Łączna liczba wyświetleń

środa, 27 kwietnia 2016

238.ZŁOTA KORONA PERKOZÓW

          RASZYN 2016.04.18/19.

       To całkiem nieprawdopodobne,ale los obdarzył mnie wielkim szczęściem,jakim niewątpliwie jest zobaczenie jednego dnia,prawie jednocześnie w jednym miejscu,wszystkie 5 gatunków perkozów,gniazdujące w Polsce.Zacznijmy jednak od początku,chociaż nie od jajka.
  Nagle i niespodziewanie zrobiła się wiosna.Świeża zieleń na drzewach,zdecydowanie ten fakt potwierdzała.Naturalnym więc jest,że zacząłem coraz częściej myśleć o Raszynie,miejscu wyjątkowo urokliwym o tej porze roku.Moje nieukształtowane plany,błyskawicznie oblekły się w ciało,gdy w sobotę wieczorem,dostałem od zaprzyjaźnionych ptaszniczek cynk,iż w Raszynie jest para perkozów rogatych.Ponieważ do takich miejsc w niedziele nie jeżdżę(Był tam kolega,którego powiadomiłem o rogaczach.Wszędzie tłumy ludzi,psów i dzieci.Na trawnikach porozkładane koce i rejwach niesamowity), pozostawało mieć nadzieję,że ptaki przetrzymają feralna niedziele i w poniedziałek je zobaczę.Do grzechu namówiłem jeszcze Kumpla.No ta bene,długo Go nie musiałem namawiać do tego grzechu,niczym stare panne.
Poniedziałkowy ranek jak marzenie.Czyste niebo i piękne Słońce.Po wyjściu z autobusu idziemy nad staw Puchalski.Nie lubię tego stawu i nad niego nie łażę.Teraz jednak było tam na co patrzeć,więc pogodziłem się z losem.
Potem już było pod górę.Te małe cholery,pływały pod dalekim,drugim brzegiem.Otwarta przestrzeń,powodowała,że owiewał nas silny i zimny wiatr.
Tego nie przewidzieliśmy i obaj zaczęliśmy dzwonić zębami w jednym rytmie.Za chwile deja vu.Za nami tętent nóg i dołącza do nas następny amator rogaczy.Jurek,ten co mnie identycznie dopadł na Pulwach.Przez parę chwil,słychać było tylko,jazgot podnieconych głosów.Potem tęsknie popatrywaliśmy na drugi brzeg i zastanawialiśmy się co dalej robić.
Zagadaliśmy się na 2 minutki i przestaliśmy zwracać uwagę na otoczenie. Kiedy znowu popatrzyliśmy na wodę,były od nas w odległości ok 25 metrów i powili dalej się zbliżały.W pewnym momencie,znalazły się całkiem blisko,z 10 metrów od nas.Popluskały się tu z 15 minut i odpłynęły spokojnie na środek.Chyba dobrze zrobiły.Byliśmy już solidnie przemarznięci.Ruszyliśmy więc spiesznie na drugą stronę ulicy,gdzie stawy otoczone gęstym szpalerem drzew,pozwalały schronić się przed lodowatym wiatrem.Nadzieje się spełniły.Było fantastycznie.Obeszliśmy wkoło ,pozostałe stawy, ciesząc się spokojem i pustką.Tak jak rok temu,znowu były dwie gęsie rodziny z przychówkiem.Sama radocha.Można na te żółte ,puchate kulki patrzeć beż końca.Ja jednak cały czas,byłem myślami przy rogatych.Nie przedłużałem wycieczki i gdy naturalną trasą zaczęliśmy zmierzać do wyjścia,nie oponowałem.Pożegnałem się z Fumflami i z powrotem nad Puchalski.O cholerka, było jeszcze gorzej.Wiatr się zrobił silniejszy,a Słońce zaczęło świecić prosto w oczy.Całkowita porażka.Uciekłem stąd jak najszybciej,z podkulonym ogonem.Zatrzymałem się tylko na chwilę,na przeciw kościoła.Między nami w trzcinach,para błotniaków budowała gniazdo.Widać było jak unosiły się na silnym wietrze.Momentami ich zaloty,przenosiły się nad Aleję Krakowską Chwilami baraszkowały,kilkanaście metrów,nad sznurem jadących samochodów.Czysta poezja.Z chwili,zrobiło się półtorej godziny. Byłem całkowicie skostniały.Jeszcze rozmowa z Jurkiem przez komórę, pocieszyłem Go,że wyszli na tym znacznie lepiej niż ja,oraz zacząłem się zarzekać,że mam dość Raszyna i już nie prędko zjawię się tu znowu.Szczerze mówiąc miałem ochotę do końca tygodnia siedzieć w domu.Nigdzie się nie szwędać,a odpoczywać i zrobić porządek ze zdjęciami.Wieczorem,se pomyślałem jednak,że taka okazja,może się już drugi raz nie powtórzyć.No i następnego dnia rano,znowu znalazłem się na brzegu stawu Puchalskiego. Tam głośnym śmiechem,przywitał mnie Jurek we własnej osobie.Patrzcie go,to ten co miał się z domu nie ruszać.Co Wam będę dużo klechdał.Te ptaki wywołują ciężką i nieuleczalną chorobę.I nie sposób wytrzymać długo w domu,szczególnie gdy jest piękna słoneczna pogoda,nawet z silnym wiatrem.
Historia znowu się powtórzyła.Były daleko od nas.Mniej więcej o tej samej porze co wczoraj,podpłynęły niedaleko miejsca w którym na nie czekaliśmy..Dzisiaj mieliśmy je nawet dłużej niż wczoraj.Dwie godziny i następny 1000 zdjęć.Mogę jednak z czystym sercem,uznać ten gatunek za zaliczony.W tą zimę widziałem go niby dwa razy,w Arciechowie.Jeden raz bardzo daleko i w tragicznej widoczności,drugi raz całkiem blisko brzegu.Kiedy jednak hucznie świętowałem fakt obfotografowania całego stada rogaczy,okazały się one nagle,zausznikami w szacie spoczynkowej.No ale tera, to już nie ma żadnych wątpliwości.
PERKOZY RDZAWOSZYJE-PODICEPS GRISEGENA

J.W

J.W+ ROGATE-PODICEPS AURITUS

PERKOZY ROGATE-PODICEPS AURITUS.NA POCZĄTKU MYŚLAŁEM,ŻE TO PARA,WIĘC POWSTAŁA NADZIEJA NA GNIAZDO W TYM MIEJSCU.ALE MĄDRZEJSI WYTŁUMACZYLI MI,ŻE U TYCH MALCÓW,NIE MA WYRAŹNEGO DYMORFIZMU PŁCIOWEGO I ŻE TEN DRUGI,TO NIE DO KOŃCA WYPIERZONY PTAK.MOŻE MŁODZIENIASZEK

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W

J.W+sSAMICA CZERNICY

J.W

J.W

CERBER


PERKOZ DWUCZUBY-PODICEPS CRISTATUS

PŁASKONOSY-ANAS CLYPETA.
WYDAJE MI SIĘ,ŻE WYJĄTKOWO W TYM ROKU,
JEST ICH W RASZYNIE PEŁNO.I NIE TYLKO W RASZYNIE

Z DALEKA BYŁEM PEWNY,ŻE TO POTRZOS-PASSER MONTANUS

I NARESZCIE PRZYLECIAŁY JASKÓŁY,DYMÓWKI-HIRUNDO RUSTICA

J.W

J.W

GĘGAWY-ANSER ANSER

J.W

J.W

PŁASKONOSY

ANSER ANSER

J.W

J.W

PODOBNO NIE ZNA SMAKU ŻYCIA TEN,CO SIĘ NIE PRZELECIAŁ NA BOSAKA,PO PORANNEJ ROSIE

ZIĘBA SAMIEC-FRINGILLA  COELEBS

J.W

JEJ GNIAZDO,JESZCZE NIE OSŁONIĘTE LIŚĆMI

BŁOTNISTY BALET-SAMICA-CIRCUS AERUGINOSUS

J.W

J.W

J.W

J.W-SAMIEC

J.W

J.W-CIEKAWE DLACZEGO BŁOTNIAKI LATAJĄ CZĘSTO Z DYNDAJĄCYMI KULASAMI

J.W

SAME ORŁY-JUREK I WŁODEK.ZNALEŹLI SIĘ JAK W KORCU MAKU.OBAJ BARDZO SPOKOJNI,OPANOWANI I FLEGMATYCZNI.JA PRZY NICH ROBIŁEM ZA STRUSIA
PĘDZIWIATRA,CHOĆ ZAŁOŻĘ SIĘ,ŻE ONI WIDZIELI WE MNIE ,RACZEJ DIABŁA TASMAŃSKIEGO