Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 10 maja 2015

160.PULWY

                 PULWY 201`5.05.05.

           Prognozja meteo na dzisiejszy dzień,była całkiem niezła. Postanowiłem zatem,odrobić zaległe lekcje.Mam tu na myśli,czwartą wycieczkę Horyzontów,właśnie na Pulwy.Nie brałem w niej udziału,bo skręcona kostka,dawała jeszcze o sobie,mocno znać.Równocześnie,były to ostatnie chwile,aby coś zobaczyć.Szybko rosnąca roślinność,uniemożliwi wkrótce,możliwość zobaczenia,największej tutejszej atrakcji,czyli kulika wielkiego.Jego to bowiem pragnąłem zobaczyć i to bardzo.Miałem również nadzieję,że w miejscu,które niedawno wskazał mi tam kolega,będą może upragnione dudusie.6,30 z pod Dw.Wileńskiego,jest autobus do Porządzia.Na miejscu, jestem przed 9.Ruszam sobie spokojnie do przodu.Powolutku i bez pospiechu.Mam przed sobą cały dzień.Idę sobie i tak idę,zostają za mną kolejne setki metrów i jest całkiem nie ptasio.Zewsząd słychać świergot skowronków i innych ptasząt,ale nic specjalnego nie widać.Rozglądam się po ziemi,ale zadzieram również głowę do góry,bo mam nadzieję,na jakieś fajne drapole.Jak na razie,pokazuje się para błotniaków łąkowych,która cały dzień,krąży nad tym rejonem.Dochodzę do osady Grądy Polewne i tu zaczynam mocno nastawiać uszy.To tutaj widywałem zawsze kuliki.Dzisiaj zafundowałem sobie całkiem niezły luksus.Turystyczne krzesełko,luneta na statywie,dobre kanapki,sporo wody do picia.Rozsiadłem się wygodnie i postanowiłem czekać do skutku.Notabene,przez te zbytki,padł bym na polu niesławy.Załadowany plecak 11 kg i dodatkowe 3 kg torba ze sprzętem fotograficznym.Przeszedłem tak równe 10 kilosów,w mocno piekącym słońcu i ledwie dowlokłem się na przystanek autobusowy.Starość nie radość.
Ale to miało być potem.Na razie rozemocjonowany,czekałem na kulika wielkiego.Po godzinie doczekałem się.Najpierw usłyszałem dalekie pirlenie,a potem pokazał się jeden i niezadługo drugi,zapewne para.Próbowałem je podejść.Całkiem spokujniusio i bez pośpiechu,kroczek,drugi mały,chwilę postać,znowu ze dwa kroczki i tak powolutku do przodu.Na początku nie pozwalały mi zbliżyć się,bliżej niż na 200 metrów.Zrywały się i odlatywały kawałek dalej.Po dwóch godzinach,byłem już jednak poniżej 100 metrów.
Teraz już stanąłem nieruchomo i patrzyłem spokojnie,nie ruszając się i robiąc od czasu do czasu zdjęcia.One pasły się spokojnie i wędrując po łące,zbliżały się do mnie nieraz,na odległość nawet 30 metrów.Osiągnąłem to o czym marzyłem.Prawdo podobnie,dysponując tym sprzętem jaki mam,nic lepszego już tu nie zwojuję.Syty wrażeń,przeszedłem jeszcze kawałek dalej,na mały pagórek.Znowu rozłożyłem krzesełko i tym razem zacząłem czekać na dudka.Niestety,nie doczekałem się go,ani nawet nie usłyszałem jego pumpania.Obserwowałem za to,jak w niedalekiej kępie trzcin,baraszkowała para błotniaków.Zapamiętałem sobie to miejsce.Wracając już,skierowałem się w stronę tej kępy.Podchodziłem po cicheńku i powolutku,ale i tak nic z tego.Nagły szum i trzask i gdzieś z 6 metrów przede mną, zrywa się samica błotniaka stawowego.Do ostatniej chwili jej nie widziałem.Niestety, wszystkiego się nie da mieć.Na przystanek doczłapałem ostatkiem sił po 16.O 17,30 autobus do Warszawy i nirwana z daleko przed siebie wyciągniętymi pedałami,na miękkim siedzeniu.

KULIK WIELKI-NUMENIUS ARQUATA

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

ŻURAW-GRUS GRUS
NIESTETY,PRAWIE NA TLE SŁOŃCA

PIĘKNIE PĘDZĄCE SARNY.......

....+I PRZYCZYNA PĘDY,JAKIŚ POPAPRANY KUNDEL

ŚWIERGOTEK ŁAKOWY-ANTHUS PRATENSIS

J.W

SAMIEC BŁOTNIAKA STAWOWEGO-CIRCUS AERUGINOSUS

SAMICA PKLĄSKWY-SAXICOLA RUBETRA

DALEKA SARNA,ZA NIĄ SIEDZI NA ZIEMI,CHIBA SAMICA BŁOTNIAKA


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz