Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 3 marca 2016

227.PLB 100003

                           2016.02.27.

                Jeżdżąc na wycieczki z Horyzontami,poznałem sporo,miłych i fajnych Ludziów.To znaczy,że tam jeżdżą tylko ludzie mili i na poziomie, kmioty i buraki na takie mundre nie jeżdżą.Pojechali by na wycieczkę do gorzelni lub browaru,połączoną z degustacją.Chodzi mi o to,że z niektórymi z tych fajnych Ludzi poznaliśmy się bliżej i zaczęliśmy od czasu do czasu,razem we własnym sosie,organizować wypady w teren.Teraz właśnie,taka chwila nadeszła.Ponieważ miałem ostatnio szczęście,bywać dosyć często w okolicach Łowicza,moje barwne opowieści skłoniły ich,do wyboru tego właśnie miejsca,na cel naszej wyprawy.Wyjechaliśmy z W-wy,nie za wcześnie,tak gdzieś koło 6,30.Na miejscu byliśmy,ciut po 8-ej.Kiedy jechaliśmy,była piękna słoneczna pogoda.Kiedy dojechaliśmy na łąki za Złakowem Kościelnym i wysiedliśmy z sampchodu,los srogo z nas zakpił.Nie wiadomo skąd i jak,pojawiła się nagle gęsta mgła.Zostaliśmy otoczeni ,błądzącym wokół,białymi tumanami.Ze wszystkich stron słychać było gęganie gęsi i klangor żurawi.Nawet nad naszymi głowami przelatywały nisko i darły  na całego ryja,klucze gęsi.
Nic nie widzieliśmy.Czekaliśmy z pół godziny,ale nic się nie zmieniało. Ponieważ jest to grunt mocno podmokły,więc ma naturalne tendencje do tworzenia mgły.Postanowiliśmy ruszyć przed siebie i krążąc po okolicy,znaleźć miejsca mniej zamglone,lub też doczekać,aż się mgła podniesie.Krążyliśmy z godzinę,zanim wznoszące się Słońce nagrzało powietrze i rozpuściło mgłę. Wyjeżdżaliśmy właśnie z jakiegoś opóźnionego tumanu,tracąc w usypiającym spokoju czujność,gdy nagle w samochodzie rozległ się przeraźliwy wrzask, siedzącej za mną koleżanki.Stój,stój,zawracaj,cofaj się.Driver,też się przestraszył jak cholera,bo zahamował z piskiem.Pytamy z przerażeniem,co się stało ? Kuropatwy,kuropatwy.Przy drodze siedzą dwie kuropatwy.O rany,ale nam napędziła strachu.Z miejsca odeszła od nas senność.Powolutku cofamy się i obok nas pojawiają się dwie przycupnięte kuropatwy.Tuż za rowem,jakieś 4- 5 metry od  nas.Szczęśliwie nie wypłoszyło je nasze ostre hamowanie.Mam wyjątkowe szczęście.Są po mojej stronie,na wprost lufcika.Opuszczam powoli szybę,wystawiam rurę obiektywu i zaczynam robić zdjęcia.Jestem w siódmym niebie.Moje szczęście narusza ,jakiś niepokojący dźwięk zza moich pleców.Cuś jak by ciche pochlipywanie,przerywane słowami,których z czystej przyzwoitości nie będę przytaczał.Otóż nasz mistrz kierownicy,używa spory aparat fotograficzny z wielkim obiektywem.Żeby mu ten cholernik nie przeszkadzał w czasie jazdy,chował go do bagażnika.I patrzał teraz nieborak z wielkim żalem i zazdrością na to,co reszta nas robiła.Kiedy już narobiliśmy setki zdjęć,odważył się spróbować,wyjść delikutaśnie z samochodu.Kiedy tylko wychynął zza tyłu auta,rozległo się głośne frrrrrrrrrrr..i po ptokach.Biedak,pocieszaliśmy go jak tylko mogliśmy,ale jak sobie wyobraziłem,co bym czuł,będąc na jego miejscu,to zacząłem mu jeszcze bardziej współczuć,tak z 7,5 raza więcej.
Los był dzisiaj dla nas łaskawy.Spotkaliśmy bowiem jeszcze raz kuropatwy. Teraz już nie żyją w stadkach,ale rozproszyły się i łączą w pary.
Dojechaliśmy ponownie do Złakowa i przez w oczach,rzedniejącą mgłę, dojrzeliśmy siedzące na łąkach olbrzymie stado gęsi.Ocenialiśmy je na około 2000.Porażający widok.Wszędzie gęsi i gęsi.Co chwila nad naszymi głowami rozlegał się szum i dołączały do nich kolejne klucze.Staliśmy tak i chłonęliśmy całym sobą,to niesamowite przeżycie.Niestety,kmioty i tu nas dopędziły.  Pojawili się jacyś następni "wielbiciele"gęsi.Zamiast jednak stanąć jak my, na poboczu drogi,zjechali z niej i próbowali wjechać w środek stada.
Całe niebo,pokryło si ,zrywającymi się do lotu gęsiami.Krótko rzecz ujmując,jest to zwykłe k..............Gęsi po długich przelotach,są bardzo zmęczone i maja mocno nadszarpnięte zapasy energii.Takie ciągłe podrywanie i lądowanie,bardzo je wycieńcza,zmniejszając szanse na dotarcie na miejsce w dobrej kondycji.Lub w ogóle dotarcie.Kręciliśmy się tak po okolicy, dostrzegając tu i ówdzie,mniejsze lub większe grupy gęsi.Nie wiadomo jak i kiedy,zrobiło się nagle późno.Postanowiliśmy skoczyć jeszcze na stawy do Walewic.Świeciło piękne Słońce i gdyby w jego promieniach,udało by się nam zobaczyć wąsate,mogły by być cudowne zdjęcia.Limit szczęścia na ten dzień został jednak wyczerpany.Przez chwile usłyszeliśmy je,a nawet zobaczyliśmy przemykające daleko wśród trzcin,ale to było wszystko.W ogóle,jak na możliwości tego miejsca,ptaków było bardzo mało.Po dłuższej łazędze,na ostatnim stawie,zobaczyliśmy grupę,bodaj że 17 łabędzi.Trzy krzykacze i reszta bewiki.Daleko bo daleko,ale z przyjemnością pogapiliśmy się na nie.Robiło się troszkę chłodniej Minęła już 17-ta i zaczęło się ściemniać.Ruszamy do domu.Po drodze spotykamy jeszcze jedno wielkie stado gęsi.Pierwsze są całkiem niedaleko drogi.Ostatnie zlewają się w półmroku,w bezkształtne ciemne plamy.Nie próbujemy nawet zgadywać,jaka jest jego liczebność Syci wrażeń,jedziemy w stronę Warszawy.Od czasu do czasu rozlega się jeszcze w samochodzie,senne gdybanie.A gdybyśmy jeszcze.....to,albo tamto.Ale  na to  będzie okazja,już przy następnym razie.A mam nadzieję,że niedługo tu powrócę.

A OTO I TYTUŁOWA SŁUDWIA

J.W

DROGA FO NIKĄD

KOLEŻANKA "ZAŁATWIŁA MNIE" OD TYŁU.JAK DLA MNIE BOMBA.WYJĄTKOWO NASTROJOWY LANDSZAFCIK

NASZA EKIPA ORŁÓW.ORLICA W JASNEJ KURTCE,O MAŁO NAS NIE DOPROWADZIŁA
DO ZAWAŁU,SWOIM KRZYKIEM,ALE CHWAŁA ORLICY ZA SOKOLI WZROK

ZAMGLONY ŻURAW

ZACZYNAJĄ PRZEŚWITYWAĆ PIERWSZE GĘSI

Z MINUTY NA MINUTĘ,CORAZ WIĘCEJ

TUTAJ OBYŁO SIĘ BEZ KRZYKU.ZOBACZYLIŚMY W BRUŹDZIE POLA COŚ,
CO POCZĄTKOWO WZIĘLIŚMY ZA KAMIEŃ.ZATRZYMALIŚMY SIĘ I DOKŁADNIE SPRAWDZILIŚMY KUROPATWA.W BRUŹDZIE SIEDZIAŁA SAMICA.SAMCA W OGÓLE NIE DOSTRZEGLIŚMY.POWOLI ZBLIŻALIŚMY SIĘ I OTACZALIŚMY JĄ TYRALIERĄ.
JUŻ ZUPEŁNIE BLISKO DOSTRZEGLIŚMY I SAMCA.

PERDIX PERDIX,PO LEWEJ KURA,PO PRAWEJ KOGUTEK



PRZEJEŻDŻAJĄC KOŁO ZŁAKOWA BOROWEGO,ODSKAKUJEMY KAWAŁEK W BOK,OD GŁÓWNEJ DROGI I ODWIEDZAMY NASZE STARE ZNAJOME.
ASIO OTUS

J.W

PROMIENIUJĄCA

GĘSI,WSZĘDZIE GĘSI

ZBOŻÓWKI-ANSER FABALIS

ZBOŻÓWKI,BIAŁOCZELNE I GDZIE NIEGDZIE,GĘGAWY



ZDJĘCIE DUŻEJ ROZDZIELCZOŚCI.JEST NA NIM WIĘKSZOŚĆ STADA

JUŻ NIESTETY SPŁOSZONE


W PEWNYM MOMENCIE,NA POLU POJAWIŁ SIĘ,OSTRO ZASUWAJĄCY ZAJĄC.SADZIŁ PROSTO NA GĘSI.NIE BAŁ SIĘ ICH I ONE JEGO TEŻ NIE.WIDAĆ WIEDZIAŁY,ŻE TO NIE DRAPIEŻNIK.KLUCZYŁ W TĘ I W TAMTE,SZUKAJĄC LUKI W ZWARTYCH SZEREGACH


JAK SIĘ ZA BARDZO ZBLIŻAŁ DO GĘSI,TO NIEKTÓRE,PODRYWAŁY SIE NA CHWILĘ,ALE WIĘKSZOŚĆ GO IGNOROWAŁA


WYPŁOSZONE W ZŁAKOWIE


ZEWSZĄD SŁYCHAĆ KRAKANIE KRUKÓW.TRWAJA NA CAŁY ZICHER ICH GODY

I ZNOWU PERDIX PERDIX-KURKA

KOGUTEK




ZAWSZE SIĘ TU USKARŻAŁEM NA PECHA.PRZY DRODZE W TYM REJONIE,SPOTYKA SIĘ MNÓSTWO SIEDZĄCYCH NA DRZEWACH I RÓŻNYCH WYSTAJĄCYCH PRZEDMIOTACH MYSZOŁOWÓW.NIE REAGUJĄ NA SZYBKO PRZEJEŻDŻAJĄCY SAMOCHÓD.GDY TYLKO ZACZYNA ZWALNIAĆ,PTAK OD RAZU ODLATUJE.TYM RAZEM BYŁO TAK SAMO.SIEDZIAŁ NA DRZEWIE,OBOK DROGI,ALE OD STRONY KIEROWCY.Z ZAZDROŚCIĄ PATRZAŁEM JAK KAMRACI SPOSOBIĄ SIĘ DO STRZAŁU.SAMOCHÓD CIUT WOLNIEJ,A ON OCZYWISTA HYC.ALE TYM RAZEM PRZELECIAŁ NA MOJĄ STRONĘ SAMOCHODU I CHWILĘ POLECIAŁ OBOK NIEGO.W Y S T A R C Z Y L O !!

BUTEO BUTEO



TEN Z KOLEI CO CHWILA PODLATYWAŁ.PRZELATYWAŁ KAWAŁEK,SIADAŁ I CZEMUŚ SIĘ PRZYGLĄDAŁ..SPRADZILIŚMY NA CO SIĘ TAK GAPIŁ.PRZEZ TRAWĘ PRZECHODZIŁ KOT.

ŁABĘDZIE CZARNODZIOBE-CYGNUS BEWICKII

MIX-BEWIKI I KRZYKACZ-CYGNUS CYGNUS-PIERWSZY Z PRAWEJ

BEWIKI I KRZYKACZ-DRUGI OD LEWEJ

MIX

A NAD GŁOWĄ CIĄGLE GĘGANIE

OSTATNIE ZDJĘCIE W OSTATNICH PROMIENIACH SŁOŃCA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz