Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 18 grudnia 2016

278.MONOTEMATYCZNIE

           WARSZAWA 2016.12.13.

    Od jakiegoś czasu,Janusz drzaźnil się ze mną,napastując mnie fotami,pięknych wąsatek.W końcu nie zdzierżyłem.dopadłem go i zastraszyłem.Biorąc pod uwagę różnicę w naszej wielkości i wadze,nie było to trudne.W efekcie tego zastraszania,odczekawszy na optymistyczną prognozę,udaliśmy się do tego wąsatkowego raju.To nie było tak,że jak znaleźliśmy się na miejscu,czekał tam nas ptasi komitet powitalny.Musieliśmy się nachodzić,na wypatrywać i sporo nasłuchać,żeby w końcu dopaść nasze kochane,pomarańczowe pulpeciki.Była tylko parka,ale za to zupełnie niestrachliwa.Patrzyliśmy na nie z odległości 3-4 metrów,a one nie zwracały na nas uwagi.Było cudowne światło.Ciepły pomarańcz Słońca,wymieszany z błękitem bezchmurnego nieba.Miałem ogromne szczęście,że znalazłem się we właściwym momencie,we właściwym miejscu.A miejsce,wyjątkowo spokojne i bezludne.Zapomniane przez Boga i ludzi.I niech takim że zostanie.
Staliśmy spokojnie na brzegu,robiąc mnóstwo zdjęć.Na początku,migawki strzelały bez przerwy.Potem zapanowała cisza.Wybieraliśmy jak wyrafinowani smakosze,co fajniejsze kąski,z malującego się przed naszymi oczami przedstawienia.To była jedna z nielicznych okazji,że miałem jakiegoś ptaka do syta .I słowa są tu właściwie niepotrzebne.

                             PANURUS  BIARMICUS


































1 komentarz: