Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 6 maja 2018

334.CZYSTE SZALEŃSTWO

           SŁUDWIA I BZURA-2018.05.01.                           Po ostatnich, intensywnych ptaszeniach, nie mogłem już patrzeć na nic, co miało pirze i skrzydła, a  widok aparatu fotograficzny, wywoływał we mnie odruch wymiotny.Wystarczył jednak, tydzień odpoczynku i skończenie obróbki, wszystkich zaległych zdjęć, a zacząłem znowu się rozglądać za okazją, aby gdzieś się po szlajać w terenie.No i właśnie, załapałem się na fantastyczny wypad w Doborowym Towarzystwie-Kamilosa i Łukasza. Dwóch fantastycznych Ptasiarzy. Być w ich Towarzystwie, to 100 % gwarancja, ze zobaczy się różne cuda i cudeńka.
Wyjazd o morderczej godzinie, czyli o 4,30. Przedtem heroiczna walka z samym sobą, aby zmusić się do wyjścia, z łoża boleści. Ale wierzcie mi, po stokroć warto. Świat wczesnym rankiem, jest przecudny i może dogodzić każdemu zmysłowi estetycznemu. Na Złakowskiej szosie, byliśmy przed 6-tą i przywitał nas tłum batalionów i łęczaków. Bataliony, od czasu poprzedniej wizyty, mocno się zmieniły. Samcom pojawiły się przepiękne kryzy i każdy z nich z zaciętością bronił, swojego spłachetka łąki, czyli gody pełna parą. Ciągle 4 pary rycyków, więc jest nadzieja, że to lęgowe. No i jak zawsze, głosy krwawodziobów, bez widoku ich właścicieli. Spędziliśmy tu z godzinkę, przepatrując dokładnie cały teren. Ja miałem nadzieję, że może będzie jeszcze czajka towarzyska i być może, uda mi się zrobić lepsze zdjęcia. Ale nawet, jeżeli jeszcze była, to i tak poza moim zasięgiem. Od ostatniego tu pobytu, trawa znacznie urosła i takie ptaki, jak ta czaja, przestały już być w niej widoczne. Potem moja ulubiona część programu. Powolne objeżdżanie całego terenu. Przez okoliczne wioski, polne drogi i drużki. Głowy kręcą się bez przerwy, na wszystkie strony. Wzrok omiata pola, wyłuskując od czasu do czasu, zająca albo kuropatwę, ale niestety, ku mojej rozpaczy, żadnego dudusia. Jak zauważył Łukasz, w moich blogach, popadam w same skrajności, albo czarna rozpacz, albo euforia szczęścia. Może ma i racje. Ale w czasie takich wypadów, przezywa się ogromne emocje, szczególnie jak się przydybie, cuś akuratnego.
Trzeba się też dobrze przyjrzeć wszystkim dachom i kominom, bo może gdzieś na Słońcu, komaruje pajdziocha, no i nieustające kikowanie na niebo, w oczekiwaniu, na widok bujającego się pod obłokami drapola. Cierpliwi Czytacze moich wypocin, domyślą się od razu, że ja wyciągam szyje, w nieustannym pragnieniu zobaczenia błotniaka łąkowego. A i owszem, było ich 5, czy 6, ale oczywista, że daleko. No i jak się tu obejść bez czarnej rozpaczy, jak się widzi tego pięknego ptaka, ale daleko i nie można go "ustrzelić". Ale trafiło się też i parę niespodziewajek-ciekawek. Na ten przykład hybryda gęgawy i bernikli kanadyjskiej. Słyszałem o niej, już od dłuższego czasu. Teraz mogłem ją na reszcie zobaczyć na własne oczy. Widzieliśmy walkę dwóch samców stawarów o samicę. Niestety walka była ocenzurowana, przez wysoką już trawę. Z zapartym tchem, podziwialiśmy heroiczną walkę zajęczycy, z parą bezczelnych drapoli: myszakiem i łąkowcem.. Przy nas wygrała. Ale czarno widzę przyszłość jej dziecka. A potem ?, potem Słońce znalazło się nie wiadomo kiedy, wysoko. Rosa wyschła i pojawiły się okropne, termiczne drgania powietrza. Patrząc teraz na różne cusie, trzeba było zgadywać na co się patrzy.
   A więc przyszła pora na zmianę doliny, czyli  na skok w Krainę Bzury. Tam czeka mnie zawsze, wielka loteria. Z reguły, jest to świat luneciarzy, śliniących się do różnych "obiektów", na astronomicznych odległościach. Szczególnie Borów jest dla mnie nieprzyjazny. Olbrzymi staw, gdzie widoczne ptactwo, zbiera się zawsze daleko od brzegu. Dodatkowo, spotykam tu pewien problem, który będę musiał zbadać. Za żadną cholerę, nie wychodzą mi ostro nad tym akwenem, zdjęcia ptaków. Czy to szeroki pas trzcin, nagrzewa się na Słońcu, wywołując migotanie powietrza, czy jakiś miejscowy wodnik, nie wiem. Faktem jest, że zmarnowałem tu setki zdjęć, ale dzisiaj, szczególnie mnie to dotknęło. Jak zawsze, chłopaki poszli na brzeg stawu, rozstawiając lunety, a ja myszkowałem, przy wokół pałacowym parku. I nagle rozległ się przeraźliwy wrzask-Marek, dawaj, dawaj. Z aparatem , szybko, piorunem !!!. Taki krzyk, działa na człowieka , jak ostroga na konia. Rzuciłem się do nich biegiem, a adrenalina, cudownie znieczuliła bolące kolano. Zdyszany dopadłem do nich i sapiąc pytam- Co je ??. Patrz tam !! Pelikan !!. Musiałem się długo wpatrywać w oślepiającą biel cumulusów, aby w końcu wypatrzyć na ich tle, równie biały punkcik. Punkcik powoli rósł i się przybliżał, aż w końcu, można było już zobaczyć gołym okiem, ze to rzeczony ptak. Zrobił przed nami rundę honorową i pacnął na wodę, w sam środek stada, gęsi zbożowych. Te nie wytrzymały tego nerwowo i drąc  wniebogłosy mordy, wzbiły się w powietrze. A pele razem z nimi. Miał widać taka nagłą i niezaspokojona potrzebę stadną. Gęsi poleciały w swoja stronę, a on krążył w kominie, coraz wyżej i wyżej, aż znikł nam z oczu. Poczekaliśmy jeszcze z godzinkę, ale już nie wrócił. Nie wiemy, czy odleciał w rodzinne strony, czy pofrunął na inny staw. Czekamy na następne wieści o nim, od innych obserwatorów. To nieprawdopodobne zrządzenie losu. W marcu, roku 2015, Łukasz wypatrzył tu pelikana kędzierzawego,, teraz historia się powtórzyła. Tyl razem z różowym. Nic dziwnego, że Chłopak promieniał szczęściem.
I tak nabuzowani pelikanim szczęściem, wsiadamy do samochodu i zaczynamy powrót do domu. Usta  nie zamykają się nikomu nawet na chwilę i przekrzykując się, dzielimy się wrażeniami.
To był na prawdę udany dzień.



ŻYCIE JAK W MADRYCIE



TRINGA GLAREOLA-ŁĘCZAK


J.W


CUDNY SAMIEC BATALIONA


PHILOMACHUS PUGNAX- SAMCE PILNUJĄ SWOICH SPŁACHETKÓW GRUNTU. TWORZY SIĘ Z NICH SWOISTA SZACHOWNICA. KAŻDY PIĘKNY I KAŻDY INNY


BATONY


J.W


KUROPATKI. TEN Z PLAMĄ NA PIERSI, TO KOGUTEK


NA JEDNYM Z PÓL, WIDZIMY ŻERUJĄCE STADO GĘGAW. WŚRÓD NICH, WYRÓŻNIA SIĘ POSTURĄ HYBRYDA-GĘGAWY I BERNIKLI KANADYJSKIEJ. UMASZCZENIE GĘGAWY (Z GRUBSZA) ALE POTĘŻNA SYLWETKA I KSZTAŁT,  BERNIKLI


J.W


NASZĄ UWAGĘ PRZYKUŁA, PARA KRĄŻĄCYCH NAD POLEM DRAPIEŻNIKÓW. MYSZAKA I ŁĄKOWCA.
PODJECHALIŚMY  TROCHĘ BLIŻEJ, ALE NIESTETY, NIE TAK BLISKO, JAK BY MI SIĘ ZDAŁO. WYSIEDLIŚMY Z SAMOCHODU I ZACZĘLIŚMY SIĘ IM PRZYGLĄDA
Ć


ŁĄKOWIEC NAGLE ZANURKOWAŁ. WYLĄDOWAŁ NA ZIEMI, WYRAŹNIE CZYMŚ ZAINTERESOWANY.


WTEDY, W POLU WIDZENIA, POJAWIŁ SIĘ ZAJĄC. WYCIĄGNIĘTY W MAKSYMALNYM PĘDZIE, WALIŁ PROSTO NA BŁOTNIAKA.


BŁOTNIAK NERWOWO NIE WYTRZYMAŁ I WZBIŁ SIĘ W POWIETRZE. GDY ZAJĄC, BIEGŁ JESZCZE ZA NIM, NA OPUSZCZONYM MIEJSCU, WYLĄDOWAŁ MYSZAK


ZAJĄC ZAWRÓCIŁ I BŁYSKAWICZNIE ZAATAKOWAŁ MYSZOJADA.


CHARAKTERYSTYCZNA POZA. ZAJĄC W WALCE ATAKUJE ŁAPAMI, TŁUKĄC NIMI, JAK PATYKAMI


ALE MYSZAR NIE CHCIAŁ TAK ŁATWO ZREZYGNOWAĆ.




CHŁOPAKI WZIĘLI SIĘ ZA ŁBY. NAGRODA, TO DORODNA BLONDYNA , WISZĄCA IM NAD GŁOWAMI.






50 METRÓW OD NAS, BŁOTNIAKI BUDUJĄ GNIAZDO. NIE REAGUJĄ NA NAS, BO ROZDZIELA NAS TAFLA JEZIORKA


ZALOTY PARY BŁOTNIAKÓW ŁĄKOWYCH. JAK ZAWSZE, BAAAARDZO DALEKO ODE MNIE.
SIĘ PYTAM- CZY TO NIE CZARNA ROZPACZ ??-NAJCZARNIEJSZA Z CZARNYCH !!


CIRCUS PYGARGUS-SAMIEC


J.W-SAMICA


PRZEPIĘKNY PTAK


PODICEPS NIGRICOLLIS
DZIKI PERKOZ ZAUSZNIK, A NIE HODOWLANY Z JEZIORKA ZGORZAŁY



NAD PSARAMI, WYSOKO W KOMINIE, MEWA MAŁA-
HYDROCOLOEUS MINUTUS


NA WALEWICACH, GANIAŁY SIĘ NAM NAD GŁOWAMI, DWIE KUKUŁY.
CUCULUS CANORUS




WALEWICE


NA BOROWIE ZAWSZE WYSZUKUJE SE JAKIEŚ ZAJĘCIE. TYM RAZEM-
ACROCEPHALUS ARUNDINACEUS





PTAKI WODNE DENERWUJĄ SIĘ. W TAKIM PRZYPADKU, ZADZIERA SIĘ GŁOWĘ I ROZGLĄDA PO NIEBIE. BARDZO CZĘSTO, WIDAĆ TAM JAKIEGOŚ DRAPOLA, PRZEWAŻNIE BIELASA.


POWOLI I MAJESTATYCZNIE, NADLATUJE "BOMBOWIEC"


PELECANUS  ONOCROTALUS






PACNĄŁ STATECZNIE NA WODĘ, WŚRÓD STADA GĘSI


ALE TE NIE WYTRZYMAŁY NERWOWO I  GWAŁTOWNIE ZAPRAGNĘŁY ZMIANY TOWARZYSTWA


HEY, GDZIE LECICIE ??, JA Z WAMI !!




I PO PTOKACH



DUMNY "ORZEŁ"PATRZĘ NA TĘ PARĘ Z MIESZANYMI UCZUCIAMI. Z SYMPATIĄ I "CZUŁOŚCIĄ"CHOĆ PSYCHIATRYCZNIE CZUJE SIĘ JAK ICH RÓWIEŚNIK, TO NIE DA SIĘ UKRYĆ, ŻE MÓJ SYN JEST O 6 LAT STARSZY, OD DOJRZALSZEGO Z NICH, CZYLI KAMILOSA. DWA DNI TEMU, PRZESKOCZYŁA  MU Z PRZODU CYFERKA NA 4  I CAŁĄ DROGĘ MUSIAŁ WYSŁUCHIWAĆ, JAKIM  JEST JUŻ STARYM DZIADEM I ABY SIĘ ZA BARDZO NIE EKSCYTOWAŁ, BO W JEGO WIEKU, TO HO HO....,WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO STARY !!!!! WIĘCEJ OKAZJI OD CHĘCI.


TAKIE SĄ PRAWA NATURY, WIĘC TO NORMALKA. TAKI WIDOK, ZAWSZE MNIE JEDNAK, PSYCHICZNIE MASAKRUJE. STAWAR I SAMICA BAŻANTA. NIE WIEM, CZY TO ON JĄ ZABIŁ, CZY KORZYSTA Z DARMOWEGO POCZĘSTUNKU


"OKRĘT"TO SAMO MIEJSCE I CO ROKU CI SAMI AKTORZY


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz