Łączna liczba wyświetleń

sobota, 24 października 2015

206.PATELNIA NIE MAGNES,A CIĄGNIE

         CENTRUM CITY 2015.10.22.

            Wstaję rano(symbolicznie,raczej prawie rano),patrzę za okno,szaruga. No to następny dzień w domu-przed kompem i w przerwach przed  wielką  michą,jako że,samymi marzeniami nie potrafię żyć.Patrzę na emalie i widzę,że fumfel był rano na patelni i sfocił zniczka.Jeszcze raz zerkam za okno.Jak by pojaśniało.Zrywam się gwałtownie i łapię manele.....to było kiedyś,ale nie tym razem.Mysikróliki,te małe cholery,są strasznie żywotne i szybkie.Ciężkim obiektywem,nie sposób za nimi nadążyć.Otwieram więc szafkę i z rozmysłem wybieram sprzęt.Biorę leki,ale zwinny obiektyw 70-200/4 IS L.I do tego telekonwerter 1,4x.Zestaw bardzo lekki,ale za to o bardzo dobrych właściwościach optycznych.Statyw też jest mi już nie potrzebny,więc czuję się jak bym schudł od razu z pięć kilo.Podniecony jak cholera,wpadam na patelnię i zwalniam kroku.Staram się uchodzić za normalnego,ale to trudne.Już z daleka widzę trzech faciów z potężnym sprzętem.Jest i konkurencja.Teraz już we czterech,ciasnym szykiem,okrążamy kępkę,a raczej kępunię ognika,gdzie cała ta ptasia hałastra,ma zwyczaj obżerać się ognikiem.No i dobrze było,żarło z ręki i zdechło.Ptasiory pospiesznie ewakuowały się.Dawno to już zauważyłem.Koło ptaka może się kręcić i setka różnych ludzi,ale zajętych swoimi sprawami. Niech się tylko znajdzie jeden,który jest zainteresowany rzeczonym ptasiem,on od razu to wie i spierdziela żwawo,gdzie się da.A tu było czterech,mocno zainteresowanych ludziów.Tak więc krążyliśmy ciasno wokół tego krzaczka z godzinkę. Pustynia.Na sąsiednim skrawku zieleninki,usłyszałem,bardzo cienkie piski,raczej syk.I wyobraźcie sobie,że udało mi się pierwszy raz, z moim kiepskim słuchem,usłyszeć mysikróliki.Być może dlatego,że świrgoliły bezpośrednio nad moja głową.Jeden wyjątkowo bezczelny,usiadł mi na osłonie obiektywu.Wyglądało to tak niesamowicie,że koleś stojący trzy kroki ode mnie,zamiast zrobić użytek z aparata,otworzył tylko jałopkę i patrzył na mnie ze zdumieniem.No i niestety nie jestem taki dobry,aby wyjść z siebie i zrobić se zdjęcie.Ale zniczka niet.Chodziłem drobnym kroczkiem wokół tego spłachetka zieleninki i czekałem z palcem na spuście.Owszem,ujawnił się strzyżyk i rudzik,ale głównego dania nie doczekałem.Kolegów też ogarnęło zmęczenie i rozleźli się po terenie szukać innych pokrzewek,a to cierniówki i kapturki.
Ja zostałem sam.Oparłem się o murek i tak stałem zastanawiając się co robić dalej.Naglę patrzę i nie wierzę swoim oczom.Jak się tylko wokół niej zrobiło luźno,to z krzaczorów,wypełzła ta jarzębata paskuda.Któryś z konkurentów, podrzucił połówkę jabłka.Wiedział co robił i chwała mu za to.Jarzębatka dopadła jabłko i najbliższe 15 minut,poświęciła wyłącznie jemu.Byłem dokładnie dwa metry od niej,a ona nie speszona moja obecnością,zajęła się tym zakazanym owocem.O rzesz ku ty mój w czekoladzie.Rok temu i obecnie,widywałem ją tylko,przez krótkie chwile,jak kryła się wśród gałęzi.Pierwszy raz widziałem jarzębatkę,jak biegała po ziemi i w ogóle się nie kryła.A do tego,okazało się,że ma wyjątkowo wredny charakter.Niech tylko w pobliżu niej pojawił się jakiś mazurek,rzucała się na niego gwałtownie i sprawiała mu dotkliwy łomot.I ten fakt pozwolił mi nareszcie domyśleć się płci tego stworzenia.Tak się zachowują tylko brutalne samice.Ani chybi.
I wśród ludzi i wśród ptaków.Nie wiem,czemu matka natura pobłądziła tak na manowce.I tak nie wiadomo kiedy,przeleciało ponad pincet zdjęć.I ileż w końcu można fotografować jedną modelkę.Syty wrażeń ,rozejrzałem się sennie wokół i od razu obudziła się moja uśpiona czujność.Patrzę,a niedaleko mnie stoi jakaś wyjątkowo miła Pani i rozgląda się wokół zagubionym wzrokiem.Po cicheńku podkradłem się od tylca i gromko zawrzasnąłem-A co tu 
fotografuje ? O Pan Marek,ale Pan zawsze był w niebieskiej kurtce(jeansowej)
I tak poznałem moją nową Koleżankę-Iwonkę O.Wyjątkowej dobroci człowieka.Ma nadzieję,że nie obrazi się za to,że tak mówię na kobietę.
Gadka,szmatka i za chwilę jestem jak rodzynek.Pojawia się i Hania.Kiedy tak próbowałem rozmawiać z dwoma Kobietami naraz,zupełnie zapomniałem,że z urodzenia,jestem taki zupełnie małomówny.Ponieważ jednak,przewaga płci była dominująca,grzecznie się pożegnałem i wycofałem się na z góry upatrzone pozycje.Do domu przed ekran monitora.Chociaż tam też nie zaznałem spokoju.Moje półtora kilo,niedopieszczonej kobitki,domagało się zadośćuczynienia.
LUSCINIA LUSCINIA-MÓWIĄC SZCZERZE,TO NAJBARDZIEJ WŁAŚNIE NA
NIEGO,OSTRZYŁEM SOBIE MOJE OSOBISTE KŁY.NIEPRAWDOPODOBNYM JEST,ABY NORMALNIE MOŻNA BY GO BYŁO GDZIEŚ ZOBACZYĆ,OT TAK CAŁEGO,A NIE MAŁE DZWONKO UKRYTE WŚRÓD GAŁĘZI

J.W

TAKIE MAŁE CUŚ A CIESZY-REGULUS REGULUS

J.W

J.W

OD PRZODKA TRUDNO ROZPOZNAWALNY-TROGLODYTES TROGLODYTES
ALE TO NA BANK ON.
NO I TEN BANK OKAZAŁ SIĘ G...WARTY.NIE WIEM JAK TO SIĘ STAŁO,BO WIDZIAŁEM STRZYŻYKA,WLAZŁEM ZA NIM W KRZAK, NA CZWORAKACH,A OKAZAŁO SIĘ,ŻE USTRZELIŁEM SŁOWIKA.MEA CULPA.DZIĘKI ZA KRYTYCZNE UWAGI,ALE TO FAJNIE,BO Z DRUGIEJ STRONY,JEST MI FAJNIŚCIE,ŻE KTOŚ CZYTA TE WYPOCINY Z UWAGĄ.DZIĘKI ZA ZWRÓCENIE UWAGI

I ZNOWU REGULUS REGULUS

J.W

J.W

J.W

ERIHACUS RUBECULA-CIEKAWYM,CZY MALEC SOBIE PORADZI

J.W

NO I WKRACZAMY W KRAINĘ SYLVII NISORII

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

I DWIE WSPANIALE KUMPELE:HANIA I IWONA.
TYŻ CHCĄ ZALICZYĆ PTASZKA
I tu mi się wydaje,że temat jarzębatej jest już wyczerpanej.Pewnikiem,zalecę jeszcze nie raz na patelnię.Może jeszcze jakiś ciekawy ptaszek,a może polujący na niego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz