Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 18 stycznia 2018

325.SAME NIESPODZIEWAJKI

    DOLINY SŁUDWII I BZURY  - 2018.01.15.

               To był naprawdę wyjątkowy dzień, godny tego, aby go utrwalić, co spróbuję uczynić.
Jak zawsze, po dłuższym pobycie w domu, ciągnęło nas  na wolność, dostępną na otwartych przestrzeniach. Kolega Kamil, miał w poniedziałek wolny dzień. Wiadomo więc było, że się wyrwiemy, nie wiedzieliśmy tylko na razie, gdzie. Jak zawsze padło na interior za Łowiczem. Tradycyjnie zaczęliśmy martwić się o pogodę. Miała być wspaniała. Słońce i mrozek..
 W połowie się nawet sprawdziło. Jak wyjeżdżaliśmy, było -7 i solidny wiaterek. Nad głową jednak, rozciągała się gruba warstwa , ciemnych chmur . Jednak Bóstwa Matki Natury, patrzyły na nas przychylnym okiem. Ledwie minęliśmy Pruszków, a na zachodzie zobaczyliśmy plamę błękitu. Gdy dojeżdżaliśmy do Łowicza, rozciągała się nad naszymi głowami, kopuła bezchmurnego błękitu.
A my jechaliśmy i mocno główkowaliśmy, nad tym mianowicie, czego możemy spodziewać się na miejscu. Kamil sugerował, że raczej nie należy spodziewać się wielu gęsi.Jeżeli jakieś będą, to zapewne gęgawy. Żurawi tyż raczej nie należy się spodziewać. te mądre ptaki, wyczuwają, ze znacznym wyprzedzeniem zmiany pogody i w porę się ewakuują. Ja za to dawałem głowę, do samych kolan, że skoro jest już zima, to na miejscu będziemy się ścigać z tłumami drapoli, a z tego połowa, to będą kosmacze. Gdy dojeżdżamy do Złakowa, zwalniamy i zaczynamy się rozglądać. Sprawdzamy dokładnie powierzchnię pól i gałęzie pobliskich drzew i krzaków.Dlatego bez pisku opon, zatrzymujemy się, gdy ok.15-cie metrów przed nami, wychodzi na szosę rodzina żurawi. To był fantastyczny widok. Statecznie kroczyły po asfalcie, kiwając długimi szyjami. Nieźle nas ten widok podjarał. Taki widok, a my nie możemy robić zdjęć. Wystarczy, że byśmy tylko uchylili drzwi, a towarzycho, w try miga by się wyniosło. Dopiero spory kawałek dalej, weszły w pole widzenia naszych obiektywów. No i wtedy zaszaleliśmy. Narobiliśmy od groma zdjęć, a potem się okazało, że tylko parę było do przyjęcia. Robiliśmy różnymi aparatami, więc raczej były małe szanse, że obaj popełniliśmy ten sam błąd. Przyczyny szukał bym  raczej, w specyfice płaskiego i czerwonego światła, które praktycznie, nie dawało kontrastów. Dopiero jak już się sporo od bas oddaliły, zaczęły wychodzić pierwsze foty.
A wokół samego Złakowa, gdzie by nie spojrzeć, widać większe i mniejsze stadka lecących gęsi. Było ich bardzo dużo. Ku zdumieniu Kamilosa, większość to były białoczółki, potem sporo zbożówek i troszkę gęgaw. Potem, koło Wiskienicy Dolnej, zobaczyliśmy na polu oziminy, stado koło 1000 gęsi, odpoczywały i pasły się na swieżej zielenince. I cały czas dolatywały nowe grupki.
Pytam Kolegę-Gdzie nasz Fumfel, widział tydzień temu, bernisię rdzawoszyją ? 
Ano właśnie gdzieś tutaj. 
Jak myślisz, może gdzieś tu jeszcze krążyć ?
Raczej nie. Zupełnie nieprawdopodobne.
Szkoda, miał bym nową życiówkę.
I wziąłem się za dokładne obfotografowanie stada. Zdarzało się nam już nie raz, że po powrocie do domu i dokładnej analizie zdjęć, na ekranie monitora, dostrzegało się coś, czego nie zauważyło się przy przepatrywaniu bez lunetę. Stoimy przy rozległym polu, wystawieni na porywy silnego wiatry. Zaczynam mieć już dość. Chcę się właśnie wycofać, na z góry upatrzone pozycje w ciepłym samochodzie, gdy Kamil spokojnie mówi- O jest !!!!, I klękajta narody, choć bym miał zmarznąć na kość z perspektywą ciężkiego zaziębienia, za groma bym się stąd nie ruszył. Warunki nie były zbyt komfortowe. Były akurat pod Słońce. No ale cóż. Tym razem obiektyw zaskoczył mnie pozytywnie, może z powodu silnych kontrastów, tworzonych przez kontr światło. A potem zsiniali z zimna, wrócilismy do ciepluśkiego samochodu i zaczęliśmy rozpamiętywać, to co widzieliśmy przed chwilą. Ależ ja się fantastycznie czułem. Ruszyliśmy powoli dalej. Wkrótce trafiliśmy na wielkie stado żurawi. Pełne okrutnej złośliwości, pochłaniały z pola ,chłopską krwawicę. I było by całkiem git, gdyby nie totalny brak drapoli. Wszystkie myszaki , gdzieś się wyniosły. Załóżmy, że w rejonie Złakowa, mnóstwo łąk jest zalanych wodą, czyli mogą być braki w zaprowiantowaniu, ale przez cały dzień objechaliśmy kawał terenu i wszędzie było tak samo. Od czasu do czasu,  pokazał się jakiś myszaty mizerak, ale to nie  było to, do czego przyzwyczaiło mnie to miejsce. Widzieliśmy tylko jedną pustułę, co tu wydaje się całkiem niemożliwe. Sów też niet. Ani chibi. to skutek mokrego lata.
Postanowiliśmy nie marnować tu już więcej czasu i ruszyliśmy do Pradoliny Warszawsko-Berlińskiej, jak się ładnie nazywa dolinę Bzury. Interesowały nas drapole, łąbądki- nie nieme, oraz różne wróblaki na polach. Bez sensacji. Ale w pewnym momencie ciśnienie mocno nam skoczyło. Mijaliśmy miejsce, zapamiętane dwa tygodnie temu. Wypłoszyliśmy tu wtedy, spore stado wróblaków.Pamiętając o tym, podjeżdżaliśmy teraz uważnie i ostrożnie. I znowu z rowu wyskoczyły setki ptasiów. W połowie mazurki, ale w drugiej połowie, sam mniód: potrzosy, potrzeszcze, zięby, dzwońce,czyże, jery i........POŚWIERKA. Jestem tego pewien, bo oglądałem je już rok temu z bliska, na Polach Oborskich. Ale bez zdjęcia, nie ma o czym klechdać. Przymierzałem się do niej parę razy, ale niestety, nie wyszło. Ale wszystko wskazuje na to, że mają tu zimowisko, więc na pewno będziemy tu jeszcze nie raz.. Na razie, czas zaczął nas popędzać coraz bardziej. Nie mogliśmy dłużej tu pobyć, a może byśmy w końcu coś i wymęczyli.Kończył się fantastyczny dzień. Uwieczniłem nowy dla mnie gatunek-242-gi. Za tą bernikla,kręciłem  się tu z 5 lat. I w końcu niepodziewanie, ona dopadła mnie. I chwała jej za to !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!.
A  wracając do Warszawy, gdy tylko zaczęliśmy zbliżać się do Pruszkowa, na przywitanie wypełzł ciemny wał ponurych chmur. Podobnież w Warszawie, były na niebie cały dzień.

TEGOROCZNY GRUS GRUS


DOROSŁY GRUS GRUS



JECHALIŚMY POWOLUTKU, WYPATRUJĄC CYMESÓW. ZOBACZYLIŚMY JAK KAWAŁEK OD NAS, KICA SPOKOJNIE ZAJC. RYTMICZNIE I NIESPIESZNIE. NASZE TORY RUCHU, POWOLI SIĘ SCHODZIŁY. GDY BYŁ JUŻ TAK Z 5 METRÓW OD NAS, OSTROŻNIE SIĘ ZATRZYMALIŚMY. WTEDY SPOJRZAŁ NA NAS I.... ZAMUROWAŁO GO. TOTALNIE SKAMIENIAŁ. OBCYKALIŚMY GO DOOKOŁA, A ON TAK BIEDAK TRWAŁ




NA PRZYDROŻNYM DRZEWIE SIEDZIAŁ BIELIK, W STOSOWNEJ KRUCZEJ ASYŚCIE. WYSIADŁEM Z SAMOCHODU, ŁUDZONY NADZIEJA, ŻE ZDĄŻĘ ZROBIĆ JAKIEŚ ZDJĘCIE. ZOBACZYŁEM TYLKO, LECĄCEGO TUŻ NAD ZIEMIĄ BIELASA. OCZYWISTA Z ESKORTĄ. JAK SZYBKO WYSIADŁEM, TO JESZCZE SZYBCIEJ WSIADŁEM. OTACZAŁ NAS SMRÓD PADLINY. PODOBNIEŻ NA POLACH MOŻNA ZNALEŹĆ SPORO PADŁYCH DZIKÓW, A PRZY NICH KOCZUJĄ STADA BIELIKÓW I KRUKÓW




GRUS GRUSOWISKO


I CIĄGLE DOLATYWAŁY NASTĘPNE





ANSER ALBIFRONS


NIE WIEDZĄC O TYM, ZANIM JA ZOBACZYLIŚMY, MIAŁEM JA USTRZELONĄ.     CIUT PONIŻEJ I PO LEWO OD CENTRUM


JĄ, CZYLI-BRANTA RUFICOLIS





GĄSKI ZACZĘŁY SIĘ POJEDYNCZO ZRYWAĆ. A WTEDY ZANIEPOKOJONA, PODNIOSŁA GŁOWĘ I NA RESZCIE MOŻNA JĄ  BYŁO ZOBACZYĆ, W PEŁNEJ OKAZAŁOŚCI



ALE NIE TRWAŁO TO DŁUGO. SZKODA



PRZESIADŁY SIĘ KILKASET METRÓW DALEJ.



A TERAZ ANSER FABALIS


J.W


I PONOWNIE ANSER ALBIFRONS


MILARIA CALANDRA


J.W


STANDARDOWO JUŻ, STANĘLIŚMY NA POBOCZU, ABY PRZEPATRZYĆ POLA. OBOK NAS, PO PRZECIWNEJ STRONIE SZOSY,RÓSŁ MOEWIELKI KRZACZOREK, A W NIM DWA KOGUTKI-PERDIX PERDIX


ZAMARLIŚMY WSZYSCY W BEZRUCHU. JAK DO REJ PORY, UZBIERAŁO SIĘ NAM SPORO NIEZŁYCH ZDJĘĆ KUROPATW. WIĘC BEZ SPECJALNEGO  CZAJENIA SIĘ, ZACZĘLIŚMY SPOKOJNIE ROBIĆ ZDJĘCIA, MYŚLĄC, ŻE ZARAZ ZWIEJĄ.


A TE SPOKOJNIE GAPIŁY SIĘ NA NAS, NIC SE Z TEGO NIE ROBIĄC



JEDEN, ODWAŻNIEJSZY PEWNIE, ZACHCIAŁ OBEJRZEĆ NAS Z BLISKA


DRUGI WOLAŁ SIĘ WYCOFAĆ, NA Z GÓRY UPATRZONE POZYCJE


A POTEM ZACZĄŁ NAS RÓWNO OPIERDZIELAĆ. ZATEM POWIEDZIELIŚMY MU GRZECZNIE CZEŚĆ I WYNIEŚLIŚMY SIĘ SPIESZNIE, BO WKURZONA KUROPATWA, TO NADER NIEBEZPIECZNA PRZYGODA


DZWOŃCE I JER


TRAFIŁ SIĘ NAM I KOSMATEK.

BUTEO LAGOPUS


STARY ZNAJOMY- BIAŁY MYSZAK. W TYM SAMYM MIEJSCU, 

CO DWA TYGODNIE TEMU


 ZBLIŻA SIĘ WIECZÓR, ZWIERZAKI POCZYNAJĄ WYŁAZIĆ Z LASU




NO TO CYK, CO BY JEJ TA SZYJA, NIE PRZERDZEWIAŁA NA WYLOT


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz