Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 27 lipca 2015

183.NAGLE I NIESPODZIEWANIE

   PULWY I ARCIECHÓW 2015.07.23.

        Dzwoni do mnie z samego rańca kolega i stawia mi krótkie pytanie:
Jadę po pracy na Pulwy.Jedziesz ze mną ?
Gdzie mam być i kiedy ? 
O 15,15 przy wjeździe na most Siekierkowski.
I tak to się zaczęło.Z racji pory dnia,podróż trwała dosyć długo,a ja w samochodzie przebierałem cały czas nogami,bo już se wyobrażałem,jakie będę zaraz oglądał wspaniałości.Nareszcie dojechaliśmy na czarowne Pulwy i powolutku jedziemy drogą,przez środek łąk.Kolegę interesowały głównie bociany.Chciał odczytać jakieś obrączki.Ja myślałem o kulikach mniejszych, jakie widział tu dwa tygodnie temu.Te duże,też by z resztą nie były do pogardzenia.Mijają minuty i kilometry,a wokół martwa cisza i martwy spokój.Jeszcze nigdy tego miejsca,nie widziałem takim pustym i bez ptasim. Dojechaliśmy do wsi Grądy Polewne.Zaczęliśmy ją objeżdżać i kolega wypatrzył na drutach elektrycznych,wśród zabudowań,stadko siniaków.Jak mi już kiedyś mówił,są bardzo ostrożne.Fakt nie dały do siebie podjechać bliżej,a co dopiero robić zdjęcia.I tak według mojego osobistego regulaminu, widziałem nowy gatunek,ale go sobie nie zaliczam,bo nie zrobiłem czytelnych jego zdjęć.Za parę minut następna przygoda i to dużego kalibru.Jadąc wolno samochodem,pilnie rozglądamy się wokoło,wypatrując wszystkiego ze skrzydłami.I właśnie niedaleko nas,na słupie telegraficznym siedzi jakiś duży drapieżnik.Był niestety od strony kierowcy.Kolega złapał lornetkę i zaczął go dokładnie oglądać.O- to jakiś orlik !!!
I tu z wielką przykrością,muszę wyznać,że nie popisałem się mądrością.
Ponieważ całe otwarte okno,było zajęte przez wyglądającego kolegę, otworzyłem drzwi i wysiadłem na zewnątrz.I tyle było po orliku.Od razu zeskoczył ze słupa,między krzaki.Lawirując między nimi,odleciał dalej od nas,a potem wzbił się do góry.Znowu zrobiłem impulsywnie coś,zanim pomyślałem.Tyle razy już tego doświadczyłem.Do ptaków,można podjechać samochodem,na naprawdę niewielkie odległości.Próba wyjścia z samochodu od razu je płoszy.
Ponieważ na Pulwach nie było nic do oglądania,Kolega postanowił zajrzeć jeszcze do Arciechowa.Dojechaliśmy tam już po 20-tej i zaczynało się robić ciemno.Brzeg wyglądał tragicznie.Wszędzie pełno piachu,wyrzuconego na brzeg,przez pogłębiarkę.Po tym piachu,łaziło pełno mew,prawie same śmieszki.Prawie,bo kolega wypatrzył rzadkiego gościa,na śródlądowych akwenach-mewę małą.Pokazał się też przez chwilę samotny łęczak,ale na krótko.Jest w tej okolicy dużo działek i teraz ich wszyscy mieszkańcy,poczuli nieodpartą potrzebę spaceru i tłumnie wylegli na brzeg.Z pieskami i małymi wrzeszczącymi dziećmi.To nie były dobre warunki do obserwacji.Potem kolega wypatrzył coś,co umknęło nam,podczas poprzedniej tu wizyty.Wypatrzył OHARA.Był bardzo daleko i prawie pod Słońce,ale udało mi się zrobić kilka czytelnych zdjęć.To już mój 203 nowy gatunek.

CENTRALNIE OHAR-TADORNA TADORNA

J.W

J.W

MEWA MAŁA,JUV.2-HYDROCOLEUS MINUTUS

J.W

J.W

sobota, 25 lipca 2015

182.POPRAWKA Z ŻOŁNY

                   GDZIEŚ 2015.07.20.

         Za poprzednie zdjęcia żołny,dostałem solidny opr.Ze szpetne,że do niczego i że takich zdjęć nie powinienem pokazywać.Że jak kiepskie zdjęcie,to wygodnie jest je nazwać dokumentacyjnym i to załatwia sprawę.Zarzut częściowo słuszny,ale ja po prostu nie miałem możliwości zrobić lepszych,a bardzo chciałem podzielić się emocjami.Przy poprzedniej wizycie,dostałem pół godziny na oprawienie się z żołnami.Biorąc pod uwagę,że są to bardzo ostrożne i płochliwe ptaki,oraz to ,że w ogóle nie znałem miejsca,wynik był taki jaki był.Teraz pojechałem na miejsce,najwcześniej jak się tylko dało, z nastawieniem,że będę tam siedział nawet cały dzień.No i cały to może nie był,ale większa jego część.Obszedłem cały teren dookoła.Wybrałem parę podpadających miejsc i rozpocząłem oczekiwanie.Jak mnie  nauczyło doświadczenie,nie ma sensu,gorączkowe latanie wokoło z aparatem w rękach.Stawia się aparat  na statywie,w jakimś zacisznym kącie.Się wiesza koło statywu i tak się czeka,aż do skutku,licząc na łut szczęścia.Takie czekanie zabrało mi ponad 6 godzin.Ze dwa,czy trzy razy,przeskoczyłem na inną miejscówkę,bo przesuwające się słońce,tworzyło niekorzystne warunki oświetleniowe.No i coś tam w końcu się uzbierało,nie były to zdjęcia na miarę ostatnich bączków,ale były dużo lepsze od poprzednich.Te ptaki nie pozwalały po prostu podejść do siebie bliżej.Jedyny sposób na zdjęcia z bliska,to zbudowanie sobie odpowiedniej czatowni i po oswojeniu się z nią ptaków,robić piękne zdjęcia.Ja nie miałem takich możliwości.Długie okresy bezczynności pozwoliły mi za to zaobserwować ptaki,jakich poprzednio w ogóle nie widziałem,a oprócz tego zobaczyłem,jak złośliwy los zakpił sobie ze mnie.Zawsze moim nr pierwszym jest duduś.Dawno jakoś nie rozglądałem się za nim,to teraz on przyleciał do mnie,usiadł na płocie z 6 metrów ode mnie,spojrzał mi wymownie ws oczy i poleciał dalej.Na samym początku, przeżyłem chwile grozy.Gdy tylko dochodziłem na miejsce i ostrożnie wyjrzałem zza kupy piachu,na czubku koloni żołn siedziała pustuła.O cholerka.Ale zaraz se pomyślałem,że to raczej nie na nie poluje.Za to co chwila pojawiający się niedaleko błotniak stawowy to już chyba potencjalny zbrodzień.Odwiedził mnie też wyjątkowo bezczelny trznadel.Byłem oparty o słupek ogrodzenia.On usiadł na następnym i spokojnie,beznamiętnie popatrywał na mnie.Nie wysilam się już specjalnie,że by szukać okazji do fotografowania trznadli,ale ten w promieniach słońca wyglądał fantastycznie.
Reasumując-Wykorzystałem okazję do dna.Sprzętem jaki posiadam,nie zrobił bym już nic lepszego.W tym roku,też już raczej nic nie zdążę wymyślić,ale na przyszły rok,kto wie......      

ŻOŁNA-MEROPS APIASTER





ŻOŁNY + DUDEK
++UPUPA EPOPS

SZCZYGIEŁ-CARDUELIS CARDUELIS

ŻOŁNA + MAKOLĄGWA
++CARDUELIS CANNABINA

ŻOŁNY






PUSTUŁA=FALCO TINNUNCULUS

SAMIEC BŁOTNIAKA STAWOWEGO-CIRCUS AERUGINUS

TRZNADEL-EMBERIZA CITRINELLA


DUDEK-UPUPA EPOPS

RODZINA MAKOLĄGW-CARDUELIS CANNABINA


SZCYGIEŁ-CARDUELIS CARDUELIS

 
                

czwartek, 23 lipca 2015

181.BĄCZEK,CZYLI TEATR JEDNEGO AKTORA

        WILANÓW 2015.07.17.

         Miała być dzisiaj ładna pogoda.Nie chciało mi się nigdzie daleko pętać,więc postanowiłem odwiedzić stare kąty.Mam na myśli Wilanów. Kiedyś bywałem tam często i to z reguły  zimą.Spodziewałem się,że z samego rana siądne se przy bączkach,popatrzę na nie chwila moment,a potem poczłapie dalej,wzdłuż dzięciołów,aż do mojego deseru-gniazda zimorodka,przy którym zawsze tracę mnóstwo czasu.Ale los przewidział dla mnie,zupełnie inne menu,na ten cudownie zapowiadający się dzień.Być może padłem ofiara własnego lenistwa.Wziąłem bowiem ze sobą,składane turystyczne krzesełko,jak na nie usiadłem,to wstałem z niego dopiero po 6 godzinach.A było to tak.Wysiadłem z autobusu na mostku,na ulicy Vogla,odgradzającym jeziora Wilanowskie i Powsinkowskie,przeszedłem ledwie 200 metrów i klapnąłem na zadek,zaraz za wyspą.Jest tam taka mała plażka wydeptana przez ryboli. Miałem sobie tam nie za długo,popatrzeć na bączki,czarne rybitwy,kokoszki i co tam się jeszcze przytrafi.I już tu zostałem.Miałem szczęście,że dzisiaj było tu zupełnie bezludnie.To nieprawdopodobne ile można zobaczyć,jeżeli siedzi się cicho i nieruchomo,przez dłuższy czas.Po pierwsze, mogłem zobaczyć nareszcie autentycznego szczura piżmowego.Tyle lat już żuję,a jeszcze go nie widziałem.Bardzo ładna,miniaturowa wersja bobra. Popływał niedaleko mnie i pozwolił się obfotografować.Deczko odpocząłem i dobrze.Przy większych emocjach, zaczynają mi się strasznie trząść ręce,a dla fotografa nie jest to przyjemna sprawa.Jak już się uspokoiłem,zaczęło się prawdziwe przedstawienie.Po drugiej stronie jeziora,na przeciw,mają swoje gniazdo bączki.I teraz mogłem napaść się do woli,widokiem biegającego po liściach grążela bączka,w wersji nadwozia-samica.Toż to cała epopeja i batalia.Skradała się ,podpełzała, podfruwała, czaiła się nieruchomo,a potem błyskawiczny atak i trzepocząca się w dziobie ryba.Mógł bym tam siedzieć bez końca i tak gapić się.Strasznie pracowita ta samica.Cały dzień,nieustannie krzątająca się za rybami.Może odrabiała straty ,jakie jej organizm poniósł,przy składaniu jaj i wychowywaniu piskląt,które to, pochłaniały cały rybi urobek.Pan samiec leżał rozłożony,na drugim brzegu,na trzcinach.Leżał tak pól godziny,potem poprawił się deczko i dalej się wylegiwał.W pewnym momencie wstał,ryknął na samicę jak parowiec na Mississippi,gdy ta odleciała,wyszedł na liście,ucapił jedną rybę,nie za dużą,co by się nie przemęczyć.Opchnął ją i poszedł dalej kimać na wierzbie.Patrzyłem tak i patrzyłem,a czas sobie płynął i nie wiadomo kiedy zrobiła się godzina 14.Zapewne siedział bym tam jeszcze dłużej,ale zapełniłem wszystkie karty pamięci,razem 56 Gb,a mój trzeci i ostatni akumulator gonił resztką sił.Zrobiłem 2563 zdjęcia.Po ostrej selekcji zostało mi 368,czyli niecałe 15 %,co uważam,za bardzo dobry wskaźnik.To była fantastyczna wycieczka.W ogóle się nie nachodziłem,a widziałem rzeczy wyjątkowe,nie mowiąc o zdjęciach.Zimek musi zaczekać na następny raz.
MIEJSCÓWKA                                                  
IXOBRYCHUS MINUTUS-SAMICA
                                                                                                                                                                                                                                                     

SAMIEC ODPOCZYWAJĄCY NA WIERZBIE











SAMIEC T
AK LEŻAŁ PÓL GODZINY,POTEM LEKKO SIĘ POPRAWIŁ I NASTĘPNE PÓŁ



















PAN RACZYŁ WSTAĆ




















RYBITWA RZECZNA-STERNA HIRUNDO





KRZYŻÓWKI


SZCZUR PIŻMOWY




KOKOSZKA,CZYLI KURKA WODNA-GALLINULA CHLOROPUS