POLA OBORSKIE 2015.11.10.
No i znowu mnie diabli ponieśli na to fajne,aczkolwiek kapryśne miejsce.Ostatnio co prawda,nie miałem tu jakiś rewelacyjnych obserwacji,ale ciągle dochodziły do mnie, ciekawe wieści od moich znajomych.Bez przerwy kręciło się tam stado rzepołuchów,a temperaturę emocji,znacznie podniósł kolega,który przysłał mi wiadomość ze zdjęciami zimorodka,które tam zrobił,bez specjalnego wysiłku.
Pierwsze podejście zrobiłem dwa dni temu.Wysiadłem w Klarysewie i czekałem na autobus L 14,który by mnie dowiózł na miejsce.Miał być o 9,47,ale się nie pojawił.Wkurzony sprawdzam rozkład jazdy i widzę,że zrobiłem z siebie ofiarę losu.9,47 to był w niedzielę.A dzisiaj w dzień powszedni odjechał o 9,07.Wściekły i obrażony na cały świat wracam do domu.
Może to i dobrze.Poranne mgły nie ustąpiły przez cały dzień.Światło było tragiczne.Ciemno i sino.Środa taka sama.Ale dzisiejszy dzionek,po porannych zamgleniach,zabłysnął radośnie,słonecznym światłem.Zdecydowany,że bez jakiegoś sukcesu nie wracam do domu,powoli dreptałem przez rozległe pustkowia.Leniwy nastrój rozwiał się,gdy na pobliskim polu zobaczyłem drepcące,dwie spore sylwetki.Wyglądało to, jak by żerowały indyki.Podszedłem bliżej i w szkłach lornetki,zobaczyłem dwa myszołowy,drałujące przez pola na piechotę.Jak już wspominałem nieraz,przy kiepskiej pogodzie,tym leniwcom,wcale się nie chce marnować energii na machanie skrzydłami. Siedzą gdzieś na drzewie,lub dyrdają na piechotę.Potem zobaczyłem w oddali, jakieś stado wróblowatych.Zatoczyły koło nad polami i zapadły gdzieś przede mną.Zacząłem je podchodzić.Najważniejsze w takim wypadku,to absolutny spokój i brak pośpiechu.Powolutku,bez gwałtownych ruchów,zacząłem się do nich zbliżać.Jak wiele gatunków ziarnojadów,przerywały od czasu do czasu żerowanie.Robiły w powietrzu kółko,sprawdzały czy w pobliżu nie czai się jakiś drapieżnik.Potem lądowały w pobliżu miejsca,z którego niedawno się zerwały.Tak po godzinie,żerowały już w odległości ok.5-6 metrów ode mnie.
To nie są jakieś wyjątkowo atrakcyjne optycznie ptaki.Ale to cenna zdobycz i byłem szczęśliwy,że je dopadłem.Nie pierwszy raz,ale to nie zmniejsza wagi sukcesu.Znowu upłynął kawałek czasu, a ja widząc,że słońce minęło już najwyższy punkt swojej drogi i że niedługo zacznie się robić ciemniej,ruszyłem w dalszą drogę.Po cichu liczyłem,że szczęście dalej będzie mi dopisywać i być może zobaczę tego,zupełnie niestrachliwego zimka.No i co tu dużo klechdać.
Szczęście,poczuło się już zmęczone i zostało przy rzepołuchach.Dotarłem do przystanku,przy Starej Papierni w Konstancinie,nie widząc już nic ciekawego,oprócz polującej pustuły i samotnego stracha na bobry.Takiego stracha widziałem po raz pierwszy.Jak wszędzie,tutaj już też jest pełno bobrów.Żyją w rowach melioracyjnych.Lubią zatykać gałęziami,otwory przepustów.
Podsumowują dzień,zakończył się on połowicznym sukcesem.
Nie mam już specjalnej ochoty wracać tu w najbliższym czasie.Ale jeżeli dalej będzie tak ciepło,to chęć zobaczenia zimorodka,przypędzi mnie tu z powrotem.
|
UZIEMIONY MYSZOŁAP |
|
BAŻANT |
|
CIESZĘ SIĘ,ŻE ZACZYNA SIĘ JE CORAZ CZĘŚCIEJ SPOTYKAĆ. |
|
R Z E P O Ł U C H Y - - -CARDUELIS FLAVIROSTRIS |
|
J.W |
|
J.W |
|
J.W |
|
J.W |
|
J.W |
|
J.W |
|
J.W |
|
J.W |
|
S T R A C H N A B O B R Y |