Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 27 maja 2018

336.WIELKA BIEBRZA

             WIELKA BIEBRZA-2018.05.20.

        Jeżeli piszę, że wielka, to mam na myśli, nie tylko dolny, ale również i górny basen. Taką wycieczkę zafundowali mi kumple. I to był pierwszy raz, gdy przeleciałem prawie przez cały rezerwat Biebrzy. Nie uktywam, że było to przeżycie niesamowite. A zaczęło się całkiem niewinnie. W piątek wieczorem dzwoni Kamil i prawi: Szykuje się większy wypad nad Biebrzę. Jeden z kolegów zrezygnował, więc jak chcesz z nami jechać, to się pakuj. To była propozycja, z tych nie do odrzucenia. O takiej wyprawie marzyłem, odkąd tylko zacząłem ptasić. Dodatkowym atutem był fakt, że jechały same orły, co było gwarantem sukcesu....no i jeden stary, podskubany kogut, czyli piszący te słowa.. Najbliższe dwie noce były nie spane .Roiły mi się tłumy wodniczek, a nad nimi, kłębiły się chmury orlików grubodziobych. I jakie jeszcze różne jak; cytrynki, zielonki, kropiatki, strumieniówki i już sam nie wiem co jeszcze. Cały czas bałem się, że coś się wydarzy i wyprawa zostanie w ostatniej chwili odwołana . No ale nadszedł niedzielny poranek i o godz. 4,30 popędziliśmy na wschód. Dużo to żeśmy się nie napędzili, bo zaraz za Wyszkowem, roboty drogowe, zamieniły nas w wolno pełznące żółwie. Ale w końcu stało się. Pierwszy punkt programu. Zatrzymujemy się przed Długą Luką i wbiegamy na nią pospiesznym truchtem. Mamy dziesięć minut, na zobaczenie i policzenie wszystkiego. A i owszem, spotkani na kładce obserwatorzy potwierdzają- od czasu do czasu, tu i tam pokazuje się jakaś wodniczka, ale trzeba cierpliwie czekać i wypatrywać. Na to niestety nie możemy se jednak pozwolić. Ruszamy biegusiem dalej, słuchając zapewnień Kamila, że wracając zajrzymy tu jeszcze. Potem Osowiec i piękna kładka, wokół której szlajają się tłumy podróżniczków. Podobno, bo zrobiła się już zaawansowana godzina i ptasiorki robiły się z minuty, na minutę, coraz mniej aktywne. Parliśmy do przodu, niczym bolid formuły pierwszej. Teraz naszym priorytetem stały się drapole. Jechaliśmy już wolniej, a każdy w samochodzie, lustrował bez przerwy  swój sektor nieba. Ale niebo było przeraźliwie puste.  Każdy szybujący bocian lub żuraw, wywoływał wstrząs emocjonalny. Ale czas mijał, a nam się coraz bardziej wydłużały, rozczarowane miny. Od czasu do czasu, stawaliśmy na rozstajach dróg, na otwartych polach i przepatrywaliśmy dokładnie pusty przestwór. Bezskutecznie. Gorzej niż źle. Nad rozgrzaną ziemią, koszmarnie falowało powietrze. Pojawiające się od czasu do czasu, jakieś dalekie ruchome punkty, nie miały najmniejszych szans, aby być rozpoznane. Czarna rozpacz. I to z tych najczarniejszych. Okrążyliśmy Górny Basen Biebrzy i nieubłaganie nadeszła pora, gdy obraliśmy kierunek na W-wę. Na naszej drodze, było jeszcze jedno  interesujące miejsce-Brzostowo. Gdy tam dotarliśmy, Słońce znajdowało się tuż nad Horyzontem.Tutaj nareszcie moi Kompanioni, przeżyli orgazm estetyczny. Było sporo przeróżnych siewkowatych. Mnie najbardziej, do szewskiej pasji, doprowadziły Biegusy  Małe. Widziałem je dopiero drugi raz w życiu, a nawet nie mogłem, strzelić im przyzwoitej foty. Po całym dniu intensywnego operowania Słońca, powietrze falowało, jak nad ogniskiem. Tutaj przesiedzieliśmy do zmroku. Ku mojemu żalowi, nie zdążyliśmy już do niedalekiego  Burzyna, gdzie w ciągu dnia, były widziane 3 czaple nadobne. Ruszyliśmy w drogę powrotną już po ciemku. Jeszcze obowiązkowy obiad  w Barze u Dany i już bezboleśnie  dotarliśmy do W-wy. Doma byłem o godz.0,30.
R E A S U M U J Ą C                                                                                       
Objechaliśmy kawał cudownego świata. Miejsca mało skażone cywilizacją i niezwykle piękne. Wrażenia estetyczne, nie do zapomnienia. Ale pod względem ptasim, totalna poracha. Mogą być tego dwie przyczyny. Gdybyśmy byli tu dwa, trzy tygodnie temu, na pewno byśmy wracali , również oszołomieni ptasimi widokami. Wydaje mi się również, że nasz program miejsc koniecznych do odwiedzenia, był zbyt bogaty, jak na nasze możliwości czasowe. Każde z miejsc, przez które przelatywaliśmy jak tornado, było godne, co najmniej  pół dniowego studiowania. Ja osobiście dałem  niemożebną plamę. Gdy staliśmy na drodze wśród łąk, niedaleko nas, wzbił się w górę po lewicy, dorodny derkacz. Obfrunął nas wokół i zapadł w chabazie po drugiej strony drogi. Był do wyjęcia, a ja go zbagatelizowałem, myśląc w pierwszym odruchu, że to kuropatka. Jak zajarzyłem, było już za późno

PIERWSZY NAPOTKANY PTASIO-STRUMIENIÓWKA.
LOSUSTELLA FLUVIATILIS. MÓJ 249 GATUNEK


J.W


NA CAŁEJ DŁUGIEJ LUCE, PEŁNO TYCH GĄSIENNIC-
B A R C Z A T K A  D Ę B Ó W K A


REMIZ- REMIZ PENULINUS


J.W


J.W


LOCUSTELLA LUSCINIOIDES


WSZĘDZIE SIĘ ROZGLĄDALIŚMY ZA PLISZKAMI CYTRYNOWYMI.
NIESTETY, BYŁY TYLKO TE ŻÓŁTE


JEDEN Z NAJBARDZIEJ OBECNIE SŁYSZALNYCH 9 WIDZIALNYCH PTAKÓW-
ROKITNICZKA-ACROCEPHALUS SCHOENOBAENU
S


KOŁO TEGO PTAKA, NIE MOŻNA PRZEJŚĆ OBOJĘTNIE. NAWET JAK SIĘ JUŻ MA, STOSY JEGO ZDJĘĆ
CARPODACUS ERYTHRYNUS


J.W


J.W


J.W


J.W


TEN PTAK ROZPALIŁ NASZE EMOCJE. NIESTETY. TO ZWYKŁY BUTEO BUTEO.
 TYLKO, ŻE JASNY


MÓJ UPRAGNIONY I WYMARZONY-CIRCUS PYGARGUS


J.

GRUS GRUS. NIESTETY NIE GRUBODZIOBY


PIERWSZY RAZ WIDZIAŁEM TYLE BOCIANÓW. SIEDZIAŁY POJEDYNCZO I W WIELKICH GRUPACH, JAK W JESIENNYCH SEJMIKACH


A POTEM, ZERWAŁY SIĘ NAGLE WSZYSTKIE I NIEBO NAD GŁOWĄ, POKRYŁO SIĘ BOCIANAMI


J.W

CALIDRIS TEMMINCKII-BIEGUS MAŁY


GOSPODARZ W BRZOSTOWIE, POKAZAŁ MI CIEKAWKĘ. W JEDNEJ OBORZE GNIAZDOWAŁY SAME DYMÓWKI, A W DRUGIEJ OKNÓWKI. NIESTETY, DO TEJ DRUGIEJ NIE MOGŁEM NIESTETY WEJŚĆ



OO

PUNKT OBSERWACYJNY W LASKOWCU

I CO Z NIEGO WIDAĆ. A WIDAĆ MUSI BYĆ CUŚ FAJNEGO, BO WIDZIELIŚMY, JAK NA SKRAJU ŁĄK ROZKŁADALI SIĘ LUDZIE Z LUNETAMI I LORNETAMI

DŁUGA LUKA. BYŁEM TU NIEDAWNO W KOSZMARNEJ POGODZIE I NIE MARZYŁO MI SIĘ WCALE, ŻE TAK SZYBKO, ZAWITAM TU PONOWNIE.

REJON TWIERDZY OSOWIEC

KŁADKA KOŁO OSOWCA

J.W

J.W

J.W

J.W

DOLISTOWO

DOLISTOWO

DOLISTOWO

BIEBRZA W DOLISTOWIE, NICZYM NIE PRZYPOMINA, TEGO OGROMNEGO ROZLEWISKA BLIŻEJ NARWI

DOLISTOWO

DOLISTOWO

JASIONOWO-EKIPA NA" DRAPANIU SIĘ" CZYLI WYPATRUJEMY DRAPOLKÓW

KAMIL NAS CIĄGLE POPĘDZAŁ-SZYBCIEJ, SZYBCIEJ. PO STRAŻACKU DO SAMOCHODU I DALEJ. RAZ MNIE CUŚ TKNĘŁO I PRZYJRZAŁEM SIĘ KLAMCE. SIEDZIAŁ NA NIEJ NIEDUŻY PAJĄK-KOLCZAK ZBROJNY. NAJBARDZIEJ JADOWITY POLSKI PAJĄK

JASIONOWO. WYDAJE SIĘ, ŻE JAK BY SIĘ DOBRZE ROZPĘDZIĆ, TO BY CZŁEK BEZ TRUDU PRZESKOCZYŁ, TE CAŁE BIEBRZE

ZNOWU" SIĘ DRAPIEMY"

GDZIEŚ TAM.

DOLINA BIEBRZY WIDZIANA Z TARASU WIDOKOWEGO W GONIĄDZU

J.W

ŁĄKI POD GONIĄDZEM

J.W

PUNKT WIDOKOWY POD GONIĄDZEM

GONIĄDZ

TWIERDZA OSOWIEC 



PODOBNO TU SIĘ STAJE I DUMA-SIĘ PRZEJDZIE ? SIĘ PRZEJEDZIE ?

PUNKT OBSERWACYJNY

.
.

ALEŻ TA BIEBRZA JEST TU PRZEPIĘKNA

.

BIEBRZA W BRZOSTOWIE. INNA NIŻ TA SZEROKO ROZLANA, WIDZIANA W MARCU, CZY KWIETNIU

J.W

WIEŻA OBSERWACYJNA W BRZOSTOWIE. INNA NIŻ TA NORMALNIE ZNANA O ODWIEDZANA. ALE PODOBNO WŁAŚCICIEL TAMTEJ ZMARŁ I JEST TERAZ NIECZYNNA