Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 28 września 2015

200.WIELKIE RYKOWISKO SIKOREK

PUSZCZA BIAŁA,NAD NARWIĄ 2015.09.22-24.

        Dzwoni do mnie Szwagrowski.Na plotki mu się zebrało.Zaczyna z przejęciem opowiadać,jak to ryczące po nocy jelenie,nie dają mu spać..A za dnia to trzeba uważać jak się chodzi,bo biegają wszędzie jak oszalałe,więc łatwo mogą człowieka potrącić i przetrącić.Byłem akurat w stanie wskazującym,a w tym stanie łatwo jest podejmować decyzje,przerwałem niegrzecznie Jego gaworzenie i oznajmiłem mu krótko-dobra,szykuj lejenie,jestem za dwa dni.I tak się też  stało.Byłem u rodzinki,już o 9 rano.Poranna kawa,wymiana plotek,a potem manele pod pachę i do puszczy.
Pojechaliśmy na upatrzoną przez niego ambonę.Nie będę ukrywał,że były pewne problemy,z wmontowaniem mego cielska dorodnego kaszalota,na tą niewielką półkę na wysokościach,ale się udało.Lufy obiektywów wyglądają przez lufcik i czekamy.Mówiąc szczerze,to chyba obaj nie wierzyliśmy za bardzo,że się uda.Po godzinie czekania,zauważyliśmy jakiś ruch.Z krzaczorów wyłonił się dorodny byk.Niestety nie do końca.Postał chwilę,popatrzył i powęszył,po czym odwrócił się i dostojnie opuścił nasze towarzystwo. Towarzystwo to,gorączkowo zaczęło szukać przyczyny niepowodzenia.Może to nie ta pora dnia,może wiatr wiał w jego stronę i poczuł nasze spocone,po wspinaczce cielska.Nie wiadomo.Wiadomo tylko,że udało się zrobić kilka kiepskich zdjęć.Nawet nie mieliśmy go całego.Tylko przednie dzwonko.
Posiedzieliśmy jeszcze z godzinkę i zarządziliśmy ewakuację.Trzeba podkreślić,że udała się wyjątkowo dobrze.Obyło się bez ofiar w ludziach i wróciliśmy do domu o własnych siłach.Tutaj czekała mnie,wyjątkowo duża dawka,mocnych wrażeń.Szwagrowski ma zwyczaj,że od czasu do czasu,bierze z wielkiej puchy,garść ziaren słonecznika i rozsypuje je do kilku karmników. Dlatego też,wystarczy tylko,że się pokaże,a zaraz zlatują się setki sikor.Cztery gatunki.W tym przepiękna czubatka.Normalnie,jak się chodzi po lasach i kniejach,nie jest tak łatwo zobaczyć ptaki tego gatunku.Tutaj kręciły się dziesiątki i wcale nie były płochliwe.Dlatego też,zakotwiczyłem na przeciw karmników i resztę dnia spędziłem na raczeniu się widokiem.Przyszedł wieczór i dalej się raczyłem,ale już Luksusową Wiśniówką.Znakomicie ułatwiała ona,przeprowadzenie skomplikowanej operacji,wyznaczenia marszruty na następny dzień.Doszliśmy bowiem do wniosku,że weźmiemy nasz los we własne ręce.Pójdziemy tam,skąd dobiegają najpotężniejsze ryki i dopadniemy jakiegoś byka i oby ten skurczybyk nie stawiał oporu,bo byliśmy w straszliwej desperacji.No i tak,nie za ranieńko,ruszyliśmy odkrywać nowe ścieżki,a na nich dokonywać czynów,które przejdą do historii obu rodów.
Nie powiem,dzień zapowiadał się bardzo zachęcająco.Śliczna pogoda,bajeczne widoki puszczy i dochodzące z oddali basowe porykiwania.Nie miałem w tym temacie żadnej praktyki,więc nie wiedziałem jak daleko,taki ryk niesie się po lesie.Czy są to odległości,rzędu kilkuset metrów,czy raczej kilometrów i jak się dalej do tematu zabrać.Ale nie musieliśmy się długo zastanawiać.Nagle i zupełnie,tuż przed nami,z łomotem i tętentem,przebiegł przez drogę potężny jeleń.Stanęliśmy skamieniali na środku drogi i patrzyliśmy z niedowierzaniem w miejsce,gdzie przed chwilą tyle się działo.Staliśmy se tak i staliśmy i niechcący,bardzo dobrze zrobiliśmy.Albowiem za chwilę,na drogę wyszedł spokojnie drugi jeleń.Stanął na środku drogi i zaczął na nas spokojnie popatrywać.A czynił to tak spokojnie i obojętnie,jak ja na sałatkę z kiełków,zrobiona przez moja żonę,wegetariankę z resztą.Stał tak i stał.Ze dwie minuty,a może tylko 15 sekund.Nie wiem.My tylko uczepiliśmy się aparatów,które zaczęły pracować,jak dobrze nasmarowane CKM-y.A nasz model obrócił się po chwili,dostojnie zadkiem w naszą stronę i oddalił się spokojnie w głąb kniei.O żesz psiakość.Pierwsze co zrobiliśmy,to rzuciliśmy się do wyświetlaczy  w aparatach,sprawdzić,jak wyszły zdjęcia.No i głośny oddech ulgi.Teraz już całkiem spokojnie,zaczęliśmy chodzić za następnymi rykami.Owszem,jeszcze nie raz,te piękne bestie przebiegały z tętentem i dzikim łomotem,tuż obok nas.Działo się to jednak wśród gęstwy potężnych drzew,więc próby zrobienia zdjęć,były z góry skazane na niepowodzenie.Syci wrażeń wróciliśmy do domu.Reszta dnia spędziłem w doborowym towarzystwie.Mówię o towarzystwie około karmnikowym.Potem jeszcze spacer nad Narwią i tropienie zimorodka.I smutek,że następnego dnia będę musiał pożegnać się z tym cudownym miejscem.Każda moja wizyta tutaj,to rozpaczliwe szamotanina.W przeciągu krótkiego czasu,człowiek stara się odwiedzić wszystkie fantastyczne miejsca.A jest ich tu bez liku.
WŁAŚNIE SZCZYTUJĘ

WIDOK Z AMBONY.TUTAJ ODBYWA SIĘ RYKOWISKO

NASZ PIERWSZY JELEŃ

J.W

A TEN TO NASZ DRUGI.PRAWDZIWY KRÓŁ





PUSZCZAŃSKA ŁĄKA.TU RÓWNIEŻ ODBYWAJĄ SIĘ NOCNE BOJE

WIDOK Z AMBOMY,SĄSIADKA PUSTUŁA-FALCO TINNUNCULUS

I KRĄŻĄCE NAD NAMI ŻURAWIE

INNY SĄSIAD-DENDROCOPOS MAJOR

NAREK

JAKIŚ ZAPOMNIANY PISKLIWIEC-ACT I TIS HYPOLEUCOS

NAREM


SIWA-ARDEA CINEREA

BIAŁE-CASMERODIUS ALBUS

ALCEDO  ATTHIS-PRZYFILOWAŁEM PĘTAKA,NA PRZYCZÓŁKU MAŁEGO ,BETONOWEGO MOSTKA,NAD STARORZECZEM.DUŻE BIAŁE PLAMY,PO ODCHODACH,POZWALAŁY  DOMYŚLAĆ SIĘ,ŻE TO JEGO STAŁA MIEJSCÓWKA.
I OT CHOLERA.A JA SIĘ O TYM DOWIEDZIAŁEM OSTATNIEGO WIECZORA

TAK SIĘ GO OGLĄDA NAJCZĘŚCIEJ.BŁĘKITNA BŁYSKAWICA

NA ŚRODKU NARWI

NO,A TERAZ JUŻ NA DRUGIM BRZEGU

SIKORA CZARNOGŁÓWKA-POECILE MONTANUS

J.W

J.W

MISSKA PIĘKNOŚCI-LOPHOPHANES

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

TRZYMA ZIARNO SŁONECZNIKA I ROZPRUWA GO.
PODOBNO PRZECIWSTAWNE KCIUKI ŚWIADCZĄ O WIELKIEJ INTELIGENCJI ???

OT BANDYTA.JAK SIĘ POJAWIA,TO NAJPIERW WSZYSTKICH NAPIERDZIELA ILE WLEZIE,A POTEM SPOKOJNIE ZABIERA SIĘ ZA WCINANIE

J.W

J.W

TEŻ ŁOBUZKI-PARUS MAJOR

J.W

J.W

PRZESYMPATYCZNE PTASIORKI.TRZYMAŁY SIĘ TYLKO DOBOROWEGO TOWARZYSTWA,CZYLI SWOJEGO-PASSER MONTANUS

NIE PCHAŁY SIĘ DO KARMNIKÓW.ZBIERAŁY TO CO INNI POROZRZUCALI WOKOŁO

J.W

MODRASZKA-CYANISTESCARELUEUS

TRAFIŁA SIĘ I SAMICA ZIĘBY-FRINGILLA COELEBS

PIJAK DUŻY DENDROCOPOS MAJOR

J.W

PASAŻER NA GAPĘ
PRZEJŚCIE TEGO ETAPU,WYWOŁUJE ZAWSZE BÓL GŁOWY.ZDJĘĆ JEST SETKI.KTÓRE POKAZAĆ ????



środa, 16 września 2015

199.ZNOWU HUNOWIE W EUROPIE

      GOLĘDZINÓW-2015.09.16.
          Jeśli Ktoś myśli,że będę rozpisywał się o fali muzułmanów zalewających Europę,to jest w błędzie.Będę pisał o naszych rodzimych,polskich barbarzyńcach.Być może nawet gorszych,od tamtych obcych.Bo tamci robią różne rzeczy,bo wynikają one z ich wiary.Nasi niszczą wszystko bezideowo,czyli dla hajsu.Zacznę od początku.Wybrałem się dzisiaj na spacer nad Wisłę.Już za mostem Gdańskim,otwierał się inny świat.Świat prawie dzikiej natury i świętego spokoju.Dzisiaj panował tam zgiełk,harmider i unosiły się kłęby kurzu.Były tam(piszę w czasie przeszłym !!)wyspy,oddzielone od brzegu,kilkunastometrowym,głębokim kanałem,w którym bystro płynęła woda.Ten kanałek,zapewniał wyspom izolację i święty spokój.Wyspy były porośnięte wysoką trawą i krzakami.Typowy krajobraz łęgowy.Na tych wyspach,w czasie zimy,zatrzymywało się mnóstwo wróblowatych.Tu pierwszy raz widziałem jery i makolągwy.I jeszcze dużo innych.Wszystko to odeszło w przeszłość.Koparki i spychacze,uczyniły z nich krajobraz księżycowy.Cała roślinność,została wygolona,lub jak kto woli,zniszczona.Wszędzie góry  piachu. Będą tu rzekomo wydmy dla gniazdujących rybitw.
Mam tylko kilka pytań:
Po 1.wyspy porośnięte krzakami,były wiązane i trzymane w kupie przez ich korzenie.Czy pierwszy solidny przybór,taki prawdziwy,jaki się jeszcze trafia od czasu do czasu,nie zmyje po prostu tej kupy piachu.A może następnym krokiem,będzie potrzeba wybetonowania jej i obsypania kamieniami i obsadzenia krzakami,aby mogła się utrzymać.
Po 2-wyspa leży za ostrogą i tuż obok idącej brzegiem promenady spacerowej.Po południu,szczególnie gdy jest  ciepło,wszędzie tu są tłumy wrzaskliwych ludzi.Biegające i wrzeszczące dzieci,zażywające kąpieli pieski i zwykłego menelstwo,które prawdopodobnie dojdzie do wniosku,że obok na plaży można będzie  zrobić se doskonałego grilla i wypić parę zgrzewek piwa.No więc,będzie potrzebna infrastruktura-kosze od śmieci,sprzątacze, etc,etc.
A może następnym krokiem będzie wybetonowanie tego całego bajzlu.Poustawiać co 20 metrów puby,jak to było kiedyś po przeciwnej stronie Wisły i potem normalny spokojny człowiek już się tu nie pokaże.
Ci wspaniali barbarzyńcy,niszczą wszystko w imię wyższych ideałów i już się gorączkowo rozglądają-CO BU TU JESZCZE K.... ROZPIER.... I ZA ILE.
I tak później będzie się odtwarzać i będzie nowa okazja do zgarnięcia kasiory.
Ja to miejsce znam od urodzenia !!!!!.Szwędałem się tam ponad 60 lat.Najpierw,jako małoletniego pętaka,przyprowadzał mnie tam ojciec.Później ja swojego i jeszcze i jego syna.Kiedyś tam było dziko.I było mnóstwo ptaków,jakie się chciało.Były sarny,lisy,bobry,wydry,ale za to nie było ludzi i było spokojnie i pięknie.Potem wycięto zadrzewienia i splantowano teren.
Rozpędem jeszcze cuś tam żyło.Tam gdzie był kiedyś las łęgowy,teraz rosły pojedyncze drzewa i falowała wysoka trawa.wśród niej osty,a na nich setki szczygłów i innych ziarnojadów.Jeszcze było słychać od czasu do czasu dzięcioła zielonego.Było kilka stanowisk myszołowa i jakoś się to kręciło.Potem przyszły kosiarki i inne maszyny i z tym wszystkim zrobiły to samo,co w Ogrodzie Krasińskich.Dzięcioła zielonego,nie słyszałem od dwóch lat,szczygłów też,ani bażantów,ani saren.Za to pojawiają się namioty bezdomnych i stosy butelek i puszek po wypitych trunkach.Bywa tu elita,nosząca w herbie,plastikową butelę z napisem-DĘBOWE MOCNE.
Tak w praktyce wygląda wcielanie hasła-Warszawa bliżej Wisły.Tylko,żeby zobaczyć taką prawdziwą dziką Wisłę trzeba jeździć coraz,bo Wisły z mojego dzieciństwa już tu nie ma.
Kiedyś,moja przewspaniała Koleżanka,Lidia wróciła chora z Bielan. Trzęsącym się głosem zaczęła mi opowiadać,jak się niszczy na dzikim brzegu,jej ulubione zakątki,bo się robi trasy rowerowe i spacerowe.Spychacze i koparki.Wtedy słuchałem tego dosyć obojętnie.Przepraszam Ją za to i teraz doskonale rozumiem,co wtedy czuła.
WIDZĘ TU LOGO STOŁ.TOW.OCHRONY PTAKÓW.ZXNAM PREZES TEJ ORGANIZACJI,PANIĄ DOROTĘ ZIELIŃSKĄ I NIE ROZUMIEM,CZEMU PRZYKŁADA DO TEGO RĘKĘ.PRZECIEŻ NIEDAWNO LUBIŁA JEŹDZIĆ TU ROWEREM I NA NARTACH,WIĘC ZNA DOSKONALE TO MIEJSCE.
ZA TO BRAKUJE MI PODSTAWOWEJ RZECZY-INFORMACJI:
JA JAN SK.....SYN OSOBIŚCIE STWORZYŁEM TĄ KONCEPCJĘ I NA MOJE POLECENIE JEST WYKONYWANA..ZAWIADAMIAM I PODPISUJĘ SWOIM IMIENIEM I NAZWISKIEM I FUNKCJĄ SŁUŻBOWĄ,ŻE ZA TO WSZYSTKO CO TU SIĘ DZIEJE,ODPOWIEDZIALNOŚĆ PONOSZĘ JA....













JEŻELI KTOŚ MA PROBLEMY Z ODCZYTANIEM WSPÓŁCZESNEJ POLSZCZYZNY,TO
TŁUMACZĘ-TU BYŁEM JA,POLSKI CHAM,BURAK I KIMIOT





JAK WIDZĘ,CI DZIELNI FACHOWCY,PRZYJEŻDŻAJĄ DO FUCHY NAJNOWSZYMI JAGUARAMI.ZAPEWNE PO "ZAŁATWIENIU"SPRAWY,BĘDĄ JUŻ PRZYJEŻDŻAĆ BENTLEY`AMI,LUB RR.






TO OSTANIA SIEROTA JAKA SIĘ TU OSTAŁA.TRZEBA SIĘ NA NIĄ NAGAPIĆ,PÓKI TU JESZCZE JEST