Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 11 stycznia 2016

219.SUNSCHINE AQUARIUS

       KONSTANCIN JEZIORNA 2016.01.06

                   Kiedy w poniedziałek żegnałem się z Elizą,rozważałem możliwość,że następnego dnia wyskoczę do Raszyna.Rano zadzwonił budzik.Usiadłem na krawędzi łoża,popatrzyłem na rozłożony sprzęt i poczułem odruch wymiotny.Potem spojrzałem na szarówę za oknem i pomyślałem se:toż to istny samogwałt i do tego bez żadnej przyjemności.Wpełzłem z powrotem pod kołdrę i już nie prędko znowu z pod niej wylazłem.Potem jak znowu wstałem,popatrzyłem z lekkim żalem na jasne Słońce.Ale to był niewielki żal.Pomyślałem  sobie,że należy mi się po tylu wrażeniach,jakiś dłuższy odpoczynek.Nabiorę entuzjazmu i w między czasie zrobię porządek,ze sporą ilością zrobionych ostatnio zdjęć.Los jednak zrządził inaczej.Po południu telefon.Mamy wodniki,niedaleko pod Warszawą.Jedziesz z nami ?.A to one nie odleciały ,na wakacje ?Parę zostało.I tak ruszyłem na niezaplanowaną wyprawę.Dzięki Stwórcy,że pokonałem lenistwo,bo na prawdę było warto.Otóż jeden z moich Kolegów,wypatrzył w Konstancinie,niedaleko Parku miejsce, gdzie było kilka wodników.Żyło im się tam całkiem dobrze i pustoszyły stada cierników,w małym oparzelisku,gdzie nie zamarzła woda.
Znam ten park i bywałem tam wielokrotnie.Ale zawsze w zimie,kiedy parę dni potrzymały mrozy.Nawet od kilku dni,chodziła mi po głowie myśl,że już jest czas aby się tam pojawić.Los zadecydował,abym się za długo nie ociągał. Pojechało nas czterech chłopa.Na miejscu,spotkaliśmy jeszcze Pana Wiesia,którego znałem już z "Patelni",gdzie razem polowaliśmy na jarzębatą.
I teraz cała piątką,ustawiliśmy się na krawędzi wału przeciwpowodziowego, jak na loży w teatrze.Nawet nie musieliśmy długo czekać.Wśród obsypanych śniegiem traw i trzcin,zaczął się ruch.Widzieliśmy na raz trzy wodniki.Były tu  i takie czasy,kiedy można było zobaczyć na raz,nawet  10.Ale miejscowy kot dowiedział się o tych biedakach i zaczął się troszczyć,aby tą lokalna populację zlikwidować.Czas mijał,a my robiliśmy dziesiątki zdjęć.Oswoiły się zupełnie z naszym widokiem.Zeszliśmy więc delikatnie na dół i od czasu do czasu skracaliśmy dalej dystans.W najlepszym momencie,dzieliło nas najwyżej 3 metry.Spotykałem już kilka razy na swoim szlaku wodniki.Znam je więc,ale jako bardzo ostrożne ptaki,żerujące raczej w nocy,lub o brzasku.Tu potwierdziła się moja dawna obserwacja.Ptaki w parkach,szybko oswajają się z ludźmi i ich nieustanną obecnością.Można się tu do nich zbliżyć,na dużo bliższe dystanse,niż w normalnej dzikiej naturze.Nawet bardzo płochliwe zimorodki,podlatywały do nas co jakiś czas i siadały nam prawie pod nogami.
Przy takich warunkach klimatycznych,gdy jest spory mróz i ich terytorialne żerowiska zamarzają,zlatują się do ostatnich nie zamarzniętych oczek wodnych i są mniej ostrożne.Można przy okazji,zobaczyć ich kilka na raz. Normalnie są samotnikami.I było by zupełnie cudownie i fantastycznie,gdyby nie jędza pogoda.Ciemno,szaro i ponuro.Z nisko płynących chmur,sypał od czasu do czasu śnieg.Miałem wybór,albo wcale nie robić zdjęć,albo robić byle jakie na wysokiej,szumiącej  czułości.No i oczywiście robiłem...co mogłem.
ZIMORODEK-ALCEDO ATTHIS

J.W

J.W

J.W

J.W

WODNIK-RALLUS AQUATICUS
W DZIOBIE CIERNIK

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

TEN RODZYNEK W ŚRODKU,TO PERKOZEK-TACHYBAPTUS RUFICOLLIS

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

ANI CHYBI,JAKIŚ AZYLANT

MERGUS MERGANSER

J.W,NAD NIM SOŁTYS

DWA SAMCE KACZKI KRZYŻÓWKI,Z TYM,ŻE TEN GÓRNY TO SOŁTYS

EKIPA PRZY PRACY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz