Łączna liczba wyświetleń

środa, 5 sierpnia 2015

184.REGUŁY,MICHAŁOWICE,RASZYN

   CZYLI UPALNE KATUSZE DLA WŁASNEJ                             RADOCHY 2015.08.03.

    Nie wiem Kochani moi i Mili,czy znacie te uczucie,które ogarnia człowieka,gdy siedzi się zbyt długo w domu.Zaczyna go wtedy,jak ja to mówię,nosić.Aż w końcu męczennik wyrywa się z domu,byle jak,byle gdzie,byle na pewno.Tak do końca,byle gdzie,to nie było.Dochodziły mnie plotki z grupy, iż dzieją się ciekawe rzeczy na zbiorniku wodnym,pod Michałowicami.
Tak więc rano złapałem manele i bladym świtem pognałem na dworzec WKD.Przywitały mnie pustki.Jak się okazało naprawiają tory i działa komunikacja zastępcza w postaci autobusów.W swojej słodkiej naiwności myślałem,że jak zastępcza,to mnie zawiozą pod stację WKD Reguły.A Gucia tam.Nie dosyć,że autobusy kursowały rzadko,to wywieźli mnie na jakieś pola,skąd musiałem dyrdać 1,5 km do stacji.Początek był zły,co spowodowało, że powolutku osiągałem temp.wrzenia i rozglądałem się za kimś,kto by mi porobił za piorunochron.Mojego etatowego piorunochronu,czyli małżonki nie miałem niestety pod ręką.Dotarłem w końcu nad wodę, stosunkowo późno.Chyba już kole 8-ej.A to znaczyło,że święty spokój o którym marzyłem,wybył i nie miał chęci powrócić.Na drodze wokół stawu,co chwila przelatywali jacyś biegacze,lub wyprowadzacze psów.I wszyscy oni uparli się,być w tym samym miejscu i o tej samej porze co ja.Totalna porażka.
Wypatrzyłem w końcu 5 gatunków siewkowatych i to do tego tych najbardziej pospolitych i nie za bardzo ciekawych.Były wyjątkowo czujne i bardzo łatwo zrywały się do lotu i uciekały.Zrobiłem wokół stawu,niespieszne kółko, skradając się powolutku i próbując podejść jak najbliżej do wypłoszonych ptaków.Daremny trud.Byłem też nieprzyjemnie zaskoczony,zupełnym brakiem 
innych ptaków.Poza kilkoma wyleniałymi krzyżówkami,totalna pustynia.W międzyczasie minęła już godzina 10-ta i zacząłem się czuć, jak bym się powoli obracał na brytfance,we własnym sosie.Na komórze stało,że jest już przekroczone 30 st,a do południa jeszcze kawał drogi.I wyłonił się dylemat.Czy wracać po własnych śladach,na miejsce startu i już na pewno nic nie zobaczyć.Czy ruszyć dalej przed siebie i przecierać nowe szlaki.Wybrałem to drugie.Ruszyłem wzdłuż rowu melioracyjnego.Ale ten rów,miał na mapie nazwę i wabił się Raszynianka.Zupełnie jak jakaś woda mineteralna.Tak też,
mając nad głową zbliżające się do zenitu Słońce,pociągnąłem wzdłuż strumyczka,czujnie wachlując uszami  i bacznie zezując na wszystkie strony.
Wokół były same nieużytki,porośnięte masą ostów i jakimś innym zielskiem.
Miałem nadzieję,że będą szczygły,może makolągwy,a może jeszcze cuś bardziej fajnistego.Zaś tam.Absolutna pustynia.Żadnych ptaków i żadnych zwierząt. Przeciąłem nową autostradę S8 i na zacząłem horyzoncie,dostrzegać drogę do Janek.Po drodze zahaczyłem jeszcze o Staw Puchalski.Pełno krzyżówek,trzy łabędzie i kilka śmieszek.O i jeszcze zmartwiony kormoran.Na brzegu pętali się ludzie,a on na wodzie nie mógł znaleźć niczego,na co mógł by wyjść i rozłożyć skrzydła.Tu też zobaczyłem  pierwsze tego dnia drapole ,parę błotniaków stawowych.Mimo totalnej porażki,jeśli chodzi o zaobserwowane gatunki,to rajd ten wspominam dosyć miło.Przeszedłem równo 9 km,w ponad 30 st.upale,przez niezbyt urodziwe tereny,ale było tu w nadmiarze to co bardzo cenię i uwielbiam,święty spokój.Po opuszczeniu stawu,nie spotkałem już ani jednego ludzia i czułem się rozkosznie sam na tych dzikich polach.A to działa na mnie bardzo regenerująco.
CZAJKA-VANELLUS VANELLUS

J.W

BATALION-PHILOMACHUS PUGNAX

MŁODE ŁĘCZAKI

ŁĘCZAK-TRINGA GLAREOLA

SAMOTNIK-TRINGA OCHROPUS

J.W +RYBITWA BIAŁOCZELNA

SIEWECZKA RZECZNA-CHARADRIUS DUBIUS

MŁODA PLISZKA ŻÓŁTA-MOTACILLA FLAVA

MŁODY SZCZYGIEŁ-CARDUELIS CARDUELIS

LANIUS COLLURIO-MAMCIA

J.W-BOBO

J.W-OCIEC

KORMORAN-PHALACROCORAX CARBO

J.W

BŁOTNIAK STAWOWY SAMICA-CIRCUS AERUGINOSUS

J.W-SAMIEC


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz