ŁOMIANKI 2015.05.02.
Moja Szanowna Małżonka,wybierała się dzisiaj na swoją działkę w Łomiankach.Zapodała mi,iż oczekuje,że będę jej towarzyszył.Po zimie było kilka spraw wymagających męskiej ręki,jak choć by naprawa pompy wodnej.Oczekuje więc,że to będą moje ręce.Nie był to powód do rozpaczy,bo w dni wolne od pracy,ja raczej nigdzie się nie wybieram,nie cierpiąc różnego
rodzaju zbiegowisk weekendowych.Postanowiłem wykorzystać sytuację i załatwić tam swoje ptasie sprawy.Żona jeździ tam trochę później,koło dziesiątej.Ja byłem już na miejscu o 7.Zdecydowany byłem,dopaść dzisiaj krętogłowa.Zacznijmy od początku i to pechowego początku.Dochodziłem do furtki,prowadzącej do nad wiślanych łęgów.Stoi przy niej wielkie,suche drzewo.Na tym drzewie,siedział jakiś spory ptak.Pewnie sroka,albo sójka,pomyślałem sobie.Za chwile ptak zaczął dźwięcznie kukać.Oj niedobrze,złożony aparat siedział w torbie i nie chciało mi się jej rozkładać,
na mokrej trawie.Pewnie i tak zaraz odleci.Ano nie odleciała.Stałem pod drzewem i patrzyliśmy sobie w oczy.Teraz już nie wytrzymałem.Rzuciłem torbę na ziemię.Gorączkowo zacząłem składać aparat.Ta siedzi dalej.Włączam zasilanie i podrywam aparat do oka.I w tym momencie kukająca cholera, spływa w krzaczory za wałem przeciw powodziowym.Jestem wściekły,bo przez swoje lenistwo i nie ostrożność,zmarnowałem doskonałą i rzadką okazję, zrobieniu kilku zdjęć,tego niełatwego ptaka.
Stoję przy ogrodzeniu i głośno poddaje w wątpliwość,porządne prowadzenie się jej mamy.Za siatki ogrodzenia,odpowiada mi jakiś dziwny ,zgrzytliwy głos.Powolutku podchodzę do siatki,aby ponad nią,wycelować w to cuś aparat.Wtedy,z głośnym łopotem,zrywa się wielki,czarny dzięcioł.Grzebał w jakiejś zmurszałej karpie wśród trzcin.Chce mi się wyć.Nie mogę wypatrzeć Księżyca,więc daje se siana.Ze starganymi nerwami poczłapałem dalej.
O tej porze,ze wszystkich stron rozlegają się głosy przeróżnych ptaków.Jest ich pełno,ale ilość gatunków ograniczona i dosyć typowa. Kapturki,zięby,kosy, sikory bogatki i modraszki,pierwiosnki,szpaki.Słychać już z wielu stanowisk,słowika szarego,którego tydzień temu,nie było jeszcze.
Słoneczko ładnie świeci,choć jest dość chłodnawo.Macham na wszystkie strony,swoimi kiepskimi uszami.Krętogłów jest małym ptakiem i trudnym do wypatrzenia.Najpierw trzeba zlokalizować go po głosie,a potem żmudnie wyszukać wśród gałęzi krzaków.Na stanowiskach z poprzednich lat,cisza.
Obszedłem już spory obszar i zrezygnowany,zacząłem się kierować w stronę działek.Wtedy go usłyszałem.Kosztowało mnie to sporo wysiłku,zanim go wypatrzyłem.Pozwolił mi tylko zrobić dwa zdjęcia i odleciał.
Nic to,poszedłem na działkę i solidnie sobie odpocząłem.Za trzy godziny,ponownie się tam wybrałem.Myszkowałem w krzaczorach z godzinę,a wokół nóg,kręciła mi się moja osobista,malutka psina,która nie pozwoliła mi iść samemu.Teraz wiem,że źle zrobiłem,w tych krzakach kręci się mnóstwo dzików i saren.Nieraz je tu widziałem.A gdzie one,tam i kleszcze.Ale o tem,po tem.Na razie byłem szczęśliwy,bo znowu widziałem krętogłowa.Pozwolił mi zrobić koło 10 zdjęć,zanim wyniósł się po angielsku.
Zadowolony,wracam do Żony,Cytując Arniego-JESZCZE TU WRÓCĘ !!
Następnego dnia,kiedy piszę te słowa,moja yorunia,komaruje mi w zagięciu łokcia.Cichutko i spokojnie.Spokój zakłóca mi łaskotanie.Cuś łaziło po obszernym brzuniu.Patrzę i oczom nie wieże.Właśnie minął mój pępek,dorodny kleszcz i udawał si,w jakiś niecnych celach,gdzieś dalej.
To nie było przyjemne przeżycie.Jak się domyślam,kleszcz siedział w sierści psiuni.Ponieważ jest ona spryskana środkiem przeciw kleszczowym,tkwił tam w letargu,dopóki nie podsunąłem mu pod nos,swojego okazałego brzunia.
|
DZWONIEC-CHLORIS CHLORIS |
|
SAMIEC ZIĘBY-FRINGILLA COELEBES |
|
J.W |
|
SAMICA ZIĘBY |
|
SAMIEC POKRZEWKI KAPTURKI-SYLVIA ATRICAPILLA |
|
SAMICA POKRZEWKI |
|
SŁOWIK SZARY-LUSCINIA LUSCINIA |
|
J.W |
|
J.W |
|
KRĘTOGŁÓW-JYNX TORQUILLA |
|
J.W |
|
J.W |
|
J.W |
|
BRODZIEC PISKLIWY-ACTITIS HYPOLEUCOS |
|
J.W |
|
J.W |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz