Łączna liczba wyświetleń

piątek, 18 marca 2016

230.CHCIAŁ,NIE CHCIAŁ

ŁAZIENKI KRÓLEW.-20016.03.16.

       Zapowiedziała się ładna pogoda.Nie miałem pomysłu na jakiś dalszy wyskok.Tak że,ptaki na które czekam,czyli siewkowate,są jeszcze w drodze.Szkoda by była niezmierna,przesiedzieć taki dzień w domu.A więc raniuśko ,skoro świt,wyskoczyłem do Łazienek.Praktycznie rzecz ujmując, bramę przekroczyłem o 6,30.Mając nadzieję,że będzie jeszcze cicho i pusto.Cicho jeszcze było,ale nie pusto.Miałem wrażenie,że w parku umówili się dzisiaj,wszyscy biegacze.Niby nic,ale niektórzy zachowywali się tak,jak by w dniu dzisiejszym,park miał by być wyłącznie do ich dyspozycji.

Jak na razie pogoda nie zdecydowała się,jaki ma przybrać kształt,na dzisiejszy dzionek.Niskie chmury,a raczej podnosząca się mgła,zakryły Słońce i było dosyć ciemno.Od razu zdecydowałem się,że nie będę dzisiaj łaził po całym parku,jak ten słynny dziadyga po pustej  świątyni.Miałem ładny kawałem pianki poliuretanowej.Chciałem ja rozłożyć na jakiejś ławce,w miejscu które jest ptasio obfite.Miałem tam zamiar zakotwiczyć na parę godzin i tym razem czekać,aż ptice przyjdą do mnie.Po drodze spotkałem fajnego Człowieka. Kolega Wiesław- ptasznik, i to raczej ten z górnej półki.Miły ,spokojny Człowiek.Łatwo go z daleka rozpoznać,po długiej,kończącej się gdzieś za kolanami,brezentowej,oliwkowej kurtce.Cuś jak bojowa koszula nocna,babci Andzi.Do tego potężny obiektyw.Zupełnie jak by babcia z bazooką,wybrała się tropić nielegalnych emigrantów.Poznaliśmy się, jak tematem numer jeden,była jarzębata na Patelni.Spędziliśmy wspólnie parę godzin na dyżurze.To nie był jedyny znajomy,jakiego miałem zaszczyt i przyjemność spotkać tego dnia.Swoje włości,obchodził jak co dnia,Krzysio K.K.Towarzyszył mu miły i do tego młody człowiek,którego ubiór i sprzęt,od razu ujawniały kto On zacz.Ci dwaj Przemilcy,byli tak zajęci obrabianiem zadka jakiegoś wspólnego wroga z forum FB,że rozdeptali by mnie z kretesem,na środku publicznej drogi.Po chwilowej konsternacji,miałem przyjemność poznać,kolejnego "fejsikowego"fumla,czyli-Andrzeja M.Chwała kolejnemu młodemu Człowiekowi,pozytywnie zakręconemu.
Jak mawia,słynny już w co poniektórych gronach,mój szwagrowski-Parle,parle sucho w gardle.Nagadawszy się o świerzościach z nowo spotkanymi,zakotwiczyłem,na upatrzonej ławeczce,rozłożyłem sprzęt i zacząłem czekać.Nie powiem,miejsce które wybrałem,rzeczywiście było tak dobre,jak mi się wydawało.Sporo ptasiów,co prawda tych bardziej pospolitych,ale  popatrywałem na nie z wielką przyjemnością.W krótkim czasie zaliczyłem 4 gatunki dzięciołów.Co prawda,ten dla którego tu byłem,czyli zielony,pokazał się w ciągu dnia tylko dwa razy,a i to na krótko.Zapewne był umówiony  z K.K i moja osoba stworzyła mu dyskomfort psychiatryczny.Jest 10 rano.Po krótkiej ekspozycji,Słońce schowało się za chmury.Mimo pianki,zimno zaczęło dotkliwie kąsać mój zadek.Postanowiłem się trochę rozruszać.Wybrałem się nad tzw.Kanał Piaseczyński.Może to Poniektórych zaskoczy,ale nigdy tam nie byłem.Krzysio zapewniał,że czeka tam na mnie głowienka.Nie było jej,ale spotkałem mandaryny i karolinka.Jest to już mocno wyeksploatowany i banalny temat.Normalnie mijam je  z daleka.Teraz zobaczyłem je,tuz pod moimi nogami,oświetlone ostrym światłem
Słońca.Wyglądały bajecznie.Złamałem się i troszkę je obstrykałem.Głowienki nie było,więc szybko wróciłem na swoją ławeczkę,mając nadzieję,że ten paskudnik zieleniec,zawita przed moje oblicze .Gucia tam.Z daleka histerycznie wyśmiewał się ze mnie.Jak podleciał bliżej,skrycie przeskakiwał po krzaczorach,abym go tylko nie zobaczył.Zobaczyłem go i zrobiłem mu zdjęcie.Tylko jedno niestety.Zobaczyłem za to świerzyznę.Pierwsza tegoroczna zięba.I tak se siedząc na d.zrobiłem co najmniej tyle samo zdjęć,co bym się szlajał po całym parku.Zaczęła mnie powoli jednak,dusić nagła cholera.Tuż przed moimi nogami,zaczęły jeździć w te i w tamte,różne piekielne maszyny, wożące ziemię.Właśnie miałem fajna akcję.Przy małej niedalekiej kałuży,zaraz obok mnie,usiadło stado spragnionym czyży.Wspaniała okazja,aby strzelić kilka fot.Od razu rozległ jednak rumor,i zza moich pleców wyskoczył,dolony traktorek.Wpadł w kałużę.Nie tylko rozpędził czyże,ale w ogóle zlikwidował ,te mała oazę na środku drogi.Klnąc jak szewc,zgarnąłem pod pachę manelę i opuściłem niegościnne miejsce.Postanowiłem zajrzeć jeszcze do puszczyka.Zawsze oglądałem go rano,gdy Słońce oświetlało go z tyłu kontr światłem.Czarna dziura.Teraz właśnie mijała 14-ta i nieborakowi zaczynało świecić w kaprawe oczka.Faktycznie,ustawiłem aparat na statywie i zacząłem robić mu zdjęcia.Tak ze trzy,co 15 minut.Całym sobą,tkwiłem tam wysoko nad ziemią.Toteż,gdy czując ból w wykrzywionej szyi,opuściłem głowę,zobaczyłem cuś,co mną ogromnie wstrząsnęło.Otóż od dawna,od wielu lat,słyszałem o sarence,która swobodnie biega po parku.Ma od strony Agrykoli żłóbek ze świeżym siankiem i podobno kojo za stacją trafo.Nigdy jej nie widziałem,a mnóstwo bardzo wiele chciałem.Wyobrażałem sobie,że muszę się pojawić o świcie,przy porannym otwieraniu bram i może po cicheńku,gdzieś ją ujrzeć.Patrzę,a ta wredna krowa,spaceruje tuż przede mną,nic sobie nie robiąc z pętających sił wokół humanoidów.O rany,ale sobie ulżyłem.Aparat rozgrzał się do czerwoności.Po tym zdarzeniu,temat saren jest już chiba wyczerpany. Nigdzie nie uda mi się już zrobić,lepszych zdjęć.
IDĄC RANO O DOCHODZĄC DO MOSTKA,PRZED PAŁACEM NA WODZIE,ZOBACZYŁEM NA WYSOKIM DRZEWIE,JAKIEŚ CIENIE,CIEMNE PLACKI NA DRZEWIE.CO ZA CHOLERA,CZY TO JAKIEŚ WORKI PLASTIKOWE,.KTÓRE  WIATR TAM ZANIÓSŁ,CZY JAKIEŚ REKLAMY.z BLISKA ZOBACZYŁEM,ŻE TO NOCLEGOWISKO PAWI.BYŁO ICH TAM NA WYSOKOŚCI KILKUNASTU METRÓW,CAŁKIEM SPORO.PIERWSZE ZLAZŁY SAMICE I ZACZĘŁY WYDZIERAĆ RYJE NA CAŁY PARK.ALE NIE BYŁ TO TEN ZNANY,Z RÓŻNYCH FILMÓW "PIIIĄĄĄG".TO BYŁ RYK DZIURAWEJ, I ZARDZEWIAŁEJ SYRENY PAROWCA Z MISSISSIPPI.NO CUŻ,PANIE NIE TYLKO SA BRZYDSZE ,ALE I MNIEJ MUZYCZNE

PRAWIE DOROSŁA BIAŁOGŁOWA-LARRUS CACHINNANS

J.W

ŚREDNIAK-DENDROCOPOS MEDIUM

DUŻY-DENDROCOPOS MAJOR

DZIĘCIOŁEK-DENDROCOPOS MINOR
NIEWIELE WIĘKSZY OD BOGATKI


A I OT,ZIELONA CHOLERA-PICUS VIRIDIS

DROZD KWICZOŁ-TURDUS PILARIS
TE PIĘKNE PTAKI RZADKO FOTOGRAFUJĘ.
MOŻNA BEZ TRUDU PODEJŚĆ DO NICH W KAŻDYM PARKU I DO WOLI OBROBIĆ.
A WIĘC ILE W KOŃCU MOZNA

AKURAT ZOBACZYŁ PRZEKĄSKĘ,ZARAZ BŁYSKAWICZNY SKOKI ZAŁATWIONE

SŁYNNE PLAMKI W KSZTAŁCIE GROTÓW STRZAŁ.ŚPIEWAK MA ROZMYTE OWALNE

PIERWSZA ZIĘBA W TYM ROKU,SAMIEC-FRINGILLA COELEBS

PODOBNIE JAK KWICZOŁY,NA POCZĄTKU FOCIŁEM JE ILE SIĘ DAŁO,TERA USTAŁEM,CHOCIAŻ UCZCIWIE RZECZ BIORĄC,JEST ICH CHIBA MNIEJ NIŻ KIEDYŚ.
 KOS DZIEWECZKA-TURDUS MERULA

JAK WYŻEJ,OPCJA SAMIEC

TRACZ NUROGĘŚ-MERGUS MERGANSER

TA PIĘKNA TRÓJECZKA,JEST DZISIAJ WYJĄTKOWO SPOKOJNA I GRZECZNA

NIE MOGŁEM SIĘ OPRZEĆ,ZNOWU 100 KADRÓW

MANDARYNA DZIEWUCHA

KAROLEK.NIE WIEM KTÓRY Z NICH DWÓCH JEST PIĘKNIEJSZY.RAZ TEN MI SIĘ BARDZIEJ PODOBA,INNYM RAZEM PRZECIWNIK

MANDARYN

AKTUALNIE PANUJĄCY KRÓL ŁAZIENIEK.GODZ.13.59

GODZ.14,22

JACYŚ MILI,ZASKOCZENI FRANCUZI.PRZED CHWILĄ POKAZYWAŁEM IM PRZEZ LIPO PUSZCZYKA,A TERAZ NADEPNĘLI NA SARNĘ.SE POMYŚLĄ,ALE TA POLSKA TO DZIKI KRAJ

KO0CHAN MASKOTKA.CIEKAWYM,CZY JAKOŚ JĄ NAZWANO.
GDYBY NIE TO PROPONUJE BEATKA





JAK MÓWIŁEM,OBFOCIŁEM JĄ ZE WSZYSTKICH STRON.JASNA PLAMA,BYĆ MOŻE UŁATWIA IM PORUSZANIE SIĘ W CIEMNOŚCI,GDY IDA GĘSIEGO.
NIE WIEM DO CZEGO SŁUŻY TA NAMIASTKA OGONA.
PRZYPOMINA MI RACZEJ OSEŁDEC,TYLKO CZEMU WYRÓSŁ Z PRZECIWPAŁOŻNEJ STRANY





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz