Łączna liczba wyświetleń

piątek, 10 czerwca 2016

248.GORZKI SMAK KLĘSKI

GDZIEŚ NA MAZOWSZU 2016.06.05.

             Dzisiaj,w temacie żołn,miałem zdziałać cuda.Po ostatnim zwiadzie,kiedy to wszystko dokładnie obejrzałem i przemyślałem,czekałem tylko na odpowiedni dzień.Tym razem,najchętniej w niedzielę,bo ludzie nie będą pracować na polach,a Dzień Święty święcić i żeby pogoda była dobra. Słonecznie,ale nie za ciepło.I taki wymarzony dzień nadszedł.Objuczony sprzętem,dotarłem na miejsce.W bagażu dużo picia i jadła,a przede wszystkim, pożyczona od kolegi,wspaniałą sieć maskującą,typu WOODLAND i gracka karimata.Chciałem znaleźć sobie,jakiś wygodny dołek w chaszczorach,ułożyć się tam,zamaskować i czekać nieruchomo,aż ptaki oswoją się z nowym umeblowaniem.Miałem nadzieję,że zrobię dzisiaj zdjęcia życia.Miałem na to cały dzień i jak mi się wydawało święty spokój.Podkradłem się delikatnie na miejsce i szczęśliwy,syciłem oczy widokiem uwijających się żołn.
Nagle rozlega się przeraźliwy harmider i ptaki uciekają na wszystkie strony.
W środek koloni,wjeżdża samochód.Staje na środku i silnik gaśnie.Jakiś chomąt,uchyla okno,wystawia obiektyw i zaczyna wygodnie robić to,do czego przed chwilą przymierzałem się ja.Nie będę już dyskutował na temat etyki takiego zachowania,ale jestem cholernie wściekły,że ktoś mnie tak wstrętnie "wydymał".I to już koniec dzisiejszych marzeń.Na wszelki wypadek wziąłem dzisiaj ze sobą,jeszcze drugi obiektyw.O krótszej ogniskowej,ale za to,o doskonałej jakości i szybkim autofokusie.Na pocieszenie,porobiłem trochę zdjęć żołn w locie.Zdruzgotany,udałem się w powrotna drogę.Pociechą dla mnie było to,że co krok natykałem się na jakieś ciekawe ptaki i gapiłem się na nie bez końca.Wiele razy choć by,o mało nie podeptałem kuropatw.Chodząc po polu z zadarta do góry głową,co chwila z pod nóg wylatywała mi jakaś parka.Raz o mało pikawa.nie wyskoczyła mi z klaty.Na siatce ogrodzenia siedział dorodny samiec.Wytrzymał bardzo długo i gdy byłem już,tuż tuż koło niego,zerwał się z ogłuszającym furkotem.A ja z głową zadartą do góry i z aparatem przy oku,w ogóle go nie widziałem.Potem zacząłem napotykać co chwila ptaki,w poszukiwaniu których,zeszedłem bezskutecznie wiele kilometrów-makolągwy.Miałem je na wyciągnięcie ramienia(prawie)i w ogóle nie były płochliwe.Kiedy indziej był bym w siódmym niebie,teraz,gorycz osiadła na mej duszy,nie pozwalała mi osiągnąć stan wielkiej radochy.Po za tym, mówiąc krótko,zaczęło się robić niesympatycznie.Przechodziłem przez całkiem fajną wieś.Ale obwieszony tobołami,lornetą,aparatem z wielkim obiektywem,w maskującym kapeluszu,zacząłem wzbudzać sensacje.Kto mógł,wylegał przed płot i otwartą jałopą i wytrzeszczonymi gapami,patrzył się na mnie jak na trójgłowego psa.Jak żesz ja tego nie znoszę.Najchętniej,stanął bym na środku i posłał im serdecznie,wiązankę dorodnych kwiatów polskich. Ale nie nada. Przecie jeszcze tu wrócę.
Jak się przy tym okazało,Dzień  Święty,nie do końca był taki święty.Mimo,że była niedziela,na polach i w sadach,były tłumy pracujących ludzi.Biedacy mieli faktycznie przerąbane.Jak przychodzi czas,to świątek i piątek,zapychają od świtu do wieczora.A ja tracę komfort prywatności.
ZIĘBA-FRINGILLA COELEBS

J.W

KUROPATWA-PERDIX PERDIX

ŻOŁNY-MEROPS APIASTER

ALEŻ TO ZDJĘCIE PRZEMAWIA DO MOJEJ WYOBRAŹNI!!

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

MAKOLĄGWA-CARDUELIS CANNABINA

J.W

J.W

J.W

J.W-NARESZCIE MAM I DZIEWUCHĘ.CHOCIAŻ WYGLĄDA TAK NIEPOZORNIE,ŻE ZAPEWNE NIERAZ PO TAKOWEJ,PRZESUNĄŁ SIĘ NIEUWAŻNY WZROK,MYŚLĄC,ŻE TO WRÓBEL

J.W

JAK NA KOMINIE,TO KOPCIUSZEK-PHOENICURUS OCHRUROS.
UWIELBIAM TE PTASZKI

J.W

J.W-ZDJĘCIA NA DRUCIE,ZACZYNAJĄ JUŻ WYWOŁYWAĆ WE MNIE OBRZYDZENIE.
WSZYSTKIE PTAKI W TEJ SAMEJ POZIE I PRAKTYCZNIE WYGLĄDAJĄCE TAK SAMO.
ALE JAK SIĘ NIE MA CZEGO SIĘ LUBI.......

TU SIĘ TROCHĘ NAGŁÓWKOWAŁEM.POD OSTRE SŁOŃCE,PLISZKA SIWA WYGLĄDAŁA JAK PLISZKA ,CAŁKIEM CZARNA.DOPIERO JAK SIĘ
 ZACZĘŁA RUSZAĆ,TO ODETCHNĄŁEM Z ULGĄ

1 komentarz:

  1. Współczuję chomąta i żłoba, ale uśmiałam się serdecznie :D
    Zdjęcia cudne!

    OdpowiedzUsuń