Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 14 września 2014

108.POD NIEBEM PEŁNYM SZPONÓW

              PŁOCHOCIN 2014.09.13. 

        DZISIAJ W PROGRAMIE PŁOCHOCIN.JADĘ Z NADZIEJĄ,IŻ MOŻE, TRAFI MI SIĘ JESZCZE COŚ,NA ODSTOJNIKACH.PO DRODZE, ZBACZAM W BOK,DO KAŁUŻ,ZWANYCH SZUMNIE ROZLEWISKAMI 
UTRATY.WCHODZĄC NA BŁOCKA,DOSTRZEGAM KĄTEM OKA JAKIŚ RUCH.TO TKWIĄCA NA ŚRODKU KAŁUŻY,WIELKA KUPA BŁOTA,PORUSZYŁA SIĘ Z LEKKA.ZACZYNAM JA BACZNIE STUDIOWAĆ I PO CHWILI DOSTRZEGAM WYSTAJĄCY Z NIEJ OBIEKTYW.PATRZĘ I OCZOM NIE WIEŻĘ,TO KOLEGA Z BRANŻY TAK SPRYTNIE SIĘ ZAMASKOWAŁ.W PIERWSZEJ CHWILI,SERCE ME ŚCISNĘŁA ZAZDROŚĆ.JA TEŻ BYM TAK CHCIAŁ.ALE POTEM DO GŁOSU DOSZEDŁ KONFLIKT POKOLEŃ-ROMANTYCZNA MŁODOŚĆ I REUMANTYCZNA STAROŚĆ.POTEM KOLEGA WSTAŁ,OTRZĄSNĄŁ SIĘ Z WYSTRZAŁOWEGO STROJU I PRZYLAZŁ NA POGADUCHY. DOBRZE,ŻE TRZYMAŁEM W RĘKACH,JAK ZAWSZE,APARAT GOTOWY DO STRZAŁU.UDAŁO MI SIĘ DLATEGO"USTRZELIĆ", JESZCZE W TRAKCIE ROZMOWY,PRZEPIĘKNĄ KROPIATKĘ.
POTEM POWOLUSIĘNKU POCZŁAPAŁEM,NAD OSADNIKI.GDY DO NICH DOCHODZIŁEM,ROZLEGŁO SIĘ W POWIETRZU,WSPANIAŁE I PODNIECAJĄCE KWILENIE.CZYM SZYBCIEJ WYBIEGŁEM NA ODKRYTĄ GROBLE,STANĄŁEM I ZACZĄŁEM PODZIWIAĆ.TUŻ NAD MOJĄ GŁOWĄ ZABAWIAŁA SIĘ W POWIETRZU RODZINA MYSZOŁOWÓW.KRĄŻYŁY BARDZO BLISKO MNIE,A JA SIĘ NA NIE PATRZYŁEM I PATRZYŁEM I PROSIŁEM STWÓRCĘ,ABY ZA SZYBKO NIE SKOŃCZYŁY.OBSZEDŁEM DOKOŁA TEREN ODSTOJNIKÓW I 
WIELCEM SIĘ ZADZIWIŁ.ANI JEDNEGO SIEWKOWATEGO.A NA OSTATNIM MAŁYM,TYLKO PARĘ KACZEK.PIERWSZY RAZ WIDZIAŁEM TU CUŚ TAKIEGO.W TYŁ ZWROT I POWOLI Z POWROTEM.
ALE LOS ZAREZERWOWAŁ DLA MNIE,JESZCZE JEDNĄ PORCJE SZPONIASTYCH WRAŻEŃ.TUŻ PRZEDE MNĄ POJAWIŁ SIĘ PIĘKNY KROGULEC.LECIAŁ NIESPIESZNIE NAD ŁĄKAMI.NIESTETY NA LINII WYS.NAPIĘCIA,SIEDZIAŁY DWA KWICZOŁY.ZERWAŁY SIĘ I RZUCIŁY NA BIEDAKA.SPŁYWAŁ JAK NIEPYSZNY.
BUTEO BUTEO.
BYĆ MOŻE,KTOŚ POKRĘCI GŁOWĄ Z NIESMAKIEM.CIĄGLE TE MYSZOŁAPY.ALE JA CHYBA MAM RZECZYWISTEGO HOPLA,NA TLE DRAPOLI.WIDOK DZIKIEGO DRAPIEŻNIKA, KRĄŻĄCEGO NAD MOJĄ GŁOWĄ,ZAWSZE WYWOŁUJE PRZYSPIESZONE BICIE SERCA I APARAT SAM WSKAKUJE W RĘCE.
PO DRUGIE COŚ CO NA OKO WYDAJE SIĘ ZWYKŁYM MYSZOŁOWEM,PO ANALIZIE ZDJĘĆ,MOŻE SIĘ OKAZAĆ TRZMIELOJADEM,KURCHANNIKIEM LUB MYSZOŁOWEM WSCHODNIM.TAK WIĘC WOLĘ NAROBIĆ ZA DUŻO POWTARZAJĄCYCH SIĘ ZDJĘĆ,NIŻ PŁAKAĆ ,ŻE NIE ZROBIŁEM TEGO JEDYNEGO,KIEDY MOGŁEM






TAK WYGLĄDA DZIKI CHMIEL.STOJĄC PRZED NIM ROZEJRZAŁEM SIĘ BACZNIE ,I SZYBKO SPOSTRZEGŁEM,LEŻĄCYCH POD NIM,PARĘ PTASZKÓW.LEDWIE BYŁY PRZYTOMNE,ALE GŁOŚNO ŚWIERGOTAŁY JAKIEŚ
 SPROŚNE PIOSENKI

KROGULEC SAMIEC-ACCIPITER NISUS

J.W

J.W

J.W
I JAK TO W TEJ ZNANEJ PIOSENCE-"A NAD RANEM SIĘ ZJAWILI,JACYŚ DWAJ CYWILI......"TU ZE SŁUPA WYS.NAPIĘCIA,ZESKOCZYŁY DWA KWICZOŁY I SRODZE BIEDAKA POGONIŁY

KROPIATKA-PRZANA PORZANA
TE ZDJĘCIA WYWOŁAŁY WE MNIE CAŁKOWICIE SKRAJNE UCZUCIA.Z JEDNEJ STRONY CIESZYŁEM SIĘ,ŻE ZOBACZYŁEM TEGO PTAKA,A Z DRUGIEJ BRAŁA MNIE NAGŁA CHOLERA,ŻE FOTOGRAFOWAŁEM PTAKA W DZWONKACH,A NIE W CAŁOŚCI.




TA KUPA BŁOTA,TO ZAMASKOWANY PTASIARZ-PROFESJONALISTA.



OJ,CO ZA RZADKI PTASZEK.JAK MNIEMAM BOENING P-12-F4B,
I TO DO TEGO W WE WZORZE MALOWANIA Z PRZED 1937 ROKU.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz