Łączna liczba wyświetleń

środa, 31 grudnia 2014

131.TU I TAM

      GOLĘDZINÓW-2014.12.30.

        Zrobiła się nareszcie zima.Nie idzie wysiedzieć w domu.Prognozy na dzisiejszy dzień były urocze,więc już od niedzieli przebierałem nogami.
Pierwotnie zakładałem,że wyskoczę do Laszczek,zapolować na rzępołuchy.
Poniedziałkowa dyskusja na Faceplociuchu,z jednym zrebabilitowanym ptakologiem,sprowokowała mnie do zmiany kierunku o 180 stopni.I tak znalazłem się dzisiaj w Ryni.Oczekiwałem,że zaraz ujrzę powierzchnię wody,pokrytą markaczkami,uhlami i bielaczkami.No i była,pokryta lodem.Od brzegu do brzegu.Cisza i martwy spokój.Od czasu do czasu,przelatujące i drące się grupki kruków.Wsio.Nawet nie rozpakowałem sprzętu.Wyjąłem tylko lornetkę i dokładnie popatrzałem dookoła.Nic tu po mnie.Dobrze,że załapałem się na ten sam autobus,którym niedawno tu przyjechałem.Jeszcze pięć minut i czekał bym,na następny,godzinę i dwadzieścia minut,a było -10 stopni
Jadę za powrotem i patrzę przez okno.Błękitne niebo,cudowne światło Słońca.
Całkiem szkoda wracać do domu.Wysiadłem na Żeraniu i w dyrdy nad Wisłę.Kiedy tu niedawno łaziłem,z Wisły wynurzało się mnóstwo kamiennych wysepek,a na nich pełno mew.Wstyd się przyznać,ale tak z bliska,to jeszcze nie patrzyłem na srebrzystą.Może się też przydarzy, jakiś zgrabny wróblaczek.
Zaś tam.Wisła przybrała i wyspy z mewami utonęły pod wodą i krami lodu.
Nie było również żadnych wróblowatych.Dopiero przy karmniku,zobaczyłem stado dzwońców.Stałem sobie i się patrzyłem na nie z przyjemnością.Dopóki nie podjechała jakaś makolągwa z wózkiem.Stanęła koło karmnika,wyjęła komórę i zaczęła nadawać na cały ryj.Zwróciłem jej grzecznie uwagę i zaproponowałem,co by se poszła w cholerę.Obraziła się,bo ponoć nie dość grzecznie.Najważniejsze,że się wyniosła.Dzwońce też.Zapewne do Tchórznicy Włościańskiej,bo mieszkająca tam koleżanka,ogromne się chwaliła,że je widziała.Na brzegu pusto,na wodzie trochę lepiej.Trochę gągołów,jak zawsze o tej porze roku widoczne wszędzie tracze nurogęsi.Trafił mi się też cymesik.Mały cymesik,bo perkozek.Płynął całkiem niedaleko,bo długa wyspa za nim,nie pozwalała,aby uciekł dalej od brzegu.Zawsze patrzę na te ptaszki z wielką przyjemnością..I to by było na tyle.Nawet,nie udało mi się zobaczyć bielika,o co tutaj,o tej porze roku,nie jest trudno.ale było fajnie.
Ewentualnie,gdyby ktoś miał odwagę czytać te wypociny,to życzę trzech rzeczy:
NAJPIERW ZDROWIA,BO NAJWAŻNIEJSZE,POTEM SPOKOJU W DOMU I W RODZINIE,ABY BYŁO GDZIE WRACAĆ,PODKULIĆ OGON I LECZYĆ RANY,ORAZ DOBREJ PRACY.A RESZTA-A ZAŚ TAM...
Sobie życzę zdrowia i jak najwięcej okazji,abym miał o czym donosić
BAŻANT-PHASIANUS COLCHICUS

DZWOŃCE-CHLORIS CHLORIS

J.W

SÓJA-GARRULUS GLANDARIUS

DUŻY-DENDROCOPS MAJOR

KRZYŻÓWKI I PERKOZEK
ANAS PLATYRHYNCHOS & TACHYBABTUS RUFICOLLIS

J.W

J.W

TRACZ NUROGĘŚ,CHŁOPAK-MERGUS MERGANSER

CIĘŻKO,CIĘŻKO,MUSI BYĆ PEŁNY BRZUNIO

GĄGOLONA SEKWENCJA

BUCEPHALA CLANGULA



2 komentarze:

  1. Panie Marku, również wszystkiego naj naj i oczywiście obfitych bezkrwawych polowań w nowym Roku 2015.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniała relacja i piękne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń