WARSZAWA WOLA 2016.06.24
Tak szczerze,to nie ma za bardzo o czym pisać.Jest jednak jutro niedziela i być może trafią się jacyś miłośnicy ptaków,którzy skorzystają zamieszczonych tu informacji,zechcą tam pojechać i zobaczyć go na własne oko.Pod słowem "GO" kryje się wdzięczny ptaszek,który wabi się WÓJCIK.Na Mazowszu nie jest go tak łatwo zobaczyć.Moje wszystkie jego zobaczenia,w ciągu 4,5 roku bycia ptasznikiem,mogę policzyć na palcach jednej ręki,a nawet na jednym palcu wspomnianej ręki.No a teraz,będę już używał dwóch palców.
Jeden z moich licznych znajomych,wypatrzył Go,a raczej wysłuchał w Parku Powstańców Warszawy.Swoją wiadomość opublikował na specjalistycznym forum ptasiarskim.Od tego czasu,praktycznie codziennie,dochodziły nowe wieści.Można je krótko streścić-"JESZCZE JEST".Dawno nigdzie nie byłem,więc dopadło mnie lenistwo.Nie chciało mi się ruszyć z chałupy,a i pogoda była niekunieczna-za dobra.Ale oglądanie kolejnych zdjęć, zdenerwowało mnie na tyle,że w czwartek,pierwszym tramwajem linii 26, pojechałem na Wolę.Praktycznie usłyszałem skubańca już na ulicy. Zadowolony,że odpadło mnie długie poszukiwanie,rozłożyłem na trawniku,pod drzewem manele.Popatrzyłem i od razu mi zrzedła mina.Było cholerycznie ciemno.Sorki,że używam nieładnych słów,ale jest w nich coś takiego,że krótko i dosadnie opisują dramatyzm sytuacji.Rosło tu sporo dużych i starych drzew.A pod nimi straszna ciemnica.Normalnie fotografuje obiektywem SIGMA 150-500,przy F 8.Co tu ukrywać,jest to kiepski obiektyw.Jedyną jego zaletą jest to, że jest względnie tani.Powolny i błądzący autofokus,skazywał mnie od razu na przegraną.Całe szczęście,że miałem błysk geniusia i zabrałem ze sobą drugi,L-kę 70-200 z telekonwerterem x 1,4.Wychodziło 280 mm,a to bardzo mało,ale doskonała jakość i szybki AF,pozwalały żywić nadzieję,że coś z tego wyjdzie. Przez ponad 4 godziny zmagałem się z ptakiem(oczywiście wójcikiem)i z warunkami.Było bardzo źle.Na początku czułość 1600,potem 1200 ASA.A to znaczy koszmarne szumy,zżerające szczegóły.Czas,przy przesłonie F 5,6,też mi nie sprzyjał,bo wahał się od 1/50 do 1/100.Horror.Do tego ,po jakimś czasie dołączył następny koszmar.Zrobiło się trochę mniejsze "rano" ,do pracy i szkół,zaczęli zasuwać ludzie.Czy to jest taki trudny do opanowania odruch,aby nie stawać na środku drogi z rozdziawioną jałopą.Nie wygląda to ładnie i świadczy niezbyt pochlebnie o jej właścicielu.Dwie takie mordy,idące w przeciwnych kierunkach,wpadły na siebie.Za mój głośny śmiech,zostałem obdarowany,niosącymi śmierć spojrzeniami.Dobrze,że jeszcze nie trafił się mój ulubiony gamoń:zasuwający truchtem prosto do mnie i wołający głośno-Panie,Panie,a co Pan tu robi ???.Za to miałem innego,szybkoniebiegacza, który przeleciał przez środek moich maneli.Miałem wielką ochotę zaiwanić mu solidnego kopa,Sami wiecie gdzie,ale towarzyszył mu pies.Musiał bym się potem oprawiać i z nim,a zwierząt nie lubię krzywdzić.Robiło się coraz później i coraz mniej miło.Minęła godzina 10-ta i zaczęli ciągnąć ludzie z kocami i rozkładać się wokół.Opuściłem niegościnne miejsce.To nie był udany wyskok.400 zdjęć i ani jednego udanego.
WÓJCIK-PHYLLOSCOPUS TROCHILOIDES |
Się schował,drobny cwaniaczek,za nogą od statywu |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz