Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 14 stycznia 2018

324.AKCJA KARMNIK-ZIMA 2017/2018

                         G Ó R A  K A L W A R I A

                                                         2018.01.13. 

             Ten cytat ściągnąłem z netu, z Googli. Po różnych rozmowach, zorientowałem się, że Ludziska, nie bardzo wiedzą, co to jest "AKCJA KARMNIK" i z czym się to je. Ta akcja trwa już ponad 10 lat. Ja miałem szczęście spotkać Kolegę Łukasza, który aktywnie bierze udział w tej akcji, od samego początku. Staram się  Mu towarzyszyć w tych akcjach, na etacie kibica. W aktualnej edycji brałem udział w dwóch spotkaniach i zrobię co będę mógł, aby uczestniczyć w pozostałych trzech. No bo to cholernie ciekawe, a po za tym, w dwóch, kiedy mnie nie było,uczestniczyły świerkodzioby, za którymi, uganiam się nieustannie. Oczywistą przyciągawką, jest możliwość zobaczenie z bardzo bliska ptaki, które ogląda się  przeważnie z daleka, a jeszcze częściej z bardzo daleka. Jak dla mnie, ogromnym magnesem jest możliwość spędzenia kilku godzin w Towarzystwie wyjątkowych ludzi, mądrych i kulturalnych. W takim Towarzystwie czuję się psychicznie  komfortowo i bezpiecznie. Nie muszę się czaić w oczekiwaniu, że za chwilę spotka mnie jakaś słowna agresja, czy złośliwość. O mądrości takich Ludzi świadczy choćby fakt, że podczas wspólnie spędzonych 5-ciu godzin , nie zahacza się o potencjalnie niebezpieczne tematy-politykę choć by.       Dzisiejszy dzionek, wbrew zapowiedziom, był mało słoneczny, a przenikliwy wiatr, wywoływał pragnienie ucieczki w jakieś ustronne i ciepłe miejsce. Grupa, trochę mniej liczna, acz doborowa. Ptaki też dopisały. Wokół karmników, gdzie by nie spojrzeć,  wszędzie widać ruch.
Łukasz dodatkowo wpędza mnie w stres, rzucając od niechcenia uwagi-Ooo , słyszeliście ?? Właśnie przeleciała pokrzywnica. Albo-Oo, tam siedzi Jerry i się odzywa. Dla mnie, są to bardzo atrakcyjne gatunki ptaków. Jera widziałem dwa razy i to z niezbyt bliska. Pokrzywnicy, ani razu, choć bardzo chciałem. Toteż siedziałem niespokojnie, targany emocjami. Każde wyjście do sieci, przyprawiało mnie o palpitacje serca. I w końcu, gdy już straciłem nadzieję, a nawet nie ruszyłem z z krzesła zadka, aby towarzyszyć ekipie do sieci, rozległy się okrzyki, a Bractwo zaczęło ku mnie wymachiwać ręcami-Jer, Jer, mamy jera. Nie muszę mówić, jakąż mi radochę, sprawiły te pokrzykiwania. I od razu dylemat- aparat ,czy kamera ?. Ptak jedyny w swoim rodzaju i  szanse niewielkie, aby go znowu dorwać. Obydwoma urządzeniami na raz, nie można się posługiwać. Wybrałem aparat. Jak zawsze.
 Nie wiadomo kiedy, zrobiła się trzynasta. W ciągu tych 5 godzin, zaobrączkowali-śmy 77 ptaków, 11-tu gatunków. Co znaczy, że złapało się co najmniej drugie tyle, bo dużo było zaobrączkowanych.
Niewątpliwym przebojem dzisiejszego dnia, były dzwońce. Przy karmniku kręciło się ich, całkiem pokaźne stado. Zostało zaobrączkowanych 25 ptaków.
A świerkodzioby się nie pokazali. Widocznie obowiązuje tu tajna klauzula.Ja albo one.

DZWONECZEK. CHUDY , ALE BYK



MIAŁEM PRZYJEMNOŚĆ I ZASZCZYT POZNAĆ, PANIĄ ANNĘ BUDYTĘ. TA SYMPATYCZNA I DROBNA  KOBITKA,JEST SPECJALISTKĄ OD WIELKICH PTASIORÓW-ŁABĘDZI I INNYCH KONDORÓW. DRUGI W TYM TOWARZYSTWIE, LICENCJONOWANY OBRĄCZKARZ. BYŁO MI BARDZO MIŁO.


ŁUKASZ, KIEDY SAM NIE OBRĄCZKUJE, TO KIEDY TYLKO MOŻE ODWRACA WZROK. WIADOMO, CHŁOPINY SĄ BARDZIEJ WRAŻLIWE



NO I TRAFIŁA MU SIĘ PARTANINA. WYHACZENIE DZIĘCIA DUŻEGO. PO SESJI ZDJĘCIOWEJ Z TYM ŻE DZIĘCIOŁEM, SANITARIUSZKA ANIA, MUSIAŁA SIĘ NIEŹLE NAMOZOLIĆ, ABY ZREANIMOWAC MU PALUCHY




ALEŻ ON JEST WRAŻLIWY, CHUCHA NA TE BARDZIEJ ZMARZNIĘTE ŁAPKI I ROZCIERA JE DELIKATUŚNIE


MAMY JERA !!!



OBRĄCZKI PLASTIKOWE, ODKSZTAŁCAJĄ SIĘ Z CZASEM. OTWIERA SIĘ TAKA DECZKO, A W SZPARZE, POTRAFIĄ UWIĘZNĄĆ, RÓŻNE ŹDŹBŁA ROŚLIN. DLATEGO PTASIA "PLOMBUJE SIĘ"KROPELKĄ "KROPELKI"


DZWONEK


OCH, JERRUM, POJERRUM





TYCH PLASTERKÓW PRZED DZIĘCIOŁEM, NIE BYŁO












CZYŻÓWNA



TYYY-GRUBASKU !!!




SAMICZKA



CZYŻ-SAMIEC


O

     I to nie koniec.Po następnych spotkaniach, będę uzupełniał wpis i dodawał,następne zdjęcia.

                                                    c.d.n

               A NASTĄPIŁ ON DOPIERO   2018.02.25.       
        Bardzo długo czekałem, aby znowu zagościć u tych Wspaniałych Ludziów w Górze Kalwaryji.
W kolejny termin obrączkowania, ścigałem łosie nad Biebrzą, jeszcze w następny, ścigałem  krzyżodzioby sosnowe koło Łeby. W końcu nadszedł termin ostatniego obrączkowania w tegorocznej akcji. Obiecałem se solennie, że zrezygnuję ze wszystkiego i bezwarunkowo będę towarzyszył Przyjaciołom., przy tej okazji. Tym bardziej, że Koledzy donosili mi bez przerwy i na bieżąco, co się u nich ciekawego dzieje. Oczywista, że świerkodzioby za każdym razem latały im tuż nad głowami. W sieciach pojawili się też wyjątkowi goście, 3 krogulce. Nic dziwnego, że nie mogłem się już doczekać terminu A on zbliżał się bardzo powoli. Codziennie z niepokojem  obserwowałem zaokienny termometr. Co dzień pokazuje coraz więcej, czyli coraz mniej. W nocy z soboty na niedzielę ma być ok -15 stopieńków, ale w dzień się "znacznie ociepli" i będzie tylko -10. Toteż rano wylazłem z domu ogacony, jak bym wybierał się na zdobycie  K2. Stoję na przystanku i modlę się, aby autobus przyjechał punktualnie, bo inaczej szlag trafi całą, misterną siatkę połączeń. Za 15 siódma dzwoni Łukasz i podśmiewuje się ze mnie-Poganiaj tego swojego kierowcę, bo mamy tu na modrzewiu z 15-naście świerkodziobów. Zazgrzytałem tylko ząbami, ale od razu śpik ode mnie odszedł i zrobiło mi się całkiem gorąco.. Odetchnąłem gdy zobaczyłem, że mój pojazd się pojawił. Następne też nie zawiodły, a z każdym następnym, jechało nas już coraz więcej.
Koło Konstancina dzwoni znowu Łukasz i rozgrzewa na maksa temperaturę. Złapał się właśnie krogul, więc nie szlajacie się nie wiadomo gdzie, tylko chybcikiem zasuwajcie do nas. Ależ ten autobus zaczął się wlec. Każdy gamoń, który nacisnął guzik stopu, przed przystankiem na żądanie, dostawał w myślach, wielopiętrową wiązankę. W końcu autobus staje na naszym przystanku, a tłum ludzi człapiących do kościoła, ma ubaw obserwując trójkę dziadków, zasuwających truchtem z jęzorami do pasa. Trafiliśmy akuratnie. Mimo przenikliwego zimna, a może dlatego, karmnik jest oblężony, śmigającymi we wszystkie strony ptasiorkami. Kowaliki, dzwońce, jery, grubodzioby, czyże, sikory. Tylko świerkodziobów niet. Odleciały tuż przed naszym przybyciem. Wzbudziło to nieukrywana radochę u moich Kumpli.
Wyciągam aparaturę i zaczynam focić. Warunki są trudne. Jest bezchmurne niebo. Słońce oświetla nas ciepłym przyczerwienionym światłem. Za to cienie są silnie zaniebieszczone promieniowaniem,
otaczającego nas wokół błękitnego nieba. Dodatkowo, stwierdzam z przerażeniem, że zapomniałem pudełka z zapasowymi akumulatorami i kartami pamięci. Od tej pory zwolniłem.
 Musiałem robić mniej zdjęć, a w przerwach, wyciągać akumulator i grzać go w kieszeni. I cały czas pilnować, aby coś zostawić na świerkodzioby, które powinny nadlecieć, lada chwila.
Mimo zimna, Towarzystwo dopisało. Była nas spora paczka. W miarę sił pomagaliśmy Łukaszowi jak tylko mogliśmy. Patrzyłem na niego z nieukrywanym współczuciem. My mieliśmy, okryty każdy możliwy kawałek ciała. Cały czas ruszaliśmy się z przytupem. On siedział cały praktycznie czas, nieruchomo na krześle i to bez rękawiczek !!!!!. Proszę, co to znaczy być młodym !!
A ptaki ładowały się do sieci nieustanie. Miał dzisiaj paść rekord. Zaobrączkowane będzie coś koło 150 ptaków. Złapanych było dużo więcej, bo były jeszcze retrapy, czyli już zaobrączkowane.
Czas powoli, ale nieubłaganie mija. Krzyżodzioby nie pojawiły się, a ja z rozpaczą myślę, że za parę chwil, skończy się to niesamowite przeżycie i znowu będzie trzeba czekać długi rok, na następną  akcję. Miałem zaszczyt i ogromną przyjemność, spędzić wiele cudownych chwil, w Towarzystwie wspaniałych ludzi. A więc ogromnie i mnóstwo bardzo wiele, dziękuję Im za to. Szczególnie  Łukaszowi, który z ogromnym spokojem i cierpliwością, znosił bandę kręcących mu się miedzy nogami gapiów i mnie, nieustanie komentującego, pytającego i nawołującego krzyżaki.
Kamera filmowa, czekając na swoją kolej, zamarzła i odmówiła współpracy. Świadkiem tej historii, pozostały tylko nieme zdjęcia. Ich odrobiną podzielę się z Wami.
    

DZIEŃ ZACZĘLIŚMY OD DESERU


DESER MA NA RAZIE  SCHOWANA  GŁOWĘ, DLA "PRZYJEMNIEJSZEJ" WSPÓŁPRACY


CUDOWNE, ŻÓŁTE ŚLIPSKA. MOŻNA SIĘ W NICH ZAKOCHAĆ, OD PIERWSZEGO WEJRZENIA.MŁODY SAMIEC KROGULCA, JAK NAM ŁUKASZ POKAZAŁ, ŻE MŁODY,  TO MOŻNA POZNAĆ PO TYM, ŻE PLAMKI NA PIERSI TWORZĄ TAKIE MINIATUROWE SERDUSZKA.

 

ZAJZAJER JEDEN


ACCIPITER NISUS

 

PIĘKNO IDEALNE



JAK SIĘ OBRĄCZKUJE GRUBODZIOBY ?Z OGROMNYM SZACUNKIEM I JESZCZE WIĘKSZĄ OSTROŻNOŚCIĄ.TO TAK JAK BY TRZYMAĆ MAŁY NIEWYPAŁ.

 

JEST PARĘ GATUNKÓW PTAKÓW, KTÓRE Z RACJI POTĘŻNYCH DZIOBÓW-CHOĆBY GRUBCIO, CZY MAZUREK, NIE OBRĄCZKUJE SIĘ ALUMINIOWYMI OBRĄCZKAMI. ICH SILNE DZIOBY, ZACISNĘŁY BY OBRĄCZKĘ, ODCINAJĄC KRĄŻENIE KRWI. DOSTAJĄ PANCERNE, STALOWE OBRĄCHY

 

COCCOTHRAUSTES  COCCOTHRAUSTES



NASTĘPNY CYMES
PEŁZACZ LEŚNY-CERTHIA FAMILIARIS

WIDAĆ DOSKONALE DWIE CECHY DIAGNOSTYCZNE-
DŁUGI TYLNY PAZUR I STOSUNKOWO KRÓTKI DZIÓB




ZAWSZE CHĘTNIE PRZEZE MNIE WIDZIANY JER-FRINGILLA MONTIFRINGILLA




TAK JEST UBARWIONY ŁEB SAMCA


A TAK SAMICY


SOLIDNY MRÓZ,GRUBE RĘKAWICE I MAŁY ŁOŁÓWEK,
DOPROWADZIŁY NASZĄ KOLEŻANKĘ, DO CIĘŻKIEJ CHOLERY




ZDJĘCIE ANI MAKSYMOWICZ


NA SAM KONIEC, ODWIEDZIŁ NAS ŁASKAWIE SAM PEREGRINUS


ZROBIŁ NAM NAD GŁOWAMI PARĘ OKRĄŻEŃ, A POTEM DOPADŁY GO KRUCZYSKA , WIĘC SIĘ SZYBKO EWAKUKUOWAŁ



       Tradycyjnie, po zakończonym obrączkowaniu, poszliśmy do domu Gospodarza działki, na szklaneczkę gorącej hierbaty. Tym razem czekała nas niespodziewajka, jak wielka cholera.
Małżonka Łukasza, przygotowała na zakończenie, tegozimowej akcji, super tort.
O rany, jeszcze tak dobrego nie szamałem.

To i następne zdjęcia, zrobiła Ania Maksymowicz


Każdy z nadzieją utkwił wzrok we frykasie, licząc na słuszny kawałek doli



Jednogłośnie doszliśmy z kumplem do wniosku, że w ciągu tak mroźnego dnia straciliśmy  mnóstwo kalorii, możemy więc śmiało nasze odchudzanie, zawiesić czasowo na góździu.


FRAGMENT Z NOTATEK KOLEGI ŁUKASZA


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz