Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 22 września 2016

267.PTASI RAJ

            JEZIORSKO 2017.09.17.

                 Nasza stara Paczka,doszła do wniosku,że już najwyższy czas wybrać się do miejsca,na które  już od dawna się szykowaliśmy i wiele se po nim obiecywaliśmy.Myślę o Jeziorsku.Organizacja tegoż wyjazdu,szła  nam jakoś pod górę.Jeszcze w środę,prognozje mówiły,że w sobotę i niedzielę,będzie lał obfity deszcz.Potem się zmieniły i wyjeżdżając w sobotę rano,mieliśmy piękną pogodę.Z tym,że nie tak rano,bo wszystko mi się z emocji popipkało i wyznaczyłem porę odjazdu,godzinę później niż planowaliśmy.Niech mi Przyjaciele wybaczą,ale oni za parę lat,też będą mieli problemy z koncentracją.Na miejscu pojawiliśmy się koło dziesiątej i byliśmy raczej niemiło zaskoczeni.W zbiorniku,nie zaczęło się chyba jeszcze jego opróżnianie.W Tomisławicach,gdzie zawsze przesiadywaliśmy praktycznie cały dzień,woda sięgała na brzegu do linii drzew.Nawet nie było specjalnie miejsca,gdzie by można było swobodnie rozłożyć manele i się rozgościć.Ptaki były bardzo daleko.Do tego Słońce świeciło nam prosto w oczy.Była tragiczna widoczność,nie wspominając o zupełnej beznadziei,względem robienia zdjęć.Szybka narada bojowa i przejeżdżamy na drugą stronę zbiornika,do Glinna.Tam po kilku próbach,znajdujemy wygodne miejsce.Dojeżdżamy na sam brzeg,wysiadamy z samochodu i podnieceni wychodzimy przed linie zarośli.Przed nami otwiera się niesamowity i całkiem niespodziany widok.Niedaleko nas jest sporo wypłyceń i piaszczystych łach.Na nich kłębią się ogromne ilości ptaków.Czajki,przeróżne siewki i biegusy.Jeżeli bym powiedział,że były ich setki,to na pewno bym ich nie docenił.Było ich tysiące.
Będący tam po nas profesjonalista,ocenił liczbę samych biegusów zmiennych, na ponad 800 ptaków.A do tego jeszcze setki czajek,siewnice,kszyki,rycyki, bataliony,zmienne,krzywodziobe,malutkie,piaskowce,pisklaki-itd,itp. Nieprzebrane tłumy.A my se tak stali na brzegu,całkiem zamarli z wrażenia i patrzyliśmy i patrzyliśmy i patrzyliśmy.Potem ja i Kol.Eliza złapaliśmy lunety i zaczęliśmy dokładnie studiować to bogactwo.Kol.Iwona i Wiesław,ruszyli przepatrzyć brzeg i najbliższe okolice.I to był chyba dobry wybór.Przed południem,mocno grzało Słońce.Mimo,że było dość chłodno,to ciemny piasek zaczął się szybko nagrzewać i z upływem dnia,zaczęło nam doskwierać coraz bardziej,termiczne falowania powietrza.Udało się nam jednak zaraz  po przyjściu zrobić sporo zdjęć.W tym całkiem dla mnie nowego gatunku,czyli piaskowca.Czas płynął.Minęło południe,a na niebie pojawiało się coraz więcej obłoków,z których tworzyły się ciemne chmury.Zaczął wiać wiatr, początkowo lekko i nieśmiało,potem odważniej i coraz bezczelniej.
Spakowaliśmy się i z powrotem wróciliśmy do Tomisławic.Wyszliśmy na skrawek plaży i mając Słońce za plecami,poczęliśmy kontemplować widoki.
Tego nie da się opowiedzieć słowami.To trza zobaczyć na własne patrzały.
Wszędzie grube tysiące ptaków.Miałem możliwość,zobaczyć rzadki dla mnie widok.Na raz 6 bielików.Odpoczywających,polujących i latających  leniwie nad wodą.Nad nami w kominie termicznym,kręciło młyńca 20 czarnych bocianów.Słyszałem od kogoś,iż odlatują one później niż białe.Teraz widziałem to na własne oczy.Ze wszystkich stron niebios dochodziło wielkie larum.To co jakiś czas,lądowało na płyciznach kolejne stado żurawi.Ci co tam byli,wiedza o czym mówię.Ci co nie wiedzą,powinni tam pojechać,aby mieć pojęcie.Chiba nawet w tą niedziele,jedzie tam wycieczka z Horyzontów.
Jest tylko jeden problem,dla mnie podstawowy.Jeziorsko to bardzo rozległy zbiornik wodny.Ptaków jest multum,ale daleko od brzegu.Dla luneciarzy to raj.Jak się siada do okularu i powoli przeczesuje te masy ptaków,to się zapomina o świecie i godziny cykają jak sekundy.Ja jednak jestem w pierwszym rzędzie fotografem.Narobiłem setki zdjęć ogólnych,ale udało mi się zrobić niewiele,przedstawiających konkretne ptaki.I to jak dla mnie podstawowy minus tego miejsca.Wolę już Domaniów,które jest miniaturową kopią Jeziorska i odległości są tam rozsądne.Gagu ,gadu,a tu wiatr wieje coraz silniejszy.Ekipa zaczyna rytmicznie podzwaniać zębami.Pora wracać.

NA CYPELKU SIEDZI SAMICA BŁOTNIAKA STAWOWEGO


OD CZASU DO CZASU,WIDOK PRZELATUJĄCEGO BIELIKA,WYWOŁYWAŁ PANIKĘ




HAJSTRA

CAŁKIEM NIE RDZAWY,BIEGUS RDZAWY-CALIDRIS CANUTUS

CZAJKI I SIEWNICE,TEŻ JUŻ
 SPRANE JAKIEŚ TAKIEŚ.
VANELLUS VANELLUS+PLUVIALIS SQUATAROLA




PIASKOWCE-CALIDRIS ALBA.
WYSZŁY JAK NA DUŻĄ ODLEGŁOŚĆ,CAŁKIEM NIEŹLE.
A TO DLA TEGO,ŻE PRZY STACJONARNYCH PLANACH,ZACZĄŁEM UŻYWAĆ MANUALNEGO NASTAWIANIA OSTROŚCI.MAM SPORO WIĘKSZY ODSETEK UDANYCH ZDJĘĆ.

PIASKOWCE,MŁODE SIEWECZKI RZECZNE,BIEGUS ZMIENNY

J.W

KOŁO NAS USIADŁ JAKIŚ RASOWY JEGOMOŚĆ.
ODPOCZĄŁ PÓŁ GODZINKI I BAJ,BAJ




TO BIEGUSY ZMIENNE

NA PIERWSZYM PLANIE BATALION BATALIONÓW



W CENTRUM ODPOCZYWAJĄCA PARA BIELIKÓW.
SIEDZĄCE NIE WZBUDZAJĄ STRACHU 

JEDEN Z NICH ZERWAŁ SIĘ NA CHWILĘ,ZATOCZYŁ KÓŁKO I WRÓCIŁ ZE ŚWIERZĄ CHABANINKĄ





LISTA GATUNKÓW ZROBIONA PRZE KOL.ŁUKASZA MATYJASIAKA.
RZEKŁ KRÓTKO-PIERDYLIONY PTAKÓW,A JA W ŚRODKU.
-I TO MA SENS



poniedziałek, 19 września 2016

266.BOJOWO NA POLIGONIE

        OKOLICE REMBERTOWA 2016.09.16.

                Dzwoni Janusz.Jedziesz ze mną na wypad pod W-wę ?. Przypomniałem sobie sterty zdjęć,czekających na mnie do obróbki w kompie i zacząłem się powoli wycofywać rakiem,z jego macek.Wtedy użył ciężkiego argumentu-Będą nietoperze.No i w jednej sekundzie nabrałem takiej ochoty,że cho ,cho.
Następnego dnia,niezbyt rano,załadowaliśmy się do SKM-ki i podążyliśmy na wschód.Szczerze mówiąc,ciemno to widziałem.Nie przepadam za najbliższymi okolicami W-wy,w kierunku południowo-wschodnim.Zarośnięte gęstym, zakrzaczonym i podmokłym lasem tereny,zupełnie mi nie leżą.Bagaż też potraktowałem minimalistycznie.Butelka wody i aparat z dwoma małymi,ale za to wybornymi obiektywami.Nie na wiele się to wszak że zdało,bo w ostatnich czasach,szkatuła mi niemożebnie urosła i czułem się jak bym targał solidny plecak,tylko dla odmiany,uwieszony z przodu.Wyszliśmy z pociągu i od razu hyc do lasu.Za chwilę,moja ponura gęba,pojaśniała uśmiechem zadowolnienia.Piękny sosnowo-brzozowy las.Suchy i nie zakrzaczony.Ale teraz było przegięcie w drugą stronę. Często,gęsto trzeba było brodzić w piachu po kostki.A piach ten był usiany tysiącami dołków,wykopanych przez larwy mrówkolwa.Jeszcze ich tyle na raz,nie widziałem nigdy.Janusz stwierdził również,że przy większej wilgotności gruntu,jest tu od cholery podgrzybków i prawdziwków.No i pięknie.Tylko ,że nie względem suchości.Mijaliśmy po drodze wiele zagłębień terenu,które kiedyś były jeziorkami,nad którymi siedzieli nieraz rybole,a teraz były to suche i zarośnięte dolinki.Dodatkową atrakcją,były różne "urządzenia"natury wojskowej.Jakieś kawałki transzei,okopy,punkty ogniowe.Się mocno zastanawiałem,czy to pozostałości powojenne.Myślę jednak,że jako iż byliśmy na poligonie wojskowy,były to przeróżne "pomoce naukowe".
Doszliśmy w końcu do "bunkrów".Piszę w cudzysłowie,jako,ze ni w ząb nie mogłem się w nich dopatrzyć żelazobetonowych konstrukcji,wystających z ziemi i naszpikowanych wymyślnymi strzelnicami.Przypominały raczej pozostałości po budynkach mieszkalnych.To znaczy,tak jak by kto rozebrał część nadziemną budynku,a zostawił tylko piwnice.Przysypał je warstwą ziemi i pozwolił,aby wyrosły na niej drzewa.Po ich grubości i wielkości,można się domyśleć,że było to już dawno.Napasiony opowieściami Janusza,że w zeszłym roku widział tu dziesiątki nietoperzy pięciu gatunków,wpełzłem w czeluść najbliższego bunkra.Ku mojemu zaskoczeniu,było tu sucho i całkiem czysto.Nie licząc porozsypywanych po kątach pustych łusek,po ślepych nabojach i gilz po świecach dymnych.Ten widok,od razu nastawił mnie pesymistycznie co do możliwości zobaczenia nietoperzy.I faktycznie.Tylko w  jednym pokoju,znaleźliśmy wiszący u sufitu "pęczek" nietoperzyków,trzy albo i cztery gacki.Zrobiłem kilka zdjęć i zniesmaczony chciałem uciekać na światło dzienne.Cały strop,był bowiem gęsto pokryty setkami komarów.Obudzone odorkiem naszych spoconych cielsk,raźno się ożywiły i zapragnęły serdecznie się z nami przywitać.Ale wtedy Janusz pokazał mi cuś takiego,że od razu zapomniałem o komarach.W murze tkwiły od czasu od czasu,cegły wmurowane na sztorc.Janusz kazał mi zaglądać w otwory tych cegieł i dobrze je przeglądać.I faktycznie, krótkim czasie wypatrzyłem dwa brązowe szkraby.Ze swoimi uszami,wyglądały jak rogate diabełki,zezujące  z piekielnych czeluści..Bunkrów było aż dwa i pół,a nietoperzy ze dwa razy więcej.Szybko przestały być atrakcja.Nie chcieliśmy również,niepotrzebnie denerwować tych miłych stworzonek.Ruszyliśmy w drogę powrotną.Janusz chciał jeszcze zajrzeć na "Bagno Jacka",bo gdzieś usłyszał,że jest tam mnóstwo żmij.Żmijów nie było,a ja za to usłyszałem kolejna porcję żalów,na temat wysychających jezior.Niewiele mi one mówiły,bo byłem tu pierwszy raz,a Janusz zna te tereny od wielu lat.Po przebyciu 7,5 km,doczłapaliśmy do stacji kolejowej,gdzie z ogromną rozkoszą,rozłożyliśmy nasze strudzone zadki,na najbliższych ławkach.Cuś mi się jednak widzi,że jeszcze tu wrócę.




JANUSZ ZAWZIĘCIE SIĘ NAD CZYMŚ PASTWI.

SIĘ OKAZAŁO,ŻE UPARŁ SIĘ NA ĆMAKA.
BYŁO ICH TU CAŁKIEM SPORO,A WABIŁY SIĘ-SZCZERBÓWKA KSIENI.
(TO JEGO ZDJĘCIE)






KOŁO TAKICH CEGIEŁ,PRZECHODZIŁEM OBOJĘTNIE.

ALE JAK JE DOKŁADNIE ZBADAĆ,TO OKAZYWAŁO SIĘ OD CZASU DO CZASU,ŻE SĄ NADZIEWANE



JAM ŻE,WE WŁASNEJ OSOBIE

POMRÓW.WSTRĘTNA CHOLERA WIELKOŚCI PARÓWKI. ROGATEJ I Z WŁASNYM NAPĘDEM


TU PRZED NAMI,BYŁO KIEDYŚ JEZIORKO



TU TEŻ BYŁO JEZIORKO



OSTAŁO SIEĘTROCHĘ WILGOCI

NA JEDNYM Z ROZGAŁĘZIEŃ ŚCIEŻEK,JANUSZ ZADECYDOWAŁ.TY PÓJDZIESZ W PRAWO,A JA W LEWO.PO PRAWEJ JEST BUDKA LĘGOWA,Z KTÓREJ WYSZŁO WIELE POKOLEŃ PUSZCZYKÓW,PO LEWEJ DZIUPLA,GDZIE POMIESZKUJĄ.
JEDEN Z NAS POWINIEN MIEĆ SZCZĘŚCIE.STARY CWANIURA.WIADOMO BYŁO,ŻE TO ON JE BĘDZIE MIAŁ.

NO I FAKTYCZNIE.USTRZELIŁ WYMIAROWEGO PUSZCZUNIA

ŻMIJ NIE BYŁO,ZASKROŃCE TAK


TAK WYGLĄDA TERAZ "BAGNO JACKA "

I JEGO NIEWIELKI FRAGMENT NIEDALEKO STACJI