 |
MISTRZ ROBI TO,PO CO SIĘ URODZIŁ.CAŁY ŚWIAT KURCZY SIĘ DLA NIEGO W TEJ CHWILI,DO WIELKOŚCI MAŁEGO KRĄŻKA,BĘDĄCEGO SOCZEWKĄ OKULARU.NIE NALEŻY MU W TYM PRZESZKADZAĆ.MISTRZ LIGA I POTRAFI RZUCIĆ CIĘŻKIM SŁOWEM.ZA TO JAK ZOBACZY COŚ CIEKAWEGO,JEGO OBLICZE ROZJAŚNIA SIĘ BLASKIEM I MOŻNA WTEDY USŁYSZEĆ MNÓSTWO CIEKAWYCH RZECZY,A NAWET ZERKNĄĆ W MAGICZNY OKULAR.NIESTETY MISTRZ JEST WYSOKI,WIĘC TRZEBA STAĆ PRZY NIM NA PALCACH I PODSKAKIWAĆ.ALE WARTO UCHYLIĆ KRAWĘDZI RAJU |
 |
TRZY DNI TEMU,ŁĄKI KĄPIACE SIĘ W PROMIENIACH SŁOŃCA,A TERAZ ZIMOWY KRAJOBRAZ |
 |
TAK NA OKO,OKOŁO 2000 |
 |
BOROWO |
 |
SFORA RUSZYŁA-NA GĘSI |
 |
TU TEŻ LATAJA ZAJĄCE.TEGO DNIA WIDZIAŁEM ICH PONAD 10.NIESAMOWITE |
 |
SAMIEC OHARA-TADORNA TADORNA |
 |
I PO PTOKACH |
 |
WINOWAJCA |
 |
CZAPLE BIAŁE-CASMERODIUS ALBUS |
 |
NIERAZ MÓJ OBIEKTYW POTRAFI MNIE ZASKOCZYĆ,BARDZO POZYTYWNIE.TO ZDJĘCIE BYŁO ROBIONE Z ODLEGŁOŚCI OK.400 METRÓW.BYŁEM PEWIEN,ŻE NIC Z NIEGO NIE BĘDZIE.ATU WIDAC WYRAŹNIE PARKĘ ROŻEŃCÓW-ANAS ACUTA |
 |
MNIODZIO-ŁABĘDZIE CZARNODZIOBE-CYGNUS BEWICKII |
 |
TRAFIŁ SIĘ JEDEN NIEMY.JEST SPORO WIĘKSZY |
 |
TRACZE NUROGĘSI.WYGLĄDAJĄ JAK ESKADRA SZYBKICH MYŚLIWCÓW PRZECHWYTUJĄCYCH-MERGUS MERGANSER |
.
Piękny opis wycieczki-jak bym tam była.Świetne zdjęcia.Podziwiam Pana kondycję i pasję.To piękne,że nie rezygnuje Pan z aktywnego trybu życia i spełnia Pan swoje marzenia.Pozdrawiam serdecznie i życzę wspaniałych przygód i zdjęć
OdpowiedzUsuńDziękuję,że mogę czytać słowa"rzeżbione" pięknem natury i oglądać wspaniałe ! fotografie.Przesyłam wyrazy szacunku i podziwu.Pana blog polecił mi Wifi .Serdecznie pozdrawiam Aleksandra Olcho-Bauza
OdpowiedzUsuń