Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 21 czerwca 2015

173.DZIKA WISŁA

   GDZIEŚ ZA DZIEKANOWEM 2015.06.18.

    Wczoraj zadzwoniła do mnie Lidia,moja piękna koleżanka od ptaszenia.
Zapytała bez ogródek,czy nie ruszył bym z domu swojego starego zadka i nie przewietrzył go troszkę,nad Wisłą.Chwała jej za to.Ostatnimi czasami zrobił się ze m,nie sybaryta.Polubiłem dłuższe spanie,niechęć do rannego wstawania i robienia czego kolwiek.Totalne lenistwo.Ta eskapada ,rozruszała mnie i przywróciła chęci do życia(aktywnego).Niedawno byłem nad Jeziorem Dziekanowskim na dziwoniach.Jak się okazało,kumpela była wtedy,o tej samej porze nad Kiełpińskim,czyli o rzut beretem,bliżej Warszawy.Omawiając nasze obserwacje,zauważyliśmy,że znamy dobrze,cały ten rejon,aż do Warszawy. Zupełnie zaś nie wiemy ,co jest dalej za Dziekanowem.Obiecaliśmy se luźno,że przy okazji sprawdzimy.No i koleżanka doszła do wniosku,że ta okazja właśnie nadeszła.Jak się okazało,miała wieszczy przebłysk,a jej  genialne umiejętności obserwatorskie i wiedza,pozwoliły mi zrealizować,jedno z moich średnich marzeń(duże marzenia,to min.żołna,podróżniczek,zniczek,szlachar,ohar i nieustannie dudek).Chodzi mi mianowicie o  Pana Kulczyka.Nie tego wielkiego i bogatego,ale tego małego i żółtego.Widziałem go tylko  jeden raz i to z daleka.I mimo,że jest to podobno,stosunkowo rozpowszechniony ptak,ja nie miałem szczęścia,zobaczyć go ponownie.Lideczka przyfilowała go,od razu po wyjściu z samochodu.Teraz jak go widziałem już z bliska,będę miał na niego oko.Pobieżny rzut,mojego nieuważnego oka,łacno mógł by go wziąć za dzwońca  i przeszedł bym koło mojego szczęścia,całkiem obojętnie.Aby jednak nie było za słodko,niebo akuratnie,pokrywały białe chmury.Ptak siedzący na drucie,pomiędzy słupami,wygląda na ich tle koszmarnie.Jak wycinanka z czarnego papieru,położona na białej kartce.
Kierując się w stronę Wisły,przechodzimy,przez ok.kilometrowy pas pól.W większości nieużytków.Idziemy powoli,bo na tych polach,jest wielka obfitość ptasząt.Jeszcze chyba nigdy,nie widziałem takiego zagęszczenia pokląskw.
Łozówki,pliszki żółte,skorwionki,myszołap,błotniak stawowy i różne takie tam.
Koleżanka wypatrzyła nawet swoim sokolim uchem,świerszczaka.Ale skasował go z listy dań,przejeżdżający chłop na rowerze.Ja skupiałem się tylko na ptakach.Koleżanka zaś,co chwila,przeżywała estetyczne orgazmy.Oprócz ornitologii,pasjonuje się również botaniką i co chwila odnajdywała jakieś fajne dla niej cusie..Co prawda,to prawda.Nie wiadomo kiedy,pojawiła się już pełnia lata.Pola zaczynają grać,całą paletą barw.Żółte kwiaty rzepaku,obok czerwień maków,a kawałek dalej,błękit pola pokrytego kwiatem,o dźwięcznej nazwie-CZARCI KĘS ŁĄKOWY(to nie ja,to Lidka).
Człowiek idzie sobie spokojnie przez pola,patrzy,słucha i jest mu bardzo dobrze.Nawet dokuczliwe,bliżej Warszawy,małe samoloty,tutaj już nie dolatują.Doszliśmy w końcu do Wisły.Jestem zdziwiony,ilością śpiewających ptaków.O tej porze roku bowiem,robi się coraz ciszej. Słyszeliśmy:słowika, kapturki,cierniówki,śpiewaka,kosy i jeszcze całą gamę różnych pisków.
Wyszliśmy z krzaków łęgu,na otwartą przestrzeń.Przed nami duża płaszczyzna,piaszczystej wydmy.Ustawiamy lunetę i dokładnie obserwujemy granicę lądu i wody.Jest na co popatrzeć.Oprócz mew śmieszek,widzimy kilka brodźców śniadych,trzy popaprane bataliony,sieweczki rzeczne,młode czajki i chmary jaskółek brzegówek.Zbliżyliśmy się trochę do brzegu i rozłożyliśmy się w zacisznym miejscu,mając nadzieję,że dłuższe obserwacje ,przyniosą nam jeszcze,jakieś fajne ciekawostki.Ale los pilnował,abyś my nie mieli za dobrze i nie poczuli się jak w raju.Za chwilę pojawił się jakiś facio w gumiakach i zaczął brodzić w wodzie,poszturchując dno długim kijem.Zupełnie jak saper na polu minowym.Póki robił to w miarę daleko,było znośnie.Potem jednak zbliżył się do nas i wlazł na nasz perymetr.Rozwścieczyło to moją kumpelę.A ponieważ winny zawsze się musi znaleźć,dostało się mnie.Stwierdziła,że zamiast ciężkiego statywu.mógł bym zabrać fuzję.Był by z niej większy pożytek.
I to by było na tyle,jak zwykł mawiać kiedyś,wyjątkowo mądry i dowcipny,Profesor Mniemanologii Stosowanej.
SAMIEC PLESZKI-PHOENICURUS PHOENICURUS

J.W

J.W

SAMIEC KULCZYKA-SERINUS SERINUS

J.W

J.W

J.W

J.W

ŁOZÓWKA-ACROCEPHALUS PALUSTRIS

POKLĄSKWA-SAXICOLA RUBETRA

J.W

WEDŁUG MNIE-MŁODA PLISZKA ŻÓŁTA-MOTACILLA FLAVA

J.W

ZIELONO MI,CZYLI TRZNADEL

TRZNADEL-EMBERIZA CITRINELLA

SZCZYGIEŁ-CARDUELIS CARDUIELIS.
NIE WIEM CO TU ROBIŁ TEN ZIARNOJAD.NIE PIŁ WODY.CHIBA ŻE,POŁAKOMIŁ SIĘ NA GĘSTWĘ OWADÓW,ŁAŻĄCYCH PO PIACHU,PRZY JEGO GRANICY Z WODĄ

JASKÓŁA BRZEGÓWKA-RIPARIA RIPARIA

J.W

J.W

J.W

SIEWECZKA RZECZNA-CHARADRIUS DUBIUS

ŚMIESZKI I BRODŹCE ŚNIADE-TRINGA ERYTHROPUS

J.W

J.W

ŚMIESZKI I BATALIONY-PHILOMACHUS PUGNAX

ŚMIESZKI-MŁODA I DOJRZAŁA-CHROICOCEPHALUS RIDIBUNDUS




CZARCI KĘS ŁĄKOWY

POPATRZCIE TYLKO,JAKI JEST SKUTECZNY,TEN STRACH NA WRÓBLE



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz