Łączna liczba wyświetleń

sobota, 12 września 2015

197.W TONACJI FALCO VESPERTINUS

                 PULWY 2015.09.09.
      W ostatniej chwili,po przeskakiwały tryby i okazało się,że zrobił się luźny dzień.Zadzwoniłem do mojej zmotoryzowanej Koleżanki i zaproponowałem jej wypad na Pulwy.Widziano tam ostatnio większe ilości kobczyków i były znaczne szanse,że nam również dopisze szczęście.Prognoza była bardzo optymistyczna,ale rano zrzedła nam mina.Wokoło nas,kłębiła się wszędzie gęsta,jesienna mgła.Mieliśmy nadzieję,że do czasu jak przybędziemy na miejsce,rozpłynie się-jak mgła.Zaś tam.Na byłych bagnach,była jeszcze większa.Jak tylko wjechaliśmy na ich teren,powitał nas fantastyczny widok.Gdzieś obok nas,zerwał się myszołów i płynąc nisko nad drogą, wyprzedził nas i powoli rozpłynął się we mgle,Niezapomniany widok.Jechaliśmy z prędkością piechura,pilnie rozglądając się,tudzież nadsłuchując.Stosunkowo szybko napotkaliśmy pierwsze sokoły.Trzy siedziały na uschniętej brzozie,z 150 metrów od drogi.Powoli wygramoliłem się z samochodu i równie powoli zacząłem się do nich skradać.Szkoda gadać.Po kilku moich krokach,ostentacyjnie uniosły się w powietrze i zniknęły w rzedniejącej mgle.Ruszyliśmy dalej.Nie będę ukrywał,że byłem trochę przerażony.Jeżeli następne które spotkamy,będą równie płochliwe,nie mam szans zrobić jakichś znośnych zdjęć.Objechaliśmy centralnie położoną osadę i
po jej drugiej stronie,zobaczyliśmy ciągnącą się przez pola,linie energetyczną niskiego napięcia,a na niej dwie grupy kobczyków.7 i 5.Podjechaliśmy do najbliższej,tej większej.Samochód stanął,a ja wysiadłem z niego na drżących nogach.Teraz się wszystko wyjaśni.Z tarcza,czy na tarczy.Bardzo powoli przesuwałem się przez pole,w kierunku siedzących na drucie ptaków.Trzy kroki do przodu i trzy zdjęcia i znowu trzy kroki do przodu.Trwało to dosyć długo.Byłem już stosunkowo blisko nich.Przez cały czas,jak się do nich skradałem,zeskakiwały z drutów na ziemię,łapały jakiegoś robala i wracały na to samo miejsce.Ten rytm zaczął się teraz zmieniać.Zeskakiwały dalej na ziemie,ale już nie wracały na to samo miejsce,tylko parę metrów dalej.Zwolniłem tempo,dalej się przesuwałem w ich stronę,ale one,nie pozwoliły mi,zbliżyć się do nich za bardzo.Zerwały się jeden za drugim i leniwie odleciały se,gdzieś gdzie nie będą podglądane przez takiego wścibskiego faceta jak ja.Spokojnie zająłem się drugą grupą.Tutaj linia przechodziła przez wielkie pastwisko.Było ono pocięte na małe skrawki,a każdy skrawek ogrodzony drutem rozpiętym na porcelanowych izolatorach.
Wyjątkowo brzydko mi to zapachniało.Popatrzyłem na elektrycznego pastucha,a potem na kobczyki.Rozsądek mówił-dość już napstrykałeś,starczy ci.Ale zwyciężyła chciwość.Udało mi się sforsować wszystkie pięć ogrodzeń.Na pociechę dodam,że nie były pod napięciem.To i dobrze,bo buty mokre jak diabli,a ja sercowy jestem.Aha i jeszcze spaślak.Jak by co,to wątła koleżanka,nic by tu nie zdziałała.
Tak na wszelki słuczaj,jak byście Kochani dotykali przedmiot,który może być pod napięciem,to nigdy nie róbcie tego dłonią.Pod wpływem prądu,dłoń się samoczynnie zaciska,na ten przykład na drucie i rytmicznie drgając,możecie oczekiwać na zejście.Dotyka się zawsze zewnętrzna stroną dłoni.Porażenie kurczy dłoń i zgina ramię do siebie i automatycznie  odrywa od niebezpiecznego przedmiotu.Jeden raz to słyszałem od mojego nauczyciel,ponad 50 lat temu i zapamiętałem to na całe życie,przez które zawsze pracowałem przy prądzie.
Jak mówi stare przysłowie-parle,parle,sucho w gardle.
Pociągnąłem łyka mineralki i wracam do tematu.Do tej grupy podchodziłem już całkiem spokojnie.Na zasadzie-uda się,to dobrze,a jak nie no to też dobrze.
Ale udało się znacznie lepiej niż poprzednio.Napasiony przeżyciami,wracam do koleżanki z nadzieją,że rwiemy dalej,a tu strajk.Rozłożyła sobie na słoneczku leżak i straciła zainteresowanie ptakami.Miała dzisiaj biedaczka jakiegoś doła.Jak jechaliśmy,była w nieustannym stresie,że źle pojedziemy,na pewno nie trafimy na właściwe skrzyżowanie,pojedziemy zupełnie nie wiadomo gdzie.Potem ciągle mnie o coś opieprzała.Np.że trzymam okulary w zębach.Się pytam,jeżeli obiema rękami,trzymam lornetkę przy oczach,to gdzie je mam se wsadzić.Przecie nie położę na ziemi,bo zaraz pewnikiem nadepnę.Odkładam lornetkę i od razu mam pod nosem okulary.Nie udało mi się również namówić jej,aby mając do dyspozycji machinę,spenetrować większy teren.W końcu już z utęsknieniem czekałem,kiedy ta impreza dobiegnie końca.
Reasumują:jak mgła opadła i wyszło Słońce,zrobiło się bardzo fajnie.
Ciepło i spokojnie.Widzieliśmy bardzo atrakcyjne ptaki-błotniaka stawowego samicę,błotniaka łąkowego juva.Parę starych bielików,z którą błyskawicznie rozprawiła się para kruków.15 kobczyków,ze trzy myszołapy, trzy pustuły i coś co według wszelkiego prawdopodobieństwa,było kurhannikiem.Ja widziałem wyraźnie biały pas na nasadzie ogona.Potem złapałem aparat i zacząłem się do niego skradać.Z gównianym z resztą skutkiem.Już z daleka się zerwał i uciekał tuż nad ziemia,nie stwarzając okazji do zrobienia zdjęcia.Koleżanka zaś,siedziała cały czas przy lunecie i dokładnie go studiowała.Późniejsze pomoce naukowe,już w domu,utwierdziły ją w przekonaniu,że miała rację.Ja jej wierzę. Całkowitym zaskoczeniem był brak często tu spotykanych świergotków.Ani ich,ani ich głosów.Rozpuściłem wśród znajomych wieści o tym co widziałem i bractwo zaczęło się hurtowo,przymierzać na weekend na Pulwy.No to pozostaje czekać na wieści.
PIERWSZE TRZY ZAMGLONE KOBCZYKI


SAMICA

DWA JUVY,PO PRAWEJ SAMIEC

SAMICA

SAMICA

SAMIEC

JUV (JUVENILIS-MŁODY LOTNY PTAK)

SAMCE

JUVY

Dodaj napis

SAMIEC

PO LEWEJ SAMIEC+JUVY

NA GÓRZE SAMIEC,NA DOLE JUV

SAMIEC

SAMIEC I JUV

W ŚRODKU SAMIEC+JUVY

PO LEWEJ SAMIEC

PO LEWEJ SAMIEC

SAMIEC

JUV

JUV

JUV

JUV

NA DOLE SAMIEC,NA GÓRZE JUV

J.W

SAMIEC

J.W

J.W

J.W

JUV

JUV

JUV

GDYBYM NIE MIAŁ ODPOWIEDNIEGO NASTAWIENIA,ZERKNĄŁ BYM NA TEGO PTAKA,ZNOWU PUSTUŁA BYM SKOMENTOWAŁ I POSZEDŁ SPOKOJNIE DALEJ.A TU
KOBCZYK JUVENILIS

J.W

J.W

CHIBA SAMICA

J.W

BIELIK VERSUS KRUKI
HALIAEETUS ALBICILLA V.CORVUS CORAX

J.W

 A TEGO STWORZENIA JEST TU DUŻO

1 komentarz:

  1. Raduje się serce moje, długo nie czekałem ;o) Dziękuję panie Marku.

    OdpowiedzUsuń