MIKOSZEWO+KRYNICA MORSKA-2019.10.12.
Od dłuższego czasu ciągnęło nas nad morze. Ciągotkom tym, ciągle coś jednak stawało w poprzek. W końcu Kamilos podjął męską decyzję. Jedziemy w weekend, 12 lub 13 października i jest to nieodwołalny termin. W miarę upływu czasu, sprawa zaczęła się komplikować. Prognozje mówiły, że w sobotę szaruga, a w niedzielę pogoda całkiem niezła. Jednocześnie koledze, sprawy rodzinne, tak się zaczęły układać, że niedziela została wykluczona z grafiku. I tak ruszyliśmy w sobotę, o w pół do czwartej rano. Ze świadomością, że na wybrzeżu, czeka nas deszcz i silny, porywisty wiatr. Tyle razy jednak, rozczarowaliśmy się pozytywnie prognozami meteo, iż po cichu mieliśmy nadzieję, że i tym razem, szczęście nam dopisze. Nad brzegiem morza, stanęliśmy o 7,30 i z przerażeniem skonstatowaliśmy, że ziścił okropny meteorologiczny koszmar. Otaczał nas półmrok o barwie ołowiu. Ciężkie, ponure chmury, sunęły tuż nad nami, zlewając się z morzem w jedno, gdzieś tam, gdzie powinien być horyzont. Do tego zupełna pustka. Kilkukrotne odwiedziny tego miejsca, nauczyły mnie, że na brzegu powinno mrowić się od przeróżnych siewkusów. Dzisiaj powitała nas pustynia. Na morzu trochę kropek i przecinków, czyli jakieś kaczki, kormorany i mewy. Ruszyliśmy powoli do przodu, w kierunku ujścia Wisły, mamieni nadzieją, że bliżej ostrogi, na pewno będzie czegoś ciekawego, więcej. No i niedługo, natknęliśmy się na stadko 6 szlamników. Zupełnie się nas nie bały, to też zakotwiczyliśmy przy nich, na dobre pół godziny. Musiały niedawno trafić, do Kolegów obrączkarzy, po drugiej stronie Wisły, bo miały cztery świeżutkie numerki i to sąsiadujące ze sobą. Potem poczłapaliśmy dalej. Koszmarna szaruga i ciemnica, doprowadzała nas normalnie do Czarnej Rozpaczy. Na brzegu było mało ptaków, ale i było również mało ludzi. Dopełzliśmy do "betonki" i tam utknęliśmy na dłużej. Na pobliskiej wyspie, w przeciwieństwie, do naszego brzegu, ptasie życie, było znacznie bardziej bogate i urozmaicone. Ale tutaj, to Kolega Kamil, doznawał orgazmów ornitologicznej rozkoszy. Przylepiony do okulara lunety, pasł się widokami, zupełnie niedostępnymi dla mnie. Ale kręcąc się po brzegu, ja również wypatrzyłem od czasu do czasu coś ciekawego i karta pamięci w aparacie, zapełniała się powoli. Od czasu do czasu, z wiszących nad głowa chmur, polało się trochę wody, tak w sam raz, abyśmy nie zapadli w zbyt dobry humor. Z samego rana, wiatr próbował nas z lekka nastraszyć. Dmuchnął nieśmiało parę razy, a potem zdechł. Się zrobiła flauta, czyli sztil. Kamilos się wnerwił. Gdy wieje silny wiatr, szczególnie od morza, rysuje się uzasadniona nadzieja, że nawieje z nad Atlantyku, jakieś oceaniczne rarytasy. A tu pupa blada. Za to koło 13-tej, zaczęło zdecydowanie padać. Najpierw nieśmiało, a potem coraz bardziej zdecydowanie. Nic tu po nas. Ewakuowaliśmy się i ruszyliśmy w stronę Piasków. Tam się z reguły zbierają obserwatorzy, spragnieni widoku, oceanicznych cymesów. No i stanęliśmy tam nad brzegiem morza, popatrzyliśmy.... a potem zwrot o 180 stopni i podyrdaliśmy do samochodu. Obfity deszcz, od razu zaparował szkła optyki, a z morza poniósł się tuman, jakiejś mgły, nie mgły. Widoczność spadła gdzieś do 200 metrów i nie było mowy, aby próbować cuś wypatrzyć. A więc czas spulać się na hausen. Ruszylim jak nie pyszni. Jeszcze tylko na chwilę zajrzeliśmy do portu w Krynicy, gdzie zawsze jest okazja pogapić się na fajne mewy i nie tylko. 16-ta ostry start w kierunku W-wy. Punkt 20,30 przekroczyłem próg domu, nie wiedząc jeszcze, czy mam powody do radości, czy tez nie. Zdjęcia przejrzałem dopiero w niedzielę rano i doszedłem do wniosku, że właściwie nie było tak tragicznie i powinienem się cieszyć. Ale to ostatnie zostawiłem se na deser, po powrocie od urn wyborczych.
Z PONUREJ OŁOWICY, WYNURZYŁO SIĘ STADKO HASAJĄCYCH CHOCHLIKÓW. |
SZLAMNIKI-LIMOSA LAPPONICA |
CHWAST, ALBO I NIE. JAK KTO WOLI I NIE WOLI-PHALACROCORAX CARBO. |
J.W |
SAMIEC KRAKWY-ANAS STREPEA |
KRAKWA SAMICA |
PATRZĄC NA TE ZDJĘCIE, PRZYPOMNIAŁO MI SIĘ PRZEDWOJENNE POWIEDZENIE:
|
WIADOMO, GDZIE DWÓCH SIĘ BIJE, TAM TRZECI DOSTAJE |
ALE CKLIWY BANAŁ, ALE TRUDNO.-JAK MOŻNA NIE STRZELIĆ ?? |
OD RAZU WIDAĆ PO MORDZIE, KTÓRY TO FACET |
TRAFIŁ SIĘ I SZLACHAREK-MERGUS SERRATOR |
BIEGUS ZMIENNY-CALIDRIS ALPINA.
|
BRODZIEC ŚNIADY- TRINGA ERYTHROPUS |
TEN PUNKT NAD CENTRUM, TO ODPOCZYWAJĄCY SOKÓŁ WĘDROWNY |
KTOŚ DLA ZGRYWU, POWSADZAŁ W BRZEG JAKIEŚ MUMIE. |
KACZA ZUPA-CZERNICE, ŚWISTUNY, ŁYSKI |
DLA TEGO GOŚCIA TU PRZYJECHAŁEM-OSTRYGOJAD. HAEMATOPUS OSTRALEGUS |
I TO BY BYŁO NA TYLE |
MUSZĄ LECIEĆ DZYNDZOŃCE, BO WSZĘDZIE ICH BYŁO PEŁNO. |
SERCE MI NA CHWILE PODSKOCZYŁO, BO ZOBACZYŁEM PRĄŻKOWANĄ PIERŚ. NO, NIESTETY DZIÓB NIE TAKI. TO NIE ŚWIERGOTEK NADMORSKI |
CENTRALNIE SZABLODZIÓB-RECURVIROSTRA AVOSETTA |
GĘSI -TUNDROWA DOROSŁA I JUVKA BIAŁOCZELNA |
GĘŚ TUNDROWA-ANSER SERRIROSTRIS |
GĘŚ BIAŁOCZELNA-ANSER ALBIFRONS |
GĘŚ TUNDROWA-ANSER SERRIROSTRIS |
GĘŚ BIAŁOCZELNA-ANSER ALBIFRONS |
GĘŚ BIAŁOCZELNA-ANSER ALBIFRONS |
GĘŚ TUNDROWA-ANSER SERRIROSTRIS |
ZUPEŁNIE KONDUKT ŻAŁOBNY |
NO I PIERWSZA W TYM SEZONIE LODÓWKA. W PORCIE W KRYNICY.
|
MOJA UKOCHANA MEWA SIODŁATA-LARUS MARINUS |
PATRZĄ NA TO ZDJĘCIE, MOŻNA UWIERZYĆ W CUDA |
WYSTARCZY OBEJŚĆ DZIWOLĄGA O 90 STOPNI.... I WSZYSTKO JASNE. KAMRAT TO SREBRZANKA |
JAK SIĘ OGLĄDA, GDZIEŚ W PARKU, KACZKĘ KRZYŻÓWKĘ, TO WYDAJE SIĘ CAŁKIEM POKAŹNYM PTASZYSKIEM. W PORÓWNANIU Z Z MEWAMI, TO POKURCZ |
TEŻ UWIELBIANE PRZEZE MNIE MEWY-SREBRZYSTE.
|
FOCZA WYSPA |
BRZEG WYBRUKOWANY MEDUZAMI |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz