SPENETROWANY ODCINEK BRZEGU
Obecna zima, postawiła wszystko na głowie. W aktualnym czasie, gania się po zamrożonych i śnieżnych polach, w poszukiwaniu północnych wróblaków, czy fajnistych drapoli. No i pupa blada. Nic z tych atrakcji. Za to jest pełno ptaków, które powinny być gdzieś na zagramanicznych wojażach, a siedzą na polskiej ziemi, jak choć by szpaki, czarnogłówki, czy insze rudziki. Wszystkie plany i nawyki, wzięły w łeb, a człowiek zaczyna szukać opcji zastępczych. No i mój Kamrat od wyskoków, wypatrzył taką alternatywę. Latając po różnych ptasiarskich forach, natknął się na opisy obserwacji z Zalewu Włocławskiego. Były szalenie ciekawe i ekscytujące. Wyskoczył tam w niedzielę na krótki rekonesans i wrócił oszołomiony, ilością zobaczonych ptaków. Chciał tam natychmiast wrócić, a ja mu oczywista, towarzyszyć w tym superaśnym przedsięwzięciu. Ale w tym momencie, w nasze plany, wmieszała się pogoda. Jakowyś tajfun z silnymi wiatrami, a tych jak wiadomo, ptaki nie znoszą. Z resztą, na otwartej przestrzeni, wiatr hulał by na pewno, z cała siłą, a pływające ptaki, ginęły by wśród spienionych grzywaczy. Nie mówiąc już o tym, że telepiąca się na wietrze luneta, nie pozwalała by, na żadną obserwację.Prognozy dawały pewna nadzieję na czwartek, ale też różniły się w detalach. Np wiatr 7 m/sek, albo 17. Może padać deszcz, albo śnieg, albo nawet będzie Słońce. Było nam już wszystko jedno i czekaliśmy niemożebnie na ten czwartek. Ruszyliśmy, nie za wcześnie, bo tak kole 7,30. W ponurych nastrojach, patrzyliśmy na niebo, pokryte kłębiącymi się czarnymi chmurami. Bliżej Płocka pojawiły się szkwały, zacinające tumanami śniegu. Kolega, szybki w osądach i emocjach, zaczął już rozpaczać, nad straconym dniem urlopu. Przelecieliśmy przez Płock, jak śniegowa burza i wypadliśmy na brzeg Zalewu, w miejscowości POPŁACIN.
PANORAMA ZALEWU W KIERUNKU WŁOCŁAWKA. KORONA WAŁU, UTWARDZONA BETONOWYMI PŁYTAMI, ZAPEWNIA DOSKONAŁY DOJAZD I FANTASTYCZNE WIDOKI Z OKIEN SAMOCHODU.
PATRZĘ NA TEN LANDSZAFCIK, Z NIEUKRYWANA ZAZDROŚCIĄ I SE MYŚLĘ: JAK NIEWIELE POTRZEBA CZŁEKOWI DO SZCZĘŚCIA
NO I GDYBY NIE TE ZDOBYCZE CYWILIZACJI
Stanęliśmy na brzegu i popatrzeliśmy przed siebie. Byłem normalnie i legalnie, oszołomiony ilością ptaków. To nie były dziesiątki, czy setki. To była ptasia zupa. We wszystkich kierunkach, powierzchnie wody, pokrywały ich tysiące. Do tego, jak za machnięciem czarodziejskiej wróżki, chmury się rozstąpiły i na ponurą, siną taflę wody, spłynęły ciepło pomarańczowe promienie Słońca. Niestety, wiał jeszcze silny wiatr. Ogromnie utrudniał obserwacje. Ale z upływem czasu, jego podmuchy słabły i odjeżdżając, zostawialiśmy Zalew, gładki prawie jak lustro. To nieprawdopodobne, ale wszystko to sprawiało wrażenie, że los chce nas hojnie ugościć. Zaczęła się księgowość. Mistrz Kamilos, badał powierzchnie wody, kawałek po kawałku i cierpliwie zliczał ptaki. Oczywistym jest, że były to liczenia szacunkowe. Na mnie piorunujące wrażenie, zrobiły stada bielaczków. To nie jest dla mnie obcy gatunek. Widywałem je co zima, przy ujściu Czajki-szczególnie, gdy płynęła kra, jak również na Zalewie Zegrzyńskim. Ale tam były pojedyncze ptaki, maksymalnie kilkanaście. Tu zaś, były ich grube setki. Gągoły były niepoliczalne. Pokrywały powierzchnie zalewu, jak jakiś ptasi kurz. I to nie tylko one. Oczywiście, były i inne zimowe gatunki, jak choć by łyski, czernice, głowienki i ogorzałki. One to o mało nie przyprawiły Kumpla o zawał. Zaciekawiony, zacząłem wypytywać Go o szczegóły. I co się dowiedziałem ? Otóż zobaczyć w zimie Ogorzałkę na śródlądziu, to nic nadzwyczajnego. Ale są to zawsze samice. Samce trafiają się wyjątkowo rzadko. Podobnie jak samce Lodówek. A tu przed nami, pojawiło się 28 samców OGORZAŁEK i jak by tego było mało, jeszcze dwa samce lodówek.Rozpusta w biały dzień. Niestety, cholerycznie daleko. Z bólem serca, musieliśmy to wszystko zostawić. Czasu dzisiaj, nie mieliśmy zbyt wiele. Posuwaliśmy się w stronę tamy skokami, po kilkaset metrów. Wszędzie podobne widoki. Zmieniał się tylko skład gatunkowy. Jadąc w stronę Włocławka, widać było coraz mniej bielaczka. Było je widać dalej, ale w dużo mniejszych ilościach. Zaczęły dominować inne gatunki, jak np. głowienki. Ciekawość bierze, jak by to wyglądało na całej długości Zalewu. Niestety, czas trzymał nas za grzdyla i zdążyliśmy dojechać, tylko do Starego Duninowa. Muszę oczywiście wspomnieć o gatunku, który doprowadza mnie zawsze, do orgazmu estetycznego. Chodzi o Bielasy. Widzieliśmy ich kilkanaście. Niektóre latały nam tuż nad głowami. Chiba zaczęły się ich gody. Stare grzmoty, fikały w powietrzu koziołki i wydawały przedziwne dźwięki.
Reasumując: Miejsce fantastyczne, fantastyczne widoki, absolutny spokój, mnóstwo ptaków i zupełny brak wałęsających się ludziów. Ciekawość, jak by tu wyglądało, np. w listopadzie, gdy lecą nury. Jedno jest pewne, wrócimy najwcześniej, jak się tylko da. A na razie, w planie na najbliższy weekend-gąski. Lecą już bowiem, jak cholera
Cytat z oficjalnego meldunku Kolegi Kamila Ślusarskiego
Gwoli uczciwości, trza dodać, że podstawowym instrumentem na tym terenie jest dobra luneta. Odległości są takie, ze nieraz lornetka nie starcza, a ptaki są mocno płochliwe
P.S
Podniecony naszymi opowieściami, wybrał się tam, następnego Kumpel. No i wyczesał Szczęściarz, 2 samce HEŁMIATKI
GĄGOLONA ZUPA. RAK TO WYGLĄDA WE WSZYSTKICH MIEJSCACH I KIERUNKACH
J.W.
BUCEPHALA CLANGULA-DWA SAMCE GĄGOŁA I SAMICA
J.W.
FULICA ATRA-ŁYSKI-BEZ LODU
J.W
J.W.
KORMORANY
J.W.
J.W
J.W.
AYTHYA FERINA-SAMIEC GŁOWIENKI
GŁOWIE
CLANGULA HYEMALIS-2 SAMCE LODÓWKI. ZDJĘCIE BAAARDZO "DOKUMENTALNE" NAJDALEJ ZROBIONE TEGO DNIA
J.W.
MERGELLUS ALBELLUS-BIELACZKI, SAMCE I SAMICE
J.W.
J.W.
J.W.
J.W.
AYTHYA MARILLA-OGORZAŁKI, SAMCE
CIEKAWE ZDJĘCIE-OD PRAWEJ:SAMIEC OGORZAŁKI, SAMIEC CZERNICY, SAMICA OGORZAŁKI, SAMIEC GĄGOŁA. PRZY DUŻEJ ODLEGŁOŚCI,BEZ DOBREJ OPTYKI, TYCH SAMCÓW SIĘ NIE ROZRÓŻNI. WIDAĆ TYLKO, 3 BIAŁE PUNKTY
OGORZAŁKI
J.W.
J.W.
J.W.
J.W.
NO I DESEREK-HALIAEETUS ALBICILLA
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz