Łączna liczba wyświetleń

sobota, 10 stycznia 2015

133.SMAK SUKCESU

               LASZCZKI 2015.01.06.

      Na początku grudnia byłem tu, na STOP-owskiej wycieczce.Mistrz 
Robert Miciałkiewicz, pokazał nam wtedy,żerujące stado rzepołuchów.
Harmider, jaki tam wtedy panował,nie pozwolił się do nich zbliżyć,na przyzwoitą odległość.Ale ja dobrze się rozglądałem i przyzwoicie sobie zapamiętałem to miejsce.Po to chodzę właśnie na takie wycieczki.Poznać ciekawe  miejsca i metody pracy mistrzów.Przy okazji,zawsze można usłyszeć cuś ciekawego.Ten coś,gdzieś widział ciekawego,drugi coś innego gdzieś indziej.A ja tylko strzygę uszami i wszystko zapisuję w pamięci.
No więc obiecałem sobie,że tu wrócę i dorwę te rzępolone rzepołuchy.Za parę dni,byłem tu ponownie i nie widziałem nawet ich jednego ogona.Ale jak dzisiaj wstałem,to już wiedziałem,że nie wrócę z pustymi rękami.Pogoda była idealna.Piękne słońce  -10 stopni,obiecywały,że będę miał święty spokój.Dotarłem w rejon rzępolonego zagłębia i rozłożyłem cały swój sprzęt.Statyw,luneta,lorneta,aparata z teleobiektywem,termos z hierbatą i kanapkami.Się zawziąłem.Bez rzepołuchów nie wracam.Tak te postanowienie pielęgnowałem  prawie godzinę.Wokół płaskie otwarte pole,po którym hulał swobodnie zimny wichurek  i zmiękczał moje postanowienie.Zaczynałem już myśleć o strategicznym odwrocie,gdy zobaczyłem coś,co od razu podniosło moje ciśnienie,na niebotyczne wyżyny.Stado ptaków.Wypisz wymaluj rzepołuchy.Gdy ja je wypatrywałem na kępach nawłoci i inszego chrustu,one normalnie siedziały na gołym polu.No to spokojnie krok po kroczku,zacząłem się do nich zbliżać.Wcale się nie spieszyłem.Jak byłem już w miarę blisko,zacząłem stosować moja sprawdzoną taktykę.Trzy zdjęcia,spokojnie krok do przodu,trzy zdjęcia i znowu krok do przodu i tak dopóki się da.Zaczęły uciekać,ale te ucieczki były coraz krótsze,a ja zbliżałem się do nich coraz bliżej i bliżej.Na koniec dotarłem do nich na odległość 8-10 metrów i spokojnie znieruchomiałem.Stałem tak długo,może godzinę.Od czasu do czasu zrywały się w górę.Okrążały pole i wracały na to samo miejsce.Zaczęły mnie traktować jak nieistotny mebel.I było fajnie.W międzyczasie zobaczyłem na oddalonym drzewie jakiegoś większego ptaka.Kura jakaś czy co.Nie miał ochoty wzbić się w  górę.Zeskakiwał z gałęzi na ziemie,przebiegał parę kroków i wracał z powrotem,potem niziutko nad ziemią odleciał w siną dal.Pierwsze skojarzenie, to myszołap.Nie dawała mi jednak spokoju,jasno ubarwiona głowa z ciemnym paskiem przez oko.No i to było coś koło tego,ale nie to.Późniejsza konsultacja z Mądrymi dała mi wiedzę,iż był to rzeczywiści myszołów,ale włochaty.
Wracając napotkałem jeszcze srokosza.Jest to chyba regularny lokator tego rejonu.
Reasumują,zygzakowałem za stadami rzepołuchów,kilka godzin,może trzy.Widziałem co najmniej dwa stada.łączna ilość ptaków mogła wynosić do 200 osobników.Po dokładnej analizie zdjęć,okazało się,że mam powody do jeszcze większego zadowolenia.Pomiędzy nimi były pojedyncze makolągwy.
Nie muszę zapewniać,że do domu wróciłem szczęśliwy jak cholera.
RZEPOŁUCHY-CARDUELIS FLAVIROSTRIS

SIEDZI TU 57 PTAKÓW.KADR NIE OBJĄŁ WSZYSTKICH,
JAKIE TAM ŻEROWAŁY

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

TU UWAGA.PTASZEK Z SZARYM DZIOBEM TO MAKOLĄGWA
CARDUELIS  CANNABINA

Z ŻÓŁTYM DZIOBEM RZEPOŁUCHY,Z SZARYM MAKOLĄGWY

PATRZĘ I ZAGLĄDAM ZE WSZYSTKICH STRON I
CHYBA POZOSTANĘ PRZY TRZNADLU-EMBERIZA CITRINELLA

WŁOCHACZ-BUTEO LAGOPUS

J.W

J.W

J.W

REGULARNIE OGLĄDANA TU PUSTUŁA

SROKOSZ-LANIUS EXCUBITOR

J.W

WIDAĆ TU WSPANIALE,PEWNĄ CECHĘ OBIEKTYWÓW DŁUGOOGNISKOWYCH.SKRACAJĄ PERSPEKTYWĘ.
PAJAC JEST PONAD 30 KM,ODE MNIE,A WYGLĄDA,
JAK BY BYŁ NIEDALEKO ZA POLEM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz