PŁOCHOCIN I ROZLEWISKA UTRATY-014.08.12
NIE BARDZO WIEDZIAŁEM,CZY TEN BLOG POWINIEN POWSTAĆ. NIE MAM Z TEGO DNIA ŻADNYCH DOBRYCH ZDJĘĆ.ALE ,ŻE DUŻO SIĘ WYDARZYŁO,CHCĘ SIĘ PODZIELIĆ MOIMI EMOCJAMI.
ZNOWU POJECHAŁEM DO PŁOCHOCINA.TYM RAZEM NIE CHODZIŁO MI O ODSTOJNIKI.CHCIAŁEM SPENETROWAĆ OBSZAR,KTÓRY DO TEJ PORY OMIJAŁEM.ROZLEWISKA I ŁĄKI PRZY RZECE UTRACIE.
ZACZĘŁO SIĘ BARDZO BOLEŚNIE,POBUDKA O 3 RANO.POTEM NA PIECHOTĘ I NOCNIKAMI NA DWORZEC ŚRÓDMIEŚCIE,ABY PRZED PIĄTĄ, ZASZTAŁOWAĆ SIĘ NA POCIĄG,DO ŁOWICZA.NA MIEJSCE DOTARŁEM O 6 RANO.KOSZMARNE WARUNKI OŚWIETLENIOWE.
MGIEŁKA I POCHMURNE NIEBO.STOJĘ I PATRZĘ,OD CZEGO BY TU ZACZĄĆ.WIDZĘ,ŻE LECI POWOLI I KROWIASTO,DUŻY DRAPIEŻNIK.WIDZĘ WYRAŹNIE,ŻE TO SAMICA BŁOTNIAKA STAWOWEGO.ABY SPRAWDZIĆ WARUNKI OŚWIETLENIOWE,ROBIĘ JEJ SERIĘ ZDJĘĆ.NO I WYSZEDŁ Z TEGO NIEZŁY PASZTET.MIMO,ŻE PROWADZIŁEM PTAKA CAŁY CZAS OBIEKTYWEM I REGULARNIE CO DWIE SEK.PSTRYKAŁEM FOTĘ,TO OKAZAŁO SIĘ ,ŻE ZACZĄŁEM NA BŁOTNIAKU,A SKOŃCZYŁEM NA KOBUZIE.MÓJ MATERIALISTYCZNY OBRAZ ŚWIATA ,ZACHWIAŁ SIĘ W POSADACH.JESZCZE PARĘ TAKICH NUMERÓW,A ZACZNĘ WIERZYĆ W CUDA.ALE TO BYŁO POTEM,JAK OGLĄDAŁEM NA EKRANIE KOMPA,TO CO UPOLOWAŁEM.
(NAWET MÓJ BEZWŁADNY MÓZG.NIE CHCIAŁ DOSTRZEC TEGO FAKTU,ALE ZNAWCY I DO TEGO JESZCZE MĄDRZY,OGLĄDAJĄCY TE ZDJĘCIA NA GRUPIE,WYTŁUMACZYLI MI,CO I JAK)
GDY TAK STAŁEM I SIĘ ZASTANAWIAŁEM CO DALEJ,KĄTEM OKA ,DOSTRZEGŁEM,JAK PRZEZ BAGNISKO,BŁYSKAWICZNIE PRZELATUJE JAKAŚ CZARNA KROPA.NO CHOLERKA,AŻ MNIE SKRĘCIŁO.ZAKOTWICZYŁEM W MIEJSCU NA DŁUŻEJ I PO KILKUNASTU MINUTACH ZOBACZYŁEM MAMĘ WODNIKA I TRZY MAŁE WODOCIĄGI. BYŁY BARDZO DALEKO,W CIEMNYM ZIELSKU.ALE TO PIERWSZY RAZ,KIEDY JE ZOBACZYŁEM.A ZAPRAWDĘ,NIE JEST ŁATWO JE DOJRZEĆ.W EKSTAZIE, PORUSZYŁEM SIĘ GWAŁTOWNIE I WODNIKI SPŁYNĘŁY.ALE JUŻ ZNAM ICH MIEJSCE POBYTU.MAŁE,POZWALAJĄ PRZYPUSZCZAĆ,ŻE JESZCZE BĘDĘ MIAŁ JAKIŚ CZAS,SZANSE JE ZOBACZYĆ.
NIE WYCZERPAŁEM JESZCZE LIMITU MOCNYCH WRAŻEŃ.DWIEŚCIE METRÓW DALEJ ZOBACZYŁEM RÓWNIE ATRAKCYJNEGO I TRUDNEGO DO DOSTRZEŻENIA PTAKA-KROPIATKĘ.
TU BYŁO PODOBNIE.KILKA ZDJĘĆ.GWAŁTOWNIEJSZY RUCH I ŻEGNAJ PAMELO.
NIE PRAWDOPODOBNE.MIAŁEM DZISIAJ OGROMNE SZCZĘŚCIE ZOBACZYĆ DWA NOWE GATUNKI PTAKÓW I TO RACZEJ BARDZO ATRAKCYJNE.ZOBACZCIE MOI MILI,JAK NIEWIELE POTRZEBA DO SZCZĘŚCIA.
NA WSZELAKIJ SŁUCZAJ ZAJRZAŁEM JESZCZE NA ODSTOJNIKI,ALE TAM BRYNDZA.MOŻE DLATEGO,ŻE ROBOTNIK ROZKOPYWAŁ GROBLE,A GOSZCZĄCE TU PTAKI,NIE LUBIĄ NIEPROSZONYCH GOŚCI.GDY TAK STAŁEM I PATRZYŁEM NA STADKO ŁĘCZAKÓW TKWIĄCYCH NA ŚRODKU,NA MAŁEJ MIELIŹNIE,ROZLEGŁ SIĘ NAGLE WIELKI ZGIEŁK,A ŁĘCZKI ROZPRYSKŁY SIĘ NA WSZYSTKIE STRONY, JAK KROPLE ROZTOPIONEGO METALU.ZZA DRZEW,TUŻ NAD WODĄ WYPADŁ KROGULEC I ZAATAKOWAŁ ŁĘCZKI.ODBYŁO SIĘ TO TAK BŁYSKAWICZNIE,ŻE APARAT ZDĄŻYŁEM PODNIEŚĆ,JAK JUŻ ODLATYWAŁ.ALE NA ZDJĘCIU WIDAĆ,ŻE MIMO BŁYSKAWICZNEGO ATAKU,NIC NIE ZDOŁAŁ UCHWYCIĆ W SZPONY.
A NA KONIEC,MIJAJĄC ZAPAMIĘTANE POPRZEDNIO MIEJSCE,ZOBACZYŁEM PONOWNIE,ŁĘCZAKA ZE ZŁAMANYM SKRZYDŁEM.CHYBA CZUŁ SIĘ LEPIEJ.SKRZYDŁO MU JUŻ NIE ZWISAŁO BEZWŁADNIE I NIE BYŁ TAKI APATYCZNY.MOŻE BIEDACZEK PRZEŻYJE.
MIAŁO BYĆ TYLKO KILKA SŁÓW,A TU WYSZEDŁ CAŁY TRAKTAT.ROBIĘ SIĘ CORAZ WIĘKSZA GADUŁA.
BŁOTNIAK,Z KTÓREGO... |
...ZROBIŁ SIĘ KOBUZ. |
WODNIKI-RALLUS AQUATICUS |
JAK WYŻE,WIDAĆ,ŻE SĄ PRZYNAJMNIEJ TRZY MŁODE. |
KROPIATKA-PORZANA PORZANA |
JAK WYŻEJ |
CORAZ BARDZIEJ CZUĆ JESIENIĄ |
KROGULEC-ACCIPITER NISUS PO NIEUDANYM ATAKU |
PRZETRĄCONY ŁĘCZAK |
RZADKO PRZEZE MNIE WIDYWANA.. PIEGŻA-SYLVIA CURRUCA |
JAK WYŻEJ |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz