Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 13 czerwca 2016

249.WZDŁUŻ BUGU

CZARNÓW-KULIGÓW 2016.06.08.

           Właściwie,to tytuł powinien wyglądać jakoś tak:Smuteczek nadchodzącej jesieni.Czemuż ?Za chwilkę do tego dojdę.
Wybrałem się dzisiaj do Czarnowa,bo poczułem nieodparta tęsknotę za moim fixum dyrdum,czyli dudusiem.Wiem,że tam jest.Pierwszy mój zobaczony dudek,był właśnie tutaj,a i różni znajomi,widują go tu regularnie.Zawziąłem się więc okrutnie i rzekłem se,dzisiaj albo  wcale.Wziąłem se wygodne składane krzesełko,zapas jedzenie i picia.Obiecałem sobie,że nie odejdę z stamtąd,dopóki go nie dorwę.Nie powiem,zobaczyłem go dosyć szybko.Otóż na łąkach koło wsi,jest bajoro,a nad nim mostek.Lubię se tam zawsze deczko postać i popodziwiać cudowne widoki nadbużańskich krajobrazów.Teraz też to zrobiłem.Ledwie chwilkę postałem,a już go zobaczyłem,przelatującego w poprzek drogi.Zapadł niedaleko mnie w gęstej i wysokiej trawie.Zastygłem sparaliżowany widokiem.Stoję i czekam,mając nadzieję,że zobaczę go łażącego w tej trawie.Nic z tego.Nie mogąc znieść napięcia ruszyłem za nim.Tam gdzie,jak mi się zdawało wylądował,było pusto.Zacząłem się szwędać po krzaczorach,mając nadzieję,że to ja pierwszy go wypatrzę.Niestety,on był pierwszy.Zerwał się dosyć daleko od miejsca,gdzie go szukałem.Wróciłem na mostek,rozłożyłem krzesełko i zacząłem cierpliwie kikować.Kursował dość regularnie.Zorientowałem się,że leci zawsze w kierunku dużej kępy drzew,położonej za zespołem działek.Zwinąłem manele i ruszyłem spokojnie,na spotkanie ulubieńca.Szedłem wzdłuż ogrodzenia działek i dochodziłem do winkla.Kiedy już prawie do niego doszedłem,zza rogu wypadł prosto na mnie mój wyśniony i wymarzony.Gdybym go strzelił solidna rakietą tenisową,efekt był by identyczny.Zawrócił w miejscu i dał dyla.Więcej tego dnia go już nie zobaczyłem,a spędziłem tu jeszcze 4 godziny,oddalając się stopniowo,na coraz dalszą odległość.Nic z tego.Pisany jest mi widać inny scenariusz.Wszystkie widziane z bliska dudki,odnalazły mnie same.Przyszły do mnie,pokręciły się przede mną i pozwoliły się łaskawie obcykać.Nic tu po mnie.Ruszyłem smętnie w kierunku Kuligowa.I tu właśnie poczułem tchnienie nadchodzącej jesieni.Byłem tu stosunkowo niedawno.Wtedy powietrze pulsowało,śpiewem i przeróżnymi trelami.Teraz było już dużo ciszej,a i ptaków,które pozwalały się dostrzec,znacznie mniej.Zaloty się skończyły,teraz doglądały owoce tych zalotów.Po cichu i ostrożnie,aby nie zwrócić uwagi drapieżników.Urocze,przydrożne bagienka powysychały.Na starorzeczu wypatrzyłem tylko dwa rycyki,które zerwały się na mój widoki  pirlając i uciekły gdzie pieprz rośnie.Kilka bocianów,parę czapli i to tylko siwych.Były lata kiedy widziałem tu nieraz kilkadziesiąt białych.Cisza i spokój.Całkiem spokojnie i bezpłciowo,dowlokłem się do Kuligowa.Usiadłem na brzegu i popatrzyłem na otaczający mnie krajobraz.Wystarczyła do tego lornetka.Nie musiałem wyciągać lunety,bo i nie było po co.Miałem jeszcze 2 godziny do odjazdu autobusu.Siedząc na brzegu,zacząłem obserwować rybitwy.Nie było ich wiele,dwie rzeczne,jedna białoczelna i kilka czarnych.Próby sfocenia w locie tych ostatnich,wypełniła resztę czasu jaki mi tu pozostał.
Jest początek czerwca,jeszcze  niecały miesiąc i siewkowate,zaczną powoli opuszczać nasz Kraj.Być może wtedy,warto będzie tu jeszcze przyjechać.
MÓJ DRĘCZYCIEL-UPUPA EPOPS

KIEDY TAN STAŁEM NIERUCHOMO NA ŁĄKACH Z LORNETKA PRZY OCZACH,POCZUŁEM NA SOBIE CZYJŚ UPORCZYWY WZROK.5-6 METRÓW NA WPROST MNIE,STAŁ SŁUPKA ZAJEC I UWAŻNIE MI SIĘ PRZYGLĄDAŁ.POWOLUTKU SIĘGNĄŁEM ZA SIEBIE RĘKĄ,PRÓBUJĄC WYMACAĆ APARAT.MACAM I MACAM I NIC Z TEGO MACAŻU NIE WYNIKA.ODWRACAM GŁOWĘ I PATRZĘ ZA SIEBIĘ.APARAT NA STATYWIE,JEST CO NAJMNIEJ 3 METRY ZA MNĄ.POWOLUTKU ZACZĄŁEM SIĘ COFAĆ.
NIESTETY,FETNIAK NIE DAŁ MI JUŻ CZASU.KIEDY GO UCHWYCIŁEM W CELOWNIK,WIDZIAŁEM TYLKO RYTMICZNIE PODSKAKUJĄCY SIĘ BIAŁY DZYNDZEL,DYNDAJĄCY MU Z TYŁU.ZAJĄC MA DWIE PRZEPIĘKNE RZECZY:BOSKIE OCZY I TEN FANTASTYCZNY BIAŁY DYNDAJEC.

J.W

VBANELLUS VANELLUS.NA POCZĄTKU MOJEJ KARIERY PTASZNIKA,TO BYŁ PTAK O KTÓRYM MARZYŁEM,ABY GO SPOTKAĆ.TERAZ CZĘSTO GO MIJAM,NIE ZAUWAŻAJĄC NAWET.TYM RAZEM,CZAJKA NIE DAŁA SIĘ NIE ZAUWAŻYĆ.MUSIAŁA MIEĆ NIEDALEKO GNIAZDO.LATAŁA MI NAD GŁOWĄ I BEZ PRZERWY DARŁA MORDĘ.A WIĘC PARĘ ZDJĘĆ I EWAKUACJA

J.W

J.W

J.W

J.W

TEN KOSZMAREK NAPSUŁ MI MASĘ KRWI I SPOKOJU.ZOBACZYŁEM GO Z DALEKA,PRZEŚWITUJĄCEGO NIEWYRAŹNIE PRZEZ GAŁĘZIE.RZUCIŁEM SIĘ DO PRZODU,POGIĘTY W 16-NAŚCIE,PRÓBUJĄC PODKRAŚĆ SIĘ BLIŻEJ NIEZAUWAŻONY.FAKTYCZNIE PODKRADŁEM SIĘ NIEZAUWAŻONY CAŁKIEM BLIZIUTKO.POPATRZYŁEM I O MAŁO MNIE SZLAG NIE TRAFIŁ

SŁOWIK SZARY-LUSCINIA LUSCINIA.NIE BĘDĘ UKRYWAŁ,ŻE MIAŁEM PROBLEMY Z ROZPOZNANIEM GO.WIDZIANE DO TEJ PORY,BYŁY SZARO ZIEMISTE,TAKIE "KULISTE" I STARANNIE KRYJĄCE SIĘ.TEN ŁAZIŁ TUŻ PRZEDE MNĄ,PO DRUGIEJ STRONIE SIATKI I WYJADAŁ COŚ WŚRÓD OPADŁYCH IGIEŁ,JAKIEGOŚ IGLAKA,BYŁ BARDZO SMUKŁY I SOCZYŚCIE BRĄZOWY

MÓWIŁEM JUŻ,ŻE TO BARDZO BANALNY I WYŚWIECHTANY MOTYW.JEDNAK WIDOK TEN POWODUJE,ŻE RĘKA SAMA CHWYTA ZA APARAT I PODNOSI GO DO OKA

BARDZO SIĘ WZRUSZYŁEM OBSERWUJĄC TĘ KACZUSIE.ZOSTAŁO JEJ OSTATNIE DZIECIĘ I STRZEGŁA GO JAK OKA W GŁOWIE-KRZYŻÓWKA

A TU INNA SZCZĘŚLIWA MAMCIA


RYBITWY CZARNE-CHLIDONIAS NIGER

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

JAKIŚ ZABŁĄKANY KRWAWODZIÓB-TRINGA TOTANUS

ŁĄKI POD KULIGOWEM.KIEDYŚ BYŁO TU PEŁNO ROZLEWISK,KAŁUŻ I ROZKOSZNEGO BŁOTKA,A NA NICH SIEWKOWATE.TERAZ WSZYSTKO WYSCHŁO I ZAROSŁO ZIELSKIEM,W KTÓRYM BUSZUJĄ KROWY


1 komentarz:

  1. Witam Panie Marku. Widzę że duduś Pana też męczy.
    Nad Bugiem w okolicach Brańszczyka słyszymy go regularnie. Jego 'buu, buu" drąży uszy, kusi ale nie da się sfotografować. Gdy już namierzymy go to nagle podrywa się i szybko przelatuje na odległe drzewa aby tam ponownie z nas się naigrywać. Bardzo trudny ptak do fotografowania, powiem szczerze. Dlatego tak miło i z ornitologiczną zazdrością :) patrzę na Pana zdjęcie z dudkiem. Pozdrawiam serdecznie
    M.Habrowska

    OdpowiedzUsuń