Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 16 sierpnia 2015

188.HORROR Z CZUBKIEM

ROZLEWISKA JEZIORKI-2015.08.14

       Rozmawiałem któregoś wieczora z Kolegą -Łukaszem.Od niechcenia mnie zapytał-A ty co,ciągle siedzisz w domu i się tam kisisz ? Odpowiadam grzecznie,że mnie już deczko te upały sponiewierały.
Tak ?To zbieraj stare dupsko i idź je przewietrzyć na rozlewiska Jeziorki. Rozlewiska w większości powysychały i między trzcinami powstały pasy podsuszonego  błocka,a po nim pętają się kropiatki,zielonki i wodniki.Za przeproszeniem jak tłuste wszy,na starym kożuchu.I nie przegrzejesz się,bo trzeba tam być jak najraniej,jak chcesz coś zobaczyć.Łojojoj.
Następnego dnia pierwszym metrem na Wilanowską.Tam hyc do autobusa i w drogę.Tylko,że w praktyce na miejsce dotarłem już koło 6,30.Zamiast zacząć na zapas rozpaczać,wybrałem sobie grackie miejsce wśród trzcin, zasztauowałem się i patrzę co będzie dalej.Nawet długo nie czekałem.Od razu zobaczyłem dwa wodniki.Jeden bliziutko,tak gdzieś ze 25 metrów,drugi dwa razy dalej.Dalszy był w zupełnym cieniu,więc go se odpuściłem.Ten bliższy zaczynał być powoli oświetlany,słabymi promieniami wschodzącego Słońca.Aparat był dobrze zamocowany na statywie,więc nie tracąc czasu,zacząłem robić zdjęcia.Od czasu do czasu popatrywałem dookoła,  sprawdzając czy nie zobaczę jeszcze czegoś ciekawego.I zobaczyłem.Spory kawałek ode mnie,za pokaźnym bajorem,coś się na brzegu ruszało.Wyglądało na to,że jakiś ptak ugrzązł w mule.Biało-czarne paski i brązowy kleks po środku,pozwalały podejrzewać mi,że może znowu odnalazł mnie mój wymarzony duduś.Zacząłem teraz dzielić uwagę,między wodnika,a dudusia.Przez moją kiepską lornetkę,nie mogłem właściwie ocenić sytuacji.Postanowiłem czekać dalej na rozwój wypadków.W międzyczasie, fociłem wodnika.Dołączyła do niego młoda kokoszka i razem eksploatowali,niewielki spłachetek błota..Będąc dobrze zamaskowany i siedząc nieruchomo,patrzyłem na pojawiające się w pobliżu inne ptaki.Niedaleko mnie żerowała pliszka,trochę dalej pokazała się piękna czajka.To też był jeden z moich wymarzonych ptaków,z początków kariery
"młodego ornitologa".Cały czas jednak,kikowałem jednym okiem,na tego biedaka w błocku.Na początku miałem nadzieję,że w końcu da radę,sam się uwolnić.Czas biegł nieubłaganie naprzód.Słońce było coraz wyżej i coraz mocniej grzało.Ptak zaś ruszał się coraz rzadziej  i słabiej.Zadzwoniłem do Łukasza.Krótko omówiłem sytuację.Usłyszałem w odpowiedzi:nie marudź.Ściągaj nachy i buty i ładuj się do bagna.Ja tam obrączkowałem młode śmieszki.Przeszedłem cały ten teren i mogę cię zapewnić,że sobie poradzisz.Taaa.Nie wiem jak szybko On myśli,ale chyba nie przyszło mu do głowy,że ja jestem przeciętnie o połowę cięższy od niego,mając na uwadze wagę bruttu,czyli za przeproszeniem, z workiem.Nie powiem,że od razu go posłuchałem.Miałem normalnie cykora.Obszedłem dookoła cały teren i zobaczyłem,że mam do wyboru dwie możliwości:gęste i wysokie trzciny,albo pół wyschnięte błocko między nimi.Przez trzciny nie dałem rady się przedrzeć.Zostało błoto.Zdjąłem sandały i bardzo dobrze,bo bym je tam od razu stracił.Nie ściągnąłem jednak spodni i trochę później,zapadając się już po krok,pomyślałem ze smutkiem,że trzeba jednak słuchać mądrzejszych.
Dotarłem do biedaka.Na mój widok,resztką sił próbował zerwać się do ucieczki,ale bezskutecznie."Nabrałem" go na wyciągnięty na całego,statyw fotograficzny.Jak go brałem do ręki,to wyglądał jak kula błota,z długim cienkim dziobem.Udało mi się szczęśliwie dotrzeć na twardy i nieśmierdzący grunt.Na czarną godzinę,uchowało mi się jeszcze pół butelki wody mineralnej.Spróbowałem go domyć,na ile tylko mogłem.Był bardzo spokojny i w ogóle nie reagował.Chyba był bardzo wyczerpany.Położyłem go głęboko w trzcinach,w cieniu.Co jakiś czas zaglądałem do niego.Na początku nie reagował na mój widok.Gdzieś po 20 minutach,widząc mnie,zaczął uciekać głębiej w trzciny.I tu cię kończy moja rola.Rozważałem potem na spokojnie,całą tą sytuację.Może powinno się tego ptaka wziąć do ptasiego azylu.Ale mogłem go w najlepszym wypadku zamknąć,w czarnej,nagrzanej torbie fotograficznej.Pół godziny drogi na rozżarzonym nasypie.Nie wiem jak długo czekać na autobus.Potem Wilanowska i znowu jazda bez końca nie wiadomo gdzie.Wydaje mi się,że jednak znacznie większe szanse miał tam gdzie go zostawiłem.
PRZY OKAZJI-jak potem przestudiowałem temat,jest numer alarmowy-986,gdzie czeka doświadczona i dobrze wyposażona ekipa,której zadaniem jest nieść pomoc w takich wypadkach,jaki się zdarzył mnie.
TEN PTAK BARDZO MNIE ZDENERWOWAŁ.DOŚĆ DUŻY,
ALE BEZ OGONA.COLLINS NIE POMÓGŁ.DOPIERO W INTERNECIE SIĘ DOSZUKAŁEM,ŻE MŁODE BAŻANTY,NIE MAJĄ DŁUGICH OGONOWE JAK ICH RODZICE


WODNIK-RALLUS AQUATICUS.
TO JEST CENNE TROFEUM.NIE JEST GO ŁATWO ZOBACZYĆ

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

WODNIK +MŁODA KOKOSZKA-GALLINULA CHLOROPUS.
JEST OD NIEGO SPORO WIĘKSZA
.


J.W


WODNIK

MŁODA KOKOSZKA-GALLINULA CHLOROPUS

CZAJKA-VANELLUS VANELLUS

J.W

MŁODA PLISZKA SIWA-MOTACILLA ALBA

J.W

UPUPA EPOPS

J.W

J.W

J.W

J.W

CZERWONY X-MIEJSCE GDZIE TKWIŁ DUDEK

WYSCHNIETE BŁOTO,WYKRUSZYŁO SIĘ PO DRODZE.SZTYNK NIESTETY NIE

3 komentarze:

  1. Super materiał, zazdroszczę przygody :) ale powtórzyłeś się w jednym miejscu ('na mój widok' opowiadając o Dudku)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle obok przepięknych zdjęć i barwnego opisu jeszcze przygoda się trafiła z Upupa epops. Po sztynka musiałem udać się do wujcia gogle nie znałem tego określenia, cóż to jeszcze jedna korzyść z przebywania w strefie 33 :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń