Obiło mi się o uszy,że w niedzielę,warszawski STOP,organizuje ptasiowycieczkę,na tereny za Mostem Gdańskim.Wychowałem się tam.Już jako małoletni pętak,kiedy tylko mogłem samotnie wypuszczać się na miasto,spędzałem w tym miejscu wiele godzin każdego tygodnia.Potem przyprowadzałem tu swojego syna,a potem jeszcze wnuka.Pamiętam to miejsce,jako całkowicie dzikie,pełne tajemniczych i podniecających zakątków.Toteż z wielkim żalem obserwowałem,co się z tym miejscem działo w ostatnich czasach.Krzaki i większość drzew została wykarczowana,a to co rośnie na ziemi,jest bez przerwy,tuż przy niej wykaszane..Przez stary sentyment, zachciało mi się tam wybrać znowu.Po za tym,miałem ochotę przypomnieć sobie wrażenia z przed kilku lat,kiedy to z wielkim podnieceniem,
zaliczałem te wycieczki,wszystkie po kolei.No i chciałem też odświeżyć stare znajomości.Pogoda była zapowiadana optymistycznie,więc godzinę 9-tą rano w niedzielś,przywitałem na praskim brzegu,obok Mostu Gdańskiego.Owszem ludzi zebrała się spora gromada,jak zawsze podobno.Ale twarzy znajomych już nie było.Wszyscy ludzie obcy,nie licząc dwóch,czy trzech osób,które jednak poznałem przy innych okolicznościach,niż wycieczki stopowskie.Ruszyliśmy powoli,w kierunku Żerania.Wszędzie pełno ludzi.Ludzi z rowerami,ludzi z psami,ludzi z dziećmi,ludzi biegających.I odwrotnie proporcjonalnie do tego,mało ptaków.Z drapolków,tylko przemykający krogulec,lub uciekająca pustuła,gonione zaciekle przez dziesiątki wron,które w tym zniszczonym środowisku czują się świetnie,albo i jeszcze lepiej.Tu i ówdzie jakaś sikorka,pełzacz,pojedynczy głos gila i to wszystko.Na wodzie jak zawsze o tej porze roku pełno kormoranów i traczy nurogęsi.Dodajmy do tego mewy śmieszki i krzyżówki,a zobaczymy 95 % całego wiślanego repertuaru ptaków wodnych.Trafi się jeszcze jakaś zabłąkana czapla i to wsio.Trzeba poczekać,aż nastaną mrozy.Im większe i trwające dłużej,tym lepiej.Pokażą się wtedy goście z dalekiej północy:lodówki,bielaczki i może jakieś ciekawsze kaczki,niż wszędobylskie krzyżówki.Sens całego dnia uratował genialny Przewodnik.Wycieczka z nim to 100 % pewność,że zobaczy się cuś ciekawego.
Tym razem,dla mnie osobiście była to wyjątkowa frajda..Wypatrzył, stosunkowo blisko brzegu,piękną,dorosłą mewę romańską.Chodziłem już za nią od paru lat i nie dopisywało mi szczęście.Teraz ją już nareszcie miałem.
Przy okazji nasłuchałem się o niej całego wykładu.Robercik omówił cechy diagnostyczne.Słuchając tego o czym mówił Profesjonalista i mając rzeczona mewę przed oczami,wszystko nagle stało się proste i łatwe.Gdybym ja zobaczył jeszcze raz,to bez kłopotu,zdemaskuję ją natychmiast.Chiba,że to będzie, jakiś upierdliwy małolat,a do nich potrzebny jest już,specjalista z najwyższej półki.Ruszyliśmy powoli dalej,przez ta ptasią pustynię.Smutną bardzo.Ani jednego dzięcioła, których było zawsze pełno,łącznie z zielonym.Ani jednego myszołapa.Gdy dochodziliśmy już do Żerania,nie wytrzymałem nerwowo.Szybko pożegnałem się z Towarzystwem i w dyrdy poleciałem z powrotem do romanki.
Nauka w las nie poszła.Od razu ją znalazłem i rozpoznałem.Posiedziałem przy niej godzinkę,a potem hyc,na drugą stronę Wisły,do dawnego Kumpla Tomka.Kiedyś łaziliśmy razem i jeździliśmy na kupę wypadów.Potem mu ptaszki wyparowały jakoś z głowy i teraz wolny czas,spędza nad wodą z wędką w garści.W sumie to też kontakt z matką naturą.
SWORA RUSZYŁA W POLE |
NA PIERWSZY PLANIE MEWA SREBRZYSTA-LARUS AGENTATUS |
KORMORANY |
ALE JEDEN WYRAŹNIE SIĘ Z TEGO STADAWYRÓŻNIA |
TO PTAK Z TEGOROCZNEGO LĘGU.JUV |
TRACZE NUROGĘSI-MERGUS MERGANSER.O TEJ PORZE NA WIŚLE,JEST ICH PEŁNO |
JAK SIĘ PATRZY NA TEGO JEGOMOŚCIA,TO NIC TYLKO ZŁAPAĆ SZNUREK I SIĘ OBWIESIĆ.TEN OBRAZ MOŻNA BY ZATYTUŁOWAĆ-CZARNA ROZPACZ. A TO CZAPLA SIWA |
NO I MOJA SŁODKA ROMANKA-LARUS MICHAHELLIS |
J.W
J.W |
J.W |
KORMORANY,CHCIAŁY JEJ UDOWODNIĆ,ŻE TO ONE MAJĄ PRAWO DO TYCH KAMULCÓW |
I PRZEKONAŁY |
ŚWIEŻE,ŚWIEŻUNIEŃKIE.JUTRO TO DRZEWO ,BĘDZIE JUŻ LEŻĄCE. |
TOMEK,WYPRÓBOWANY KAMRAT Z POPRZEDNIEJ ZIMY.TERAZ NA ORNITOLOGICZNEJ EMRYTURZE |
Świeże, świeżuteńkie i napisane zgodnie z zasadami POLSKIEJ pisowni.
OdpowiedzUsuńAch, szkoda że dopiero teraz się dowiaduję o tej wycieczce. Ale cóż, tydzień temu i tak nie mogłabym się wybrać. Fajna obserwacja romańskiej.
OdpowiedzUsuńA to była moja 1-wsza wycieczka z p. Robertem i była tak jak wyżej zostało opisane. Wycieczki z panem Robertem sama przyjemność, są ptaki i dobry humor. Chyba pamiętam Pana, jako energicznego człowieka z telezoomem na statywie.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Bartek
Zgadza się,łatwo mnie zapamiętać,bo jestem ruchliwy i niestety głośny,ale to wina kiepskiego słuchu.Pozdrawiam i do ponownego spotkania
OdpowiedzUsuńWłasnie żonie pokazałem Pana bloga. Znalazłem się na jednej z fotografii - stoję ze stara lornetką zeiss jena ;-)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się spotkamy i się rozpoznamy.
I ja mam, tę nadzieję
OdpowiedzUsuń