Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 14 listopada 2016

274.TROPEM RZEPOŁUCHÓW

            R Z E P O Ł U C H Y

          Kiedy parę lat temu,rozpoczynałem swoja karierę ptasznika,zaczęła mi się o uszy obijać,dziwna nazwa pewnego ptaka.RZEPOŁUCH,ta nazwa zwija mi język i brzmi fałszywie,dlatego też prywatnie używam dużo milszej dla mego ucha nazwy-RZĘPOŁUCH.Prawda,że dźwięczniej ?
Ptaki te wydawały się jakimiś mitycznymi stworami,które znawcy,po długich mękach potrafią "wychodzić"na bezkresnych polach.Na pewno po za zasięgiem takiego nowicjusza jak ja.Ale czas nieubłaganie biegnie do przodu.Z jego upływem,moja wiedza i doświadczenie,powiększały się.Aż kiedyś udało mi się zobaczyć pierwszego rzępołucha.Mignął gdzieś daleko,przez krótką chwilę.Ale to było jak uderzenie ostrogą.Zawziąłem się i stosunkowo szybko,nauczyłem się je znajdywać i paść z bliska oczy ich widokiem.To nawet nie jest takie trudno-o ile zna się ich ulubione miejsca,gdzie gromadzą się późną jesienią i przeważnie tam zimują.W pobliżu Warszawy,są co najmniej dwa takie miejsca,gdzie prawdopodobieństwo ich ujrzenia,graniczy z pewnością.Te miejsca są bardzo atrakcyjne,jeżeli chodzi i o inne gatunki ptaków.Nie wiadomo kiedy,żółte liście poczęły opadać z drzew,zdecydowałem więc,że pora odwiedzić te czarowne miejsca.

                 POLA OBORSKIE  2016.11.05.
       Pisałem już o nich wielokrotnie.Są to rozległe nieużytki i nie tylko,ciągnące się od oczyszczalni ścieków w Konstancinie,aż za drogę łączącą Gassy z Oborami.Skromniejsza opcja spacerowa,to Autobus 710,dowożący do przystanku OSIEDLE MIRKÓW.Dalej już zaprztyla się na piechotę, rozglądając się za drapolami.O tej porze roku często można tu wypatrzyć, błotniaka zbożowego.Jeżeli chodzi właśnie o te porę roku,to lepiej jechać linią L16,z Klarysewa do Gassów.Przystanek końcowy jest niedaleko Wisły,a tu się trafiają szlachary i inne ciekawki,no i oczywiście bielas.Ja jednak skorzystałem z pierwszej opcji i ruszyłem w miarę rano,na 8 km wędrówkę.Na zbiornikach starej oczyszczalni ścieków,pustynia.Parę przerażonych krzyżówek,natychmiast w panice zwiało,ledwie zbliżyłem się do brzegu.To oznacza,że niechybnie na nie tu polują i ptaki doskonale wiedzą,co to znaczy człowiek.Prognozy na dzisiejszy dzień,były dosyć optymistyczne.W praktyce oznaczało to jednak,że nie kapało mi na głowę.Za to ukochanego Słońca,nie zobaczyłem przez cały dzień.Jeżeli chodzi o ptaki,to tłoku koło mnie nie było.
Sytuacja się zmieniła,gdy wszedłem na pola uprawne SGGW.Ciągną się one przy oborskiej szosie i tu szanse na wypatrzenie czegoś żywego znacznie wzrosły.Niedaleko stąd,widziałem trzy lata temu,moje pierwsze górniczki(na drugie,ciągle jeszcze czekam)Stoi tu ruina opuszczonego domu,otoczona wkoło krzaczorami i chwastami.Podszedłem i rozejrzałem się.Trafiłem w dychę.W polu widzenia kręciło się kilka stad rzępołuchów.Od kilku, do trzydziestu ptaków  w grupie.Rzępołuchy są dosyć płochliwe.Trzeba stać całkiem spokojnie i kikować na wszystkie strony.W końcu jakieś stadko zapadnie niedaleko.Unikając gwałtownych ruchów,zaczynam zbliżać się do nich jak ślimak.Pół kroczku do przodu,chwila odpoczynku i parę zdjęć.Znowu o stopę do przodu i znowu odpoczynek.Jeżeli powoli przyzwyczaja się je do obecności człowieka,można się do nich znacznie zbliżyć.Udawało mi się nieraz po godzinie,podejść gdzieś na 4-5 metrów.Mają taki zwyczaj,że od czasu do czasu,zrywają się gwałtownie,robią dookoła rundkę i jeżeli staliśmy spokojnie,to znowu siadają w tym samym miejscu.Podejrzewam,że sprawdzają,czy nie podkrada się do nich jakowyś drapieżnik.Nas,spokojnie stojących na widoku,za takiego raczej nie uważają.No i tak udając nie drapieżnika, spędziłem tu sporo czasu.Przeleciał nie wiadomo kiedy.Minęła już trzynasta,a to znaczy,że przy pochmurnym niebie,zacznie się już niedługo robić ciemno.
Pora wracać.
WRONY GONIĄCE DRAPOLA TO NORMALNY WIDOK,TE ZOŁZY UWZIĘŁY SIĘ NA CZAPLĘ


JAK MI SIĘ ZDAJE,ODCHODZI TU POLOWANIE NA MYSZY

MIEJSCÓWKA ZALICZONA,LOKATOR ODFAJKOWANY

DZIĘCIOŁ ZIELONY.GDYBY ŚWIECIŁO SŁOŃCE,TO CHCIAŁO BY SIĘ GO FOTOGRAFOWAĆ BEZ KOŃCA.A TAK,JEDNO ZDJĘCIE I BYE  BYE

NO I MOJE SKARBY KOCHANE-CARDUELIS FLAVIROSTRIS








MYSZOŁAP TEŻ CZEKA NA SŁOŃCE.BĘDĄ KOMINY,BĘDZIE LATANIE

PODOBNO TAK SIĘ BESTIE ROZBESTWIŁY,ŻE MOŻNA JE SPOTKAĆ NAWET W DZIEŃ 


TRASA.TO KÓŁKO NA DOLE,NA KOŃCU,TO RUNDKA
WOKÓŁ RZĘPOLONEGO POLA.


                                    LASZCZKI 2016.11.08.
          Rozzuchwalony powodzeniem,postanowiłem iść za ciosem i odwiedzić drugiego pewniaka-Dzikie Pola w Laszczkach.Na te tereny stosunkowo często,są organizowane wycieczki,przez STOP.Właśnie na jednej z nich,ujrzałem pierwszego rzepka.Wyrwało się wtedy z grupy kilku fotografów. Jeden przez drugiego,chciał jak najszybciej wyprzedzić konkurentów i dopaść ptaka,na odległość strzału.Wynik był do przewidzenia.Przyjechałem tu nazajutrz i miałem swoje pierwsze zdjęcia,wymarzonego rzepka.Jeszcze kiepskie,ale z każdą następną wizytą,zbierałem doświadczenia i poprawiałem rezultaty.Dzisiaj trafiłem tu późnym rankiem i zacząłem powolną wędrówkę.O tej porze roku,nie powinno się przesadzać ze zbyt wczesnym  wypadem. Poranne mgły,uniemożliwiają wypatrzenie ciekawostek,a tym bardziej robienie zdjęć.Jak na ironię losu,wypatrzyłem je dosyć szybko.Było dużo licznych stad.Bez problemu"kroczkując",podpełzłem pod dwa,czy trzy stada i zadowolony z sukcesów zawróciłem.Przeszedłem z 500 metrów,gdy jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki,chmury zniknęły,a mnie otoczył bezkres błękitnego nieba.Ze wstydem się przyznam,że pokonało mnie lenistwo.Nie chciało mi się wracać i zaczynać wszystkiego od nowa.Wracałem dalej,kręcąc mocno głową.O tej porze roku,można tu stosunkowo łatwo wypatrzeć, myszołowa włochatego.Poprzedniej zimy,widywałem tu takie.Dzisiaj się nie poszczęściło.Za to napasłem się widokiem polujących pustułek.To miejsce słynie z wielkiej ich ilości.Przybyłem tu gnany pragnieniem,zobaczenia nie tylko rzepków.Bardzo często,mieszane stada tworzą z nimi makolągwy.Nie widziałem ani jednej.Może jeszcze za wcześnie.A więc być może,któregoś słonecznego i mroźnego dnia,znowu tu zawitam.
29 PTAKÓW,A TO TYLKO CZĘŚĆ KADRU

LĄDOWANIE......A POTEM PODKRADANIE

RZEPOŁUCHY















PUSTUŁA

J.W

OSTATNIO,ZE TRZY LATA TEMU,JAK FOTOGRAFOWAŁEM TE DRZEWKA,BYŁ POTĘŻNY MRÓZ,A ONE PIĘKNIE POKRYTE SADZIĄ

TU TEŻ JEST MIEJSCÓWKA,GDZIE ZAWSZE MOŻNA ODNALEŹĆ ETATOWEGO SROKOSZA.TU JEDNAK METODA DROBNYCH KROCZKÓW NIE SKUTKUJE

TYM RAZEM ZWYKŁY

NASTĘPNE 8 KILOMETRÓW.TA CZĘŚĆ NA SAMYM DOLE,TO OBSZAR RZĘPOLENIA


              

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz