Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 21 lutego 2017

285.NA LUZIKU

          KONSTANCIN 2017.02.16.

         Ogrom emocji,jakich doświadczyłem,przez dwa dni,na Polach Oborskich spowodowały,że środę przesiedziałem w domu,rozkoszując się słodkim nieróbstwem.To znaczy,że od skowronka do pójdźki,siedziałem przed monitorem.Wywoływałem i edytowałem zdjęcia z ostatniej przygody. Wieczorem włączyłem na deczko telewizornię i zostałem uświadomiony,że jutro,czyli we wtorek,jest ostatni dzień pięknej  i słonecznej zimy.
Znakiem tego,trzeba cuś z tym zrobić,aby nie marnować ,być może niepowtarzalnej okazji.Postanowiłem za tem,że wyskoczę sobie na granicę   W-wy i bez zbytniego napinania się, spędzę sobie miły i spokojny(!)dzień.Przy okazji zwrócę szczególna uwagę na zimorodki,wodniki i dzięcioły.Mówiąc o dzięciołach,mam na myśli zielone i czarne.Których to gatunków,jestem non stop spragniony ujrzeć.Raczej blisko.
Jestem w Konstancinie dosyć późno.Koło dziesiątej.Jest jeszcze spory mróz,gdzieś koło -5 stopieńków,a świecące już wysoko Słońce,pozwala mieć nadzieję,że nareszcie będę miał możliwość zrobić porządne foty wodnika.
Jest idealnie.To znaczy pusto,cicho i słonecznie.Idąc wałem,mijam po drodze stada szczygłów i innych wróblaków.To dobra zapowiedź.Na pewno zejdą później niżej i będę miał je jak na tacy.Widzę też,zawsze pożądanego przeze mnie ptaka-paszkota.I to nie jednego.Są niestety,strasznie płochliwe i cieszę się ich widokiem,ze sporej odległości.W znanym mi i konkretnym miejscu, stawiam turystyczne krzesełko,ustawiam aparat na statywie i spodziewam się,że lada moment,zobaczę tłumy biegających wodników.Czekam 5 minut, czekam 15,czekam pół godziny,a tu nic.Biorę lornetkę i dokładnie przeglądam okolice.Cicho i pusto.Na śniegu brak świeżych śladów.Biorę komórę i dzwonię do Mistrza Łukasza.Zna on ten teren jak własną rękę i bardzo często tu bywa.
Ano faktycznie,już od jakiegoś czasu,nie widział tu żadnego wodnika.Albo norka,albo koty.Cokolwiek,ale jednak skutecznie.Szkoda,bo jakoś tak się ułożyło,że traktowałem je jak pewnik.Po 45 minutach,ruszyłem odwłok i poczłapałem,rozglądając się za drugą pozycją na liście priorytetów. Zimorodek.Zawsze je tu widuję.Raz dalej,raz bliżej.Za każdym razem,ich widok,wywołuje we mnie orgazm estetycznych doznań.Tak są ubarwione egzotyczne ptaki,a tu lata taki jeden i lśni jak najpiękniejszy klejnot.
Dochodzę właśnie nad nie zamarznięte oczko wodne i widzę,że na jakimś kołku,siedzi zamulony,mój wymarzony klejnot.O rzesz TY.Rzucam wszystkie manele na ziemię.Zespalam się z aparatem i powoli,milimetr po milimetrze,zbliżam się do mojej ukochanej "ofiary"!.10 metrów,8 m...,5 metrów.Teraz każdy milimetr jest na wagę cudownego zdjęcia.Jestem coraz bliżej.W takich momentach,całkowicie wyłączam się z otaczającej mnie rzeczywistości.Widzę tylko moją "ofiarę".Może to jakiś atawizm,może w poprzednim wcieleniu,byłem jakimś kotem.Skupiam się tylko na tym opalizującym centrum wszechświata.I wtedy słyszę gromkie zawołanie-O zimorodek,też se walnę fotę.Potem rozlega się tętent,niczym szarżującego bawoła,na afrykańskiej sawannie.Mija mnie jakiś śmierdzący kurdupel. Zerkam na zimka i widzę,że już nie ma na co .Stwórco,jak ja nie znoszę kurdupli !!.Mówię mu delikatnie,że właśnie zmarnował moją,być może,życiową szansę.W odpowiedzi słyszę-Park jest dla wszystkich i każdy more tu robić co chce.Jak zawsze w takich momentach,automatycznie ruszam do przodu.chcąc w ramach mojego samo chciejstwa,strzelić głąba w pusty łeb i poprzestawiać mu kły.Szarpnięcie,na szyi dynda mi na pasku,aparat ze statywem.Zanim się wyplątałem,minęło trochę czasu.Akurat na tyle,abym se przypomniał powiedzenie-Ruszysz g....,odpowiadasz za człowieka.Po za tym,mam zamiar bywać tu jeszcze nieraz.Trudno podchodzić ptaki,oglądając się co chwila,czy za tobą nie podąża jakiś pierwotniak,z cegłówką w łapie.Otrząsam się i wracam do rzeczywistości.Minęło południe jest bardzo ciepło i wszędzie szlaja się mnóstwo luda.W między czasie zrobiło się całkiem ciepło.Brnę po całkiem pokaźnym błotku.Tak se myślę,że chiba już,nic tu po mnie.
Ukryty w jemiole paszkot

Największy z drozdów-paszkot-TURDUS VISCIVGORUS

Nareszcie blisko i przy pięknym świetle.
DRYOCOPUS MARTIUS



Jak kują konie,to niech żaba nie nadstawia łapy

DENDROCOPS MAJOR

I oto moja wymarzona Ślicznota,bo to i ona.
ALCEDO ATTHIS





Tutaj widać pewien problem.Mądre zasady mówię,że ostrość ustawia się na oko ptaka..Przy tej odległości i moich nastawach,głębia wynosi 3,5 cm.Czyli po półtora centymetra w obie strony od oka.
Dlatego ta ptica,mimo,że teoretycznie zrobiona dobrze,sprawia wrażenie do bani.
Link-http://taat.pl/narzedzia/foto/kgo/
Jak ktoś chce się pobawić kalkulatorem głębi ostrości,to proszę bardzo



Witał mnie i żegna Paszkot

J.W


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz