ŁAZIENKI I OGRÓD BOTANICZNY 2015.04.09.
Jak pisałem w poprzednim wpisie,zaczęło mi się nagle spieszyć.Po długiej jeździe,dotarłem do domu na 15,30 i zostało mi niewiele czasu,na osiągnięcie gotowości bojowej.Najpierw kąpiel,a potem reanimacja,przy pomocy solidnej michy makaronu,obłożonego wielką porcją,duszonych żeberek ,w pachnącym sosiku cebulowym.Być może co Niektórym,gdy to czytają,pocieknie ślinka,ale ja zreanimowałem się tak dokładnie,że poległ bym na polu niesławy,gdy po spacerze w Łazienkach,wracaliśmy na wykład do Ogrodu Botanicznego.Szybko i pod górę.Myślałem,że wyzionę ducha w sosie cebulowym.Całe szczęście,że został przy mnie miły kolega Michał,który zagrzewał mnie dzielnie do boju,myśląc,że jestem starszy sercowy pan,a to,te cholerne żeberka wychodziły mi bokiem.Ale zacznijmy od nowa..........
Byłem,jak to osobista kultura nakazuje,punktualnie o 18-tej na miejscu.Na miejscu,dreptała w podnieceniu,spora grupa ludzi.Niestety,prawie wszyscy nie znani mi.Potem do Koleżanek prowadzących,dołączył nadworny przyrodnik,Parku Łazienkowskiego i poprowadził nas do miejsca,gdzie był fantastyczny widok,na całą rodzinę puszczyków.Cztery młode i dwoje rodziców.Ja,już od dłuższego czasu śledziłem różne plotki,na ich temat.Sam jednaki nie dałem rady,odnaleźć ich.Teraz, miałem je jak na patelni(znowu te kulinarne skojarzenia).Staliśmy tam i paśliśmy się wspaniałym widokiem.
Niestety,dochodziła już 19-ta,i zaczynało się robić ciemno.Nie było szans na zrobienie dobrych zdjęć.Potem,gdy skończyła się krótka pogadanka,w tonacji-KOŃ JAKI JEST,KAŻDY WIDZI,ruszyliśmy,niestety szybko,z powrotem,kierując się do Ogrodu Botanicznego.Tam,w jednym z budynków,jest użyczana nam,na co miesięczne spotkania,sala.Mieliśmy tam odfajkować,część teoretyczną spotkania.Po drodze,czekała nas ogromna niespodzianka.Aby nam zrobić frajdę,z SGGW przyjechała fantastyczna Kobitka z jeszcze fantastyczniejszym ptakiem w garści.Z sową płomykówką.Coś przepięknego.Wszystkie ręce się do niej(do sowy) wyciągnęły.A ta ,spokojna i opanowana,jak angielski lord,znosiła obcowanie z hałaśliwym panem stworzenia.Wykład był oczywiście o sowach ,które występują w Polsce,ale i tak, prawie cały czas,uwaga była skupiona na sowie.Ta ,jak prawdziwa dystyngowana dama,znosiła to z wielka godnością i opanowaniem.Ku naszemu zaskoczeniu,nawet puszczane na głos ,z odtwarzacza,głosy innych sów,nie robiły na niej wielkiego wrażenia.
A na koniec,jak już ludzie,opuścili salę,zaznałem ogromnego szczęścia.Dostałem tę sowę,we własną łapę.Widocznie,moja poczciwa gęba,nie wywołała niepokoju,w opiekunce sowy.Ja za to spociłem się ze strachu.Nie przez sowę,a raczej o nią.Rękawica z grubej skóry,która osłaniała rękę opiekunki,przed ostrymi szponami sowy,była w damskiej wersji.Czyli całkiem mikra.Wlazła mi zaledwie na końce,trzech środkowych palców.I ledwie się trzymała.No patrzcież kochani,jaki by to był wstyd,gdybym na oczach właścicielki.upuścił pticę na ziemię.
Wieczór był wyjątkowo udany i zapewnił mi moc wrażeń.Organizatorem imprezy była organizacja(stowarzyszenie ?) PTAKI POLSKIE.A Warszawskie spotkanie odbyło się w ramach programu,ogólnopolskiego dnia liczenia sów,czy też, jakoś takoś.
|
TRZY MŁODE I JEDEN Z PILNUJĄCYCH DOROSŁYCH PTAKÓW,DRUGI ,Z REGUŁY PO PRZECIWNEJ STRONIE GROMADKI |
|
CZWARTY PUSZEK |
|
SILNA GRUPA,POD WEZWANIEM PTAKÓW POLSKICH |
|
W ŚRODKU WIDAĆ DZIAŁAJĄCA PANIĄ REDAKTOR Z "RADIO TRÓJKA" |
|
JAK WIDAC,POSŁUCHAC O SOWACH,PRZYSZŁY SAME ORŁY |
|
JEDNA Z PROWADZĄCYCH KOLEŻANEK I PANI REDAKTOR |
|
NO I "FAJNA" Z PTAKIEM W GARŚCI |
|
J.W |
|
SOWA PŁOMYKÓWKA-TYTO ALBA |
|
J.W |
|
J.W |
|
J.W |
|
J.W |
|
J.W |
|
J.W |
|
J.W |
|
J.W |
|
A TU WASZ DONOSICIEL W SIÓDMYM NIEBIE |
Ponieważ wieczorne spotkanie,odbyło się w godzinach,które nie pozwalały myśleć o znośnych zdjęciach,z samego rańca,poleciałem do Łazienek,i już wiedząc gdzie są sowy,dofociłem resztę zdjęć.
Gdy ja chciałam się zapisać,zabrakło miejsc...
OdpowiedzUsuńAle Shadow miał sesję :) a puszczykowe dzieciaki niesamowitte! do tej pory myślałam że są 3 :)
OdpowiedzUsuń