Łączna liczba wyświetleń

sobota, 28 listopada 2015

212.TU I ÓWDZIE.TĘDY I OWĘDY.CZYLI METEOCIUCIUBABKA

    RYN,ŁAZIENKI,GASSY,OBORY,ARKADIA

                                     2015.11.24-27.
      Mogę rzec,z ręką na sercu,że aura w tym tygodniu,pogrywała sobie ze mną niecnie,w bambuko.Po średniej niedzieli,prognozy na ten tydzień, dotyczące aury,były bardzo optymistyczne.I faktycznie.Jak w poniedziałek rano,zwlekłem się z łoża boleści,przywitało mnie błękitne,bezchmurne niebo i piękne Słońce.Ja niestety byłem uziemiony.Na dziesiątą miałem umówioną wizytę u okulisty.No ale szybko się opędzę i zdążę jeszcze gdzieś wyskoczyć. Choć by nad Wisłę.Wyszedłem po czterech godzinach.No dobra,ale już jutro,jadę z samego rana do Ryni wypatrywać nura.Nad wodą byłem o 8 rano.Przywitało mnie sino-ołowiane niebo.Mgła i chmury nisko nad wodą.Gdy dochodziłem do brzegu,zobaczyłem 100 metrów od niego,płynącego nura.Ni o fajnie. Spokojnie,bez gwałtownych ruchów,wyjąłem aparat,złożyłem go i wycelowałem.Celuję i celuję i jakoś mi nie wychodzi.Odkładam aparat,a łapię za lornetkę.Przeglądam systematycznie powierzchnie wody i nie mogę nigdzie wypatrzyć,tego czarnego fajfusa.Już go nie zobaczyłem do końca dnia.Mam lunetę,lornetkę i składane krzesełko.Zaciąłem się i obiecałem se,że będę tu koczował do skutku.Temperatura -5 c i silny wiatr,tworzący,załamujące się grzywacze.Nareszcie bez łodzi wędkarskich.Ale,ku mojemu zdumieniu,ptaków też jest dużo mniej niż w niedzielę.Małe grupki gągołów,dwie pary bielaczków,perkoz dwuczuby,lodówka i daleko para ogorzałek. Zmartwieny,nigdzie nie mogę wypatrzyć żadnego nura.Ani blisko,ani daleko,ani bardzo daleko.Raz  jeden miałem okazję spojrzeć optymistycznie,na otaczający mnie mokry świat.Dosłownie na 5 minut,wyjrzało przez dziurę w chmurach Słońce.I te słoneczne promienie oświetliły pięknego bobra.Płynął sobie skubaniec niespiesznie,tak ze 20 metrów od brzegu.Patrzyłem  z zachwytem na to piękne zwierzę.Za godzinę,widziałem go jak płynął na wysokości Białobrzegów.Czas mijał,a ja  pogrążałem się w czarnej rozpaczy.
Mimo,że byłem ciepło ubrany,wiatr przewiewał mnie na wylot i dzwoniłem melodyjnie zębami.Doszło do tego,że luneta stała się bez użyteczna.Jak ją trzymałem,to telepało ja równo ze mną.Wytrzymałem do 13-tej i był już najwyższy czas  spulać się do domu.Zawiedziony wracam do domu smakując gorycz porażki.
BÓBR

J.W

J.W

OD LEWEJ-SAMIEC BIELACZEK,DWIE SAMICE I GĄGOŁ SAMIEC
MERGELLUS ALBELLUS+BUCEPHALA CLAGULA

Rano w środę,budzę się i patrzę,a za oknem znowu błękitne niebo i rozkoszne Słoneczko.Łapie manele i wylatuję z domu.Pojadę chociaż do Łazienek.
Przywitał mnie tam,normalny już niestety,harmider pracujących różnych maszyn i urządzeń.Marzy mi się,aby  tu ustanowić,na wzór dawnego poniedziałku bezmięsnego,jakiś dzień bez hałaśny,aby można było przycupnąć se gdzieś w kąciku i posłuchać głosów ptasiów.No ale tych także nie stało.Nie widziałem żadnych kosów,kwiczołów,mysikrólików,raniuszków, grubodziobów.Nie słyszałem i nie widziałem żadnych dzięciołów.A bez
problemów spotykałem tu dużego,średniego,dzięciołka i zielonego.Nie mówiąc i o czarnym.Zdegustowany poszedłem obciąć mewy.Tu z wielką przyjemnością zobaczyłem,pierwsze tej zimy,mewy siwe.Cyknąłem parę zdjęć i poszedłem jeszcze zobaczyć,co tam słychać u puszczyka.Siedział pięknie na Słońcu i udawał,że mnie nie widzi.Jak tylko ustawiłem aparat ze statywem i zrobiłem 5 zdjęć,świniec jeden odwrócił się do mnie tyłkiem i wlazł gdzieś głębiej, w czeluście tej piekielnej dziury.Dobra,szybko się ewakuuję i zadowolony,że pogoda się ustaliła,dzwonie do kumpla i umawiamy się na jutro,na wypad na Pola Oborskie.
MEWA SIWA,ZAWANA DAWNIEJ POSPOLITĄ I ŚMIESZKI-
LARUS CANUS+CHROICOCEPHALUS RIDIBUNDUS

J.W

MEWA BIAŁOGŁOWA LARUS CACHINNANS

PUSZCZYK-STRIX ALUCO
WERSJA NADWOZIA BRĄZ

J.W

Ano dzięki Bogu,już czwartek.Spotykamy się rano na Wilanowskiej.Jedziemy do Gassów.Stamtąd,przez Obory dyrdamy do Konstancina.Po drodze jest tam gdzieś stanowisko srokosza stepowego.Wypatrzył go mój Kumpel i prosił,abym znalazł chwilę czasu i go obcykał.Pogoda znowu się na nas wypięła.Mój ulubiony siny i ponury kolor światła,przecedzonego przez gęste chmury i mgła.Za ciepło też nie jest.Siedzimy na przystanku i dzwonimy melodyjnie zębulcami.Pocieszamy się,że jak dojedziemy na miejsce,to pokaże się Słońce.Prognozy zapewniały,że go zobaczymy.W Gassach zasuwamy nad Wisłę.Można tu w zimie spotkać szlachary.Faktycznie,traczy nurogęsi jest od cholery,ale szlacharów niet.Lodowaty wiatr,wywiewa nas na pola-Oborskie.
Miałem nadzieję,że zobaczymy tu chociaż jakiegoś kosmacza,albo i dwa.Niska mgła niszczy nasze marzenia.Na tych słynnych Dzikich Polach zupełna pustynia.Gdy przechodzimy przez kępę krzaczorów,dochodzi do nas pisk ptaków.Koło nas przelatuje stadko kilkunastu siewek złotych.Rzadkie gałęzie,uniemożliwiają nam zrobienie,jakiegokolwiek zdjęcia.A akcie rozpaczy pochłaniamy drożdżówki,które,skuszeni ich widokiem,kupiliśmy na Wilanowskiej.Patrzymy ze smutkiem na ten szary,smutny  świat i konstatujemy,że szczęście to nas chiba za bardzo nie lubi.Znowu nam nie dopisało.Dochodzimy do Konstancina.Gdy siadamy na ławce,na przystanku autobusowym,chmury się przecierają i zaczyna przez nie prześwitywać Słońce.
CZAPLA SIWA-ARDEA CINEREA

J.W

TRACZE NUROGĘSI-MERGUS MERGANSER

J.W

J.W-ZAPLĄTAŁA SIĘ NAWET SAMICA GĄGOŁA

DZIĘĆ ZIELONY-PICUS VIRIDIS


TZW ZGRYZY BOBROWE.
CIEKAWYM,ŻE JEST TO ŚRODKU POLA,NAD CIENIUTKIM I SKĄPYM ROWEM MELIORACYJNYM

KURA BAŻANTA-PHASIANUS COLCHICUS


I tak zwlekam się z wyra,w piątkowy poranek.Jak zawsze,pierwsze kroki do okna.Świeci Słoneczko,a na dachu po drugiej stronie ulicy,siedzi przepiękna mewa srebrzysta.Nie widuję tych mew często.A to i tak tylko w zimie.Robię kilka szybkich zdjęć,równie szybka kawa i w drogę.Jeden z Kolegów widział w Arkadii syryjczyka i zrobił mu serie super zdjęć.Jadę tam,mając nadzieję,że i mi dopisze szczęście.Kiedy jadę tramwajem,Słońce gaśnie,a świat zasłania gruba warstwa ponurych chmur.Kiedy jestem już na miejscu,jest bardzo ciemno i strasznie ponuro.Syryjczyk się nie pokazał.Może to i dobrze,bo przy takim świetle,to nawet nie warto wyciągać aparatu.
SREBRZANKA-LARUS ARGENTATUS

J.W

PUSZCZYK-STRIX ALUCO
WERSJA NADWOZIA SIWY

J.W

OGRODNIK PEŁZAJACY-CERTHIA BRACHYDACTYLA

J.W

I to by było na tyle.Ciekawy jestem,jaka będzie teraz pogoda w sobotę i w niedzielę.Ponieważ te dni,raczej przesiaduję w domu,to można się spodziewać,że pogoda będzie niezgorsza

poniedziałek, 23 listopada 2015

221.STOP-em nad Zalew

    RYN,BIAŁOBRZEGI 2015.11.22.

                Ależ ja już dawno,nie byłem na żadnej wycieczce STOP-u.Ale jak już wielokrotnie wspominałem,tłok mnie męczy,czyli starzeję się.Po drugie,bolące kolana powodowały,że miałem nieraz kłopoty z nadążaniem za szybko idącą grupą.Kolana jednak się podreperowały,a mnie zawsze skręcało z zazdrości,jak chodząca na te wycieczki Koleżanka,opowiadała po powrocie co widzieli.Wycieczki prowadzi zawsze Pan Robert Miciałkiewicz,a to jest 100% gwarancja,że jeżeli tylko w pobliżu pojawi się coś co ma skrzydła,to On na pewno to wypatrzy.Po za tym,Człowiek ma szczęście i przyciąga ptaki jak dobry magnes góździe.Tak więc postanowiłem,że tym razem ja też idę razem z nimi.Sobotni wieczór,to była męczarnia.Cały czas wyglądałem przez okno i sprawdzałem jaka jest pogoda.Prognozy były tragiczne.Zaczęło mnie ogarniać zniechęceni i podejrzane chęci zostania w domu.Rano się zerwałem i od razu do okna.Ooo! Jednak nie pada.Stawiłem się o czasie na miejscu zbiórki w Białobrzegach.Gdy tylko wysiadłem z autobusu,radośnie mnie przywitał,rześki deszczyk.To było chłodne powitanie.Na przystanku pusto.Zacząłem podejrzewać,że impreza została odwołana,tylko o mnie zapomniano.Za chwile jednak,dosłownie z nikąd,pojawiła się spora grupa ludzi.Wsiadamy w samochody,których było tyle,że zabraliśmy się nimi wszyscy i podjechaliśmy do Ryni.Stajemy na brzegu i powoli ogrania mnie rozpacz.Deszcz zacina coraz mocniejszy,a nad wodą suną sine tumany,a widoczność mocno ogranicza,wszechobecna mgła.Staliśmy tak z pół godziny i już zacząłem podejrzewać,że to był zmarnowany dzień,gdy pogoda zaczęła powoli,ale zdecydowanie poprawiać się.Mgła zrzedła,deszcz przestał padać,a Mistrz,zaczął dostrzegać nasze ofiary.Najpierw stada gągołów,a wśród nich kilka bielaczków,a potem w końcu ptak,dla którego tu przyjechałem,czyli NUR RDZAWOSZYI.Jeszcze go nigdy nie widziałem.Przyjeżdżałem tu co parę dni,tak gdzieś od trzech tygodni,ale nie miałem szczęścia.Dzisiaj go zobaczyłem.Nie był blisko,na pewno ponad 200 metrów od brzegu,ale był wyraźnie widoczny.Wyraźnie,ale niestety krótko.Wytrzymaliśmy tu jeszcze z pół godziny,a potem manele pod pachie i z powrotem do Białobrzegów.I tu się zaczęły dziać rzeczy całkiem nie przewidziane.Chmury zaczęły się rozłazić,a z za nich zaczęło początkowo nieśmiało ,prześwitywać Słońce.
O ironio losu-niestety.Poprawa pogody spowodowała,że na wodzie zaczęło się robić coraz ciaśniej.Pojawiło się mnóstwo łodzi wędkarskich i motorówek zapsztylających we wszystkie strony.Zniknęły za to ptaki,których poprzednio sporo pływało,daleko na wodzie.Ruszyliśmy wzdłuż brzegu,wałem ppowodziowym.Gęsty las obok niego,stwarzał nadzieję,że przynajmniej wróblowate dopiszą.I rzeczywiście,od czasu do czasu,Pan Robert  wypatrzył cuś,lub częściej-wysłuchał.Wreszcie trafiliśmy na małą kępę krzaków,która obdarowała mnie niezwykłym widokiem i przy której to już zostałem, pożegnawszy grupę.Otóż żerowało tu kilka sikor ubogich.Może Was to zaskoczy moi Przyjaciele,ale widziałem te sikory dopiero drugi raz.Oczywiście los zadbał,że bym nie zachłysnął się nadmiarem radości i krzaczory te skrywał cień.Zdjęcia mogłem robić tylko na wysokich czułościach.Szczegóły zżarły szumy.Spędziłem tu godzinkę.Kiedy miałem dosyć sikor,zajmowałem się strzyżykiem,który polatywał całkiem blisko mnie.
No i z ręki żarło i zdechło.Z pobliskich zabudowań wypełzły grupki ludzi z hałaśliwymi srajtyglami  i szczekającymi piesami.Oni wszyscy musieli oczywiście przełazić tuż koło mnie.No więc pozostało mi tylko jedno,zwijać manele i wynosić się do domu.Ale cuś mi się wydaje,że szybko tu wrócę z powrotem
POCZĄTEK-ZMARZNIĘCI,PRZEMOCZENI I ZREZYGNOWANI.
PO LEWEJ MISTRZ ROBERT M.

PLECAMI DO WIATRU I DESZCZU

DANIE GŁÓWNE,CZYLI NUR RDZAWOSZYI-
GAVIA STELLATA

J.W

J.W

J.W.GŁĘBOKO ZANURZONY KORPUS,NA WYSOKIEJ GINIE Z OCZU I WTEDY
SZYJA WYGLĄDA JAK PERYSKOP OKRĘTU PODWODNEGO

SAMIEC TRACZA NUROGĘSIA-MERGUS MERGANSER

RÓWNA LINIA GĄGOŁÓW,A ZA NIMI PARA BIELACZKÓW(TU CHYBA MUSICIE UWIERZYĆ MI NA SŁOWO)

NASTROJOWY PEJZAŻ.PŁACZ,ROZPACZ I ZGRZYTANIE ZĘBAMI(WSZYSTKIMI TRZEMA)

STRYŻYK-TROGLODYTES TROGLODYTES

OBSERWUJĄ I SĄ OBSERWOWANI

A WIECIE,NA CO ONI SIĘ TAK GAPIĄ ??

ANO NA TEGO MŁODZIANKA-HALIAEETUS ALBICILLA

SIKORA UBOGA-POECILE PALUSTRIS

J.W

J.W

TROGLODYS TROGLODYTES

J.W

J.W

2 PARY TRACZY NUROGĘSI

LECI ŚWIEŻE MIĘSKO,DLA NASZYCH UKOCHANYCH MYŚLIWYCH.
ANAS PLATYRHYNCHOS

TAKIEJ HUBY JESZCZE NIE WIDZIAŁEM,JAK DUŻA MIEDNICA

niedziela, 15 listopada 2015

210.POWTÓRKA Z ROZRYWKI

                ARCIECHÓW 2015.11.13.

                            Cały tydzień kiepskiej pogody,zmusił mnie do siedzenia w domu.Przy pierwszej, jako tako optymistycznej prognozie,znowu ruszyłem teren.Ponieważ mój ptasi fumfel,słuchając moich opowiadań z nad Zalewu,żałośnie wzdychał i labidził,że jeszcze nie widział uhli, postanowiłem,że znowu jedziemy do Arciechowa.Prognoza,optymistycznie -słoneczna,okazała się jesienno-ponura.Znowu ciemno i sino,a do tego mniej ptaków niż tydzień temu.Szczególnie zauważalne było manko w kaczkach. Dosyć obficie prezentowały się krzyżówki.Jedna para ogorzałek i małe stada gągołów.W porannej mgle,często ich w ogóle nie widzieliśmy,a o ich istnieniu,świadczył tylko charakterystyczny świst skrzydeł.W tej mgle,rysowały się jakieś dziwne, ciemne krechy.Cuś jak by rozlana na wodzie smoła.Myślałem początkowo,że to stada gągołów.Takie właśnie widziałem tydzień temu.Z czasem mgła się rozproszyła i przy lepszej widoczności, przyjrzałem się tym plamom dokładnie, przez lunetę.Byłem bardzo zaskoczony.To było tysiące łysek.Nieraz już widziałem duże stada kaczek, choćby krzyżówek,gągołów,świstunów.Nie myślałem jednak,że mogę zobaczyć również,tłumy łysek.Ano człek uczy się przez całe życie.I im więcej wie,wydaje mu się,że jest coraz głupszym. Poszliśmy dalej i naszym uradowanym oczom,ukazało się stadko 4 uhli.Nie były bardzo blisko brzegu,ale przez lornetki,a szczególnie lunetę,było je widać doskonale.Uszczęśliwiony kumpel,odtańczył na plaży jakiś taniec wojenny i wyciągnął z plecaka,po puszeczce browara.O ranyż.Jak on tam smakował.Od razu pożałowałem,że nie mogę mu wypatrzeć  jakichś ,paru  innych cymesów.Robiło się optymistycznie.Chmury się przerzedziły i wyglądało jak  by zza nich miało wyjść Słońce.Ale równocześnie,na tafli wody przed nami robiło się coraz tłoczniej.Na wodę wypełzł tłum wędkarzy i na akwenie robiło się gęsto od łodzi.Przy obu brzegach.Jak mi się wydaje,to jest właśnie przyczyna,że jest tu aktualnie tak mało ptaków.Trzeba jeszcze deczko poczekać.Może się jeszcze bardziej ochłodzi.Wtedy ponownie tu zawitam. Zaczęliśmy powoli wracać.Wszędzie zrobiło się pusto i ponuro.Doszliśmy do przepompowni. Usiedliśmy na schodkach,aby trochę odpocząć i spakować się,gdy nagle koło nas zrobiło się gwarnie i ruchliwie.Pokazały się nam jednocześnie,trzy atrakcyjne gatunki ptaków.Zerwałem się na równe nogi  i złapałem za aparat,szczęśliwy,że jeszcze nie zdążyłem go spakować.Tyle się jednocześnie działo,że nie wiedziałem,gdzie skierować obiektyw.Starałem się te wszystkie ślicznotki obdzielić sprawiedliwie.Minęły ze trzy minuty i zrobiło się wokół nas cicho.Odeszły.Tak samo szybko jak się pojawiły.To były takie minuty,na które się czeka chodząc po krzaczorach,przez cały dzień
CZERNICA-AYTHYA  FULIGULA

UHLE-MELANITTA FUSCA

J.W


TO TE ZADZIWIAJĄCE MNIE KRECHY NA WODZIE

J.W

W PRZYBLIŻENIU WIDAĆ,ŻE TO SETKI ŁYSEK




CHWALIPIĘTA

PO MOJEMU TO PIERWSZOROCZNA BIAŁOGŁOWA
LARUS CACHINNANS JUV

OPCJA DOROSŁA

RANIUSZEK-AEGITHALOS CAUDATUS

J.W

J.W

STRZYŻYK-TROGLODYTES  TROGLODYTES

J.W

GIL SAMIEC-PYRRHULA PYRHULLA

J.W-WERSJA NADWOZIA:SAMICA