Łączna liczba wyświetleń

sobota, 27 czerwca 2015

176.ODKRYWAM NOWE LĄDY

    ZAKOLE WAWERSKIE 2015.06.26.

         Odkryłem dzisiaj arcyciekawe miejsce.Mam na myśli tzw.ZAKOLE WAWERSKIE.O tym miejscu słyszałem już od dawna i to od wielu osób.Nie trafiłem tu jednak do tej pory,bo to najpierw myślałem,że ta nazwa odnosi się do terenów nad wiślańskich,położonych powyżej mostu Siekierkowskiego,a tereny te znam już dosyć dobrze.Potem, jak już znałem położenie tego miejsca,to se myślałem-a cóż tam może być ciekawego w miejscu,zewsząd otoczonym ruchliwymi i hałaśliwymi drogami i zatłoczonymi osiedlami.Ale nadszedł w końcu czas,kiedy powiedziałem sobie,trza to cuś zobaczyć na własne oczy.I tak się stało.Dojazd jest łatwy.Autobus 720 z centrum dojeżdża do Ronda Mościckiego,czyli prawie na miejsce.Trzeba tylko znaleźć betonowy mostek nad rowem melioracyjnym,a zaczynająca się za nim ścieżka zaprowadzi w interior.I tu parę wskazówek.Miejsce to słynie z niezliczonych chmar komarów i meszek.Ja choć świeży i niepryskany,nie zostałem ani razu ujadzony.Powinno się jednak coś przeciw nim zabrać.Po za tym, początkowo teren jest bardzo podmokły i po większych opadach,bez kaloszy nie przejdzie się.Wąziutka ścieżka,prowadzi przez gęste i wysokie krzaczory.Na początku zupełnie jak ols.Potem robi się sucho i jaśniej.Pokazują się potężne stare lipy i inne piękne drzewa.Ze wszystkich stron słychać ptasie śpiewy i kątem oka można dostrzec,uciekające na boki ptaki.Nie są raczej przyzwyczajone do ludzi.Są dzikie i ostrożne.Słyszę dzięcioły-czarnego i zielonego.W tej gęstwinie,nie mogę ich jednak dojrzeć.A oprócz ptaków,nie słyszę już nic.Wielkomiejski hałas,został gdzieś za mną,za ścianą drzew,a ja idę dzikim i nieznanym lądem.Potem drzewa zaczynają rosnąć coraz rzadziej i stają się mniejsze.Robią się z nich raczej duże krzaki, rozdzielone coraz większymi spłachetkami wolnej przestrzeni.Potem wychodzę na "step".Być może,dawno temu,tak wyglądało takie dzikie i naturalne środowisko.Wszędzie rośną różne trawy.Jedne na wysokość kolan,w innych miejscach zamykają się nad moją głową.Wśród tych traw,z rzadka porozrzucane są pojedyncze,lub małe kępy krzaków.Idę ścieżką,momentami szeroką na metr,w innym miejscu tak wąską,że boki się schodzą i muszę przedzierać się na siłę.Nad głową lata błotniak stawowy,a wokół mnie panuje zupełna  cisza i święty spokój.Jestem na siebie wściekły.Zapomniałem wziąć z domu, krótkoogniskowy obiektyw.Mógł bym teraz utrwalić piękno tego miejsca.Bo niby nic tu nie ma,a jest pięknie.Dookoła smyrgają ptaki z typowych dla takiego miejsca gatunków-rokitniczki,łozówki,cierniówki.
Ja rozglądam się na boki,szukając pilnie dziwonii i makolągw,których ma tu być podobno zatrzęsienie.Na razie nic nie widzę.Przechodząc przez rów melioracyjny,słyszę niedaleko kwilenie jakiegoś siewkowatego.Nawet nie próbuję szukać.Co ciekawe,jest tylko ta jedna ścieżka i nie widać,żadnych poprzecznych,krzyżujących się z nią.Dochodzę powoli do ulicy Poprawnej. Widać rząd luksusowych domków jakiegoś osiedla.Zbliżam się do cywilizacji.Wystarczy rozejrzeć się wokół i od razu widać jej ślady .Sterty śmieci i gruzu.Wzmagam uwagę.Doświadczenie mi mówi,że mogę tu spotkać coś ciekawego,np.białorzytkę.I tak się też stało,ale kawałek dalej.Na razie wszedłem na dziwoniowe pole.Naliczyłem trzy głosy dochodzące z różnych stron.Jedną udało mi się nawet podejść całkiem blisko.Był to jednak jakowyś młodzianek.Zupełnie bez śladu purpury.Musimy te spotkanie powtórzyć za rok.Potem na stercie potrzaskanych pustaków,widzę kręcącą się nerwowo białorzytkę.Już przy domach,polatuje przy mnie jakiś niewielki ptaszek.Nie mogę  go nawet rozpoznać.W domu wyciągam mądre księgi i numery telefonów do przyjaciół i zaczyna się określanie gatunku.No i proszę, kląskawka.Tyle tylko,że młoda.Dlatego też nie mogłem jej od razu rozpoznać.Przeszedłem w sumie 7 km.Kiedy zmęczony dochodzę do mostu Siekierkowskiego,zaczynam rozpaczliwie rozglądać się za autobusem,który mógł by mnie powieźć w stronę Śródmieścia.Patrzę i oczom nie wieżę.Przede mną na pętli,stoi 111.Autobus prosto pod mój dom.Prawdziwy happy end.
Reasumując:powinienem pokazać się tu już dawno i to wcześniej.Przyszła już pora,że ptaki przestają śpiewać i coraz trudniej jest je dostrzec.Mam wrażenie,że powinienem pokazać się tu zimą.Wydaje mi się,że jest to wymarzone miejsce dla zimujących stad ziarnojadów,takich jak makolągwy,czeczotki,trznadle,rzepołuchy.Pożyjemy zobaczymy

ĆPAK-STURNUS VULGARIS

DZIĘCIOŁEK-DENDROCOPOS MINOR

J.W

PATRZĘ I MYŚLĘ,CO TO ZA POCHWIŚCIEL,DOPIERO PO CHILI ZAŁAPUJĘ,ŻE TO MŁODA SÓJA-GARRULUS GLANDARIUS

TEGO PTAKA,WCALE TAK CZĘSTO NIE OGLĄDAM.
MUCHOŁÓWKA SZARA-MUSCICAPA STRIATA

J.W

J.W

J.W

PEŁZACZ OGRODOWY-CERTHIA BRACHYDACTYLA

J.W

KOWALIK-SITTA EUROPAEA

J.W

J.W

DZIWONIA-CARPODACUS RUBICILLA
JAKAŚ TAKA WYBRAKOWANA

J.W

J.W

J.W

MŁODA KLĄSKAWKA-SAXICOLA TORQUATUS

J.W

J.W

BIAŁORZYTKA-OENANTHE OENANTHE

MÓWIĄC SZCZERZE,WYJĄTKOWO PORĘCZNY OKAZAŁ SIĘ TUTAJ,KIESZONKOWY GPS.SZEDŁEM ŚCIEŻKĄ NIE POKAZANĄ NA MAPIE.POTEM SKOŃCZYŁA SIĘ NAGLE I MUSIAŁEM WRACAĆ..PRZED POPRAWNĄ,JEST SZEREG "ULICZEK".SĄ TO JEDNAK TYLKO ŚCIEŻKI WŚRÓD CHASZCZY.IDZIE SIĘ TAKĄ ŚCIEŻKĄ I NAGLE POD JEJ KONIEC,SPOTYKA SIĘ BIEGNĄCE W POPRZEK OGRODZENIE,WOKÓŁ JAKIEGOŚ NOWEGO DOMU.TRZEBA WRACAĆ I SZUKAĆ OD NOWA.DOPIERO ULICA POPRAWNA, JEST GRANICĄ,GDZIE SIĘ ZACZYNA REGULARNE MIASTO 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz