Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 7 kwietnia 2022

 373. KLIMATY, NASTROJE, EMOCJE

                DOLINY NARWI I BIEBRZY  2022.04.03

      Początek był szalony. Gdzie jechać i czy w ogóle jechać. Doliny Słudwi i Bzury, już się nam opatrzyły. Szczyt przelotów gęsi, też już tam przeminął. Zaczęliśmy się więc przymierzać do biebrznięcia. No wtedy zaczął się rysować poważny problem. Prognozje meteo, wieściły ponuro, że od piątkowego wieczoru, mają się rozpocząć, intensywne opady śniegu. Nad południowymi  2/3 Polski. No i co tu robić ?? Jechać, czy zostać w domu, pod ciepłą pierzyną. Rano wstawiłem na Faceplociucha zapytanie o warunki pogodowe nad Biebrza. Wyjątkowo zgodny chór, radził mi pozostać w domu. Ale dokładniejsze prognozy, które to mówiły, że na terenach naszego myszkowania, powinno być bezchmurne niebo i śliczne Słońce, oraz znakomite meldunki na Ornitho.pl, zdecydowanie nas przekonały, że trzeba bezwzględnie jechać.

  Koło godziny 7-mej, mijamy Grądy -Woniecko i przed nami błyszczą rozlewiska Narwi. Ptaków jest pełno. Ale jest pewien problem. Na razie termometr pokazuje -2 stopieńki. Na polach leżą małe ilości śniegu i polne drogi, są przydatnie przemarznięte. Wodę na płyciznach przy brzegu, pokrywa lód. Ale na głębszej wodzie, od cholery gęsi i kaczek, oraz łabędzi. Tradycyjnie zaczął się czas lunetowej księgowości. Ale tym razem szybko poszło, bo stada gęsi, prezentowały się w standardowym składzie. Potem most, śniadanko u Dany i w trakcie niego dyskusja-gdzie tera ???   Carska Droga nas raczej nie interesowała, więc zachodnia część doliny Biebrzy. Ale i tu też rysowało się wiele możliwości. Oczywiście na pierwszy ogień poszedł rejon Sambory-Rutki. Trafiony, zatopiony. Olbrzymie wielotysięczne stada gęsi. Ale nie tylko. Z racji lodu na przybrzeżnych płyciznach, na polach żerowały olbrzymie stada batalionów, tudzież czaje i siewki złote. Było na co patrzeć i czym się ekscytować. Temperaturę wrażeń, podnosiły jeszcze chmary szpaków i kwiczołów, wśród których, jak skwary w dobrej kaszy, świeciły się ciepłymi barwami, przepiękne droździki. Piękne, ostre światło Słońca i ani jednej chmurki. No i właśnie, tak pięknie, że aż za pięknie. Śnieg błyskawicznie topnieje i ziemia się nagrzewa, wywołując falowanie powietrza. Tak więc żegnajcie ostre zdjęcia. Ale zdjęcia nie są tu już takie ważne.  Człowiek stoi na środku rozległych pól i oszołomiony podziwia cudowny świat. Niesamowite kolory i zapachy, szczególnie z dala od kup gnoju. Świat wygląda bosko. Taki kolor światła powoduje, że człowiekowi, chce się po prostu żyć.

Zaczynamy pokonywać coraz większe przestrzenie. Temperatura na plusie, więc zaczyna doskwierać błocko.. Batony z pól, przeniosły się na wolne już od lodu rozlewiska. No i gęsi, wszędzie tysiące gęsi. O ile na Załowiczu, szczyt przelotów jest już za nami, tutaj jest ich jeszcze pełno. My się trzęsiemy i wypatrujemy gały, aby dorwać wreszcie jakąś rdzawoszyjkę i gąskę małą. Szanse są duże, więc każde stado, powoduje długotrwałe utkniecie w miejscu, aby dokładnie je przejrzeć bez lunetę. Ja bez przerwy, kręcę łbem na wszystkie strony. Mam nadzieje, że przy takim Słońcu, będą powstawać wspaniałe kominy i zrobią się wspaniałe warunki do przelotów drapoli. Warunki do obserwacji, są takie sobie. Mocna termika, nie pozwala na obserwacje dalekodystansowe. Ale za to w rejonie jest stosunkowo mało ludzi. Zniechęciły ich zapewne, straszliwe prognozy. To i dobrze, bo jest święty spokój i nikt nie płoszy gęsi. Jednak od czasu do czasu, rozlega się wielki harmider i ziemi podnosi się ogromna chmura łopocących skrzydeł. No i po chwili dostrzega się wielkie, powoli wachlujące skrzydła bielasa. Kolega zaczyna wtedy używać brzydkich słów. Szczególnie w połowie przeglądu. Musi tera całe przepatrywanie zaczynać od nowa.  Docieramy do kultowego Brzostowa. Jak zawsze jest tu sporo ludzi. Od razu też serwują nam newsa- jest RDZAWOSZYJKA. Faktycznie, tylko że okropnie daleko i jeszcze na dodatek śpiąca, z głową pod skrzydłem. Próbuję zrobić jakieś zdjęcia, mocno dokumentalne, a potem znudzony idę do samochodu, przyciąć komara. Potem robi się cicho i spokojnie. Samochody się porozjeżdżały i miejscówka opustoszała. Nagle dzwoni komóra. Dzwoni podekscytowany kolega. Mam łapać sprzęt i zasuwać migusiem do niego, bo wypatrzył MAŁĄ. A więc Victoria, długo czekaliśmy na tę chwilę. Ale los ze mnie okrutnie zadrwił. Gdy do niego wreszcie doczłapałem, rozległ się ogromny gwar i niebo przed nami poczerniało. Przy obficie zastawionym stole, pojawili się goście- para bielików. No i po małej. Kolega dał pokaz lingwistyki stosowanej, czyli niestosownej. Ale było już po ptokach. Ja wróciłem do samochodu, a Mistrz się zawziął i postanowił dopaść małą zołzę. Wytrwał w tym postanowieniu, tak ze trzy godziny, ale mu się udało. Zasłużył na ogromny podziw i uznanie. Odnalezienie konkretnego ptaka, w takich warunkach, to największy mistrzowski poziom. Po pierwsze, że jest to gatunek niełatwy do identyfikacji. Po drugie, miejsce gdzie lubią siedzieć gęsi jest dosyć daleko, a po trzecie, są ich wielotysięczne tłumy. Szwędających się bez przerwy i wzajemnie zasłaniających, albo śpiących z głową pod skrzydłem, co z definicji nie pozwala zidentyfikować małej. Horror nad horrorami. Dlatego też, chylę czoło przed mistrzostwem Kolegi Kamilosa. A było tam od rana sporo ludzi i dopiero on pokazał klasę.                                                                                                    Gadka szmatka, a tu powoli zbliża się wieczór. Ci co znają ten temat z autopsji, wiedzą jak niesamowicie zasuwa czas na ptaszeniu. Godziny zasuwają jak minuty. Człowiek dopiero przyjechał, a tu już wieczór i trza wracać. Jeszcze koło Babieńca, niedaleko mostu trafiło się nam piękne stado gąsek, a w nim rdzawoszyja, ale było już po za zachodzie Słońca i kładące się na ziemi cienie, nie dawały szansy na jakieś znośne zdjęcie.                       I cóż ja powiem ??? Z punktu widzenia obserwatora luneciarza, dzień był bardzo udany. Z punktu widzenia fotgrafującego, deczko mniej. Ale nie tylko to się liczy. To miejsce jest niesamowite. Wyzwala w człowieku niesamowite emocje. Jest się oszołomionym ogromem ekstremalnych doznań i wzruszeń. Szkoda słów. Ci co tu byli zrozumieją mnie doskonale, bez słowotoku. Tym co tu nie byli, mogę ględzić rok i siedem niedziel, a i tak nie zrozumieją. A więc do spotkania w Raju.


Rozlewiska Narwi w Grondach-Woniecko

J.W

J.W.

J.W.

DROGA DO RAJU

Obszar BAGNO WIZNA II

J.W.
Nie wyobrażałem, że w jednym miejscu, można zobaczyć, takie ogromne ilości Rudzików.

J.W.

J.W.

Jeszcze kilka, ciepłych dni i zrobi się
 tu złoto, od kwitnących kaczeńców

J.W.



Dolina Biebrzy

J.W.

J.W.

J.W.

J.W.

J.W.



J.W.

BRZOSTOWO

J.W.

J.W.



Ogólna panika, czyli  pojawili się nieproszeni goście

J.W.

J.W.
Jaśnie Pan Bielik. W centrum jaśniejsze dwa ptaki. to para Świstunów

No i sprawca całego zamieszania-  HALIAEETUS ALBICILLA


Ale niewątpliwie, gównym góździem sezonu, są wszędzie widoczne i słyszalne gęsi.

PORANNE MROŻONKI
Poranne mrożonki
Brzostowo-centralnie Bernikla rdzawoszyja-BRANTA RUFICOLLIS
J.W.
J.W.


Bernikla rdzawoszyja, po zachodzie Słońca
I wypatrz tu gęś małą, którą identyfikuje się po "twarzy"
ANSER ERYTHROPUS-Gęś Mała. Zdjęcie Obserwatora-Kol. Kamila Ślusarskiego
Tak przez chmurkę......
...a tak przy Słoneczku
Białoczelne
Wygląda, że te gąski-Tundrowe, lecą synchronicznie. Skrzydła są w tej samej fazie ruchu



ALE NIE TYLKO GĄSKI PRZYCIĄGAŁY WZROK. KRĘCIŁO SIĘ TAM JESZCZE
 MNÓSTWO INSZEGO DROBIU




Bataliony Czajek, czające się Bataliony, złocące się Siewkami

Batony nad Polami

BATONY...itd..itp..itd..












           
A TERA NA INNĄ NUTĘ, NIEBATONOWĄ

Raniuszek - AEGITHALOS CAUDATUS

J.W.

J.W.

J.W.

J.W.

Wesoły Robin- ERITHACUS RUBECULA

J.W.

J.W.

J.W.

J.W.
Świergotek łąkowy- ARTHUS PETROSUS

Droździk- TURDUS ILIACUS



Siewki złote - PLUVIALIS APRICARIA

J.W.

J.W.

J.W.





A ZATEM, WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO

 I DO ZOBACZENIA NA SZLAKU !!!